Najpierw musicie zabić mnie

Po każdym zamachu potępia islamskich terrorystów. I tak słyszy: „Zdechniesz”.

25.07.2017

Czyta się kilka minut

Youssef Chadid, imam w Poznaniu, 2015 r. / PIOTR SKÓRNICKI / AGENCJA GAZETA
Youssef Chadid, imam w Poznaniu, 2015 r. / PIOTR SKÓRNICKI / AGENCJA GAZETA

Grożą imamowi w Poznaniu. Przez telefon, w środku nocy: „Wszyscy zdechniecie”.

W esemesach: „Gnido marokańska, zapamiętaj sobie raz na zawsze, że Polska nigdy nie będzie islamska!”.

Na Facebooku: „Wyp... z Polski”.

Youssef Chadid, poznański imam i dyrektor Muzułmańskiego Centrum Kulturalno-Oświatowego, dostaje pogróżki od ponad dwóch lat. Odkąd tylko w Europie islamiści zaczęli dokonywać zamachów.

Niewierne psy nie patrzą

Lektor: „Muzułmańskie centra to sprytny wybieg, jeśli nie można wybudować meczetu. Takie centrum nie kłuje w oczy. Jesteśmy rozgrywani przez tych ludzi”.

Tak zaczyna się sześciominutowy film demaskujący „wrogą” działalność Centrum w Poznaniu. Do „tych ludzi”, przez których „jesteśmy rozgrywani”, lektor zalicza imama Youssefa Chadida. Na dowód prowadzenia przez imama dżihadu streszcza jego rzekomy wykład o „dżizji” – podatku, który nakładano dawniej w krajach muzułmańskich na niewiernych.

Zdania słabo słychać. Ale anonimowy autor filmiku zapewnia, że imam miał powiedzieć: „Jeśli islam zwycięży, wszyscy chrześcijanie będą płacić haracz”.

Lektor: „Tego nauczają, kiedy myślą, że niewierne psy nie patrzą”.

Dostaje się też abp. Stanisławowi Gądeckiemu, który jest za przyjmowaniem uchodźców i odwiedził poznański meczet: „Czy pan Gądecki, jeśli islam już będzie w większości, przechrzci się na imama i będzie odbierał dżizję? Czy to naiwność, czy zdrada, czy petrodolary?” – pyta lektor.

Swój komentarz kończy tak: „A ja po cichu liczę, że po śmierci Mahomet sprezentuje mi choć jedną dziewicę. Nie potrzebuję bezalkoholowego wina”.

Film trafił do sieci w połowie czerwca. Został zmanipulowany: słów o płaceniu haraczu przez chrześcijan imam Chadid nigdy nie wypowiedział. Ich autorem jest mufti Nedal Abu Tabaq, imam w Lublinie. W poznańskim centrum miał pamiętny wykład o „dżizji”. Jego zdania powyjmowano z kontekstu i złożono w taki sposób, by wyglądały na faktyczną groźbę.

Nagranie rozpowszechniła m.in. TV Republika. Imamowi ktoś wysłał esemes: „Tylko Jezus Chrystus jest jedynym i prawdziwym Bogiem! Niech żyje Jan 3 Sobieski! Stop islam!”. Była też rada (pisownia oryginalna): „A teraz możesz iść z tym sms na policje gnido, oni dobrze wiedzą ze jestem znanym polskim nacjonalistom i nie mam nic do ukrycia!”.

Youssef Chadid na policję poszedł. Obiecali, że przy meczecie będzie więcej patroli.

Meczet otwarty dla każdego

Muzułmanów w Poznaniu jest pół tysiąca. Jedni, jak Ahmed z Algierii, przyjechali do Polski kilkadziesiąt lat temu. W latach 70. studiował na Politechnice Częstochowskiej, zakochał się w Elżbiecie, wyjechali do jego rodzinnego kraju. Gdy w latach 90. wybuchła tam wojna domowa między wojskowym reżimem a islamskimi fundamentalistami, podczas której cudzoziemcom ścinano głowy, Ahmed przyjechał z żoną i trójką dzieci do Poznania.

Drudzy, jak Sara (22 lata, ojciec Syryjczyk, mama Polka), w Polsce się urodzili. Adnan, mąż Sary, ma polsko-jemeńskie korzenie. Urodził się w Jemenie, połowę życia spędził tam, połowę w Polsce. Studiuje w Poznaniu fizjoterapię.

Algieria, Jemen, Maroko, Syria, Jordania, Egipt, Afganistan, Pakistan, Turcja, Bośnia – stąd pochodzą poznańscy muzułmanie. Założyli tu rodziny, są lekarzami, architektami, mają swoje firmy. Niektórzy noszą w kieszeni polski paszport.

Kilkanaście lat temu Liga Muzułmańska w RP otworzyła dla nich Muzułmańskie Centrum Kulturalno-Oświatowe – by mieli gdzie się spotykać i modlić. W zabytkowej willi w dzielnicy Łazarz jest sala modlitw, klasy do nauki religii muzułmańskiej dla dzieci i młodzieży (uznaje je kuratorium oświaty), biblioteka, mieszkanie dla imama i jego rodziny.

– To miejsce nie tylko dla muzułmanów, ale dla wszystkich – mówi imam o Centrum. Poznańskich uczniów i studentów zaprasza na lekcje muzealne – żeby zobaczyli meczet „od środka”. Organizuje wykłady o islamie i kulturze muzułmańskiej. W Noc Muzeów otwiera meczet dla zwiedzających, zawsze są tłumy.

Imam: – Zależy mi, by Polacy poznali naszą religię i kulturę. Nie chcę nikogo nawracać na islam.

Youssef znaczy Józef

Zabytkowa medyna z ciasnymi, krętymi uliczkami. Wielki meczet Hassana II nad brzegiem oceanu, z najwyższym na świecie minaretem. I katolicka katedra z białego kamienia.

Jesteśmy w Casablance, w zachodnim Maroku. Tutaj 55 lat temu przyszedł na świat Youssef Chadid. Youssef znaczy Józef. Nosił je biblijny syn Jakuba i Racheli. Wyznawcy islamu uważają go za proroka.

Youssef Chadid chodzi tu do szkoły. Jego nauczycielami są Francuzi, chrześcijanie. Dobrze ich wspomina. Na ulicach widuje katolickie zakonnice. W 1985 r. ogląda w telewizji Jana Pawła II, który przyjechał do Maroka. Do dziś pamięta jego słowa, że chrześcijanie i muzułmanie wierzą w tego samego Boga.

Na studiach w Moskwie poznaje Edytę, katoliczkę z Białegostoku. Biorą ślub, żona zostaje przy swojej wierze. Zgadza się, by dzieci wychowywały się w religii islamskiej. – Nie miałam oporów – mówi Edyta. – Bóg jest jeden, a chrześcijanie i muzułmanie wyznają te same wartości moralne – dodaje. W domu obchodzą podwójne święta: katolickie i muzułmańskie.

Syn i córka Chadidów mają dziś po kilkanaście lat. – Są dumni, że są Polakami. Od rówieśników różni ich tylko religia – mówi imam.

W 1994 r. Chadidowie przyjeżdżają do Polski. Mieszkają w Białymstoku, Youssef uczy francuskiego. Od prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego dostaje polskie obywatelstwo. Na Uniwersytecie Adama Mickiewicza kończy arabistykę, jest przewodniczącym Ligi Muzułmańskiej. Gdy dziewięć lat temu zostaje imamem, Edyta przechodzi na islam. Mówi, że to był jej wybór. Nikt nie naciskał, by żona imama była muzułmanką.

Chadidowie nadal obchodzą katolickie święta. W Wigilię łamią się z krewnymi Edyty opłatkiem. Życzą im „dużo dobra”.

Co zamach, to pogróżki

Allahu Akbar!” – krzyczeli bracia Said i Chérif Kouachi. To oni wpadli z bronią do redakcji satyrycznego magazynu „Charlie Hebdo” w XI Dzielnicy Paryża. Zginęło dwanaście osób. Był 7 stycznia 2015 r. – pierwszy z serii ataków terrorystycznych we Francji.

Youssef i Edyta Chadidowie nie oglądają tego dnia telewizji, nie zaglądają do internetu – nie wiedzą, co się stało w Paryżu. W nocy budzi ich telefon. Youssef jest pewny, że to ktoś z rodziny, z zagranicy. „Wszyscy zdechniecie!” – słyszy po drugiej stronie słuchawki. Rano żona imama też słyszy przez telefon, że „wszyscy zdechną”. Wtedy już wiedzą: to za zamach w Paryżu.

Na meczecie pojawiają się naklejki z hasłami: „Polska wolna od islamu” (podpisała je Polska Liga Obrony). Po jednej z lekcji religii nieznajomy mężczyzna pokazuje dwóm muzułmańskim dziewczynkom gest podrzynania gardła.

Imam idzie na policję. W Muzułmańskim Centrum każą mu zamontować dodatkowe kamery – jest ich teraz 14.

Dziesięć miesięcy później islamscy terroryści zabijają w Paryżu 130 osób, a imamowi w Poznaniu ktoś każe „wyp… z Polski”. Gdy przed Bożym Narodzeniem ubiegłego roku w Berlinie fanatyczny islamista morduje polskiego kierowcę i rozjeżdża jego tirem ludzi na świątecznym jarmarku, imam dostaje esemesy z wyzwiskami.

To nic, że Youssef Chadid po każdym zamachu potępia terrorystów i apeluje, by nie utożsamiać ich z wszystkimi wyznawcami islamu. Po zamachach cierpi podwójnie. Raz: bo z rąk „bandytów giną niewinni ludzie”. Dwa: bo „łączy się ich z terrorystami”.

Kalendarz trzech religii

Dwa lata temu ojciec Marcin Wrzos, misjonarz oblat, zadzwonił do imama Chadida. Chciał poznać sąsiada – klasztor oblatów i meczet są w sąsiadujących ze sobą dzielnicach. Wypili herbatę. Od tamtego czasu rozmawiają często. Imam zaprasza go na wspólne obchodzenie ważnych świąt islamu – ostatnio na uroczyste kolacje z okazji rozpoczęcia i zakończenia ramadanu.

– Otwarty człowiek. Chętny do rozmowy z każdym – mówi ojciec Wrzos. Razem z imamem i Gminą Żydowską w Poznaniu przygotowują na przyszły rok kalendarz, w którym będą zaznaczone najważniejsze święta chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. Ma być rozprowadzany między innymi w parafiach.

– To mój przyjaciel – mówi o ojcu Marcinie imam.

Przyjacielem nazywa też księdza Radosława Rakowskiego. Tego, który dwa lata temu zasłynął zbiórką pieniędzy dla uchodźców. W Wielkim Poście zaprosił Youssefa Chadida na szkolne rekolekcje. – Chciałem, żeby młodzież przestała powtarzać stereotypy o muzułmanach i uchodźcach – mówi kapłan. Pamięta, że imam chętnie odpowiadał na pytania.

Księdza Radosława martwi, że imam i jego wierni dostają pogróżki, są zaczepiani na ulicach, wyzywani w internecie. – Jako katolicy jesteśmy w Polsce w większości i dobrze się tutaj czujemy. Dlatego musimy brać w obronę wyznawców islamu, których jest u nas tak mało, więc są z góry na przegranej pozycji.

Imama zna też ksiądz Tomasz Puchalski z Reformowanego Kościoła Katolickiego w Polsce. Poznali się dobrych kilka lat temu na debacie o seksualności w religiach. Księdza Tomasza zdziwiło, że muzułmański duchowny zgodził się zabrać głos. Ale przekonał się, że Youssef Chadid to otwarty człowiek. – Na wierzących i niewierzących, na ludzi innych religii – mówi.

Wiele razy słyszał, jak imam miał pretensje do muzułmanów, którzy nawracają siłą innych na islam. – Nie mógł tego pojąć, bo Koran to potępia – opowiada ksiądz Puchalski.

Otwartość imama nie wszystkim muzułmanom się podoba. Niektórzy mówią, że dlatego dostaje pogróżki.

W imię Boga Miłosiernego

Piątek. Dla wyznawców islamu świąteczny dzień – jak nasza niedziela. W południe do meczetu schodzą się poznańscy muzułmanie. Pozwalają mi wejść – muszę tylko zdjąć buty.

Allahu Akbar” – śpiewa wysokim głosem na rozpoczęcie modlitwy ktoś z wiernych. Dowiem się potem, że to anestezjolog, pracuje w jednym z poznańskich szpitali.

W sali wyłożonej dywanem ponad pół setki mężczyzn, siedzą po turecku. Nikt nie patrzy krzywo na obcego, który stale notuje. Za drewnianym przepierzeniem modlą się kobiety w hidżabach.

– Bóg jest miłosierny i litościwy. Kocha wszystkich ludzi, nie tylko muzułmanów – imam Chadid zapewnia w kazaniu. – Jeżeli ktoś zabija drugiego człowieka, popełnia wielki grzech.

Bysmala er Rahman er Rahim” (W imię Boga Miłosiernego i Litościwego) – na zakończenie modlitwy imam czyta pierwszą surę z Koranu. Teraz wszyscy zwracają się w stronę Mekki. Poznańscy muzułmanie po kilka razy klękają i biją czołem o ziemię, jak robią to w tym dniu ich współwyznawcy na całym świecie.

Wychodzimy. Ktoś podaje mi rękę. Pyta, czy w czymś pomóc.

Ahmed (ten pochodzący z Algierii) przychodzi do meczetu co piątek. Mówi, że Polska jest coraz bardziej wroga dla muzułmanów. Jego dzieci wyjechały do Anglii, nie mogły znieść wyzwisk. „Ty Arabie”, słyszał ciągle w pracy syn. Teraz sam ostrzega ojca: „Tata, uważaj na siebie”.

Nie tylko synowie Ahmeda wyjechali z Poznania. Zrobiło tak też kilka innych muzułmańskich rodzin. Podobno do wyjazdu szykują się kolejne.

– To wina rządu – uważa Ahmed. – Bo jak minister spraw wewnętrznych mówi: „Nie wpuścimy muzułmańskich uchodźców”, to nastawia ludzi przeciwko nam.

Sara (mama Polka, ojciec z Syrii) ma jasną karnację i nikt jej na ulicy nie zaczepia. Zdradza ją arabskie nazwisko. Na Facebooku przeczytała, że ma wracać do swoich. Ale dokąd, jeśli tu jest jej kraj? Polska koleżanka poparła Sarę na jej fejsbukowym profilu. Podpisała się swoim nazwiskiem – Biała. „Nigdy nie będziesz biała. Jesteś ciapata” – skomentował ktoś.

Adnan, mąż Sary, nie ma jasnej karnacji – od razu widać, że nie jest „stuprocentowym Polakiem”. Na Facebooku czyta wpisy: „Sp...aj do siebie, arabskie ścierwo”.

Gdy koledzy ze studiów z polskimi nazwiskami starają się o dorywczą pracę, dostają odpowiedź po trzech dniach. On – nie. Pociesza się, że to nie z powodu religii. Może pracodawcy myślą, że jak ktoś ma obce nazwisko, to nie zna języka polskiego. Adnan zna dobrze.

Nienawiść idzie z góry

– Muzułmanie w Polsce są dyskryminowani. Myślę, że połowa Polaków ma islamofobię. Wystarczy, że muzułmańska kobieta założy chustę, jest atakowana na ulicy – mówi imam Youssef Chadid podczas debaty „Równość kontra różnorodność”, zorganizowanej w marcu na Uniwersytecie Ekonomicznym w Poznaniu z okazji Międzynarodowego Dnia Walki z Dyskryminacją Rasową. – To polityka państwowa prowadzi do nienawiści i rasizmu. Bo jeżeli minister atakuje islam i muzułmanów w prymitywny sposób, to jaki daje przykład? – imam pyta w czasie debaty.

Uważa, że w Europie nie jest lepiej: – W Unii Europejskiej mówi się, że trzeba szanować drugiego człowieka. Czasem tracę wiarę w wartości europejskie, bo one istnieją tylko na papierze. Patrząc na to, co się dzieje, myślę, że niedługo może być w Europie jakiś Holokaust w stosunku do muzułmanów. Ludzie będą nas atakować nie tylko werbalnie, ale i fizycznie.

Ubolewa, że w naszym kraju nawet dzieci wychowuje się w nienawiści do muzułmanów. I podaje przykład: dwunastoletnia dziewczynka, która przyszła z klasą zobaczyć meczet, zapytała: „Dlaczego muzułmanie zabijają ludzi?”.

„Polska nigdy, w przeciwieństwie do zachodniej Europy, nie stanie się islamskim kalifatem. My, polscy Słowianie, nigdy do tego nie dopuścimy!!!” – przyrzeka Polska Liga Obrony. Hasłami z jej logo oklejono po zamachu na „Charlie Hebdo” poznański meczet.

Chciałem spytać, dlaczego wszystkich muzułmanów winią za terroryzm? Nie dodzwoniłem się.

Plac Wolności w Poznaniu. Gorące lipcowe popołudnie. Długi na 30 m biały transparent. Na nim czarnymi literami: „Najpierw musicie zabić mnie”. Za transparentem ustawia się ponad trzysta osób. Będą tak stali w milczeniu przez 45 minut.

To demonstracja w obronie imama Chadida. – Chcieliśmy zaprotestować przeciwko niszczeniu człowieka na podstawie pomówień i fałszywych informacji – mówi Ola Juchacz, organizatorka akcji.

Ci, którzy nie mogli przyjść, solidaryzują się z imamem na Facebooku. Ktoś zamieszcza film, jak w czasie wojny polscy uchodźcy ewakuowani ze Związku Sowieckiego przyjmowani są w muzułmańskim Iranie.

Wśród demonstrantów są ludzie w różnym wieku, m.in. aktorzy Teatru Ósmego Dnia. Jest też imam Chadid. – Cieszę się, że przyszło tak dużo ludzi. Większość mnie nie zna. To daje mi nadzieję – powie dziennikarzom.

Milczący protest ochrania policja. Nie ma incydentów. Przechodnie patrzą z zaciekawieniem. Niektórzy się przyłączają. Ktoś trzyma plakat z podobizną Gandhiego i jego słowami: „Miarą cywilizacji jest to, jak traktuje mniejszość”. Ktoś inny napisał na kartonie: „Imam się godności”.

Naprzeciwko demonstrantów siedzi na ławce mężczyzna grubo po trzydziestce, przygląda się. Na czarnym T-shircie biało-czerwony napis: „Pochodzenie ma znaczenie”. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 31/2017