Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Jest parę rzeczy, których nie rozumiem. Dlaczego uchwalona ustawa nosi nazwę: ustawa o IPN? Przecież Instytut Pamięci Narodowej ma o wiele szerszy zakres działalności, programów badawczych, celów, jakie sobie stawia, niż tylko: obrona dobrego imienia Polski w kraju i na świecie. Co jeszcze ważniejsze: dlaczego tyle dobrych rzeczy osiągniętych w przeszłości zostało zniszczonych, a ile jeszcze zniszczymy? Nie tylko Rząd, Sejm, Senat, Partia, Prezydent RP, ale my wszyscy, niezależnie od opcji, Kościół, który jest w Polsce, nie tylko Episkopat, ale wszyscy, którzy do Niego należymy: „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” Kardynała Prymasa Stefana Wyszyńskiego, pojednanie polsko-niemieckie, pojednanie polsko-żydowskie, szerzej chrześcijańsko-żydowskie, pojednanie polsko-ukraińskie z takim trudem osiągnięte. Wejście Polski do Unii Europejskiej, którego tak gorąco pragnął dla nas św. Jana Paweł II.
W sporze, jaki się toczy widzę dwie płaszczyzny. Pierwsza jest czysto językowa i dziecinnie prosta: „polskie obozy”. Ten termin pojawia się najczęściej w strefie anglojęzycznej. Zdarza się raczej rzadko w prasie niemieckiej, Niemcy wiedzą, czyje były obozy. Tłumacz nie powinien wprowadzać tutaj dwuznaczności. To dosłowność wprowadza w błąd wedle znanego włoskiego powiedzenia: traduttore – traditore (tłumacz zdrajca).
Mały brat Moris z Izabelina, kiedy w prasie pisano o „polskim Kościele”, natychmiast reagował: nie ma „polskiego Kościoła”, jest Kościół w Polsce. Dokładnie to samo odnosi się do „polskich obozów”. Nawet początkujący tłumacz doskonale o tym wie. Oczywiście chodzi o „niemieckie, nazistowskie obozy zagłady w Polsce” czy „na terenie okupowanej Polski”. Przy odrobinie dobrej woli sprawa byłaby zamknięta. Tendencyjnego rozumienia tej kwestii nie powstrzyma żaden dekret. Czy polski wymiar sprawiedliwości dosięgnie kogoś w Izraelu, w USA czy gdziekolwiek indziej na świecie?
Można tępić paskudne, kłamliwe napisy na murach czy tytuły prasowe. Ale czy jesteśmy w stanie wyplenić je z ludzkich myśli i serc, u nas i na całym świecie? Napisał ktoś, że „prawda sama się nie obroni. Musimy o nią walczyć”. Ale jak? Przecież nie przemocą, choćby tylko słowną. Jest tylko jedna droga: stawić czoła prawdzie, tam gdzie to jeszcze możliwe naprawiać zło, nade wszystko zaś „zło dobrem zwyciężać” w duchu Ewangelii Ośmiu Błogosławieństw.
Chyba, że chcemy wywołać hic et nunc trzecią wojnę światową. Putin bardzo się z tego ucieszy. Nie tylko on. Spójrzmy na mapę lub globus. Jak okiem sięgnąć: wokół nas sami wrogowie.
Pod zaborem rosyjskim w polskich szkołach nie wolno było mówić po polsku, nawet na przerwach, nawet na rekreacjach. Młody gimnazjalista Władek [Korniłowicz] zapytał nauczyciela: „a myśleć po polsku wolno”? I został ze szkoły natychmiast wyrzucony, z wilczym biletem!
Płaszczyzna druga sporu jest jak wciąż otwarta rana: Shoah – ZAGŁADA. Tu żadne zaklęcia ani dekrety nic nie pomogą. Polska jest w tej szczęśliwej sytuacji, że jako państwo nie przyłożyła ręki do eksterminacji zamierzonej i dokonanej przez nazistów niemieckich. Kolaboracji na szczeblu rządowym nikt Polsce nie może zarzucić i nikt nie zarzuca. Nie mieliśmy rządu Vichy ani faszyzmu a la Mussolini.
Co zaś się odnosi do postaw Polaków w czasie okupacji, do pamięci ocalałych od Zagłady Żydów i nie-Żydów, to jest istna „puszka Pandory”. Nie otwierajmy jej, bo przegramy. Moralnie już przegraliśmy. Byli „Sprawiedliwi pośród Narodów”, liczni Polacy i Polki, zwykli, a niezwykli ludzie. Bogu niech będą dzięki za to, czego dokonali, w czasach terroru nazistowskiego – nie dla Medalu „Sprawiedliwych” przecież, ale z czystej miłości drugiego człowieka.
Byli też inni, o których chcielibyśmy raczej zapomnieć. Ciężko o nich mówić. Może ulegli pokusie ratowania swoich bliskich, może w nadziei przeżycia tego piekła na ziemi, może w nadziei, że wydając w ręce gestapo żydowskie dziecko ratowali własne? Któż to wie? „Są w Ojczyźnie rachunki krzywd”, napisał Władysław Broniewski.
Przeraża mnie to wkraczanie władzy i zapowiedź sankcji wobec ludzkiej pamięci indywidualnej i zbiorowej. Niedawno ktoś z rodziny naszej siostry Teresy Landy napisał mi, że ich krewny Janek Landy (1928-1943) zginął prawdopodobnie z rąk Polaków, a dwaj wujkowie Adam (1896-1945) i Jan (1907-1941) zostali zamordowani przez Niemców. Czy za tę informację o 15-letnim Janku, nie do końca zresztą sprawdzoną, autor listu miałby być teraz ścigany?
Wrażliwość polska, niemiecka, ukraińska, także rosyjska, to są cztery absolutnie nieprzetłumaczalne języki. A cóż dopiero żydowska! I tak już pozostanie. Nasz ból ojczysty, polski ból, ból zwykłych uczciwych Niemców [nie nazistów], ból zwykłych Francuzów ratujących od śmierci żydowskie dzieci, ból Ukraińców, ból Rosjan wplątanych wbrew ich woli w tryby nieludzkiego systemu... Od lat słucha ich i leczy – nie tłumaczy, tam właśnie, na terenie byłego nazistowskiego obozu zagłady Auschwitz- Birkenau niemiecki kapłan – nasz Przyjaciel ks. Manfred Deselaers. W imieniu nas wszystkich daje świadectwo, że pojednanie jest możliwe.
Czy ofiara życia polskiego franciszkanina o. Maksymiliana Kolbego, niemieckiego pastora Dietricha Bonhoeffera, niemieckiego i katolickiego księdza Maxa Metzgera, rosyjskiego duchownego prawosławnego Aleksandra Mienia, bestialsko zamordowanego przez nieznanych sprawców, były daremne? Jedyna moja - nasza nadzieja w tym, że wszystko przemija, a „Łaska Pańska trwa na wieki” (Ps. 118).
S. Maria Krystyna Rottenberg należy do Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża, założonego w 1918 r. przez Różę Czacką i związanego z Zakładem dla Ociemniałych w Laskach. Laski to jeden z najważniejszych ośrodków w dziejach katolicyzmu otwartego w Polsce (pracowali tu m.in. ks. Władysław Korniłowicz, ks. Jan Zieja i ks. Stefan Wyszyński, a przyjeżdżali Tadeusz Mazowiecki, ks. Jan Twardowski, Stanisław Stomma, Zygmunt Kubiak, Jerzy Zawieyski oraz wielu przedstawicieli katolickiej i liberalnej inteligencji). Podczas II wojny światowej w prowadzonym przez siostry Zakładzie ukrywano żydowskie dzieci.
W ODPOWIEDZI NA KOMENTARZE PONIŻEJ:
Napisałam: nie otwierajmy tej „puszki Pandory", przegramy! Nie chodzi mi absolutnie o ukrywanie czegokolwiek czy o pisanie historii „na nowo”. Prawdę mówiąc, jest obojętne czy ją otworzymy czy nie, czy zrobimy to sami, czy zrobią to za nas inni. Wiemy, co jest w tej puszce Pandory. Niestety, coraz więcej wiemy. Wszelkie próby negowania są skazane na moralną porażkę. W tym upatruję moralną porażkę, a nie w samej debacie, czy w badaniach historyków, czy we wspomnieniach naocznych świadków. Jeśli napisałam wyżej: nie otwierajmy jej, przegramy, to jedynie dlatego, że - w moim przekonaniu - zło popełnione w przeszłości wywlekane wciąż na nowo doprowadzi nasze emocje do zenitu, niczego nie naprawi, nadal będzie dzielić i tak już podzielone społeczeństwo, nie mówiąc o relacjach z innymi krajami.
S. Maria Krystyna FSK
CZYTAJ TAKŻE:
Paweł Śpiewak: Zmieniając ustawę o IPN, rządzący działają na szkodę Polski. Budzą podejrzenie, że coś jest z Polakami nie tak: że chcemy ukryć prawdę, a zamiast wymiany argumentów wybieramy sądy i więzienie.
Dariusz Libionka, historyk Zagłady: Polacy brali udział w zabijaniu Żydów. Mówimy o tym publicznie, ale nie wbrew faktom.
Ks. Adam Boniecki: Nie umiemy się uczyć na własnych błędach. Konflikt w połowie lat 80. o klasztor karmelitanek na terenie KL Auschwitz raz na zawsze powinien nam uświadomić szczególną wrażliwość na wszystko, co się wiąże z Holokaustem. czytaj więcej
Karolina Przewrocka-Aderet z Tel-Awiwu: Izrael korzysta z prawa do decydowania, kiedy użyć argumentu Zagłady, a kiedy zostawić go na później. W relacjach z Polską długo bratał się z prawicą, a teraz dziwi się, gdy wystawiła mu rachunek.