Nacjonalistyczny smog nad Polską

Wbrew naiwnej nadziei wielu polskich duszpasterzy polityczna instrumentalizacja wiary może okazać się najbardziej skutecznym źródłem laicyzacji.

28.11.2017

Czyta się kilka minut

Antyfaszystowska manifestacja Komitetu Obrony Demokracji „Faszyzm Stop!”, Gdańsk, 19 listopada 2017 r. / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM
Antyfaszystowska manifestacja Komitetu Obrony Demokracji „Faszyzm Stop!”, Gdańsk, 19 listopada 2017 r. / ŁUKASZ DEJNAROWICZ / FORUM

Święto Niepodległości obchodzone 11 listopada stało się po raz kolejny okazją do przesłonięcia jego patriotycznego i propaństwowego charakteru przez hasła nacjonalistyczne i ksenofobiczne, kojarzone z faszyzmem.

Unikiem, jeśli nie przejawem hipokryzji, jest twierdzenie o znikomej skali tego zjawiska w trakcie warszawskiego Marszu Niepodległości organizowanego przez narodowców. Doświadczony uczestnik życia społecznego, zwolennik i propagator walki bez przemocy, jakim był Mahatma Gandhi, zwykł mawiać, że kropla trucizny wystarczy, aby skazić dzban wody. Istotnie, wrogie uczucia zrodzone z nienawiści są zawsze groźne niezależnie od ich aktualnej skali społecznej.

Zamiast obrażać się, że za granicą zobaczono na ulicach Warszawy 60 tys. faszystów maszerujących w pochodzie z racami, słuszniej jest zastanowić się, dlaczego Marsz Niepodległości budzi niepokój. Albo jego organizatorzy są nieudacznikami, którzy nie potrafią odciąć się od elementów faszyzujących, albo zależy im, choć nie chcą wziąć za to bezpośrednio odpowiedzialności, na propagowaniu narodowego szowinizmu. Podobne pytania nasuwają się pod adresem władz państwowych, a zwłaszcza resortu spraw wewnętrznych, w sytuacji braku prewencji i reakcji na hasła szerzące rasową i religijną nienawiść.

Bierność, a zapewne również przyzwolenie na tego typu hasła w Polsce prowadzą do alarmistycznych publikacji w zagranicznych mediach. Czy nie lepiej spojrzeć – z intelektualną i moralną odwagą – w to zwierciadło, pomimo wykrzywionego obrazu, aby zobaczyć poważny problem związany z rozumieniem zarówno polskości, jak i chrześcijaństwa? To nie zachodnie media deformują obraz Polski, lecz nacjonalistyczna deformacja, zataczająca szerokie kręgi, które czasem nie mają nawet bezpośredniej styczności ze sobą, dokonuje się za sprawą samych Polaków, ulegających ksenofobicznemu zaczadzeniu, jakby nacjonalistyczny smog przykrył nasz kraj.

Ekologiczna metafora pomaga zrozumieć, że w myśleniu na temat naszych kłopotów z definiowaniem polskości znaczenie mają nie tylko incydenty. Przede wszystkim trzeba uwzględniać ideowy klimat, w jakim żyjemy, i poważnie traktować wysoki stopień jego zanieczyszczenia.

Sarmacka wizja

Wiele wskazuje na to, że niszczenie demokratycznego systemu w Polsce, opartego na państwie prawa i trójpodziale władz, zmierza ku rewolucji narodowej. Słowa o gorszym sorcie Polaków czy zdradzieckich mordach opozycji to nie tylko przejaw politycznej arogancji, tego typu inwektywy plenią się zwykle na gruncie rewolucyjnej retoryki. Każda rewolucja zmierza do przebudowy społeczeństwa wokół wyselekcjonowanej i wyidealizowanej grupy w imię ładu, sprawiedliwości, siły narodu czy obrony cywilizacji. Rewolucja żyje ze swych ideałów i ich wrogów, kreowanie antagonizmów należy bowiem do jej taktyki.

Rezultatem starcia z liberalną demokracją ma być wymiana elit. Nieoczekiwanie wraca anachroniczna we współczesnym świecie, otwartym i przechodzącym procesy globalizacyjne, sarmacka wizja samowystarczalności narodowej. Paradoks polega na tym, że odnowione elity mają z jednej strony czerpać wszelkie możliwe korzyści płynące ze współpracy międzynarodowej, a z drugiej strony dobro wspólnoty narodowej izoluje się od dobra szerszej wspólnoty. Można brać pieniądze z Unii Europejskiej, ale nie trzeba przestrzegać wspólnych wartości kulturowych i ustrojowych.

Elitom, które przeprowadzały transformację ustrojową i modernizację oraz umacniały miejsce i rolę Polski w świecie zachodnim, organizującym się na nowo po upadku komunizmu, zarzuca się kosmopolityzm i oikofobię, czyli lęk przed swojskością. Ta dualistyczna mentalność nie tylko fałszuje obraz niedawnej przeszłości, ale przede wszystkim fałszywie przeciwstawia interes narodowy i uczestnictwo w strukturach ponadnarodowych. Dualistyczny schemat rzutuje na jakże częste w ostatnich dwóch latach szermowanie zarzutem zdrady narodowej.

Odwołując się do żywych i szczerych uczuć patriotycznych, ale również do narodowych kompleksów, propaguje się pedagogikę wstawania z kolan. U jej podłoża znajduje się również dualistyczna i antagonistyczna wizja Polski i reszty świata. Prowadzi to do manipulacji zbiorową pamięcią. Przeciwstawianie „pedagogiki dumy” i „pedagogiki wstydu” nie liczy się z prawdą o obecności dobra i zła w życiu narodu. Odrzucanie myślenia krytycznego o przeszłości, implikującego oceny etyczne, służy podbijaniu nacjonalistycznego bębenka. Pokora i duma, tak w życiu jednostek, jak i zbiorowości, nie wykluczają się, lecz dopełniają.

Nie trzeba krzewić nacjonalizmu wprost, wystarczy odwoływanie się do podświadomości, aby nasilały się narodowe resentymenty, szczególnie wobec sąsiadów, z którymi wiąże nas tragiczna historia. Podnoszenie kwestii reparacji wojennych wobec Niemiec, niezależnie od słusznego poczucia krzywdy, może cofnąć proces pojednania polsko-niemieckiego, zainicjowany przez polskich biskupów w okresie milenium i kontynuowany po 1989 r. wraz z odzyskiwaniem polskiej suwerenności politycznej. Stosowanie zbyt ostrych środków wobec przedstawicieli władz Ukrainy, odwołujących się do idei i symboliki banderowskiej, na pewno nie pomoże pełniejszemu pojednaniu Polaków i Ukraińców. Kierowanie się po obydwu stronach racjami wyłącznie narodowymi oddala perspektywę wspólnej drogi, co gorsza: może ją zniszczyć. Nie znaczy to, że racje narodowe są nieistotne, trzeba je jednak widzieć i stosować we właściwych proporcjach oraz z empatią dla członków innych narodów.

Schorowana wyobraźnia

Nacjonalizm zatruwa chrześcijaństwo, odziera je z uniwersalizmu i humanizmu. Używanie hasła zaczerpniętego z pieśni kościelnej „My chcemy Boga” na sztandarach narodowców powinno budzić sprzeciw. Bóg nie daje się zawłaszczyć przez jeden naród. Poza tym, jaki jest powód wznoszenia tego hasła w warunkach sprzyjających wolności religijnej? Jeśli miała to być odpowiedź na sekularyzację współczesnej kultury, to połączenie tego hasła z rasistowskimi hasłami o cywilizacji białego człowieka oraz hasłami wyraźnie antyislamskimi jest działaniem prymitywnym, wyrastającym z lęku przed innym i obcym. Religia asymilująca społeczne i narodowe lęki jest zjawiskiem patologicznym, niszczącym ją od wewnątrz, a w przypadku chrześcijaństwa kłóci się z misją ewangelizacyjną, skierowaną do każdego człowieka bez wyjątku. Traktowanie chrześcijaństwa jako cywilizacji walczącej z innymi cywilizacjami polega na ideologizacji wiary, redukowaniu jej do wymiaru kulturowego i politycznego.

Na początku lat 90. ubiegłego wieku ks. Józef Tischner diagnozował, w nawiązaniu do Norwida, tworzenie się krainy schorowanej wyobraźni religijnej. Obserwował wówczas porzucanie modelu religijności integrującej ludzi o różnych rodowodach ideowych i konfesyjnych wokół wspólnych wartości na rzecz modelu religijności traktującej wartości chrześcijańskie jako oręż przeciwko innym, stający się narzędziem władzy politycznej. Rezultatem takiego przeobrażania się religijności Polaków, związanego w istotnej mierze z działalnością Radia Maryja, był wzrost konfrontacyjnego charakteru katolicyzmu polskiego, podejmującego walkę z liberalizmem i pluralizmem. Po ćwierćwieczu diagnoza Tischnera wydaje się jeszcze bardziej aktualna. Nacjonalistyczny smog, który coraz wyraźniej jest widoczny nad Polską, jawi się z jednej strony jako produkt schorowanej wyobraźni religijnej, a z drugiej ze względu na swą aktywność przyczynia się do dalszego pogłębiania choroby.

Modlitewny event

Schorowana wyobraźnia religijna może się przejawiać w formach wzmożonej, a nawet wybujałej aktywności czerpiącej swą siłę z autentycznych inspiracji religijnych. Jestem daleki od entuzjazmu, z jakim większość duchownych w Polsce przyjęła akcję „Różaniec do Granic”. Nie mam wątpliwości, że jej podłożem jest wartościowa, w swych źródłach i istocie prawdziwie katolicka pobożność maryjna. Słuchając w rozmowie radiowej wypowiedzi świeckich inicjatorów tej akcji zdumiało mnie magiczne traktowanie mocy różańca jako panaceum na wszelkie zło. Daleko tu od uwielbienia Boga i wdzięczności za odkupienie, sam akt modlitwy przeżywanej w formie masowego eventu pochłania całą energię duchową. Warto zastanowić się, czy połączenie intensywnej emocjonalności wydarzenia religijnego z przypisywaniem niemal automatycznej mocy różańcowi nie jest przejawem ukrytego pelagianizmu, redukującego nadprzyrodzoność do czynników naturalnych. Tego typu religijność chętnie posługuje się barokowymi formami ekspresji, korzystając z bogatego sztafażu środków zewnętrznych. Zachodzi obawa, że nie jest to religijność afirmacji, lecz religijność lęku.

Popierana przez biskupów akcja „Różańca do Granic”, wyzwalająca ogromne zaangażowanie struktur parafialnych, robi wrażenie dynamicznego charakteru polskiego katolicyzmu w kulturowym kontekście sekularyzacji. Trudno nie dostrzegać tej imponującej dynamiki, nie można jednak nie stawiać pytania o jej faktyczne podłoże duchowe. W przypadku tego eventu uderza wieloznaczność pojęcia granicy: chodzi tu zapewne o granicę człowieczeństwa, na której człowiek spotyka Boga, ale także o realne granice Rzeczypospolitej Polskiej, traktowanej jako „wyspa” Królestwa Bożego, którą należy spektakularnie pokazać światu. Do tych tradycyjnych wątków mesjanistycznych łatwo przyklejają się hasła antyuchodźcze, przyjmowane na fali syntezy lęku przed obcymi z megalomanią narodową.

Klerycy o uchodźcach

W nauczaniu biskupów wybrzmiewa wyraźnie chrześcijański obowiązek przyjmowania uchodźców. Nie jest on elementem strategii społecznej czy politycznej, lecz wypływa z rdzenia moralności chrześcijańskiej. Przewodniczący Rady Episkopatu ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek bp Krzysztof Zadarko podkreśla, że uchodźca ma twarz Chrystusa. Głos papieża Franciszka i kilku polskich biskupów spotyka się jednak z silnym oporem licznych duchownych, a to właśnie oni w swych parafiach mają największy wpływ na formowanie postaw wiernych. Stosunek do uchodźców staje się dzisiaj kryterium naszego człowieczeństwa, a w przypadku księży także kryterium pastoralnego nawrócenia. Osłabienie wrażliwości na solidarność z uchodźcami stanowi symptom porażki chrześcijaństwa wobec haseł inspirowanych naturalnym lękiem przed obcymi, ukazywanymi jako potencjalni terroryści i roznosiciele chorób.

Wywody rządzących obecnie polityków oraz prawicowa publicystyka bardziej wpływają na przekonania i postawy wiernych aniżeli nauczanie kościelne. Jest jeszcze gorzej, rozlewa się fala hejtu wobec papieża Franciszka. Badania dr. Rafała Cekiery z Uniwersytetu Śląskiego, dotyczące 59 komentarzy zamieszczonych między 9 czerwca a 9 października bieżącego roku na portalu wPolityce.pl pod tekstami, w których pojawiło się słowo „papież” lub „Franciszek”, wykazują, że ponad trzy czwarte z nich było komentarzami negatywnymi, a tylko 1,39 proc. miało wydźwięk pozytywny. Relację z tych badań przedstawioną na 22. edycji Seminarium Śląskiego, odbywającego się w tym roku wokół tematu „Sami swoi? Wielokulturowość we współczesnej Europie” publikuje „Gość Opolski” (nr 45/2017).

W tym samym tekście znajduje się również omówienie wyniku badań przeprowadzonych przez dr. Konrada Pędziwiatra w ubiegłym roku wśród kleryków czterech seminariów duchownych: w Krakowie, Katowicach, Gdańsku i Pelplinie. Ankieta dotyczyła obrazu obcych w oczach kleryków. Badania Pędziwiatra ukazują szokujący rozdźwięk pomiędzy nauczaniem Franciszka i Episkopatu Polski a przekonaniami 162 ankietowanych kleryków. 70 proc. ankietowanych deklaruje ogólną zgodę z nauczaniem papieża i biskupów, ale gdy chodzi o kwestie bardziej szczegółowe, odpowiedzi są alarmujące. Tylko 30 proc. ankietowanych zgadza się z prośbą papieża Franciszka, aby każda parafia przyjęła jedną rodzinę. 72 proc. uważa, że uchodźcy są zagrożeniem dla bezpieczeństwa, a 50 proc. twierdzi, że grożą oni także zdrowiu. Około 13 proc. ankietowanych kleryków nie ma nic przeciwko udziałowi księży w antyislamskich manifestacjach, a 44 proc. uważa, że islam w Polsce powinien być zakazany.

Wyniki tej ankiety pozwalają w pewnym stopniu zrozumieć tło zachowania się grupy kleryków krakowskiego seminarium duchownego w trakcie debaty o uchodźcach podczas Dni Jana Pawła II odbywających się na Uniwersytecie Jagiellońskim na początku listopada. Odrzucali oni duszpasterską linię postawy wobec uchodźców. Podejmując polemikę z panelistami przedstawiającymi stanowisko św. Jana Pawła II i Franciszka, nawet nie próbowali rozumieć obydwu papieży, mówili natomiast językiem Kaczyńskiego, Błaszczaka i Gowina. Gdyby nie nosili koloratek, mógłbym pomyśleć, że są aktywistami młodzieżówki partyjnej.

Z badań Pędziwiatra wynika, że dla 85 proc. kleryków źródłem informacji są media społecznościowe. Warto byłoby jeszcze uszczegółowić te badania poprzez analizę ideowego charakteru mediów, które zdają się tak głęboko wpływać na myślenie przyszłych księży. Już sam wynik tych badań pokazuje, że chodzi tu o coraz bardziej agresywny nurt mediów prawicowych, towarzyszących i promujących aktualną politykę narodową.

Endecki syndrom

Zbitka katolicyzmu z ideologią narodową świadczy zapewne o trwałości syndromu endeckiego w polskim Kościele. Nie jest to jednak prosta rewitalizacja głęboko zakorzenionej tradycji kulturowo-politycznej, ma ona swoje nowe konteksty i nowe źródła. Jej nasilanie się może przesądzić o kulturowym regresie naszego katolicyzmu. Laicyzacja może wkroczyć z tej strony, z której duszpasterze naiwnie spodziewają się skutecznej zapory przed nią, a mianowicie wskutek politycznej instrumentalizacji wiary.

Biskupi mają głęboką świadomość potrzeby kształtowania chrześcijańskiego charakteru patriotyzmu, o czym świadczy dokument „Chrześcijański kształt patriotyzmu”, przygotowany i opublikowany przez Radę ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski. Zawiera on teologicznie ugruntowaną wizję patriotyzmu, nawiązującą do personalistycznego dziedzictwa św. Jana Pawła II. Teologiczne rozważania dopełnione zostały wskazówkami o charakterze pedagogicznym, chodzi przecież o kształtowanie właściwych, zgodnych z etyką chrześcijańską, postaw oraz przezwyciężanie ich deformacji spowodowanych wpływem myślenia nacjonalistycznego. Ważne jest odróżnienie patriotyzmu od szowinizmu narodowego. Dokument, idąc za Janem Pawłem II, nawiązuje do idei polskości jagiellońskiej, afirmującej wielość etniczną, kulturową i religijną. Szkoda, że ten wątek nie został pogłębiony i zaktualizowany w odniesieniu do patriotyzmu europejskiego. Janowi Pawłowi II zawdzięczamy sentencję wypowiedzianą przed akcesją Polski do UE: „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”.

Opublikowanie dokumentu, który dostępny jest na stronach internetowych, jest niewystarczające, jego treści w znikomym stopniu docierają do wiernych. Przydałby się list pasterski przeznaczony do odczytania w kościołach, zwracający także uwagę na przypadki ksenofobicznej agresji. Milczenie wobec rażących sytuacji, których ofiarami są obcy, często zagraniczni studenci, rzuca cień na poziom chrześcijańskiej odpowiedzialności za człowieka i chrześcijanina w Polaku. ©

Autor jest filozofem, kierownikiem Katedry Etyki na Wydziale Filozofii KUL, w latach 2006-14 był dyrektorem Instytutu Jana Pawła II KUL.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 49/2017