Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To długi synod i wszyscy są nim już trochę zmęczeni – mówią biskupi. Ale nie o sam czas trwania chodzi. Również o to, że po dwóch tygodniach obrady znalazły się w trudnym, niemal martwym punkcie. Do tej pory biskupi chętnie dzielili się własnymi doświadczeniami, z czego powstawała mozaika różnorodnych problemów, które były przedstawiane na sesjach plenarnych i dyskutowane w kręgach językowych. Oczywiście każdy z ojców synodu za najistotniejsze uważa problemy swojego kraju czy regionu i raczej nie zmieni zdania po wysłuchaniu nawet najdramatyczniejszych historii usłyszanych od innych. Gdy dwa dni temu bp Spengler z Brazylii powiedział, że w jego kraju codziennie więcej młodych ludzi umiera od narkotyków niż ginie na wojnie w Syrii, siedzący obok kard. Sako, chaldejski patriarcha Babilonu, nie krył poirytowania i poprosił, by nie porównywać dwóch absolutnie nieprzystawalnych rzeczywistości – wojny, gdzie śmierć jest zagrożeniem dla każdego człowieka, i narkotyków, które ludzie wolni zażywają dobrowolnie.
CZYTAJ WIĘCEJ:
KS. GRZEGORZ STRZELCZYK O SYNODZIE: Odrzucić pancerz, zobaczyć świa
Za tydzień każdy z obradujących wróci do własnego kraju – do Brazylii, Iraku czy Polski – i będzie musiał rozwiązywać własne, lokalne problemy. Czy w tej sytuacji uda się w końcowym dokumencie zawrzeć konkluzje, które wyjdą poza kilka gładkich i ogólnych zdań o „wspieraniu”, „ubogacaniu” i „rozeznawaniu”?
Czy uda się pogodzić stanowiska tych, którzy młodzieży tylko schlebiają („To my, biskupi, powinniśmy się od was uczyć”), z tymi, którzy ją przede wszystkim krytykują (za lenistwo, religijną obojętność, odrzucenie norm etycznych). Będzie to trudne.
Zgody nie ma nawet w sprawie tak zasadniczej, jak temat synodu. Jest nim powołanie, które część hierarchów wciąż rozumie tradycyjnie: jako wezwanie do podjęcia życia kapłańskiego i zakonnego, i wcale nie uważa, że trzeba to zmieniać, zwłaszcza w obliczu odczuwalnego „spadku powołań”. A jednak na synodzie przeważyła opinia, że pora odejść od takiego myślenia. Powołaniem jest też zawarcie małżeństwa, założenie rodziny, decyzja o życiu samotnym, wybór studiów czy zawodu.
Czy również wybór partnera tej samej płci? Takie nadzieje – raczej płonne – wzbudziły w liberalnych kręgach środowe słowa prefekta ds komunikacji Watykanu. Podsumowując ostatni dzień obrad, Paolo Ruffini powiedział, że „młodzież domaga się od synodu jasnego stanowiska w kwestii homoseksualizmu i małżeństw osób tej samej płci” i że ten temat „nie może zostać wyrzucony poza nawias troski duszpasterskiej”.
CZYTAJ TAKŻE:
KOBIETY MAJĄ SŁUCHAĆ: Podczas obrad synodu biskupów poświęconego młodzieży nie cichną pytania o kwestię równouprawnienia.
Dokument końcowy będzie omawiany „punkt po punkcie” najpierw w wersji roboczej, potem, ponownie, w wersji ostatecznej. Z braku czasu nie zostanie przetłumaczony na inne języki – tłumaczył prefekt. Jak zatem będą mogli nad nim dyskutować biskupi, którzy nie znają dobrze włoskiego? W końcu diabeł tkwi w zniuansowanym szczególe – dopytywali dziennikarze. „Dadzą radę. Będą musieli” – odparł prefekt. – „Z pomocą Ducha Świętego”.