Myśli straszne

Marcin Gajda, lekarz i terapeuta: Chcąc wyzwolić świat od demonów, sprawia się, że ludzie zaczynają żyć w lęku. Niewinne dotąd zachowania i przedmioty stają się podejrzane. To magia w chrześcijańskim opakowaniu.

24.09.2013

Czyta się kilka minut

 /
/

Powiedziała, że nienawidzi katechetki. To wystarczyło, by nastolatka z Pomorza trafiła bez konsultacji z psychologiem, na trzy lata do egzorcysty. Jej historię opisaliśmy w poprzednim numerze. Dziś rozmawiamy z terapeutą. Potwierdza on: do psychologów trafiają ludzie, którym wmówiono, że są opętani.
Czytaj także w serwisie „TP”: Co to jest „egzorcyzm terapeutyczny”? Na czym polega „syndrom opętania”? powszech.net/egzorcysci

ANNA GOC, MARCIN ŻYŁA: Po przeczytaniu w poprzednim numerze „Tygodnika” historii Katarzyny napisali Państwo do nas list [publikujemy go w dziale "Tygodnik Czytelników" - red.]. Dlaczego?
MARCIN GAJDA:
Od 10 lat razem z żoną prowadzimy działalność terapeutyczną. Przez ten czas trafiło do nas sporo osób, o których egzorcyści lub inni księża mówili, że są zniewolone lub opętane. Nasze diagnozy były inne. Przypadek z Pomorza pokazuje, że dotyczy to również młodych.
Co pomyślał Pan po przeczytaniu tekstu?
Wydaje się, że mogło dojść do pomyłki w rozeznaniu. Zrobiło mi się żal tej dziewczyny. Po tym, co jej się przydarzyło, ślad może pozostać na długo. Szkoda, że ci, którzy pewnie mieli dobre chęci – katecheci i ksiądz egzorcysta – nie skonsultowali się z psychologiem. Oczywiście, opieram się wyłącznie na tym, co przeczytałem.
Ten przypadek to efekt szerszego zjawiska. Odnoszę wrażenie, że w niektórych środowiskach w Kościele głosi się głównie zagrożenia duchowe. I promuje religijność, rzekłbym, neurotyczną, opartą na lęku. Zresztą niektórzy egzorcyści również się tym niepokoją i dostrzegają niebezpieczeństwo wynikające z ciągłego mówienia o złu.
Jak terapeuci tłumaczą domniemane działanie demonów?
Na przykład nerwicą lękową. Objawia się ona m.in. w postaci zachowań kompulsyjnych i natrętnych myśli. Także takich, które nazywamy „strasznymi”, gdyż przerażają ludzi. Dla katolików mogą to być np. myśli o profanacji. Bywa, że duchowni mylą je ze zniewoleniem.
Zgłaszają się do nas osoby, które mają myśli bluźniercze lub zachowują się jak opętane. Są umęczone całym procesem uzdrawiania duchowego. Im bardziej się na nim koncentrują, im częściej widzą, że modlą się za nich członkowie grup modlitewnych, a księża podczas specjalnych nabożeństw nakładają im ręce na głowę – tym więcej mają objawów. Wydaje się, że to błędne koło. Ale terapeuta często potrafi takim ludziom pomóc już podczas pierwszych spotkań. Wystarczy, że wyjaśni, na czym polega nerwica.
Jeżeli komuś – jak Katarzynie – wmówi się, że jakieś zachowania świadczą o działaniu złego ducha, ktoś taki zacznie je u siebie obserwować. I może się nieźle wkręcić. Ciało podpowie objawy. Omdlenia, drgawki, zachowania histeryczne – mogą się pojawić niemal na zawołanie.
W opisywanym przez „Tygodnik” przypadku dochodzi jeszcze, wpojone przez katechetów i egzorcystę przekonanie, że cierpienie jest pokutą za grzech. Czy ono wzmacnia syndrom opętania?
Oczywiście. Zapewne każdy z nas zrobił kiedyś w życiu coś, po czym – gdyby się na tym zatrzymał – mógłby, zamiast w pokorę, wpaść w rozpacz. To tylko kwestia interpretacji.
Rodzice Katarzyny jako pierwsi powinni być dopuszczeni do rozmowy o ewentualnym opętaniu. Powiedzieć nastolatce coś tak obciążającego – to niedopuszczalne. Tym bardziej że ksiądz ma autorytet, jemu się ufa.
Niestety, pojawił się w Polsce nurt duchowości – choć nie wiem, czy nazywać to duchowością, bo to takie piękne słowo, warto byłoby zachować je dla dojrzałych praktyk – w którym, chcąc wyzwolić świat od demonów, sprawia się, że ludzie zaczynają żyć w lęku. Niewinne dotąd zachowania i przedmioty stają się podejrzane.
To magia w chrześcijańskim opakowaniu. Nagle okazuje się, że nasza wolna wola, Eucharystia i inne sakramenty nie mają większego znaczenia – bo i tak, nieświadomie, możemy się poddać działaniu złego ducha i siłom, nad którymi nikt nie ma kontroli. Zamiast karmić ludzi lękiem, lepiej wzmacniać w nich zaufanie w zwycięstwo Chrystusa.
Zdarza się, że objawy domniemanego opętania występują wyłącznie przy egzorcyście. Dlaczego?
Może to być prosty mechanizm psychologiczny. Kiedy otoczenie oczekuje od nas pewnych zachowań, zaczynamy je przejawiać. Mam pacjenta, który nosi w sobie tyle emocji, że za każdym razem, gdy jest u mnie na spotkaniu, nie może usiedzieć, chodzi, trzęsie się, gestykuluje. Ale na co dzień funkcjonuje normalnie. Nie chcę jednak wszystkiego sprowadzać do psychologii. Wiem z doświadczenia, że opętania się zdarzają i jestem daleki od lekceważenia działania Złego.
Z jakimi objawami przychodzą do Państwa osoby, które wcześniej były egzorcyzmowane?
Pamiętam na przykład mężczyznę z wyczerpaniem nerwowym. Targały nim nieczyste myśli, najczęściej bluźniercze – gdy patrzył na krzyż albo uczestniczył we Mszy św. Poszedł na spotkanie grupy modlitewnej, której członkowie stwierdzili, że może to być wpływ złego ducha. Modlili się o uwolnienie mężczyzny, ale z nim działo się coraz gorzej. W końcu trafił do egzorcysty.
Miał jednak szczęście – równolegle poszedł również do psychiatry, który zdiagnozował zespół obsesyjno-kompulsyjny, czyli nerwicę natręctw. Lekarz zasugerował mu jednak przerwanie lub ograniczenie zaangażowania religijnego. Wtedy zadzwonił do mnie. Wiedział, że jestem terapeutą i chrześcijaninem. Spotkaliśmy się, wyjaśniłem mu powód dolegliwości. Już samo to przyniosło mu wyraźną ulgę. Potem, krok po kroku, sugerując przerwanie modlitw o uwolnienie oraz wizyt u egzorcysty, a także odpoczynek, doprowadziliśmy tego człowieka do całkowitego wyzdrowienia.
Znam także młodego mężczyznę, którego uzależnienie od pornografii interpretowano jako działanie demona. To coraz bardziej blokowało u niego uczucia seksualne i prowadziło do kolejnych zachowań kompulsyjnych. Oczywiście, pornografia jest niebezpieczna i bardzo szkodliwa, jednak trzeba naprawdę rozważnie interpretować zjawisko uzależnienia. To bardzo często zwykły mechanizm emocjonalny.
Trafiają do Państwa nastolatkowie?
Rzadko, choć zdarzyło się kilka rozhisteryzowanych osób po spotkaniach grup modlitewnych. Takich, które rozdygotały się emocjonalnie po sesjach charyzmatycznych.
Co łączy te wszystkie przypadki?
Przede wszystkim lęk. Zanim przyszli do terapeuty, nikt im nie wyjaśnił, że zmagają się z kompulsyjnymi myślami, a nie z demonami. Moment, kiedy dowiadują się, że ich przypadek wymaga terapii, a nie egzorcyzmów, przynosi im ulgę. Czasem w leczeniu pomaga także rozmowa z księdzem. Nasz ośrodek współpracuje z duszpasterzami, zdarza nam się także prosić o rozeznanie egzorcystów.
Ludziom, którzy zostali nauczeni, by wszędzie dopatrywać się potencjalnych zagrożeń duchowych, trudniej pomóc. Oni myślą nieraz, że i terapia jest niebezpieczna. Podejrzliwie patrzą na techniki relaksacyjne. Znam takich, którzy odstawili leki psychotropowe, bo przeczytali gdzieś, że mogą być one narzędziem diabła. Warto, aby biskupi reagowali na tego typu tendencje.
Kogo najłatwiej przekonać, że zagrożenia duchowe czają się niemal wszędzie?
Na sugestie o zniewoleniu i opętaniu podatni są zwłaszcza ludzie z niskim wykształceniem. Płeć nie ma tu znaczenia, choć dorastające dziewczyny są bardziej emocjonalne od chłopców i szybciej poddają się sugestiom. W pułapkę myślenia o zagrożeniach duchowych wpadają zarówno ludzie młodzi, z nieuformowaną jeszcze psychiką, jak i całe rodziny z religijnością o charakterze neurotycznym. Ludzie, których wiara jest oparta na lęku, poruszają się zwykle w przestrzeni zero-jedynkowej, gdzie jest tylko czarne lub białe. Są podatni na różne radykalne stwierdzenia, bezkrytycznie ufają księżom.
Ale to tylko ogólne reguły. Do naszego gabinetu przyszła kiedyś dorosła kobieta, która miała nieświeży zapach z ust. Przez lata chodziła na modlitwy o uwolnienie. Podczas jednej z nich usłyszała: „śmierdzi ci z ust, ponieważ kiedyś zjadłaś przeklęte mięso”.
Za czyją namową tacy ludzie trafiają w końcu do terapeuty?
Egzorcyści oraz inni księża, z którymi współpracujemy na co dzień, są bardzo rzetelni. Bywa, że sami odsyłają do nas potrzebujących pomocy. Mamy naprawdę wielu światłych prezbiterów, którzy rozpoznają u wiernych, że ich problemy nie mają duchowego charakteru i wymagają terapii.
Sam dwukrotnie skierowałem swoich pacjentów do egzorcysty. Nie podejrzewałem u nich opętania demonicznego, ale widziałem, że doświadczały pewnego rodzaju dręczenia, przeżywały silne emocje. Chciałem, by spotkały się z duchownym, by ksiądz wsparł je od strony duchowej i pomodlił się nad nimi wstawienniczo; jeśli rozezna potrzebę – także o uwolnienie.
A zdarzyło się kiedyś, że po zdiagnozowaniu nerwicy pacjent zarzucił Państwu, że, skoro wykluczacie działanie demonów, jesteście niewierzący?
Tak się nigdy nie stało. Owszem, zdarzy się, że ktoś niemający wiedzy zakwalifikuje techniki terapeutyczne, które stosujemy, do kategorii zagrożeń. W rzeczywistości jednak nie stajemy przed alternatywą: albo egzorcysta lub inny ksiądz, albo terapeuta. Nigdy nie doświadczyliśmy sytuacji, w której musielibyśmy wybierać między duchowością a nauką. Jeśli taki konflikt się pojawia, to ktoś jest albo kiepskim teologiem, albo kiepskim psychologiem.  

MARCIN GAJDA jest lekarzem, psychoterapeutą i teologiem. Pracuje w Szczecinie. Współautor (razem z żoną Moniką) książek „Rodzice w akcji” oraz „Rozwój. Jak współpracować z łaską?”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2013