Muzeum na dnie

Jedno z największych odkryć w historii archeologii leży dwa kilometry pod powierzchnią Morza Czarnego. To statek z czasów bliskich „Iliadzie” i „Odysei”, niemal nietknięty mimo upływu 2,5 tys. lat.

29.10.2018

Czyta się kilka minut

Fotografia galery zaprezentowana 23 października w Londynie przez członków ekspedycji / AFP
Fotografia galery zaprezentowana 23 października w Londynie przez członków ekspedycji / AFP

Homer nie zawracał sobie głowy detalami. Próżno szukać w Odysei parametrów statku Odyseusza, techniki, jaką zbudowano jego kadłub, opisu takielunku, sposobu rozłożenia ładunku czy rodzaju zastosowanego steru i kotwicy. Z perspektywy archeologów – skandaliczne zaniedbanie. Historia statków to przecież historia samej Grecji. Nie byłoby jej kulturalnego dziedzictwa, gdyby najpierw kupcy i poszukiwacze przygód nie rozpropagowali języka greckiego podczas swoich wypraw wzdłuż wybrzeży znanego im świata.

Bardziej pomocna dla badaczy jest antyczna ikonografia. Odyseusz przywiązany do masztu, uwieczniony na słynnej amforze znajdującej się dziś w zbiorach British Museum, stoi na pokładzie smukłego okrętu o dumnym maszcie, sześciu wiosłach i czterech wioślarzach. To właśnie takie statki, szybkie, zwrotne i zdolne do dalekich podróży, które dla starożytnych były jak lot na Księżyc, zbudowały greckie imperium handlowe. Bez nich nie byłoby wielkiej Grecji. Nic dziwnego, że statki, jak Argo, na równi z herosami uwieczniono w mitach.

Nietknięta galera

Ale bezpośrednich pozostałości po starożytnym żeglarstwie nie zachowało się wiele. Morze nie ma litości dla reliktów przeszłości. Drewno, przez tysiąclecia stanowiące podstawowy szkutniczy budulec, w ciepłych wodach, takich jak te z regionu Morza Śródziemnego, błyskawicznie ulega rozkładowi. Tylko zimne, zamulone wody północnych mórz dają drewnianym zabytkom szanse na przetrwanie. Jedyne znane nam dobrze zachowane okręty ze starożytności pochodzą więc nie z dna morza, tylko z egipskich grobowców. Ale to najczęściej barki służące do podróży po Nilu. Niewiele mówią o tym, jak wyglądały pełnomorskie frachtowce z czasów Homera.

Pod koniec października międzynarodowy zespół pokazał jednak coś zdumiewającego. Kompletny statek handlowy sprzed 2 500 lat, leżący na dnie 80 km od wybrzeży bułgarskiego Burgas. To znalezisko do niedawna niewyobrażalne, artefakt tak niezwykły, że można go porównać chyba jedynie z odkryciem grobowca Tutenchamona. Okno w przeszłość, której dotąd nie mogliśmy dotknąć.

Galera, o długości około 23 m, jest niemal nietknięta, oczywiście na tyle, na ile może nietkniętym pozostać statek, który najprawdopodobniej zatonął wskutek sztormu. Leży przechylona na prawo w mule. Wyraźnie widać jej burty, nadbudówkę, ławki wioślarzy, a nawet maszt, który dumnie, choć z przechyłem, unosi się nad dnem. Jakby zatonęła wczoraj. Wiek potwierdzono, poddając pobraną z wraku niewielką próbkę drewna datowaniu izotopowemu.

Szpiedzy i nafciarze

Takie znaleziska nie byłyby możliwe, gdyby nie szpiedzy, nafciarze i Dolina Krzemowa. To oni dali impuls do rozwoju technologii, które pozwoliły odkryć tajemnice głębin. Statki wiertnicze, batyskafy, zdalnie sterowane pojazdy eksplorujące dno oceanu powstały nie dla nauki, ale w celu poszukiwania złóż, serwisowania (i podsłuchiwania) transoceanicznych kabli przekazujących dane i wywiadu technologicznego. Nawet najsłynniejszy wyczyn podmorskiej archeologii był w rzeczywistości przykrywką dla działań wojskowych. Robert Ballard, który odkrył w 1985 r. Titanica, robił to niejako przy okazji. Prawdziwym, tajnym celem jego misji były poszukiwania wraków dwóch okrętów podwodnych – USS Scorpion i USS Thresher, które zaginęły na północnym Atlantyku. Szczęśliwie dla Ballarda Titanic znajdował się pomiędzy ich pozostałościami. Także statek, dzięki któremu dokonano tego odkrycia, Stril Explorer, w przerwach między poszukiwaniami archeologicznych skarbów sprawdza dno szukając dobrych miejsc na wbicie wierteł albo postawienie wiatraków.

Stril jest wyposażony w bardzo precyzyjne czujniki magnetyczne i sonary, tworzące mapę dna morskiego. Gdy załoga wypatrzy na nim coś interesującego, opuszcza do wody dwa zdalnie sterowane pojazdy wielkości minivana: jeden odpowiedzialny za wysokiej rozdzielczości zdjęcia i drugi, zwiadowcę, który szybko tworzy trójwymiarowe mapy i modele otoczenia.

W ciągu trzech lat badacze przeczesali w ten sposób 2 tys. km2. Znaleźli już ponad 60 wraków, obejmujących ponad 2 tys. lat historii żeglarstwa. Bizantyjskie galery, weneckie okręty handlowe, kozackie czajki, rzymskie triery i XIX-wieczne slupy. Statki, na których jak w domu czuliby się Marco Polo, Krzysztof Kolumb czy Turgut Reis. Wszystkie zachowane jak muzealne eksponaty. Na niektórych ostały się nawet leżące na pokładzie liny. Belki, z których są zbudowane, noszą wciąż ślady ciesielskich narzędzi. Wszystkie w ciszy i ciemnościach czekały na odkrycie od stuleci.

Ich przetrwanie zawdzięczamy specyficznym warunkom panującym w niemal odciętym od światowego oceanu morzu: na głębokości większej niż 150 m woda Morza Czarnego jest prawie pozbawiona tlenu. Ponad 90 proc. jego objętości to martwa strefa, w której nie zachodzą chemiczne i biologiczne procesy rozkładu. Gdy w innych morzach drewniane pamiątki starożytności zostały już dawno przetrawione przez mikroorganizmy, wraki z Morza Czarnego pozostały niemal niezmienione.

Co ciekawe, to nie statki były pierwszymi celami badań grupy. Archeolodzy szukali o wiele starszych pamiątek. Ludzkich osad pamiętających jeszcze czasy ostatniej epoki lodowcowej. Jedna z hipotez mówi, że 12 tys. lat temu Morze Czarne było jeziorem. Gdy wraz z topnieniem cofających się lodowców podniósł się poziom oceanów, Bosfor zamienił się w gigantyczny wodospad. Choć naukowcy spierają się o szczegóły tej hipotezy, w tym o tempo, w jakim morze zalewało okoliczne obszary, pewne jest, że dzisiejszy poziom Morza Czarnego jest o 30 do 80 m wyższy niż 10 tys. lat temu. Rozlewające się morze przykrywało nadbrzeżne wioski, które dziś odnajdywane są głęboko pod powierzchnią. Nietknięte jak statki.

Skarby nie do wydobycia

Nie należy jednak raczej się spodziewać, że którykolwiek z leżących na dnie Morza Czarnego starożytnych wraków ujrzy światło dzienne. Wyciągnięcie ich na powierzchnię byłoby ekstremalnie drogie i ryzykowne, wymagałoby demontażu na dnie bezcennych zabytków i zabezpieczenia ich przed procesami rozkładu, które ruszyłyby z kopyta w chwili, w której drewno dotarłoby do bardziej natlenionej wody. Dość powiedzieć, że zabezpieczanie przed rozkładem galeonu Vasa wymagało 17 lat spryskiwania go politlenkiem etylenu. A proces jego konserwacji nie skończy się nigdy. Koszt przeprowadzenia podobnej operacji jest trudny do oszacowania, ale prawdopodobnie przekroczyłby pułap 100 milionów euro. Bez gwarancji na sukces.

Dno Morza Czarnego może okazać się najbogatszym muzeum starożytnej historii na świecie. W przeciwieństwie do egipskich grobowców muzeum nietkniętym przez rabusiów. Żaden nie dotarł do stanowisk leżących setki czy tysiące metrów pod powierzchnią. Ale i niedostępnym dla zwiedzających. Muzeum cichym, pogrążonym w ciemności – i niemal wiecznym. ©

Największe znaleziska podmorskiej archeologii

PETER ISOTALO / WIKIPEDIA.ORG

VASA – największy galeon szwedzkiej floty królewskiej, który zatonął 10 sierpnia 1628 r. na oczach tysięcy mieszkańców Sztokholmu w kilkadziesiąt minut po wyjściu w swoją dziewiczą podróż. Wrak, odkryty ponownie w 1956 r., został wielkim wysiłkiem wydobyty i odbudowany. Dziś jest jedną z największych turystycznych atrakcji Szwecji.

ANTHONY ROLL, OK. 1546

MARY ROSE – karaka króla Henryka VIII, zatopiona w bitwie z Francuzami. Zlokalizowana w latach 70., została wydobyta na powierzchnię w 1982 r. i wystawiona na widok publiczny.

WIKIPEDIA

HMS ENDEAVOUR – statek, którego kapitan James Cook jako pierwszy Europejczyk zaznaczył na mapie Australię, został w tym roku odnaleziony 17 tys. km dalej. Wrak statku znajduje się u wybrzeży amerykańskiej Rhode Island, gdzie został celowo zatopiony przez Brytyjczyków, by zablokować szlak żeglugowy podczas amerykańskiej wojny o niepodległość.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz naukowy, reporter telewizyjny, twórca programu popularnonaukowego „Horyzont zdarzeń”. Współautor (z Agatą Kaźmierską) książki „Strefy cyberwojny”. Stypendysta Fundacji Knighta na MIT, laureat Prix CIRCOM i Halabardy rektora AON. Zdobywca… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 45/2018