Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mógłbym się (retorycznie) zdziwić, że to właśnie profesor Krasnodębski zachęca do milczenia o prezesie Kaczyńskim. Mógłbym snuć przypuszczenia, iż Krasnodębski ma za złe mediom nie tyle samo zajmowanie, ile niewłaściwe zajmowanie się szefem PiS-u. Mógłbym dowodzić, iż profesorowi chodzi o milczenie jako najwyższą, ekstatyczną formę podziwu dla charyzmatycznego polityka. Z drugiej zaś strony - mógłbym zwrócić uwagę, że to JK robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę mediów (najnowszy przykład: pochód z pochodniami pod Pałac i żądanie zniknięcia z polityki prezydenta i premiera). Mógłbym, ale tym razem mam ochotę podjąć złotą myśl profesora Krasnodębskiego. Przestańmy się zajmować każdym słowem JK; przestańmy się ekscytować jego urazami i obsesjami. Są rzeczy istotniejsze i bardziej godne uwagi.
Pierwsze dni będą trudne, z pewnością. Pojawi się pytanie: czym zaspokoić umysł, wykarmiony myślami prezesa. Nie ma jednej odpowiedzi, nie ma jednej recepty. Co do mnie: czytam sobie powoli książkę brytyjskiego paleontologa Richarda Forteya "Życie. Nieautoryzowana biografia" (podtytuł: "Historia naturalna pierwszych czterech miliardów lat życia na Ziemi"). Cztery miliardy lat - to jest skala czasu ucząca dystansu do wiadomości z wczoraj czy dzisiaj. No i wszystkie te stworzenia, o których pisze Fortey. Takie, na przykład, mszywioły. Albo: przegrzebki. Albo: trąbowce. Albo: skrzypłocze. Nie mówiąc o zwierzęciu konodontowym i rekonstrukcji jego wyglądu. Same ich nazwy to jakby nieznane wiersze Leśmiana. Czymże są wobec nich nazwiska i czyny tych czy innych polityków?