Może gdzie indziej

Amos Oz powiedział kiedyś, że nie posługuje się komputerem, lecz długopisem. Mówiąc precyzyjnie, używa dwóch. Jednego do tworzenia opowieści - drugiego, by posłać rząd do diabła. Nigdy tych długopisów nie myli.

26.05.2010

Czyta się kilka minut

Jerozolima jako obóz dla uchodźców

"Mając czternaście i pół roku, jakieś dwa lata po śmierci matki, zabiłem własnego ojca razem z całą Jerozolimą, zmieniłem nazwisko i wyniosłem się do kibucu Chulda, aby tam rozpocząć nowe życie" - w tak mocnych słowach Amos Oz opisuje krok, na jaki zdecydował się na fali młodzieńczego buntu, gdy postanowił uwolnić się od ojcowskich oczekiwań, wyrzec się rodzinnej tradycji i urodzić na nowo. To zdarzenie zaważyło na całym jego późniejszym życiu.

Jerozolimę, gdzie urodził się jako Amos Klausner, niechętnie i rzadko dziś odwiedza. Może dlatego, że miasta znanego z jego opowieści już nie ma. Po ulicach Kerem Awraham i sąsiadującej z nią dzielnicy Geula chodzą dziś brodaci ortodoksi w czarnych kapeluszach i chałatach. Przy ulicy Amosa nadal rosną pinie i cyprysy, nadal stoi też dom, w którym się wychowywał, teraz jednak mieści się tam sklep ze sprzętem elektrycznym, a ludzie mieszkający nad sklepem, choć również mówią po hebrajsku, należą już do innego świata.

Ale Jerozolima nie daje mu spokoju i niemal obsesyjnie powraca do niej w swoich książkach. Z miastem jego dzieciństwa, z rodzinną dzielnicą Kerem Awraham spotykamy się w wielu z nich, włączając te najsłynniejsze, jak zbiór opowiadań "Tam, gdzie wyją szakale", "Mój Mi­chael", "Wzgórze Złej Rady", "To samo morze" czy autobiograficzną "Opowieść o miłości i mroku", która przysporzyła Ozowi bodaj najwięcej uznania i rozgłosu.

Zapamiętaną z dzieciństwa Jerozolimę pisarz często przyrównuje do obozu dla uchodźców. Jej mieszkańcy żyli tęsknotą za innymi miejscami, kulturami, językami, ludźmi. Przybyli tam przeważnie z Europy, z którą wiązały ich tyleż nostalgiczne, co bolesne wspomnienia. Zapewne dlatego Fania i Arie Klausnerowie, rodzice Oza, choć sami władali wieloma językami, a książki czytali głównie po niemiecku i angielsku, do małego Amosa zwracali się wyłącznie po hebrajsku i nie chcieli, by uczył się języków obcych. Jak pisze sam Oz: mogła nimi kierować obawa, by wspaniała i zarazem zabójcza Europa nie uwiodła ich dziecka swoimi urokami. Sąsiadami Klausnerów w Kerem Awraham byli przedstawiciele niezamożnej inteligencji: bibliotekarze, nauczyciele, urzędnicy, ludzie spragnieni życia kulturalnego na europejskim poziomie. Jeśli jednak w Jerozolimie z czasów mandatu brytyjskiego odbywały się "recitale, przyjęcia, wieczory literackie, proszone podwieczorki i wyrafinowane rozmowy o sztuce", to z dala od ich dzielnicy, gdzie dominowała atmosfera prowincjonalnej monotonii i przeciętności.

W Jerozolimie, mieście imigrantów i uchodźców, znacznie więcej było specjalistów od literatury z dyplomami renomowanych niemieckich uczelni niż studentów. W takiej sytuacji ojciec pisarza, choć był niezrównanym erudytą, czytał w 16 językach, a literaturę światową znał jak własną kieszeń, nie mógł liczyć na lepszą posadę niż stanowisko bibliotekarza. Dla Fani i Ariego Klausnerów syn miał być spełnieniem życiowych aspiracji i marzeń. "Wszystko, czego nie było dane im w życiu osiągnąć, składali na moje barki" - pisze Oz. Miał być nie tylko wybitnie inteligentny, ale też wyrosnąć na zdrowego, krzepkiego Izraelczyka, zupełnie innego niż Żydzi ze wschodnioeuropejskiego sztetł. Klausnerowie byli zachwyceni faktem, że ich dziecko ma jasne włosy. Ideałem, do jakiego winien dążyć, był adorowany przez rodzinę i znajomych wuj Josef, przybyły do Palestyny tuż po pierwszej wojnie światowej. Doktor Uniwersytetu w Heidelbergu Josef Klausner kierował miesięcznikiem kulturalnym "Ha-Sziloach", a w roku 1925 został profesorem i kierownikiem katedry literatury hebrajskiej na nowo otwartym uniwersytecie w Jerozolimie.

Co szabat rodzice zabierali Amosa na "pielgrzymkę" do dzielnicy Talpijot, do domu wuja Josefa, gdzie odbywały się spotkania przy herbacie, podczas których wuj wygłaszał swego rodzaju wykłady czy raczej przemówienia na tematy związane z odradzającą się kulturą hebrajską. Jedną z ważniejszych sfer działalności wuja Josefa stanowiła praca w Komitecie Języka Hebrajskiego, w którym pełnił funkcję sekretarza. Język hebrajski, jakim posługiwali się żydowscy osadnicy pod mandatem brytyjskim, był wciąż ubogi, a jedno z naczelnych zadań Komitetu polegało na wzbogacaniu hebrajskiego słownictwa i dostosowywaniu języka do wymogów współczesności. Amos Klausner podziwiał wuja Josefa przede wszystkim za to, że stworzył i rozpowszechnił szereg prostych, powszednich słów, które sprawiały wrażenie, jakby istniały w hebrajskim od zawsze: "miesięcznik", "ołówek", "lodowiec", "koszula", "dźwignia" itd. Człowiek potrafiący stworzyć słowo i wprowadzić je do krwiobiegu języka wydawał się młodemu Amosowi nieomal równy Stwórcy świata.

Spełniony sen

Jako ośmioletni chłopiec Amos Oz stał się świadkiem wydarzenia, w którym ziściły się długoletnie nadzieje wielu jego rodaków - narodzin Państwa Izrael. Panowało przekonanie, że odmieni się wreszcie los narodu żydowskiego, który przestanie być "wiecznym tułaczem", żyjącym w nieustannym poczuciu niepewności i zagrożenia. W "Opowieści o miłości i mroku" opisana jest noc 29 listopada 1947 roku, kiedy mieszkańcy Jerozolimy zgromadzeni na ulicach wokół wystawionych na balkony radioodbiorników przysłuchiwali się głosowaniu Zgromadzenia Ogólnego ONZ nad rezolucją o podziale Palestyny na państwo żydowskie i arabskie. Tej nocy ojciec Amosa po raz pierwszy i ostatni uronił łzę w obecności syna, mówiąc: "już nigdy więcej nikt nie będzie ci dokuczać tylko dlatego, że jesteś Żydem".

14 maja 1948 roku, 167 dni po głosowaniu, kiedy wygasł mandat brytyjski nad Palestyną, ogłoszono deklarację niepodległości Państwa Izrael. Tego samego dnia tuż po północy na teren nowego państwa wkroczyły armie ośmiu państw arabskich. Jednak już wcześniej, przed wycofaniem się Brytyjczyków i za ich cichą zgodą, na teren Palestyny zaczęły wkraczać regularne oddziały irackiego wojska i Jerozolima znalazła się w oblężeniu, a od marca 1948 roku suterenowe mieszkanie Klausnerów stało się schronem dla ponad 20 sąsiadów i uciekinierów z innych dzielnic, w tym również dla wuja Josefa.

Ze względu na zamieszki i narastającą groźbę wojny już w połowie grudnia 1947 roku zamknięto szkoły w dzielnicy Kerem Awraham. Mały Amos nie mógł więc podjąć nauki. Po wojnie o niepodległość jego rodzice stanęli wobec dylematu, do której szkoły posłać syna. Do wyboru mieli dwie, ale "jedna była zbyt socjalistyczna, a druga zanadto religijna". Rodzice nie doszli w tej sprawie do zgody. Ostatecznie jednak przeważyła opinia ojca, który będąc człowiekiem o laickim, nacjonalistycznym światopoglądzie, uznał religię za "mniejsze zło" niż "socjalistyczne pranie mózgu" - i tak Amos Klausner trafił do religijnej szkoły Tachkemoni.

Opowieści matki

Wydarzenia związane z wojną, śmierć sąsiadów, rówieśników i znajomych, powojenna bieda z całą pewnością wstrząsnęły psychiką chłopca. Nie one jednak były największym nieszczęściem, jakie go dotknęło. Boleśniejsze, a przez to ważniejsze, wydają się doświadczenia związane z życiem rodzinnym, którym Amos Oz poświęca najwięcej uwagi w "Opowieści o miłości i mroku". Jego rodzice wydawali się parą niedobraną pod względem charakterów i niedojrzałą do małżeństwa, a relacje między nimi pełne były przemilczanych napięć i rozczarowań. Małżeństwo Klausnerów zakończyło się tragicznie samobójstwem matki, gdy Amos miał dwanaście lat. W swojej autobiografii Oz po raz pierwszy pisze wprost o tych przeżyciach: "O matce nie rozmawiałem właściwie nigdy z nikim aż do chwili, kiedy piszę te słowa. Ani z ojcem, ani z żoną, ani z dziećmi, ani z nikim innym. O ojcu, po jego śmierci, też prawie nic nie mówiłem. Jakbym był podrzutkiem". Od końca 1951 roku matce Oza coraz silniej dawały się we znaki objawy depresji. Wreszcie w 1952 roku odebrała sobie życie, mając 38 lat.

Amos Oz z wielką ostrożnością mówi o przyczynach tego kroku. Jedną z nich mogło być pasmo rozczarowań, zarówno związanych z małżeństwem, jak i nowo powstałym Państwem Izrael, które daleko odbiegało od pielęgnowanych przez lata idealistycznych marzeń o Ziemi Obiecanej. Powodem mogła być też atmosfera jej rodzinnego domu w Równem, znana nam dzięki przytaczanym w książce opowieściom jej siostry, ciotki Soni. Amos Oz nie rzuca oskarżeń, pisze raczej o własnych uczuciach, o rozpaczy, o irracjonalnym poczuciu winy, krzywdy i bezsilnej złości, stawia pytania. Kiedy jednak w "Opowieści o miłości i mroku" dziękuje "wszystkim, którzy prowadzili go aż dotąd", wymieniając rodziców, krewnych, przyjaciół, znajomych, sąsiadów, a nawet robotników, którzy pracowali przy budowie jego domu, i nektarnika, przysiadającego czasami na gałęzi drzewa przed oknem, zapewne nie przypadkiem pomija jedną z głównych postaci dramatu.

Spośród osób najważniejszych w życiu Oza to chyba matka w największym stopniu przyczyniła się do tego, że został pisarzem. Ojciec widział jego przyszłość raczej w świecie akademickim. Liczył na to, że wierny rodzinnej tradycji także zostanie uczonym - jak wuj Josef. Z kolei matka chciała, by syn wyraził za nią wszystko, czego nie dane jej było wypowiedzieć. Każdą wolną chwilę Fania Klausner poświęcała na czytanie książek: Agnona, Czechowa, Tołstoja, Balzaka, Flauberta, Dickensa, Thomasa Manna, Iwaszkiewicza, Knuta Hamsuna, Hermanna Hessego, Turgieniewa, Stefana Zweiga, André Maurois.

Kiedy zostawali w domu sami, wieczorami bawili się w opowiadanie bajek na zmianę. Ona zaczynała, on podejmował wątek, który następnie przechodził z powrotem do matki i tak dalej. Nieraz też przy kuchennych pracach sama opowiadała synowi niesamowite, wręcz straszne historie. "Opowieści mamy zataczały kręgi, były jakby spowite mgłą: nie miały początku ani szczęśliwego zakończenia, rozbłyskiwały w półmroku, wirowały wokół własnej osi, wynurzały się na chwilę z mgły, aby zadziwić - aż ciarki chodziły po plecach - po czym znikały w ciemności, zanim jeszcze zdążyłem się przyjrzeć temu, co przesuwa mi się przed oczami". Być może jakiejś próby odtworzenia klimatu tych opowieści można się dopatrzyć w baśni "Nagle w głębi lasu", może przypominały one ostatnie opowiadanie ze zbioru "Sceny z życia wiejskiego". Możliwe, że ich echo pobrzmiewa w całej twórczości Oza pełnej refrenowych powtórzeń, wieloznaczności, niedopowiedzeń, autoironii, nieobcych też stylowi jednego z ulubionych autorów jego matki, Szmuela Josefa Agnona - człowieka "rzucającego wokół siebie kilka cieni naraz".

Po śmierci matki Amos Klausner z ojcem nie rozmawiali o niej prawie wcale. "Jak gdyby jej życie - pisze Oz - było kartą wyciętą przez cenzurę z radzieckiej encyklopedii". Jeśli już o niej wspominali, nie używali słowa "mama", nie wymawiali jej imienia. Mówili "ona". Dopiero w wieku, w którym mógłby być ojcem własnej matki, Amos Oz potrafił się zdobyć na to, by o niej opowiedzieć.

"Oz" znaczy siła

W roku 1954 Amos Klausner postanowił opuścić rodzinne miasto i przenieść się do kibucu, całkowicie zrywając z przeszłością. Blady, wątły, zagubiony chłopak z inteligenckiej rodziny, który zapragnął zostać zwykłym traktorzystą, przybrał nazwisko Oz, oznaczające "siłę", i zamieszkał w Chuldzie, 972-hektarowym kibucu położonym przy szosie łączącej Tel Awiw z Jerozolimą. Miał tam spędzić 31 lat. Przybywając, otrzymał status "dziecka z zewnątrz". Początkowo bardzo samotny, wyobcowany, różniący się od rówieśników manierami i wyglądem, z czasem zapuścił korzenie w nowym miejscu - został przygarnięty przez małżeństwo Chuldajów, a wreszcie poznał żonę, Nili. W kibucu urodziło im się troje dzieci.

Po wojsku, w 1961 roku, zarząd kibucu wysłał Amosa Oza na studia na Uniwersytecie Hebrajskim, ponieważ miejscowa szkoła średnia pilnie potrzebowała nauczyciela literatury. Choć przybył do kibucu, by zacząć nowe życie jako "zwykły traktorzysta", nie potrafił się wyrzec pasji pisania. Początkowo oddawał się jej po kryjomu, ale jeszcze w czasie studiów zaczął publikować swoje debiutanckie opowiadania: pierwsze z nich ukazywały się w dodatku weekendowym do gazety "Dawar" oraz w literackim kwartalniku "Keszet", a w roku 1965 doczekały się wydania książkowego w tomie "Tam, gdzie wyją szakale". Poprosił wówczas władze kibucu o trochę czasu wolnego od pracy w polu, co stało się przedmiotem burzliwej debaty: mając 24 lata ogłasza się pisarzem! Kto będzie orał ziemię i doił krowy? A gdyby tak każdy ogłosił się artystą? Ostatecznie przyznano mu jeden dzień w tygodniu na pisanie. Poza tym przez dwa dni w tygodniu nauczał w szkole, a trzy dni pracował w polu.

Amos Oz lubi opowiadać z uśmiechem, że kiedy pisał "Mojego Michaela", mieszkał w ciasnym kibucowym mieszkaniu, gdzie jedynym odpowiednim do tego miejscem była ubikacja, ponieważ namiętnie palił i nie chciał przeszkadzać dymem śpiącym domownikom. Siadał więc na klapie sedesu z książką jako podkładką pod papier na kolanach i tak pisał nieraz przez pół nocy. Kiedy opublikowana w 1968 roku powieść stała się bestsellerem, Oz jako zdeklarowany socjalista przekazywał swoje honoraria do wspólnej kasy, stając się nieomal samodzielną sekcją kibucowego gospodarstwa, a mimo to miał tylko trzy dni w tygodniu na pisanie. Dopiero w latach 80. przyznano mu cztery dni wolnego, pozostałe dwa dni pracował w szkole, a w soboty pełnił dyżury w stołówce. W Chuldzie powstały jedne z najważniejszych książek w dorobku Oza, między innymi te znane już polskim czytelnikom, jak zbiór opowiadań "Aż do śmierci", "Dotknij wiatru, dotknij wody", "Wzgórze Złej Rady" czy "Przygoda w Jerozolimie".

Historycy literatury hebrajskiej zaliczają Amosa Oza do tzw. Pokolenia Państwa. Terminem tym określa się twórców, których tożsamość literacka ukształtowała się już w niepodległym Państwie Izrael, w odróżnieniu od pisarzy z okresu mandatu brytyjskiego, określanych mianem Pokolenia Palmachu. Oprócz Oza zalicza się do tej generacji również kilku innych wybitnych autorów, nieco mniej znanych polskiemu odbiorcy: Aharona Appelfelda, Dawida Grosmana i Awrahama B. Jehoszuę. Łączyło ich, zwłaszcza w pierwszych latach twórczości, odejście od promowanego wcześniej syjonistycznego etosu wspólnoty i społecznego zaangażowania.

Pisarze Pokolenia Państwa woleli się raczej skupić na nieuchronnym i nierozładowanym napięciu zachodzącym między bytami zbiorowymi, takimi jak państwo, naród czy kibuc, a jednostką mającą własne pragnienia, marzenia i tęsknoty. Izraelski literaturoznawca, profesor Jigal Szwarc, nazywa te starania "bezsilnym buntem edypalnym". Przeciwstawiając wartościom kolektywu pragnienie wyrażenia siebie, Pokolenie Państwa stawia się w opozycji wobec generacji ojców. Chcąc wskazać tekst, który stanowiłby tu modelowy przykład, można polecić książkę zaliczaną niekiedy do "tekstów programowych" Pokolenia Państwa: "Może gdzie indziej". To rozgrywająca się w kibucu powieść obyczajowa - pierwsza powieść, jaka wyszła spod pióra Amosa Oza. Jej wydanie hebrajskie ukazało się w 1966 roku, a polski przekład trafił do księgarń kilka tygodni temu.

Ozowie niechętnie opuścili kibuc. Zmusiły ich do tego okoliczności życiowe: kiedy okazało się, że ich najmłodszy syn, Daniel, cierpi na astmę, lekarze zalecili im radykalną zmianę klimatu. Mając 46 lat, w 1986 roku, Amos Oz z rodziną zamieszkał w Aradzie - niewielkim miasteczku położonym na pustyni Negew, między Beer Szewą a Morzem Martwym, gdzie mieszka do dziś w skromnym szeregowcu.

Dwa długopisy

Udzielając wywiadów, Amos Oz często musi się konfrontować z "obowiązkowym zestawem" pytań. Należy do nich m. in. sprawa niezwykłej wagi - mianowicie czy to prawda, że do pisania nie używa komputera. Amos Oz z anielską cierpliwością odpowiada, że nie posługuje się komputerem, lecz długopisem. Nieraz jednak dodaje, że w gruncie rzeczy używa dwóch. Jednego do tworzenia opowieści - drugiego, by posłać rząd do diabła. Nigdy tych długopisów nie myli. Stara się oddzielić twórczość literacką od politycznych zaangażowań, od których nigdy nie stronił.

Już na początku lat 60. związał się z socjaldemokratycznym ruchem Min ha-Jesod (Od Podstaw), sprzeciwiającym się kultowi jednostki, jakim otaczano Dawida Ben Guriona. Od czasów wojny sześciodniowej (1967), w której sam walczył, działa na rzecz pokoju, opowiadając się za utworzeniem państwa palestyńskiego. Wówczas takie poglądy uchodziły w Izraelu za skrajnie radykalne, wręcz wywrotowe. Jednak po wojnie Jom Kipur (1973) - drugiej, w której Ozowi przyszło brać udział osobiście - idea uzdrowienia sytuacji na Bliskim Wschodzie przez utworzenie niepodległego państwa palestyńskiego przestała być herezją.

W 1978 r. Amos Oz wspólnie z grupą lewicowych działaczy, byłych oficerów i rezerwistów, założyli ruch Szalom Achszaw (Pokój Teraz). Nasycona ambiwalentnymi uczuciami publicystyka polityczna Amosa Oza stanowi obok pisarstwa bardzo ważną część jego życia. Podobnie jak w powieściach i opowiadaniach, również w swojej eseistyce unika postrzegania świata w czarno-białych barwach. Wielokrotnie podkreśla, że nie interesują go konflikty "dobrych" ze "złymi". Prawdziwe, naprawdę warte uwagi są konflikty tragiczne, w których zderzają się z sobą dwie racje. Do takich zalicza Oz zarówno małżeńską historię własnych rodziców, jak i bolesne dzieje Izraela i Palestyny - tego niewielkiego skrawka ziemi, będącego jednocześnie ojczyzną dwóch narodów.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad 01 (22/2010)