Moje procesje

Mocno w pamięci mi się zapisały warszawskie procesje na Boże Ciało prowadzone przez kardynała Stefana Wyszyńskiego.

12.06.2017

Czyta się kilka minut

 /
/

Był taki tłum, jakby cała Warszawa przyszła na Krakowskie Przedmieście. Był taki ścisk, że trudno było się ruszyć. Punktem kulminacyjnym tych procesji – dla mnie i moich przyjaciół – nie było, jak powinno być, eucharystyczne błogosławieństwo, lecz kazanie Prymasa. Nagrania tych kazań na pewno się gdzieś zachowały. Dziś wspominam je jako twarde słowa skierowane do władz PRL. A do nas – wskazanie, jak w tym świecie żyć. Wspaniałe słowa, poważne, aktualne, czasem przyprawione gorzką ironią, wypowiadane z wysokości prymasowskiego autorytetu. Wyższego niż jakakolwiek władza. To zawsze było wydarzenie, ta procesja, ten tłum, słowa Prymasa. Spontaniczna manifestacja wiary, sprzeciwu i moralnej siły.

Inny zapamiętany obraz. Rzym, Boże Ciało, Via Merulana. Klęczący przed monstrancją na platformie wolno sunącego samochodu, zatopiony w modlitwie Jan Paweł II. Za samochodem długi pochód duchowieństwa, bractw i pobożnych stowarzyszeń, które w historycznych strojach wyglądają nieco teatralnie, a za nimi zwykli wierni. Wzdłuż trasy, w kawiarnianych ogródkach ludzie jedzą ciasteczka, palą papierosy, popijają wino lub kawę. I patrzą na nas. Zdystansowani, może i nieco zaciekawieni.

Jeszcze inna procesja. W rwandyjskiej wiosce Nyakinama. Długa trasa prowadzi nas przez cieniste zagajniki bananowców.

Tambury, taneczny krok, donośny śpiew. Piękna procesja, spontaniczna, więc i trochę za bardzo rozciągnięta, pogodna, różnokolorowa. A ja, zamiast nabożnie uczestniczyć, krążę wśród ludzi i fotografuję. Musiałem to utrwalić. Teraz znów te fotografie oglądam. Ze wszystkich moich afrykańskich zdjęć to najważniejsza seria.

I na koniec nasza procesja warszawska, parafialna. Bloki peryferyjnej dzielnicy. Idziemy jedną stroną jezdni, drugą jadą samochody. Kilkunastu księży, ministranci, dziewczynki do sypania kwiatów, kilka setek świątecznie ubranych mieszkańców dzielnicy. Żaden imponujący tłum. Nasz śpiew jest donośny, lecz niestety zdominowany przez przykro zmieniający głos przenośny głośnik pana organisty. Cztery skromne ołtarze i powrót do kościoła.

Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów naucza, że ta procesja była i jest modlitwą, że pozwala doświadczyć ustawicznych „zstąpień”, „ruchu” Boga w stosunku do człowieka i jego spraw, że jest „przejściem” – paschą, która żąda od uczestników wyjścia „z”, „od” tego, co nas „trzyma”, zniewala, pomniejsza nasze życie, obniża jego jakość i wreszcie, że Hostię „w formie uroczystej wynosi się poza kościół, by wierni dali publiczne świadectwo swej wiary i pobożności wobec Najświętszego Sakramentu”.

Czy uczestnicy tak to przeżywają? Skoro Kongregacja mówi... Benedykt XVI napisał, że praktyki takie jak procesja Bożego Ciała (pochodzi z XIII w.) „zasługują na kultywowanie również dzisiaj”, jeśli będą „dostosowane odpowiednio do współczesności i do innych okoliczności”. Nie wiem, w jaki sposób można by procesję „odpowiednio dostosować”. Zawsze pozostanie procesją.

Zresztą po co? Każda z tych zapamiętanych przeze mnie procesji wyrażała prawdę o Kościele w danym miejscu i czasie.

Procesji nie można zrozumieć oglądając ją z okna lub krawędzi chodnika. Trzeba pójść i odkryć to, co o niej napisał Karl Rahner: że „jest świętym ruchem ludzi rzeczywiście ze sobą związanych, łagodną falą pełną spokoju i majestatu, pochodem z kornie złożonymi dłońmi, a nie z gorzko zaciśniętymi pięściami – pochodem, który nikomu nie zagraża, nikogo nie wyklucza i błogosławi nawet tym, co stoją zdziwieni z boku i patrzą, niczego nie pojmując. Jest to ruch, który niesie ze sobą to, co święte i wieczne, który ma w sobie spokój i jedność w nim uczestniczących. A idzie z nimi sam Pan dziejów i świętego wyjścia (exodusu) z domu wygnania ku wiecznej ojczyźnie. Jest to święty pochód, który prawdziwie ma cel – przed sobą i w sobie”. ©℗


Więcej do czytania na Boże Ciało >>>

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2017