Modi po raz drugi?

W Indiach, największej demokracji świata, ruszają wybory. Poprzedza je ostra kampania: medialna wojna na idee i konkurencyjne opowieści o podzielonym mocarstwie.

08.04.2019

Czyta się kilka minut

Premier Narendra Modi na wiecu wyborczym. Kalkuta, 3 kwietnia 2019 r. / BIKAS DAS / AP PHOTO / EAST NEWS
Premier Narendra Modi na wiecu wyborczym. Kalkuta, 3 kwietnia 2019 r. / BIKAS DAS / AP PHOTO / EAST NEWS

Raptem na kilka dni przed wyborami parlamentarnymi do indyjskich kin ma trafić film „Premier Narendra Modi”. To kolejna po „Przypadkowym premierze” kinowa produkcja finansowana przez sympatyków rządzącej Indyjskiej Partii Ludowej (Bharatiya Janata Party, BJP), pokazująca w dobrym świetle obecnego szefa rządu i polityków BJP, a w złym – Indyjski Kongres Narodowy.

Tym razem zwolennicy Kongresu nie pozostają dłużni: wypuszczają filmową biografię Rahula Gandhiego, lidera tej głównej partii opozycyjnej. Obie formacje prześcigają się na populistyczne obietnice, ale głównym motywem kampanii jest spór o wartości. Modi sprzedaje rodakom mocarstwową i nacjonalistyczną wizję Indii. Gandhi – pacyfistyczną i wielokulturową.

Indyjskie wybory to poligon demokracji, zarówno ze względu na bezpardonową walkę, jak i skalę. Do głosowania (poprzez wciśnięcie klawisza na specjalnej maszynie, bo wybory odbywają się w całości elektronicznie) uprawnionych jest 900 mln ludzi – najwięcej w historii świata. Głosowanie odbędzie się w siedmiu fazach: pierwsi wyborcy wskażą swoich faworytów już 11 kwietnia, ostatni dopiero 19 maja. Wynik całej operacji bardziej niż kiedykolwiek będzie zależał od sprawnego operowania przekazem medialnym przez polityków.

Niespełnione obietnice

W 2014 r. nacjonalistyczna BJP odniosła przytłaczające zwycięstwo, grając kartą antykorupcyjną, stawiając na innowacyjność i rozwój gospodarczy, ale jej osiągnięcia w tej dziedzinie są dyskusyjne. Kampania „Make in India” i próba konkurowania z zamożniejszymi Chinami okazały się tylko sloganami. Nie udało się obniżyć bezrobocia, a budowa kolei dużych prędkości – przedsięwzięcia, mającego pokazać nowocześniejszą twarz drugiego najludniejszego państwa świata – bardzo się opóźnia. Gospodarka rozwija się wprawdzie w tempie ok. 7 proc. rocznie, ale to za mało, by zapewnić zatrudnienie kilku milionom młodych.

Opowieść o modernizującym się kraju przestaje być wiarygodna. Może dlatego tym razem BJP mocniej stawia na bezpieczeństwo i ideologię: pręży militarne muskuły, wykorzystując do tego lutowy atak terrorystyczny w Kaszmirze, o który Indie toczą spór z Pakistanem. Oraz promuje to, co uważa za tradycyjne hinduistyczne wartości.

Podział i dezinformacja

Za rządów Modiego pogłębiły się podziały religijne i nasiliły lincze na wyznawcach islamu, prowokowane przez usilnie lansowaną nacjonalistyczną ideologię Hindutvy. Ataki są usprawiedliwiane popularnymi teoriami spiskowymi i rzekomą obroną krów – świętych zwierząt hinduizmu.

Miejscowi muzułmanie, którzy od setek lat współtworzą kulturę i politykę, stanowią wprawdzie tylko 14 proc. populacji, ale w praktyce to ponad 170 mln ludzi, którymi łatwo straszyć wyznającą hinduizm większość. Sam premier Narendra Modi jest związany z faszyzującą Narodową Organizacją Ochotników (RSS), która głosi, że Indie powinny być przede wszystkim domem hinduistów, a wyznawcy innych religii mogą w nich żyć tylko, jeżeli zgodzą się na ich bezwarunkową dominację.


Czytaj także: Roman Husarski: Kolos z Gudżaratu


BJP doskonale operuje przy tym mediami, w tym społecznościowymi, z których korzysta się tutaj masowo: dostęp do internetu ma około pół miliarda obywateli, a 200 mln korzysta z komunikatora WhatsApp, za pośrednictwem którego prorządowe „trolle” rozsiewają antyislamską propagandę, obliczoną na dalszą polaryzację społeczeństwa. Pozostałe partie starają się za nimi nadążyć.

Problem szerzących się w sieci kłamstw zauważyły WhatsApp i Facebook: obie platformy uruchomiły przed wyborami specjalne serwisy, umożliwiające użytkownikom weryfikowanie zmanipulowanych informacji. Ten ostatni usunął też kilkaset fałszywych kont, należących do aktywistów obu głównych partii. Wiele mediów tradycyjnych sprzyja rządowi, a tych dziennikarzy, którzy go krytykują, politycy BJP określają mianem antynarodowych.

W warunkach powszechnej manipulacji wybory będą plebiscytem za lub przeciw wizji Modiego. Spodziewane jest, że partia obecnego przywódcy utrzyma się przy władzy. Ale już bez absolutnej większości w parlamencie, którą cieszy się od pięciu lat. ©

Polecamy: "Strona świata" - autorski serwis z analizami i reportażami Wojciecha Jagielskiego

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 15/2019