Modernizacja przez konserwację

Modernizacja jest nieodzowna. Wszędzie - w biznesie, armii, przemyśle, a przede wszystkim w umysłach. - To rzucone na początku kadencji przez prezydenta Dmitrija Miedwiediewa hasło koniecznych przemian dla rozwoju Rosji pozostało pięknie brzmiącym pustosłowiem.

04.10.2011

Czyta się kilka minut

Na finiszu prezydentury Miedwiediewa widać wyraźnie, że modernizacja nie miała na celu deklarowanej reformy państwa, a była wyłącznie projektem wizerunkowym. Ponadto nikomu nie udało się znaleźć formuły, według której dałoby się pogodzić zasadniczą sprzeczność: zakładającą przeoranie systemu modernizację oraz konserwację nastawionego na wieczne trwanie układu rządzącego i biznesowego. Ostatnie zmiany personalne ogłoszone pod koniec września podczas zjazdu partii Jedna Rosja: "Putin na prezydenta, Miedwiediew na premiera", wskazują, że skrzydło optujące za zakonserwowaniem monopolu władzy zapewne jeszcze bardziej się wzmocni, a plany modernizacji będzie można z ulgą oddać na złomowisko. Paradoksalnie modernizacja może zostać wybiórczo wdrożona pod warunkiem, że posłuży realizacji nadrzędnego celu ekipy sprawującej władzę: utrzymaniu się u steru rządów.

Naprzód, nanoprezydencie!

Na białym koniu modernizacji prezydent Miedwiediew (zwany przez złośliwych "nanoprezydentem" z uwagi na swoje zainteresowania nowoczesnymi technologiami) miał wjechać do pałacu historii, w którym zamieszkać mogą tylko mężowie stanu legitymujący się przełomowymi dokonaniami.

Miedwiediew opublikował we wrześniu 2009 r. bojowy tekst "Rosjo, naprzód!". Prezydent wskazał na bolączki kraju: ułomna demokracja, nieefektywna gospodarka, niezreformowana sowiecka sfera socjalna, korupcja, negatywne tendencje demograficzne i niestabilna sytuacja na Kaukazie. Tezy artykułu o konieczności dokonania modernizacyjnego przełomu powtórzył w orędziu przed parlamentem, a potem w licznych wystąpieniach programowych na kilku krajowych i zagranicznych forach polityczno-ekonomicznych. To, co stare, sowieckie, zmurszało już do tego stopnia (w sensie dosłownym i przenośnym), że nie da się z tego dłużej korzystać - przekonywał.

Wielu komentatorów, szczególnie na Zachodzie, w modernizacyjnym zapale Miedwiediewa widziało chęć przeciwstawienia się "starszemu" partnerowi, postrzeganemu jako konserwatysta. Tymczasem postulat modernizacji był jednym z haseł pierwszej kadencji prezydenckiej Władimira Putina, choć wkrótce został wyparty przez nowe slogany o podwajaniu PKB czy przez enigmatyczną "Strategię 2020". Putin też jako premier wielokrotnie sięgał po modernizacyjną retorykę, np. w ostatnim wystąpieniu przed Dumą mówił o "modernizacji społecznej". Ciągłe bicie piany wokół planów modernizacyjnych faktycznie mogło stwarzać wrażenie konkurencji programowej pomiędzy Putinem i Miedwiediewem. Nie chodziło o konkurencję, a o to, że Putin nie chciał stracić kontroli nad procesem, powstawały podwójne byty "okołomodernizacyjne": Miedwiediew tworzył prezydencką komisję ds. modernizacji, Putin kilka dni później ogłaszał, że stanie na czele rządowej komisji ds. technologii i innowacji.

Bez Edisonów i Billów Gatesów

Czołowy kremlowski inżynier dusz, zastępca szefa prezydenckiej kancelarii Władisław Surkow, analizując w 2009 r. prezydenckie przesłanie modernizacyjne, wskazywał na wyzwania: "Rosja jest krajem surowcowym, nie tylko jeśli chodzi o gospodarkę, ale i mentalność. Rodzimy biznes jeszcze nie zrozumiał, że konkurencję wygrywa się w świecie dzięki wiedzy i technologiom. Tymczasem rosyjski biznes nie zrodził Edisonów i Billów Gatesów, nadal żyje głównie z eksploatacji czegoś, czego sam nie wytworzył". Surkow, autor pojęcia "suwerenna demokracja" w odniesieniu do specyficznego ustroju Rosji, zapewniał, że modernizacja nie może być "suwerenna" - tu konieczna jest współpraca z zagranicą (w dyskursie o modernizacji pojawił się taki dziwoląg jak "konserwatywna modernizacja", jak to często w Rosji bywa, przymiotnik okazuje się ważniejszy niż rzeczownik).

Diagnoza Surkowa pozostała tylko diagnozą, bo nawet kapłan suwerennej demokracji przez kilka lat bliskiej współpracy z prezydentem nie wymyślił skutecznej realnej terapii. Nie on jeden.

Nadzieję na wylansowanie prezydenta Miedwiediewa na samodzielnego polityka dzięki modernizacyjnym hasłom miało grono ambitnych politologów i ekonomistów z instytutu INSOR, uważanego za zaplecze intelektualne Miedwiediewa. W kilku raportach "INSOR-owcy" podpowiadali, jak zmodernizować kraj, m.in. w artykule "Rosja XXI wieku: wizerunek jutra, jakiego pragniemy" sugerowali: odejście od kombinacji w systemie politycznym (m.in. rezygnację z wydłużania kadencji prezydenta i parlamentu, przywrócenie wyborów gubernatorów i senatorów, zwiększenie liczby partii politycznych), odświeżenie zaśniedziałej feudalnej gospodarki, lifting przeżartych szkorbutem korupcji służb mundurowych, zmniejszenie liczebności armii, zapewnienie niezawisłości sądów, członkostwo Rosji w organizacjach międzynarodowych, w tym w NATO i UE, wolne media. By dokonać tak doniosłych zmian, o jakich mówił prezydent trzeba było nie lada woli politycznej i woli walki, wizji przemian i odwagi, by stawić czoło przeciwnościom i przeciwnikom. Ale ani Miedwiediew, ani nikt inny na taką odwagę się nie zdobył (może wcale nie miał zamiaru). Raporty INSOR-u pozostały imitacją dyskusji nad imitacją modernizacji.

Skołkowo - moja miłość

Hasła modernizacyjne znakomicie nadawały się do pacykowania wizerunku Miedwiediewa. Na użytek wewnętrzny modernizacyjną retoryką pokrywano negatywne skutki kryzysu gospodarczego, który uderzył w rosyjską gospodarkę surowcową. Na użytek zewnętrzny modernizacja przydawała się w mamieniu zagranicznych inwestorów perspektywą unowocześnienia gospodarki, poprawy klimatu, liberalizacji. Niemieccy partnerzy wzięli modernizacyjne mowy Miedwiediewa za dobrą monetę do tego stopnia, że stworzyli program współpracy dwustronnej Partnerstwo dla modernizacji, z którego poza bańką mydlaną nic nie wyszło.

"Modernizacja to pogoń za linią horyzontu. Za dwadzieścia, trzydzieści lat znowu będziemy mówić o konieczności modernizacji Rosji" - zauważył ekonomista Aleksandr Auzan. Rzecz w tym, że nie wszyscy chcą gonić ten horyzont. Propagandowo hasła modernizacyjne sprzedają się świetnie, ale gdy przychodzi do konkretów - np. kto miałby zrealizować słuszne postulaty modernizacyjne, oderwać się od układów, biurokracji, korupcji - okazuje się, że chętnych nie ma zbyt wielu.

Biurokracja, wiadomo, będzie się opierać wszelkim zmianom, mogącym zagrozić jej pozycji i dążyć do poszerzenia, a nie zawężenia obszaru, który może kontrolować. Może gdyby udało się wdrożyć przynajmniej jedną rzecz, zrealizować jeden projekt, liczba niedowiarków byłaby mniejsza? Lekiem na całe zło ma być więc Skołkowo - odpowiednik amerykańskiej Doliny Krzemowej. Pod Moskwą powstaje miasto-marzenie, w którym naukowcy z całego świata w najlepszych warunkach będą wymyślać przodujące idee. Filar rosyjskiego projektu modernizacyjnego ma działać na innych zasadach niż reszta kraju, który będzie dopiero z tyłu podążać trasą, wykarczowaną przez pionierów z eksperymentalnego Skołkowa. Innowacyjne centrum mają zbudować głównie inwestorzy prywatni, którzy mają obiecane przywileje (m.in. ulgi podatkowe). Państwo dołoży do tego 2 mld dolarów. A gruszki na krzemowej wierzbie wyrosną albo nie.

Ogólnikowym gadulstwem nie napełniono pustego bukłaka modernizacji. Każdy przytomny polityk i urzędnik w Rosji wie, że hasła modernizacyjne pięknie brzmią i trzeba klaskać, gdy ważni ludzie mówią o nich z trybuny. Ale każdy przytomny polityk i urzędnik wie również, że ważniejsze niż zmodernizowane gołębie na dachu są wróble Putinowskiego "pionu władzy", którym żadne nowoczesne zmiany nie są potrzebne.

Anna Łabuszewska jest ekspertem Ośrodka Studiów Wschodnich, publicystką "TP".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
W latach 1992-2019 związana z Ośrodkiem Studiów Wschodnich, specjalizuje się w tematyce rosyjskiej, publicystka, tłumaczka, blogerka („17 mgnień Rosji”). Od 1999 r. stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. Od początku napaści Rosji na Ukrainę na… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 41/2011