Modernizacja, której nie było

Historia gospodarcza wsi w czasach PRL to jeden z tematów słabiej znanych. Tymczasem to właśnie fatalna polityka rolna tamtych lat sprawiła, iż to wieś najdotkliwiej odczuła skutki przemian po roku 1989.

16.08.2011

Czyta się kilka minut

Koniec II wojny światowej nie oznaczał dla polskiej wsi stabilizacji. W drugiej połowie lat 40. trwała tu krwawa rozprawa z podziemiem niepodległościowym i jego zwolennikami. Uzurpujący władzę komuniści zdawali sobie sprawę z nikłego poparcia społecznego, dlatego już 6 września 1944 r. ogłoszono dekret o reformie rolnej, który miał zneutralizować wrogość i nieufność chłopów.

Reforma - i prowadzona równolegle akcja osadnicza, głównie na tzw. Ziemiach Odzyskanych - trwale zmieniły strukturę społeczną i agrarną wsi. Rozdano 6 mln hektarów ziemi, z czego skorzystało około miliona chłopów. W 1949 r. co trzecie gospodarstwo w Polsce pochodziło w całości bądź w części z parcelacji i osadnictwa.

Reforma rolna poprawiła strukturę agrarną, ale jej nie naprawiła; nie rozwiązała też problemu przeludnienia wsi. Utrwaliła natomiast na kolejne dziesięciolecia dominację gospodarstw średniorolnych (5-10 hektarów), które cechowała niska towarowość.

"Dworusi" i "pionierzy"

Komunistom udało się w ten sposób - choć nieznacznie - poszerzyć swoją bazę społeczną. PPR na wsi stała się niemal wyłącznie partią nowo kreowanych gospodarzy: byłych robotników folwarcznych, którzy nowej władzy zawdzięczali własny kawałek ziemi, choć często nie mieli pomysłu i środków na jego zagospodarowanie. Parcelacja oznaczała też likwidację ziemiaństwa, które dla komunistów stanowiło symbol przedwojennego porządku społecznego.

Zmiana stosunków własnościowych na wsi pogłębiła istniejące tam antagonizmy. Gospodarze dziedziczący ziemię od pokoleń z pogardą traktowali nadzielonych folwarcznymi gruntami "dworusów", których sytuowali niżej od siebie w wiejskiej hierarchii społecznej. Napięcia narastały również wokół świadczeń rzeczowych, do których zobowiązano wieś już w sierpniu 1944 r. Jak się okazało, nierzadko przewyższały one znienawidzone kontyngenty okupacyjne. Świadczenia zniesiono w czerwcu 1946 r., co miało uspokoić wieś przed referendum ludowym. Rok później chłopom nakazano jednak płacenie części podatku gruntowego w zbożu, co było powrotem - choć w zawoalowanej formie - do świadczeń rzeczowych.

Z kolei na tzw. Ziemiach Odzyskanych społeczeństwo tworzyło się od podstaw. Na słabe więzi społeczne nakładały się nieporozumienia wynikające z różnic pochodzenia, kultury i obyczajowości. Wprawdzie zajęcie poniemieckich gospodarstw dla większości "pionierów" oznaczało potężny awans materialny, jednak entuzjazm tłumiony był przez poczucie tymczasowości. Niepewność osiedleńców jako właścicieli gruntów była też skutkiem świadomej polityki władz, które zwlekały z wydaniem aktów własności ziemi. Komuniści działali tu z premedytacją, gdyż w realiach kolektywnej gospodarki, jaka miała obowiązywać w Polsce, uwłaszczanie osadników było zbędne. Większość poniemieckich majątków junkierskich pozostała w ręku państwa, by stać się bazą dla tworzonych od 1949 r. Państwowych Gospodarstw Rolnych.

Najciężej - najbogatszym

Stalinowska modernizacja, której najważniejszym elementem był "plan sześcioletni", znacznie zwiększyła drenaż ekonomiczny wsi ponoszącej największe koszty industrializacji kraju. W latach 1951-52 wprowadzono system dostaw obowiązkowych: zboża, zwierząt rzeźnych, ziemniaków i mleka, które chłopi zmuszeni byli uiszczać do 1972 r. Dostawy obowiązkowe, podobnie jak zobowiązania fiskalne, miały progresywny charakter, czyli uderzający w najbogatszych i obliczony na zniechęcenie do indywidualnej gospodarki.

Stalinizm był okresem największych napięć i konfliktów na wsi - ówczesna polityka rolna państwa stała w sprzeczności z potrzebami i oczekiwaniami większości chłopów.

Nowy ustrój przyniósł im również niespotykane dotychczas możliwości awansu społecznego. Zlikwidowano analfabetyzm, wieś uzyskała o wiele większy niż przed wojną dostęp do edukacji i kultury. Uprzemysłowienie kraju wyzwoliło wielką falę migracji do miast. Tereny wiejskie stanowiły olbrzymi rezerwuar siły roboczej, którą władza witała z otwartymi rękami na wielkich budowach socjalizmu. Ze względu na deficyty kadrowe jeszcze szybciej można było awansować w administracji, wojsku, milicji czy organach bezpieczeństwa. Rosła też grupa chłopów-robotników, dla których wieś stawała się przede wszystkim miejscem zamieszkania, a miasto - zarobkowania.

Biedniacy, średniacy i kułacy

Do wyboru miasta jako miejsca pracy zachęcała, a często zmuszała, rozpoczęta w połowie 1948 r. kolektywizacja rolnictwa. Władze PRL postanowiły zastąpić indywidualne gospodarstwa spółdzielniami produkcyjnymi, wzorowanymi na sowieckich kołchozach. Zgodnie z "trójjedyną formułą" Lenina, wiejską ludność podzielono na: biedniaków, średniaków i kułaków. Tych ostatnich, jako kapitalistów, należało bezwzględnie tępić.

Polityka "klasowania" miała wesprzeć kolektywizację, rozbijając tradycyjne wiejskie więzi społeczne i poczucie wspólnoty. Komunistyczna propaganda nie przynosiła jednak oczekiwanych rezultatów i większość kolektywnych gospodarstw była tworzona przy pomocy nacisku administracyjnego. Choć opór chłopów przeciw kolektywizacji uznać można za niemal powszechny, to miał on jednak swoje granice, określone indywidualnym progiem odporności na represje każdego chłopa. Mieszkańcy wsi potrafili bronić swoich interesów, ale też przystosować do niekorzystnych warunków ekonomicznych, czyniąc rozmaite - często tylko pozorne - ustępstwa wobec władzy.

Kres kolektywizacji nastąpił wraz z "październikową" odwilżą polityczną. Do końca 1956 r. rozwiązało się - w większości spontanicznie - około 85 proc. spółdzielni produkcyjnych. Gomułkowska liberalizacja polityki rolnej przyniosła też obniżenie dostaw obowiązkowych (całkowicie zniesiono dostawy mleka), złagodzenie ich progresji i podwyższenie cen skupu. Odpolityczniono Państwowe Ośrodki Maszynowe, co umożliwiło im obsługę indywidualnych gospodarstw, okresowo zwiększono dostawy środków produkcji i materiałów budowlanych dla wsi.

Gomułka nie zrezygnował jednak z doktrynalnego imperatywu uspołecznienia rolnictwa. Chociaż nigdy już nie wrócono do siłowych metod kolektywizacji, starano się ją wprowadzić tylnymi drzwiami - przez preferencje dla spółdzielni produkcyjnych, PGR-ów i upaństwowionych w 1959 r. kółek rolniczych. Pod koniec lat 60. wprowadzono ustawodawstwo umożliwiające państwu przejmowanie gospodarstw za rentę i długi. Forsowano rozwój przemysłu ciężkiego i zbrojeniowego kosztem rolnictwa, które było chronicznie niedoinwestowane. Choć więc po traumie stalinowskiej kolektywizacji, okres gomułkowski wpłynął na uspokojenie nastrojów, był to jednak czas niespełnionych nadziei polskiej wsi.

Prosperity, kryzys, nostalgia

Pierwsze lata rządów Edwarda Gierka okazały się najkorzystniejsze dla rolnictwa w całym okresie PRL. Zniesiono dostawy obowiązkowe oraz usunięto wiele przeszkód administracyjnych i ekonomicznych, hamujących rozwój indywidualnych gospodarstw. Chłopom stworzono szanse zakupu maszyn, usprawniono kontraktację i skup płodów rolnych, umożliwiono dzierżawę gruntów prywatnych i państwowych, objęto ich wreszcie systemem ubezpieczeń emerytalnych i zdrowotnych.

Okres względnie dobrej prosperity wsi trwał jednak krótko. Już w 1973 r. większość środków inwestycyjnych z rolnictwa indywidualnego skierowano do sektora państwowego, a w drugiej połowie lat 70. po raz kolejny wrócono do wspierania uspołecznionych form gospodarki. Pod koniec dekady kryzys ekonomiczny znacznie zwiększył saldo migracji chłopów - szczególnie młodzieży - do miast. Na wsi pozostawali z reguły ludzie starsi, którzy pozbywali się gospodarstw w zamian za renty.

Niezadowolenie chłopów miało bezpośredni wpływ na tworzenie się niezależnego ruchu związkowego na wsi w latach 1980-81. W wyniku porozumień ustrzycko-rzeszowskich z lutego 1981 r., władze po raz pierwszy w powojennej historii zagwarantowały nienaruszalność chłopskiej własności. Jednak próby reform gospodarczych w latach 80. nie mogły naprawić błędów polityki rolnej, nawarstwionych w poprzednich dziesięcioleciach.

Z tego właśnie powodu wieś bodaj najdotkliwiej odczuła skutki przemian ustrojowych po 1989 r., ponieważ nie potrafiła się odnaleźć w nowych realiach gospodarki rynkowej.

Dr MARCIN MARKIEWICZ (ur. 1978) jest historykiem, pracownikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Białymstoku. Autor m.in. książki "Kolektywizacja wsi w województwie białostockim 1948-1956" (2010).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Wieś polska 1944-1989 (34/2011)