Mniam

Z oczywistą zawiścią spoglądamy na jakże rozległe dziś piśmiennictwo kulinarne i jego twórców.

03.09.2018

Czyta się kilka minut

Zwłaszcza twórców, których refleksja – to jest nasze mniemanie – zawsze mieści się w dość ciasno zmontowanych alternatywach: co jest jadalne, a co nie, zdrowe bądź niezdrowe, tuczące albo nietuczące, albo, a jest to zagadnienie jakby na tej niwie nowsze, czy oto jedzenie czegoś tam jest moralne, a czegoś innego nie. Tu ugryźliśmy się boleśnie w język, więc winniśmy dodać, że mamy świadomość, iż oceny moralne w tej dziedzinie są jednak stare jak świat, a co najmniej tak stare jak Stary Testament. Drobna różnica polega na tym, że dzisiejsze moralizy jadłospisowe nie mają walorów wielkiej literatury, choć oczywiście są podobnie pedagogiczne w tonie i zamiarze oraz, co oczywiste, wypływają z żarliwej wiary.

A więc, jako się rzekło, smutno nam się zawsze robi podczas lektur, referatów bądź rozmów na temat jedzenia, prostota refleksji bowiem to nie jest branża, w której nam przychodzi fedrować, czy też ciułać grosz do grosza, aż będzie kokosza. Mimo szarego smutku i silnego poczucia bycia niepotrzebnymi postanowiliśmy jednak sprawdzić w boju, czy aby na pewno.

A stało się to przypadkiem. Oto podczas jednej z mnóstwa rozmów o zdrowym i ekologicznym jedzeniu, podczas której, by nie usnąć, próbowaliśmy przypomnieć sobie nazwy wszelkich herbicydów, a to desykantów i defoliantów, które nieustannie mylą się nam z lakrymatorami, kiedy rozmowa nieco już uschła i się odlistniła, by nie rzec odchwaściła, i płynnie przeszła na sprawy polityczne, przebudziliśmy się z odrętwienia wynikającego z nadmiernego przechemizowania, ale i pod wpływem sygnałów – rzec trzeba – alarmowych.

Po porcji arcyzdrowych porad, może niezbyt ciekawych, ale skądinąd chyba roztropnych, usłyszeliśmy teraz opinie z gruntu odmienne. Były one ciekawe i nieroztropne. Wynikające wprost ze spożycia przez umysły naszych interlokutorów najbardziej trujących treści i wdychania najzjadliwszych oparów. Dodajmy dobrowolnie: bez przymusu i za darmo. Od rozmowy o zdrowotności jedzenia rozmowy o polityce różniły się właśnie tym, że owo zdrowe pożywienie jest kosztowne, a pochłonięte przez moich referentów brednie kosmiczne zostały zjedzone przez ich rozumy bez konieczności płacenia.

Oto człowiek odwracający się ze słusznym lękiem od kury w klatce, od mleka będącego koktajlem z antybiotyków, od pomidorka – mordercy żuczków, od marchewki – zabójczyni stu pokoleń kretów, od parówki sporządzonej z tektury, kopyt, dziobów, grzebieni oraz korali indyczych; oto człowiek ten bez najmniejszej odrazy czy wątpliwości zjada kilogramy darmowej, rozrzucanej wszędzie toksycznej mielonki, uczynionej z informacji i poglądów przez największych kretynów, jakich Ziemia nosi. Sam, niezmuszony wtłacza do łba swego ową mielonkę i woła: „Mniam!”. Co więcej, to „mniam” staje się natychmiast niejako elementem godności, składnikiem honoru i tożsamości. Oto oświecony człowiek naszych czasów daje dwa złote za jajko, ale nie da grosza za paszę dla rozumu swego, za gazetę, dajmy na to. Wniosek mamy z tego wszystkiego taki, że mózg jest uważany dość już powszechnie jako śmietnisko bądź szambo bez dna, i jest przez swych właścicieli traktowany nieporównywalnie gorzej niż jelito grube. Mózg, ku naszemu zdumieniu, stał się niejako ślepą kiszką, niewartą uwagi ani wydatku.

Zaiste gdyby Matka Ewolucja, która poczyniła tak wiele starań, by mózg człowieczy był wyjątkiem w skali wszechświata, mogła udzielać wywiadów, usłyszelibyśmy, czym naprawdę mogą być furia i rozczarowanie. ©℗

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Felietonista „Tygodnika Powszechnego”, pracuje w Instytucie Literackim w Paryżu.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 37/2018