Młode wino

„O młodości, wiosno piękna / w trudach życia śpiew twój brzmi”. Nie, to nie nowa zwrotka hymnu Unii Europejskiej, choć metrum się w zupełności zgadza z wierszem Schillera.

02.11.2014

Czyta się kilka minut

 / Fot. www.livinginvicenza.com
/ Fot. www.livinginvicenza.com

„O młodości, wiosno piękna / w trudach życia śpiew twój brzmi”. Nie, to nie nowa zwrotka hymnu Unii Europejskiej, choć metrum się w zupełności zgadza z wierszem Schillera. Tak zaczyna się „Giovinezza”, chwacka pieśń włoskich studentów z początku poprzedniego stulecia, później przejęta przez czarne koszule, czyli pałkarzy Mussoliniego, a w związku z tym popadła w zrozumiałą hańbę niepamięci (na YouTubie można znaleźć jedynie jej archiwalne, skrzeczące wykonania).

Historię – także pieśni i tańca – piszą zwycięzcy, dlatego analogiczna do wymazanej ze śpiewnika „Młodości” pieśń czerwonej partyzantki „Bella ciao” poddana została mnóstwu popkulturowych przeróbek. Ale nie brnijmy w jałowe rozliczenia, co komu wolno nucić pod nosem. Nie całkiem radosne skojarzenia z młodzieżą idącą po trupach budzi we mnie mój drugi premier Matteo Renzi, którego oglądam z rozdziawioną buzią we włoskiej telewizji: ze sprężystego odnowiciela lewicy na nieodłącznym rowerku przeistacza się w ostrego zamordystę. Na razie daję mu 3,5 orbána w skali od 1 do 6.

Renzi, jak każdy socjaldemokrata tuż przed czterdziestką, ma w tej chwili thatcherowski moment – wykreśla z prawa pracy różne gwarancje zatrudnienia i w związku z tym posyła do diabła związki zawodowe i całe starsze pokolenie partii. Zwraca się do swoich wyznawców per „pionierzy”, a zawalidrogom, defetystom, nostalgikom wypomina, że broniąc etatów w starym stylu, są jak ludzie, którzy kupili iPhone’a i pytają, gdzie się wrzuca do niego monetę, albo usiłują otworzyć cyfrowy aparat, żeby wkręcić weń kliszę. Rewolucja kulturalna w wersji light, zamiast tabliczek na szyi, szyderstwo na Twitterze.

Niecierpliwość i niebiorąca jeńców wiara w „jeśli nie teraz, to kiedy?”, a to wszystko podszyte lekką rozpaczą, że zaraz będzie za późno. Ten sam spektakl przecież powraca w ostatnich, przymrozkowych dniach jesieni, kiedy rozlewa się młode wino. Po co czekać, aż przefermentuje i osiądzie do końca, aż zajdą nakazane przez tradycję procesy? Mało komu wystarcza nadzieja, że wszystko zamiera tylko na moment, że aby do wiosny, że jeszcze w zielone gramy. Chcemy zasmakować wiosny już teraz.

Ludzie więc od zawsze ściągali z kadzi mętny moszcz, zdradliwie słodki i drożdżowy, żeby poczuć w głowie dionizyjski szum (a także, o czym mitologia milczy, straszliwy raban w kiszkach). A wiek dwudziesty taki już był, że standaryzował i higienizował wszystko, co się rusza. Udoskonalono starą technikę maceracji węglowej i dzięki temu już w listopadzie można na masową skalę mieć wino smakujące jak wino. Jest uroczo pijalne jak kompocik, nie szoruje języka taniną i nie mówi do nas trudnymi słowami, w ogóle zresztą nie mówi, tylko prędko miesza się z krwią – ale ma swoją godność.

Niestety, co technologia dobrego wymyśli, to marketing zaraz obrzydzi. Dlatego w tym felietonie nie będzie ani słowa o bożole, szkoda nawet usiłować zapisać poprawnie po francusku. Oni tam wymyślili i sformatowali nie tylko sam „event”, wraz z całą otoczką udającą francuskie bistro z folderu dla Amerykanów, ale dodali jako element uwiarygadniający kampanię nawet coroczne, zawsze te same narzekania snobów, że to plebejski, tandetny sikacz. Snobami nie będziemy, chętnie się napijemy, ale po co czekać do trzeciego czwartku miesiąca? Tyle jest lepszych, smacznych i bardzo różnych młodych win. Sprzedaż włoskiego novello oficjalnie rusza 6 listopada, ale faktycznie można je łatwo zdobyć już kilka dni wcześniej, tuż po Wszystkich Świętych, kiedy kupcy nareszcie mogą zdjąć dekoracje halloweenowe i zacząć sezon bożonarodzeniowy. Swoje młode wino robią wszystkie regiony winiarskie, także arystokratyczny Piemont (ale, ostrzegam, nie pytajcie o nie w Barolo) i przereklamowana Toskania, jednak duma mnie szczególnie rozpiera, bo niekwestionowaną krainą novello jest kraina wenecka, być może dlatego, że i tak większość tego, co tu rośnie, jest z natury szczere, ale mało szlachetne. Najbardziej zaś cenione wśród koneserów – tak, można być też koneserem kiczu i tandety – jest novello z okolic Trydentu robione z winogron teroldego.

Nic z tego nie dociera, niestety, do polskich sklepów, jeśli wasz znajomy wybiera się w listopadzie w podróż z pustym bagażnikiem, poproście koniecznie i zamówcie drugą skrzynkę dla mnie. Jedenastego zaś listopada nie czekajmy, aż się falanga weźmie za puste łby z antifą, czmychnijmy za to na jeden dzień na Morawy. Dla Małopolski i Śląska to dwugodzinna wycieczka, a tam nasi bracia Czesi odkorkowują na placach i w gospodach swoje cienkie wino zwane świętomarcińskim. Zaczynają wprawdzie wokół tego nieznośne cyrki podpatrzone u Francuzów, ale na razie jeszcze jest w tym dużo radości. Kto wie, może za którymś razem po powrocie dowiemy się, że przepiliśmy moment, gdy również w Polsce jakiś burmistrz z charyzmą odwrotnie proporcjonalną do wieku uznał, że już dosyć pokazywania prezesom, gdzie się wtyka monetę do smartfona, i zrobił małą pokoleniową czystkę.


W tej rubryce zawsze będziemy zachęcać do umiaru w piciu, inaczej nie ma przyjemności. Jednak nie można zostawić na lodzie tych czytelników, którzy przesadzili raz do roku z młodym winem. Oto poranna sałatka o dobroczynnym działaniu odświeżającym, najlepiej ją przygotować wieczorem, zanim wyciągniemy pierwszy korek: czyścimy i kroimy fenkuła, po zdjęciu zeń najbardziej zeschniętych łupin – najpierw na cztery cząstki, a potem na średniocienkie plasterki. Obieramy pomarańczę, usuwamy białe części i kroimy na kawałki porównywalnej wielkości. Siekamy szczypiorek, mieszamy wszystko i podlewamy oliwą zmieszaną z sokiem, który nam wyciekł podczas krojenia owocu, i odrobiną soli.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zawodu dziennikarskiego uczył się we wczesnych latach 90. u Andrzeja Woyciechowskiego w Radiu Zet, po czym po kilkuletniej przerwie na pracę w Fundacji Batorego powrócił do zawodu – najpierw jako redaktor pierwszego internetowego tygodnika książkowego „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 45/2014