Mleczna droga

Karmienia piersią uczą się i matka, i dziecko. Zamiast straszyć, trzeba o tym rozmawiać.

22.12.2017

Czyta się kilka minut

Trudno było doczytać „Mleczną drogę przez mękę” Marceliny Szumer-Brysz. Emocje brały górę, a kiedy organizm jest w alercie, myśleć trudno. Odłożyłam „Tygodnik”. Potem przeczytałam tekst drugi raz, spokojniej. Doceniłam intencje autorki – chciała dobrze dla matek. Czyli jesteśmy po tej samej stronie. Ja też widzę braki w wiedzy lekarzy i położnych, a nawet doradczyń laktacyjnych. Niestety, dalej dostrzegam już tylko różnice, a przede wszystkim tezę, brak wiedzy i pomieszanie przyczyn ze skutkami.

Skupię się na faktach. W tekście jest ich mało, za to wiele jest mitów i półprawd. Niektóre mogą zaszkodzić – tak jak przywołany na wstępie straszący i anonimowy cytat z internetu. Czy odpowiedzialność dziennikarska nie nakazuje przytaczać takich zdań tylko wtedy, kiedy możemy je skonfrontować z wiedzą?

Autorka pisze o Magdzie, której syn „ma kłopot ze ssaniem”. Chciałabym się dowiedzieć, co się dokładnie wydarzyło. Czy mały był wcześniakiem? A może miał silniejszą żółtaczkę? Czy kłopot był po jego stronie, czy to może Magdzie było z jakichś powodów trudno (np. dlatego, że prężył się przy piersi). Nic właściwie nie wiadomo poza tym, że lekarze „odradzali mieszankę” i „wywierano presję na karmienie”.

Na nieznanym terytorium

W tekście pojawia się słowo „terror” – trzymając się słownika oznacza to opowieść o przemocy, gwałcie, zastraszaniu. Czytamy też o Dorocie, na którą „darła się położna”. Wiem, że bywają niemiłe położne, ale moje zaufanie do bohaterki słabnie, kiedy spotykam zdanie, że „szpitale wypełnione są niedożywionymi niemowlętami, których mamy miały za mało pokarmu”. Skąd ta wiedza? Czy możemy zobaczyć jakieś statystyki? Poprosić o wypowiedź krajowego konsultanta ds. neonatologii? Sama mogłabym przytoczyć kilkaset opowieści o tym, jak w szpitalu dokarmia się mlekiem modyfikowanym bez pytania rodziców o zgodę. Właściwie, znając codzienność pracy polskich położnych, trochę się nie dziwię. Tylko 7 proc. z nich dokształca się w zakresie wiedzy o laktacji.

Z mojej niemal 30-letniej praktyki pracy z matkami małych dzieci wynika, że kwestia karmienia piersią jest bardzo złożona. Kobiety nie wiedzą same z siebie, jak przystawiać dziecko, jak je karmić, ponieważ karmienie piersią nie jest – wbrew pozorom – umiejętnością wrodzoną, lecz taką, której uczymy się przez obserwację. Młode matki rzadko są świadkami tego, jak ich własna matka, ciotka czy siostra karmią piersią. Wyruszają więc na nieznane terytorium – z dużymi oczekiwaniami i marzeniami. Początkowe trudności bardzo przeżywają, bo rzadko kiedy od razu jest idealnie. Tu trzeba – jak w tańcu – aby obie strony się zgrały, metodą prób i błędów znajdując najlepszy dla siebie sposób karmienia.

Trudności mogą pojawić się po stronie dziecka – np. jest senne z powodu wysokiego poziomu bilirubiny, ma problemy z wędzidełkiem i trudno mu się przyssać, część mleka cofa się z żołądka do przełyku, co jest nieprzyjemne (pomoże wtedy zmiana pozycji). Ale mogą także pojawić się po stronie matki – jeśli np. rodziła przez cięcie cesarskie „na zimno”, czyli w wyznaczonym dniu, nie czekając, aż zacznie wydzielać się oksytocyna, proces laktacji może się zaburzyć. Samo to może powodować stres i napięcie, co w efekcie skutkuje wolniejszym wypływaniem mleka.

W tekście czytamy, że w Norwegii i Danii co najmniej do 6. miesiąca 90 proc. matek karmi piersią (zgodnie z zaleceniem WHO), a w Polsce odsetek ten znacząco spada. Skąd ta różnica? Przecież Polki i Skandynawki mają podobne piersi. Mimo że zdecydowana większość Polek deklaruje, że chce karmić naturalnie – wielu z nich się nie udaje. Autorka uważa, iż dlatego, że są „zaszczuwane”, i znów podsuwa straszący cytat i komentarze internautek. Naprawdę nie szkoda na to papieru? Nie lepiej przeczytać, co teoria więzi mówi na temat karmienia piersią: że jest to jeden ze sposobów budowania relacji między matką a dzieckiem? John ­Bowlby, twórca teorii przywiązania, pisał, że rozwój więzi wspierany jest przez przyjemność, jaką ta relacja przynosi obu stronom.

Lęk to biznes

Pozostanę przy przekonaniu, że w 99 proc. sytuacji mleko naturalne jest lepsze od modyfikowanego. Ten 1 proc. rezerwowałabym dla kobiet, które są po porodzie w stanie psychotycznym i kontakt z nowo narodzonym dzieckiem mógłby go tylko pogorszyć. Oraz dla tych z czynną, nieleczoną gruźlicą. Nawet w depresji poporodowej zaleca się, by przystawiać dziecko do piersi – także ze względu na matkę. Są już leki, które można w tym czasie stosować, np. sertralina. Nie ma natomiast czegoś takiego jak „uczulenie na pokarm matki”. Są niezmiernie rzadkie przypadki galaktozemii lub wrodzonej nietolerancji laktozy. Ewentualnie można mieć alergię na jakiś składnik diety matki, choć naukowcy spierają się, czy alergeny mogą przenikać do pokarmu kobiecego.

A czy na „karmieniu piersią można dobrze zarobić”? Bardzo dobrze można zarobić na sprzedaży mleka modyfikowanego i nie bez powodu wprowadzono ograniczenia w reklamowaniu go. Nie dlatego, że to „trucizna”, tylko dlatego, że nic się tak dobrze nie monetyzuje jak lęk matki.©

Dziękuję Joannie Szulc z Centrum Nauki o Laktacji za merytoryczną pomoc.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 1-2/2018