Misjonarz w metropolii

Abp Kazimierz Nycz, metropolita warszawski: Zadania Kościoła, które zawierają się w słowach: "Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody", powinny być dostosowane do indywidualnej sytuacji każdego człowieka. Rozmawiał Dariusz Jaworski

08.07.2009

Czyta się kilka minut

Dariusz Jaworski: Czy Warszawa jest ziemią obiecaną?

Abp Kazimierz Nycz: Dla większości ludzi, którzy tu przyjeżdżają, jawi się jako ziemia obiecana - miejsce spełnienia aspiracji: materialnych, zawodowych, politycznych, mieszkaniowych, kulturalnych, rodzinnych. Ale z drugiej strony, tysiące przyjeżdżających tu ludzi traktuje Warszawę jedynie jako miejsce pracy, od poniedziałku do piątku, i zastrzega, że mieszkać na stałe tu nigdy nie będzie. W piątkowe popołudnia wsiadają więc do pociągów i wracają do Gdańska, Wrocławia, Poznania, Krakowa, Białegostoku. Czasami pytam ich, gdzie jest ich zakorzenienie parafialne. Odpowiadają: oczywiście, że w Krakowie, Gdańsku, Poznaniu... Przynajmniej na razie.

A gdy już zapuszczą korzenie w Warszawie, to staje się ona dla nich "obiecana" częściej w znaczeniu biblijnym czy reymontowskim?

Ci ludzie przyjeżdżając tu, w przeważającej większości podjęli ogromne ryzyko - oczekiwali więc sukcesu. Najczęściej jednak rezultaty ich zmagań nie w pełni pokrywają się z oczekiwaniami - czasami wręcz diametralnie się z nimi rozmijają. W tym sensie, używając metaforyki biblijnej, oni są ciągle w drodze do swojej ziemi obiecanej i jak wędrujący przed wiekami Izraelici, czasami wątpią, narzekają.

Bywa jednak i tak - choć skali tego nie potrafię określić - że cena, jaką płacą za osiągnięty tu sukces, przypomina dramaty niektórych bohaterów z kart powieści Władysława Reymonta.

Czy Warszawa jest terenem misyjnym?

Tak, ale Warszawa to nie jedyne duże polskie miasto, które ma charakter misyjny. Powiem więcej: to dzisiaj nie tylko cecha dużych miast. Pracując w diecezji koszalińskiej, która ma cechy małomiasteczkowe i raczej wiejskie, widziałem, że potrzebne są tam działania misyjne.

W Polsce, niestety, zbyt późno uświadamiamy sobie to, że musimy być Kościołem misyjnym, dlatego że obok nas żyją ludzie, którzy z różnych powodów nie znają Chrystusa, nie znają Kościoła albo słyszą o nim z zewnątrz - sami więc do Kościoła nie przyjdą, potrzebują misjonarzy. A zatem misyjność jest zadaniem każdej parafii. O tym wie każdy proboszcz warszawski i stara się pozyskać dla Kościoła jak najwięcej osób.

Z tego wynika, że i Ksiądz Arcybiskup jest misjonarzem...

Jestem biskupem diecezji, w której działa wiele osób będących blisko Kościoła - w rozmaitych ruchach i stowarzyszeniach. Ale jest tu też znacznie więcej niż gdzie indziej ludzi, którym urwał się kontakt z Kościołem lub całkowicie od niego odeszli. Wreszcie, jest niemało osób, które wcale nie znają Chrystusa, bo przyjechały do Warszawy z innych kultur niż chrześcijańska.

Chodzi o to, żebym nie tylko ja był misjonarzem, ale żebym wokół siebie miał osoby, i miał ich wiele, które będą mi pomagały: księży, zakonników, siostry, a przede wszystkim ludzi świeckich, prawdziwych misjonarzy.

Jakie najważniejsze problemy ewangelizacyjne stoją przed warszawskimi misjonarzami?

Przede wszystkim musimy pamiętać o tym, żeby nie iść z tą samą ofertą do wszystkich ludzi. A często, niestety, tak robimy. Na przykład w sytuacji, gdy przychodzą do parafii osoby, które chcą ochrzcić swoje dziecko, ale są bardzo oddalone od Kościoła, proponujemy im to samo, co ludziom działającym w grupach charyzmatycznych. Tymczasem w pierwszym przypadku powinniśmy zaoferować ewangelizację, zanim podprowadzimy ich do sakramentów.

Czyli: zadania Kościoła, które zawierają się w słowach: "Idźcie na cały świat i nauczajcie wszystkie narody", powinny być dostosowane do indywidualnej sytuacji każdego człowieka. Droga do wiary, do spotkania z Chrystusem, może być różna. Czasem może prowadzić od epifanii Boga - jak u św. Pawła - aż do przyjęcia doktryny katolickiej; a czasem odwrotnie: od zapamiętanych z dzieciństwa rytuałów do głębokiego spotkania z Chrystusem. Są też drogi pośrednie, a misjonarze muszą korzystać z każdej z nich.

Z pewnością też w porównaniu z pobożniejszymi częściami Polski (terenami południowymi i wschodnimi), w Warszawie jest więcej takich osób, do których powinniśmy iść z misją ewangelizacyjną.

Musimy również mierzyć się z tym, co nazywa się ewangelizacją poprzez kulturę. Jest to niezwykle ważny wymiar ewangelizacyjnej misji Kościoła. W Warszawie kultura ma tak różnorodne oblicza, co stwarza zarówno wielkie szanse, jak i zagrożenia.

Czy Warszawa jest najbardziej zsekularyzowanym miejscem w Polsce?

To mit. Z rozmaitych socjologicznych badań i opracowań oraz z moich osobistych obserwacji i doświadczeń wynika, że nie jest to najbardziej zlaicyzowane polskie miasto. Są pod tym względem trudniejsze miejsca i trudniejsze diecezje. Gdy jednak przyjrzymy się średniej krajowej osób regularnie chodzących do kościoła i przyjmujących Komunię św., to wyraźnie widać, że w wielkich miastach z roku na rok jest gorzej.

Moim zdaniem, z powyższych wyników badań i obserwacji wyłania się wniosek, że owa laicyzacja ma w Polsce charakter pełzający, co może uspokajać i być niebezpieczne. Ale wokół nas - co np. widać w mediach - przybiera ona postać galopującą. Wydaje się, że wkrótce dojdzie do zderzenia tych dwóch zjawisk, co w szczególny sposób odbije się na ludziach młodych. Nie możemy więc czekać i liczyć na cud, tylko musimy działać.

Jak to robić?

Często powtarzam, że jeśli będziemy tylko posługiwali się dotychczasowymi metodami i poruszali się w obrębie istniejących struktur, to może to nie wystarczyć. Najpierw musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy mamy w Kościele dostatecznie wielu odpowiednio przygotowanych ludzi: duchownych oraz świeckich, którzy świadomie i dobrowolnie zechcą podjąć trud ewangelizacyjny w swoich środowiskach. Przede wszystkim poprzez świadectwo swojego życia, ale również - jestem o tym przekonany - nie obejdzie się bez tworzenia w Kościele tzw. struktur nieformalnych, czyli grup, stowarzyszeń i organizacji, które pozwalałyby ludziom przeżywać wiarę w małych wspólnotach.

To jest niebezpieczne, bo może grozić wyrodzeniem się takiej grupy w sektę...

Tak, jeśli nie będzie odpowiedniego kierownictwa duchowego. Może być niebezpieczne i mamy tego przykłady, gdy diecezja, parafia przestanie być eklezjalnym "zwornikiem" dla grup i ruchów.

Skąd wynika przeświadczenie, że takie małe wspólnoty to dobry sposób na przeżywanie wiary?

Z przekonania, że w dzisiejszym świecie człowiek nie jest w stanie w pojedynkę wygrać sprawy Ewangelii w swoim życiu oraz w życiu swojego otoczenia. Do tego jest konieczne przeżywanie wspólnoty Kościoła, która daje realne oparcie.

Czy w Warszawie jest dostatecznie wielu "robotników do pracy w winnicy"?

Jeśli chodzi o grupy, wspólnoty, ruchy i stowarzyszenia, to wygląda to nieraz dużo lepiej niż w małych wiejskich parafiach, gdzie jedyny ksiądz nie jest w stanie wszystkiemu podołać. To jest pewnie jedna z przyczyn, że powołania kapłańskie pochodzą dziś z dużych miejskich parafii. Tam łatwiej prowadzić oazę, służbę liturgiczną, obejmującą starszą młodzież i studentów. W Warszawie prawie połowa przychodzących do seminarium to ludzie po studiach, po takich duszpasterstwach. Ale z pewnością ciągle jest tych grup za mało.

Często Ksiądz Arcybiskup podkreśla, że jedną z najważniejszych kwestii jest formowanie młodych ludzi na etapie studiów, aby potem mogli dawać świadectwo w swoich środowiskach...

I tutaj jest bardzo wiele do zrobienia, bo ciągle żyjemy w błogim przeświadczeniu, że kilka duszpasterstw akademickich w mieście obejmuje 20 proc. studiującej młodzieży. Tylko że tak było 20-30 lat temu. Zapomnieliśmy, że dzisiaj liczba studentów jest kilkakrotnie wyższa. Więc i problem duszpasterstwa akademickiego musi być postawiony inaczej.

Jak?

Obok dotychczasowych działań pogłębiających formację swoistej elity w ośrodkach akademickich, trzeba coś zaproponować pozostałym studentom: tym uczącym się w trybie wieczorowym i zaocznym (a takich jest ponad połowa); w małych prywatnych szkołach, gdzie edukacja kończy się na poziomie licencjatu i które znajdują się w mniejszych miejscowościach, gdzie tradycji akademickiej dotąd nie było. Chodzi o to, żeby formowanie ich wiary i religijności nie zatrzymało się na poziomie bierzmowania i szkolnej katechezy. Zatem propozycja dla studentów jest konieczna w każdej parafii.

A gdy już ci młodzi ludzie skończą studia i zasilą środowiska inteligenckie, trzeba im zaoferować znowu coś nowego, aby nie rozpłynęli się w anonimowości parafii wielkomiejskiej. Tę anonimowość trzeba stale rozbijać - przede wszystkim, powtarzam, poprzez mądrze działające grupy. Chciałbym, żeby w każdej warszawskiej parafii funkcjonowały duszpasterstwa akademickie, ale też żeby każda parafia budowała swoją indywidualną markę poprzez robienie czegoś, co odpowiada na potrzeby ludzi ją zamieszkujących. Liczę na formy istniejące, ale też na powstawanie nowych. Wiążę nadzieję z przyjściem do Warszawy Wspólnot Jerozolimskich, które poprzez stałą adorację w centrum miasta podejmują apostolskie zadania Kościoła.

Abp Kazimierz Nycz (ur. 1950) jest członkiem Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski, członkiem Rady ds. Środków Społecznego Przekazu, przewodniczącym Komisji Wychowania Episkopatu Polski, od 2007 r. metropolitą warszawskim.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 28/2009