Mirki wiedzą lepiej

Heheszki, insynuacje lub teorie spiskowe: użytkownicy serwisu Wykop.pl stworzyli świat, język i zwyczaje, które dla postronnego obserwatora bywają trudne do zrozumienia. A czasem wrogie.

13.11.2017

Czyta się kilka minut

Lech Wałęsa chwali się swoją aktywnością w internecie, Warszawa, marzec 2012 r. / MACIEJ KOSYCARZ
Lech Wałęsa chwali się swoją aktywnością w internecie, Warszawa, marzec 2012 r. / MACIEJ KOSYCARZ

Leszke wrzucił kilka linków i cierpliwość Mirków się skończyła. Od dawna sobie grabił, ale takiego spamowania Mirki darować już nie mogły. Leszke wrzuca, co popadnie, a powinien się pilnować, w końcu obalił komunizm i został pierwszym w III RP prezydentem.

„Wszystko, co otrzymałem, otrzymuję i będę otrzymywał tak prywatnie, jak i służbowo, jest i pozostanie bezpowrotnie własnością Jasnej Góry – napisał Leszke. – Wiele moich przedmiotów znajdujących się w innych miejscach należy bezdyskusyjnie dopisać do własności Jasnej Góry. Poniżej jest spis około 1/3 darów przekazanych Narodowi”.

Naród od Leszke dostał m.in. Order Stanów Zjednoczonych Ameryki (złoto, emalia barwna, 5 cm, wysokość zawieszenia 2 cm), Medal Wolności Miasta Filadelfia, USA (złoto, 5,1 cm), garnitur wielce zaszczytnego Orderu Łaźni z Wielkiej Brytanii (I klasy, ze wstęgą). Było też parę zdjęć, na których Leszke pozuje na tle portretów Jana Pawła II i Józefa Piłsudskiego lub w nieporadny sposób próbuje przewrócić postawnego Afroamerykanina.

Mirki postanowiły zawalczyć z prezydenckim spamem w typowy dla siebie sposób, czyli podstępem i ironią: zasypali jego stronę informacjami dotyczącymi Bolka i Lolka. W ten sposób Leszke doświadczył skutków tego, co w żargonie wykopowiczów nazywa się „samozaoraniem”.

Fakty rzekome

Mirki to użytkownicy serwisu Wykop.pl. Leszke to pseudonim nadany prezydentowi Lechowi Wałęsie, który przez pewien czas aktywnie udzielał się na Wykopie.

Serwis został stworzony w 2005 r. przez ucznia szkoły średniej na podobieństwo amerykańskiego Digg.com, który obok pokrewnego serwisu Reddit.com pełnił istotną rolę w kształtowaniu się tzw. alt-prawicy w USA i kanalizowaniu poparcia dla Donalda Trumpa. Wykopem szybko zainteresował się prywatny inwestor, który wyłożył pieniądze na jego rozwój, a nieco później kupiła go firma z Holandii.

Spędziłem na Wykopie kilka tygodni. Poznałem kilku jego użytkowników. Była to znajomość krucha i ograniczona ekranem komputera. To wspólna cecha wykopowiczów: nie ujawniają prawdziwej tożsamości.

Przekroczenie progów wykopowego mikroświata grozi konfuzją i zawrotami głowy; jakby internauta jednym kliknięciem przeniósł się do egzotycznego państwa. Wykop rządzi się wprawdzie własnymi, brutalnymi prawami, w istocie jednak odzwierciedla bolączki, lęki i napięcia innego świata, tego leżącego między Odrą a Bugiem.

Użytkownicy Wykopu – Mirki właśnie – czujnie obserwują, co się dzieje w realu, i wzajemnie informują się o tym w wirtualu. Służy im do tego „wykopalisko”, czyli główna strona Wykopu. Tutaj Mirki „wykopują” różne informacje pod postacią linków do artykułów, filmików na YouTubie, postów na Facebooku czy Twitterze. Wiadomości dotyczą wszystkiego. Od słodkich kotków, zabawnych psów, żenujących rosyjskich pijaczków, przez historię żołnierzy wyklętych, po aktualności ze świata polityki. Posty zamieszczane w „wykopalisku” wzajemnie ze sobą konkurują. Wskaźnikami są: liczba komentarzy, ich polubień, a przede wszystkim liczba kolejnych „wykopów”. Najpopularniejsze „wykopy” można znaleźć w zakładce „Hity”. Aktualnie hitami są informacje dotyczące rzekomego oszustwa znanego producenta laptopów i Polaka, który ponoć wynalazł „piec, który nie dymi”.

„Rzekomo” – to słowo klucz do zrozumienia mechanizmu działania Wykopu. Ambicją jego użytkowników jest wzajemne informowanie się o tym, o czym nie usłyszymy w mediach „głównego nurtu”. „Newsy społecznościowe” mogą być prawdziwe. Ale nie muszą. Ktoś, kto jako pierwszy wrzuca link, omija oficjalne, „systemowe” ścieżki obiegu informacji, przez co – jak sądzi – unika cenzury i głosi czystą „prawdę”. „Prawdę”, o którą trudno w telewizji czy serwisach informacyjnych. Kolejna dawka „prawdy” nadchodzi wraz z kolejnymi komentarzami – bo przecież każdy z Mirków ma coś do powiedzenia.

Z „prawdą” na Wykopie jest jeden problem: na „wykopalisku” poważne, istotne informacje konkurują z błahymi albo po prostu głupawymi. Większą popularność może zdobyć informacja bez pokrycia w faktach, ale śmieszna lub straszna. Wiele „wykopów” chwilę później weryfikowanych jest kolejnymi „wykopami”, przedstawiającymi zupełnie inną wersję wydarzeń.

Na stronie głównej pojawia się np. informacja: „13-latek przenosił w szkole paczkę z kwasami i przewrócił się na schodach”. Klikamy, w oczekiwaniu na historię o nastoletnim dilerze narkotyków, który wpadł w głupi sposób, i to jeszcze w szkole. Prawdziwa historia jest inna: chłopak przenosił substancje chemiczne z jednej sali lekcyjnej do drugiej, potknął się i poparzył. Cel postu został osiągnięty: przyciągnął uwagę. Jeden z Mirków komentuje: „W szkole powinno się eksperymentować z narkotykami, a nie z kwasem”.

Naturalna selekcja

– Wykop jest takim stosikiem, do którego każdy może dosypać swoje i sobie pójść – mówi szczerze jeden z użytkowników. O sobie powie tylko, że studiuje w dużym mieście, a przyszłość łączy z biznesem. – Dużym plusem tego serwisu jest fakt, że w naturalny sposób oddziela tych, którzy są tu na chwilę, z doskoku, od tych, którzy znają jego język i specyfikę. To widać od razu. I jeśli ktoś zrobi coś, co się w tę specyfikę nie wpisuje, reszta go wykpi, zmuszając do opuszczenia serwisu. Internetowy trolling ciężko znieść.

Mój rozmówca twierdzi, że zdążył się do trollingu na Wykopie przyzwyczaić. – Trzeba być odpornym na zaczepki, a najlepiej odpowiadać dwa razy bardziej agresywnie. Nie trzeba używać wulgaryzmów. Ceniona jest dobra riposta. Trzeba być cynicznym, pewnym siebie i gruboskórnym, żeby nie zostać – nomen omen – wykopanym.

Wykopowiec zauważa, że w serwisie ciągle wielu jest użytkowników tymczasowych, którzy rejestrują się tylko po to, by skomentować daną sprawę. To zwykle oni wdają się w pyskówki i szerzą teorie spiskowe. Bo oprócz umiejętności ripostowania cenne jest „zdroworozsądkowe myślenie”.

Post z filmikiem o śmierci Magdaleny Żuk w kurorcie w Egipcie wygeneruje 916 komentarzy. „Sprawa bardzo, bardzo dziwna – zaczyna tajemniczo niejaki Mr_kolek. – Media milczą o sprawie”.

Jeden z Mirków już na początku sugeruje, że podejrzaną postacią w tej historii jest chłopak kobiety Markus. To bardzo ważne, jeśli weźmiemy pod uwagę, jak „medialna” historia Magdy Żuk potoczy się dalej.

Kolejne komentarze rozbierają życie, postać i reputację dziewczyny na czynniki pierwsze. Materiał badawczy? Profile Magdaleny w mediach społecznościowych. Nie wiemy, które ze zdjęć są prawdziwe, a które są fotomontażem. O czym w swoich postach kobieta pisała szczerze, a co starała się ukryć? Czy cokolwiek z tego może być podstawą do wyciągania jakichkolwiek wniosków?

Wina – to kwestia, która „grzeje” Mirków równie mocno. Czy dziewczyna jest sama sobie winna? Czy winny jest jej chłopak, który puścił ją samą do Egiptu? Czy może winna jest Angela Merkel, która zaproszeniem „imigrantów” do Europy pokazała im, że wobec europejskich kobiet mogą wszystko?

Dla jednych Magda jest męczennicą, dla innych przypadkową ofiarą, dla jeszcze innych naiwną blondynką, która na własne życzenie wpadła w ręce oprawców. Winny może być każdy. Wszystko mogło się zdarzyć, z równie dużym prawdopodobieństwem. Teoria goni teorię. Nieistotne, na czym te teorie bazują. Kiedy przeciętny internauta chcąc się czegoś dowiedzieć o sprawie Magdaleny Żuk wpisze w wyszukiwarkę jej nazwisko, jedną z najwyższych pozycji, jakie otrzyma, będą teorie Mirków z Wykopu. To oni jako pierwsi rzucili podejrzenia na Markusa. Nieco później teorie o udziale chłopaka w sprawie podchwyciły mainstreamowe media, których Mirki nie lubią. Markus stał się bohaterem reportaży i musiał się publicznie tłumaczyć. Zaczął nawet dostawać groźby śmierci. Tymczasem prokuratura badająca sprawę śmierci Magdaleny Żuk nie postawiła mu żadnych zarzutów. Internetowe piekiełko Markusa trwało ponad trzy miesiące. Dopiero teraz chłopak może próbować zapomnieć o tej traumie.

Choć na dobrą sprawę internet, w którym przecież nic nie ginie, nie zapomni o nim nigdy.

Każdy jest celem

Wykop to potężny serwis, z ogromnym zasięgiem oddziaływania. Liczy ok. 400 tys. zarejestrowanych użytkowników. Dziennie dodają oni ok. tysiąca linków, których aktywność generuje miesięcznie ok. 77 mln odsłon. Popularność na Wykopie może więc wiele przynieść jego użytkownikom. Ale też ból po upadku z tak wysokiego konia może być dotkliwy.

Przekonała się o tym jedna z firm produkujących płyty indukcyjne. Jej pracownicy szeroko udzielali się m.in. na Wykopie. Budowali przyjazne relacje z użytkownikami, urządzali konkursy z nagrodami, żartowali, co w żargonie nazywa się „heheszkami”.

Idylla skończyła się po tym, jak jeden z Mirków wytknął producentowi usterki, a firma odgryzła mu się w niewybredny sposób, nazywając go trollem. Wtedy posypał się hejt. Kolejni użytkownicy zgłaszali błędy w funkcjonowaniu płyt, ale przede wszystkim wytykali firmie styl komunikacji i luki w argumentacji. Kozłem ofiarnym stał się jeden z marketingowców, który zawiadywał profilem firmy na Wykopie. Szybko zaczął funkcjonować pod imieniem i nazwiskiem, stając się dla Mirków chłopcem do bicia.

Ofiarą Wykopu swego czasu stał się też Jarosław Kuźniar. Dziennikarz był naczelnym obiektem żartów niechętnych TVN-owi wykopowiczów. Miał jednak dość odwagi, by stanąć z nimi w szranki. Jeden z ważnych modułów serwisu zwie się AMA (ask me anything – zapytaj mnie, o co chcesz) – jest to czat z użytkownikami, na którym każdy może zadać bohaterowi AMA jakieś pytanie.

Wykopowicze pytali Kuźniara: „Dlaczego, kiedy widzę pana w telewizji, to jest pan cały czerwony?”. Albo: „Dlaczego generalizujesz, dajesz się ponieść emocjom i obrażasz papieża?”. Odpowiadał rzeczowo i spokojnie, co zdaniem ekspertów z branży zdecydowało o tym, że tę potyczkę wygrał.

Ofiarą hejtu stał się nawet Jan Paweł II, gdy na Wykopie zaczęły pojawiać się posty go obśmiewające, a nawet łączące ze skandalami pedofilskimi w Kościele. Użytkownicy „wykopywali” nagrania z papieżem w otoczeniu dzieci i dorabiali do nich rozmaite sensacyjne konteksty. Dziś jedną z najwyższych pozycji po wpisaniu w wyszukiwarkę internetową hasła „Jan Paweł II” są memy z jego udziałem.

Oprócz funkcji „wykop” Mirki mają do dyspozycji również odwrotną: „zakop”, czyli głosy za tym, by dany post został ukryty. Tak się jednak składa, że wykopowa społeczność tej funkcji używa bardzo oszczędnie. Post o śmierci Magdaleny Żuk został „wykopany” 1526 razy. Zakopany – tylko 72. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 47/2017