Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W obecnych warunkach najsilniejszy szmer powstałby w kręgu recenzentów, którzy postawiliby sobie za cel zdemaskowanie niesprawiedliwych działań gospodarza winnicy. Zwróciliby oni uwagę, że robotnicy zatrudnieni w ostatniej godzinie nie byli wcześniej zainteresowani podjęciem jakiejkolwiek pracy. Najprawdopodobniej nie chciało im się nie tylko pracować, lecz nawet wyjść z domu, by w upale dnia rozejrzeć się za ofertą zarobku.
Być może w domowym zaciszu raczyli się winem, wówczas gdy ich koledzy harowali w nieznośnych warunkach. Nie można wykluczyć, że korzystali do oporu z przyjemności snu. Bez względu na to, czy wchodzi w grę alkoholizm, czy tylko zwykłe lenistwo, sprawy nie wolno zamiatać pod dywan i ekonomicznej samowoli gospodarza trzeba dać zdecydowany odpór. Należy zdemaskować nie tyle leniów, których premiuje się obsypując denarami, co twórców systemu wynagrodzeń zacierających istotne różnice między poświęceniem a lenistwem. Gospodarz winnicy musi odejść!
Istnieje pewien typ pryncypialności, której całkowicie obce są ewangeliczna kultura bycia, chrześcijańska wielkoduszność, Chrystusowe otwarcie na ludzi ostatniej godziny. Ponad 60 lat upłynęło już od opublikowania przez Bruce’a Marshalla powieści "Ale i oni otrzymali po denarze". Stanowiła ona wydarzenie, ukazując istotę chrześcijańskiego miłosierdzia w realiach społecznych, które usiłowano wtedy kształtować według zasad marksizmu lub pragmatyzmu. Dziś Marshall przegrałby w rankingu popularności z autorami opracowań typu "Katon dla postmodernistów". Ich publikacje sprzedawałyby się znacznie lepiej niż dzieła klasyków, które przez stulecia ukazywały wzorce solidarności i miłosierdzia. Jezusowa ewangelia miłosierdzia natrafiłaby po raz kolejny na gromkie potępienia populistów.