Mija Rok...

Wybrzmiewają ostatnie akordy Roku Chopinowskiego. Dawno nie było i długo nie będzie w Polsce tak spektakularnie obchodzonego święta muzyki. Czy dobrze wykorzystaliśmy szansę na promocję kultury w Polsce i w świecie?

07.12.2010

Czyta się kilka minut

Słusznie zauważano, że to nie Chopin potrzebuje Polaków, ale Polacy Chopina. Muzykę naszego najwybitniejszego kompozytora zna cały świat, a dźwięki jego dzieł - fakt, że bez większej refleksji historycznej - rozbrzmiewają na wszystkich kontynentach. Pomysł Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego na obchody Roku Chopinowskiego był więc prosty: Chopinem w 2010 roku nie tylko będzie się karmiło krajowe życie kulturalne, ale jego muzyka stanie się lokomotywą polskiej obecności na międzynarodowej scenie, będzie haczykiem, który zagraniczny odbiorca połknie, a potem sięgnie po chopinowskie płyty, książki, zainteresuje się innymi obszarami rodzimej kultury, wreszcie do naszego kraju odbędzie pielgrzymkę.

Tyle tylko że z tym ostatnim był kłopot, wszak Polacy o dziedzictwo kulturowe dbają okazjonalnie i leniwie, więc miejsca kultu Chopina były w opłakanym stanie. Dlatego słusznie wysupłano sporo grosza z państwowej kasy, dodano resztę z funduszy europejskich i stworzono zjawiskowe, pełne multimedialnych gadżetów Muzeum Chopina w Pałacu Ostrogskich, nieopodal dobudowano nowoczesne skrzydło, siedzibę Narodowego Instytutu im. Fryderyka Chopina, strażnika pamięci wielkiego Polaka, oraz przemodelowano i ze smakiem odnowiono dworek w Żelazowej Woli. Bilans infrastrukturalny Roku Chopinowskiego jest zatem korzystny. Nareszcie możemy godnie pokazać światu spuściznę naszego kompozytora, bez poczucia wstydu i zażenowania archaicznymi wystawkami w odrapanych wnętrzach.

Ale przecież Rok Chopinowski to również setki kulturalnych wydarzeń, inicjatyw mądrych, choć i kuriozalnych, takich, które muzykę Chopina sensownie odbiorcom tłumaczyły oraz - bywało - ją ośmieszały i poniżały. Blisko 50 mln złotych przeznaczonych przez ministra na obchody jubileuszu pobudziły kreatywność rozmaitych instytucji kultury, festiwali, uczelni, ambasad, samorządów, artystycznych zespołów, wydawnictw i firm. Niestety - szansa na wypromowanie polskiej kultury przy okazji rocznicy urodzin Chopina za granicą została wykorzystana tylko po części. Środkiem stały się bowiem głównie działania doraźne, koncerty, wystawy, kilka festiwali, promocja na targach, i to najczęściej obok innych, także interesujących wydarzeń. Zabrakło pomysłu na głębsze osadzenie naszej spuścizny oraz dzieł współczesnych w artystycznym krwiobiegu świata. W Polsce za to Chopin był obecny wszędzie - od wielkich sal koncertowych po małe domy kultury, na poważnie, jazzowo i rockowo, malowany i tańczony, dla dzieci i dorosłych, na antenie radiowej Dwójki i w TVP Kultura, na łamach ogólnopolskiej prasy, lokalnych pism i na kartach naukowych opracowań, do oglądania w kinie, grania na komputerze i telefonie oraz surfowania w internecie, do jedzenia i picia...

Jakkolwiek inicjatyw było bez liku, zapamiętamy najpewniej te, które otrzymały bizantyjską oprawę medialną: inaugurujący Rok Chopinowski cykl koncertów znakomitych pianistów na przełomie lutego i marca, balet "Chopin" w Teatrze Wielkim-Operze Narodowej, trwający cały sierpień festiwal "Chopin i jego Europa", namiętnie komentowany i dzięki internetowym transmisjom obserwowany przez tysiące melomanów XVI Konkurs Chopinowski. Nieco w cieniu pozostały ważny III Międzynarodowy Kongres Chopinologiczny, ukończenie Wydania Narodowego dzieł Chopina, interesująca seria płyt z muzyką Chopina graną na dawnych instrumentach, wyprodukowana przez NIFC, prawykonania współczesnych dzieł inspirowanych muzyką Chopina (w grudniu w Teatrze Wielkim w Łodzi odbędzie się prapremiera opery Marty Ptaszyńskiej "Kochankowie z klasztoru Valldemosa"), intelektualnie ożywczy chopinowski numer "Zeszytów Literackich" (nr 109), ale i wiele wydarzeń pomniejszych, obejmujących zasięgiem niewielkie społeczności, nie zawsze na wysokim poziomie artystycznym, lecz spełniające rolę edukacyjną.

Warto też zwrócić uwagę na przywrócenie przedmiotu "muzyka" w szkolnym nauczaniu. Miejmy nadzieję, że właśnie ten fakt - obok urządzenia muzeów - zostawi po Roku Chopinowskim najtrwalszy ślad w polskiej kulturalnej przestrzeni...

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Cadenza (50/2010)