Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Nie licząc skromnego wsparcia finansowego kilku projektów pomocowych, było to jedyne zobowiązanie, jakie podjęliśmy ostatnio wobec problemu uchodźców, których, wg danych ogłoszonych właśnie przez ONZ, jest już w świecie 65,6 mln, najwięcej w historii. Komentatorzy analizują: czy na wojnie z Brukselą PiS zyska sympatyków? Czy rząd wygra sprawę w Trybunale Sprawiedliwości UE? Jednak dyskutując o politycznych skutkach sporu Warszawa–
–Bruksela (oraz jego etycznym wymiarze) nie dostrzegamy najważniejszego: tego, jak wokół nas przeobraża się świat – i jak bardzo jesteśmy do tego nieprzygotowani.
Zakładając, że niezmienne od lat trendy dotyczące migracji i starzenia się społeczeństw utrzymają się i w przyszłości, w ciągu najbliższych dekad będziemy w Europie świadkami największej zmiany demograficznej od stuleci. Wiele wskazuje na to, że kontynent stanie się bardziej muzułmański (w niektórych „obszarach” – bardziej świecki); że choć podwyższy się średni wiek Europejczyków, to w niektórych krajach większość młodych stanowić będą niedawno przybyli lub ich dzieci. Nie będzie to żaden „koniec cywilizacji”, lecz kolejna ze zmian, którym nasz kontynent podlegał w przeszłości.
Ułomny mechanizm relokacji uchodźców wydaje się z tym niezwiązany. Jednak nawet on dawał Polsce możliwość wypróbowania kilku strategii integracji. Jeśli wielu z nas nie słyszało np. o tzw. łączeniu preferencyjnym (przejętym z transplantologii kojarzeniu „dawców” i „biorców” pracy, stosowanym wobec migrantów przez Finlandię), o zaletach i wadach otwarcia dróg legalnej imigracji lub innych pomysłach wypróbowywanych na Zachodzie – to dlatego, że obecne władze nie chcą lub nie potrafią dostrzec wagi momentu historycznego, w którym przyszło im rządzić Polską. Niesławną wypowiedź premier o tym, iż Auschwitz to „lekcja tego, że należy czynić wszystko, aby uchronić bezpieczeństwo i życie swoich obywateli”, rozumianą w kontekście zdania „Nie dajcie sobie wmówić, że niechęć do uchodźców to coś złego”, które pojawiło się niedawno na twitterowym koncie PiS, trudno interpretować jako wolną od antyimigranckich uprzedzeń, zaś prezydenta tłumaczącego, że nie przyjmujemy migrantów, ponieważ nie chcemy ich do tego „zmuszać”, nie da się obronić przed zarzutem cynizmu. Ludzi, którzy decydują dziś o losie kraju, może już nie być na tym świecie, kiedy Polacy będą się mierzyć z efektami ich braku odpowiedzialności. ©℗