Migam wiersze

Chcielibyśmy, żeby wśród niesłyszących byli wybitni pisarze. By głusi sięgali po książki ze znaną nam, słyszącym, swobodą i rozmachem. Wygodniej byłoby myśleć, że mamy te same szanse.

11.09.2017

Czyta się kilka minut

Marlee Matlin, głucha amerykańska aktorka. Za rolę w filmie „Dzieci mniejszego boga” z 1986 r. zdobyła Oscara jako najlepsza aktorka pierwszoplanowa. / NG COLLECTION
Marlee Matlin, głucha amerykańska aktorka. Za rolę w filmie „Dzieci mniejszego boga” z 1986 r. zdobyła Oscara jako najlepsza aktorka pierwszoplanowa. / NG COLLECTION

W New Lothrop (Michigan) mały Marvin Miller już wie: są jedyną głuchą rodziną w miasteczku. Gdy dorośnie, założy firmę deweloperską The Laurent Company. Jest 2005 r., a on przekonuje świat do swojego pomysłu: budowy w Dakocie Południowej miasta głuchych o nazwie Laurent. Jedni okrzykną jego pomysł utopią. Drudzy – blisko sto rodzin z 23 krajów – będą chcieli tam zamieszkać.

Skusi ich codzienność. Szklane ściany domów, dzięki którym można zobaczyć, co dzieje się na zewnątrz. Sklepy, urzędy i restauracje obsługiwane przez głuchych. Znający język migowy lekarze. Światła zamiast i tak niesłyszalnych syren w wozach strażackich, radiowozach i karetkach pogotowia. Najszybsze łącze internetowe, pozwalające sprawnie prowadzić rozmowy wideo na odległość. Przychylne im i rozumiejące ich problemy władze miasta.

Zarzut będzie jeden: powstaje getto. Nietypowe, bo otoczone językowym murem.

Gdy umysł słyszy

„Nigdy naprawdę nie zastanawiałeś się nad istotą języka; ta książka powinna cię do tego zmusić” – uznany neurolog, Oliver Sacks, mógł na te słowa zareagować różnie. Wiedział o tym Bob Silvers, wydawca „New York Review of Books”, wysyłając Sacksowi książkę Harlan Lane – „When the Mind Hears: the History of the Deaf”. To w niej autor wciela się w postać Laurenta Clerca, francuskiego pedagoga, nazywanego „Apostołem głuchych w Ameryce”, by opowiedzieć świat widziany jego oczami. „Fascynujący zapis walki głuchych o miejsce w społeczeństwie” – napisze o niej Sacks.

A wydaną kilka lat później własną książkę „Zobaczyć głos” rozpocznie słowami Boba Johnsona, kierownika katedry lingwistyki waszyngtońskiego Uniwersytetu Gallaudeta (światowego centrum głuchych, gdzie językiem wykładowym jest amerykański język migowy – ASL), który głuchotę nazwie „jednym z największych ludzkich nieszczęść”. Sacks dopowie: „współczesny człowiek wie o niej prawdopodobnie mniej niż jego wykształcony przodek żyjący sto czy dwieście lat temu”.

Niezbędnik wiedzy. Część 1

Nie wszyscy głusi znają język polski (lub jakikolwiek inny język foniczny). Część z nich nie potrafi czytać ze zrozumieniem.

Przodkowie

Można spytać, dlaczego spośród głuchych od urodzenia, którym nie udało się przywrócić słuchu, tak niewielu pisze własne książki? Odpowiedź poznamy być może po rozważeniu innej kwestii: dlaczego głusi wciąż muszą walczyć o prawo do własnego języka?

1880 r., II Międzynarodowy Kongres Edukacji Głuchych w Mediolanie. Tuż przed jednym z najważniejszych momentów w historii głuchych z obrad, które mają przesądzić o kształcie edukacji tej grupy, zostają wyproszeni niesłyszący nauczyciele. Decyzję podejmują za nich słyszący. I stwierdzają: język migowy jest przeszkodą w nauczaniu głuchych mowy. Wygrywa tzw. oralizm, którego zwolennicy przekonują, że głusi powinni nauczyć się języka fonicznego. W wielu szkołach języki migowe zostają zakazane.

Konsekwencje? Podział na propagującą oralizm Europę i pozostające przy językach migowych Stany Zjednoczone się pogłębia. W wielu europejskich krajach, także w Polsce, praktykowana jest XIX-wieczna, uznana za nieskuteczną, oralna metoda nauczania głuchych. Do dziś rodzice głuchych dzieci posyłają je, często za namową pedagogów, do szkół wraz ze słyszącymi (z ok. 6 tys. głuchych dzieci w Polsce tylko 1,5 tys. chodzi do szkół dla głuchych). Tam próbują doganiać słyszących. Starają się odczytać słowa z ruchu ust nauczycieli, przepisują z tablicy zdania, których znaczenia nie rozumieją. Nie mając wśród najbliższych nikogo, kto znałby język migowy, są pozbawiani szans na sprawne komunikowanie się z otoczeniem.

Ostatecznie nie znają ani języka polskiego, ani migowego.

Sytuacja w szkołach dla głuchych nie jest lepsza. Nie wszyscy pracujący tam nauczyciele muszą znać język migowy, mogą mówić do uczniów. I korzystać z książek dla niepełnosprawnych intelektualnie.

Niezbędnik wiedzy. Część 2

Głusi nie są niepełnosprawni intelektualnie. Choć w języku zdążyły zakrzepnąć sformułowania „głuchy jak pień” i „głupi jak pień”.

To niesprawiedliwe

Hans Furth, psycholog badający procesy poznawcze osób niesłyszących, podkreślał, że największym kłopotem głuchych jest niedobór informacji. Dowodził, że głusi potrafią uzyskać podobne wyniki (zestawiając je z rezultatami słyszących) z testów na inteligencję, jeśli tylko te ostatnie sprawdzają tzw. wiedzę ogólną.

W „Zobaczyć głos” Sacks przytacza historię Davida Wrighta, poety i pisarza południowo afrykańskiego, który stracił słuch w wieku ośmiu lat, znając już język angielski. Zaskakujące jest jego wspomnienie ze szkoły specjalnej w Anglii, do której został posłany i gdzie spotkał po raz pierwszy dzieci głuche od urodzenia. „Czasem miałem lekcje, na których była również Vanessa. Była pierwszym głuchym dzieckiem, które spotkałem… Jednak nawet mnie, ośmioletniemu chłopcu, jej wiedza wydawała się bardzo uboga. Pamiętam lekcję geografii, podczas której nauczycielka zadała pytanie: – Kto jest królem Anglii?

Vanessa nie znała odpowiedzi; zakłopotana próbowała zerknąć na leżący przed nią podręcznik, otwarty na rozdziale o Wielkiej Brytanii, który mieliśmy przeczytać.

– Król… król… – zaczęła.

– Proszę, mów dalej – zachęcała nauczycielka.

– Wiem – powiedziała.

– Spokojnie.

– Zjednoczone Królestwo – padła odpowiedź Vanessy.

Zaśmiałem się.

– Jesteś niemądra – odrzekła nauczycielka. – Jak król może nazywać się »Zjednoczone Królestwo«?

– Król Zjednoczone Królestwo – próbowała biedna Vanessa, cała czerwona.

– David, powiedz jej, jeśli znasz odpowiedź.

– Król Jerzy V – odpowiedziałem z dumą.

– To niesprawiedliwe! Tego nie było w książce!”.

Sacks dopowiada: „Vanessa nie była głupia, ale będąc głuchą od urodzenia, nie zdołała jeszcze opanować wystarczającej liczby słów, które pozwoliłyby jej czytać dla przyjemności. Nie była więc zdolna posiąść informacji, które inne dzieci nabywają niemal przez przypadek, słuchając rozmów dorosłych lub czytając”.

Różnica między tymi, którzy urodzili się jako głusi, i tymi, którzy stracili słuch znając już jeden z języków fonicznych, będzie widoczna wśród głuchych pisarzy. Ci drudzy zdecydowanie częściej będą pisać, jak Sara Nović, autorka „Dziecka wojny”, głucha, korzystająca z aparatu słuchowego. Po ukazaniu się książki napisze: „Moja pierwsza powieść właśnie ukazała się jako audiobook, którego nie mogę odsłuchać”.

Podcinanie języka

Leczenie poprzez podcinanie języka, odmawianie dostępu do edukacji, wykluczanie ze wspólnot religijnych czy umniejszanie prawa do dziedziczenia majątku – głusi pamiętają swoją odległą historię. Także nieustającą walkę o język.

Ta rozpocznie się od obserwacji – dwóch niezależnych, prowadzonych na różnych kontynentach.

Charles-Michel de L’Épée, francuski pedagog, będzie obserwował głuchych bezdomnych na paryskich ulicach, którzy próbują porozumiewać się między sobą za pomocą gestów. I będzie się zastanawiał: jak dotrzeć do nich z tekstami Pisma Świętego?

W końcu nauczy się gestów używanych przez bezdomnych i uzupełni je o francuską gramatykę. Tak powstanie francuski język migowy (i dopiero lingwista William Stokoe w latach 50. XX w. zauważy, że uzupełnienie to było zbędne, bo języki migowe mają własną gramatykę i składnię). Na tym jednak nie koniec: de L’Épée założy pierwszą szkołę dla głuchych, która przekształci się w Państwowy Instytut dla Głuchoniemych w Paryżu.

W 1816 r. do Francji przyjedzie uczestnik drugiej obserwacji – Thomas Gallaudet, który przyglądając się bawiącym się dzieciom, a wśród nich głuchej dziewczynce – Alice Cogswell – zauważy, że nie potrafi ona komunikować się z resztą grupy. Swoimi obserwacjami podzieli się z jej ojcem. To wtedy zapadnie decyzja o założeniu szkoły dla głuchych i wyprawie Gallaudeta do Europy w poszukiwaniu nauczycieli. We Francji spotka wspomnianego już Laurenta Clerca – najwybitniejszego w tamtych czasach przedstawiciela jednego z kolejnych pokoleń uczniów de L’Épée. 52-dniową podróż morską do Stanów Zjednoczonych odbędą razem. A na miejscu otworzą Amerykański Ośrodek Pomocy Głuchym w Harford. To tam będzie kształtował się amerykański język migowy. Syn Thomasa Gallaudeta, Edward, będzie współzałożycielem pierwszej w USA szkoły wyższej dla osób niesłyszących: National Deaf-Mute College, która później przekształci się w Uniwersytet Gallaudeta.

Jednak po tym okresie, nazywanym w historii głuchych „złotym”, nadejdzie rok 1880 i kongres mediolański. A wraz z nim koniec zainteresowania językami migowymi w Europie.

Niezbędnik wiedzy. Część 3

Na świecie istnieje ponad 120 narodowych języków migowych. Niektóre z nich, jak np. nikaraguański język migowy, mają zaledwie 40 lat. Mimo ich rozwoju wciąż nie są traktowane na równi z fonicznymi. Przykładem jest ustawa o polskim języku migowym – PJM, która weszła w życie dopiero w 2012 r., a ostatni raport NIK pokazał, jak wysoki jest poziom nieprzygotowania m.in. instytucji publicznych do obsługi osób migających.

Duma i bunt

Jedną z najprężniej walczących o prawa głuchych na świecie grup są ich słyszące dzieci – CODA (Child of Deaf Adult). 90 proc. głuchych par ma słyszące dzieci. To one powiedzą głośno: świat słyszących nie tyle zamknął się na potrzeby głuchych, co nie postarał się nawet ich zrozumieć. Przykład? Profesjonalnych tłumaczy polskiego języka migowego jest w Polsce mniej niż stu, większość z nich to CODA. Są one tłumaczami wszędzie tam, gdzie głusi nie mogą używać własnego języka, m.in. na salach sądowych, w szpitalach, a nawet w czasie spotkań z terapeutą (problemy te opisywałam w reportażu „Głusza”, „TP” nr 35/2016).

Głusi będą się organizować.

Socjolożka Barbara Kannapell zainicjuje w latach 70. XX w. ruch Deaf Pride. Powie: „Mój język to ja. Odrzucić język migowy to odrzucić osobę Głuchą” (pisana wielką literą oznacza głuchotę w znaczeniu kulturowym, a nie medycznym). Paddy Ladd, związany m.in. z Uniwersytetem Gallaudeta, wprowadzi pojęcie deafhood, by podkreślić „narodowość głuchych” (od nationhood; w odróżnieniu od głuchoty – deafness – w ujęciu medycznym).

Będą się buntować.

W 2006 r. studenci Uniwersytetu Gallaudeta oprotestują wybór rektora, argumentując, że kandydatka nie jest „dość głucha dla Głuchych” („not deaf enough”). To wtedy powstanie prototyp idealnego głuchego: głuchy od urodzenia, ma głuchych rodziców, jest absolwentem szkół dla głuchych, związał się z głuchym partnerem, ma głuche dzieci, zna biegle język migowy, jest dumny ze swojej głuchoty.

Będą się zamykać w swoim świecie.

Wielu z nich będzie pragnęło głuchego potomstwa. Co pokazała m.in. historia głuchej pary z Wielkiej Brytanii. Paula Garfield (reżyserka teatralna) i Tomato Lichy (aktywista, obrońca praw głuchych) decydują się na dziecko (korzystają z procedury in vitro). Ale jeszcze przed implantacją chcą zbadać zarodki, by – jeśli to możliwe – urodzić głuche dziecko.

Przybysze z innej planety

Ale ich działania, nawet jeśli zostaną dostrzeżone, niewiele zmienią. Dlatego głusi pozostaną w swoim świecie, nazywając samych siebie „niemymi cudzoziemcami”.

Pytania o ich miejsce wśród słyszących postawią m.in. Mark Medoff w sztuce teatralnej (później także filmowej) „Dzieci mniejszego boga” czy Carson McCullers w powieści „Serce to samotny myśliwy”. Niepokojące jest już pierwsze zdanie powieści: „W mieście żyło dwóch głuchoniemych, którzy nigdy się nie rozstawali”.

W swoim świecie będą się organizować powoli. Zaczynając od tego, co najważniejsze dla każdej wspólnoty – od języka.

To dlatego szybciej rozwiną się dziedziny sztuki takie jak malarstwo czy fotografia, baza m.in. polskiego Deaf Art. Głusi stworzą wspaniałą pantomimę, będą spełniać się jako aktorzy. Choć i tu role, które odegrają, bywają znaczące, jak w przypadku Howiego Seaga: głuchego aktora, który wystąpił w jednym z odcinków „Star Trek: Następne pokolenie” jako przybysz z innej planety.

Będzie się także rozwijać poezja migana. Z prozą będzie najsłabiej. Ale jeśli głusi będą pisać, to głównie po to, by opowiedzieć o swoich problemach z językiem. Jak głusi lingwiści Carol Padden i Tom Humphries, autorzy „Deaf in America: Voices from a Culture”. Wreszcie pojawią się antologie zbierające ich twórczość, w tym poezję, eseje, opowiadania. Jedną z nich jest „The Deaf Way II. Anthology”, której redaktorką jest Tonya M. Stremlau, profesorka Uniwersytetu Gallaudeta.

Rozwiązanie, postulowane przez środowiska zaangażowane w walkę o prawa głuchych, jest jedno – w edukacji niesłyszących warto walczyć o ich dwujęzyczność. Zaczynając od języka migowego, który pozwala im wyrażać myśli, zdobywać wiedzę, komunikować się z otoczeniem, wreszcie – tworzyć. A równolegle uczyć języka narodowego, fonicznego. Ale jako obcego.

Jeśli nie, być może będą pojawiały się kolejne utopie. I choć firma The Laurent Company upadła, a miasto nie powstało, to stało się ono symbolem świata, o istnieniu którego wielu słyszących nie ma pojęcia. ©℗

ANNA GOC, (ur. 1987) jest dziennikarką „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego, w ramach którego przygotowuje książkę reporterską „Miasto Głuchych”.

Tonya M. Stremlau jest profesorką Uniwersytetu Gallaudeta, gdzie od 1996 r. prowadzi zajęcia z języka angielskiego. Niesłysząca od 10. roku życia, amerykańskiego języka migowego zaczęła się uczyć w wieku 18 lat. Zajmuje się m.in. tematyką niesłyszących i słabosłyszących pisarzy; wpływem głuchoty na nabywanie języka pisanego oraz dwujęzycznością osób głuchych. Redaktorka tomu „The Deaf Way II. Anthology”.

Literatura powstaje w języku – to on jest jej podstawowym tworzywem i zarazem nośnikiem. W jaki jednak sposób percypują i tworzą literaturę osoby, które nie posługują się językiem dźwiękowym? Jak wygląda (to adekwatne słowo w kontekście języka migowego) poezja układana przez głuchych? Nawet jeśli zajmujemy się literaturą profesjonalnie, podobne pytania rzadko przychodzą nam do głowy, o ile otoczenie nas do tego nie skłania (a skłaniającym nas do tego otoczeniem jest zazwyczaj osoba głucha jako członek rodziny, przyjaciel lub – co tak rzadkie – współpracownik). Postanowiliśmy podczas tegorocznej edycji Festiwalu Conrada podjąć refleksję nad obszarami literatury, które są niemal całkowicie pomijane przez większość użytkowników kultury. Czy mamy do czynienia z nieprzekraczalnymi barierami, które oddzielają od siebie dwa światy, głuchych i słyszących? Czy też z murem, który powstał z naszej ignorancji i naszych zaniechań?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka i redaktorka „Tygodnika Powszechnego”. Doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego. Do 2012 r. dziennikarka krakowskiej redakcji „Gazety Wyborczej”. Laureatka VI edycji Konkursu Stypendialnego im. Ryszarda Kapuścińskiego (… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 38/2017

Artykuł pochodzi z dodatku „Conrad (02/2017): Niepokój