Mieszko w tajemnicę osnuty

Kim był i czym właściwie rządził? Gdzie, kiedy i dlaczego się ochrzcił? Czy był z plemienia Polan i czy ono w ogóle istniało? Najnowsze odkrycia archeologów nie pozostawiają wiele ze szkolnych wyobrażeń.

09.04.2016

Czyta się kilka minut

Rekonstrukcja Poznania w okresie piastowskim.  / | Dziękujemy Piotrowi Walichnowskiemu z 246 Concept za udostępnienie wizualizacji
Rekonstrukcja Poznania w okresie piastowskim. / | Dziękujemy Piotrowi Walichnowskiemu z 246 Concept za udostępnienie wizualizacji

Jeden z wielkanocnych dni roku 966 miał na zawsze zmienić państwo, które Mieszko i jego dwaj – co najmniej! – bracia odziedziczyli kilka lat wcześniej po swoim nieznanym z imienia ojcu. Jeden brat zginął już w 963 r. gdzieś nad dolną Odrą, dowodząc piastowskimi wojskami w przegranych starciach z Połabianami pod wodzą saskiego banity grafa Wichmanna Billunga Młodszego. O drugim z braci, którego kronikarz nazwał Cidebur (Czcibor lub Zdziebor?), słyszymy tylko raz – 24 czerwca 972 r., przy okazji klęski zadanej przez Piastów wojskom margrabiego Marchii Łużyckiej Hodona pod Cidini (Cedynią?).

Wprawdzie zgodnie ze wczesnośredniowieczną tradycją wszyscy synowie dziedziczyli schedę polityczną po zmarłym władcy, ale to Mieszko był postacią pierwszoplanową. Może ze względu na swoje starszeństwo, a może dzięki przyrodzonym zdolnościom przywódczym? To jego imię powtarza się w kronikach i zapiskach rocznikarskich i to on został uznany za naszego pierwszego historycznego władcę. To jego decyzja poślubienia w 965 r. czeskiej księżniczki Dąbrówki Bolesławówny i przyjęcie rok później chrztu w obrządku łacińskim zdeterminowały przebieg jego rządów i ukierunkowały przyszłe losy państwa, które pozostawił swoim następcom.

Kim był i czym rządził, zanim przebojem wkroczył na geopolityczną scenę Europy Środkowej?

Władca wymyślonego plemienia

Do niedawna nie potrafiliśmy odpowiedzieć na żadne z pytań dotyczących czasów sprzed 965 r., bo nie zachowały się o nich żadne informacje pisane – oprócz krótkiej wzmianki na temat bitew przegranych w 963 r. przez Mieszkowego brata. W dalszym ciągu nie wiemy – i pewnie nigdy się nie dowiemy – kiedy i gdzie Mieszko się urodził. Zaś wszelkie próby skonkretyzowania daty i miejsca nie wykraczają poza czcze spekulacje, gdyż są pozbawione jakichkolwiek przesłanek źródłowych.


1050 lat temu Mieszko I przyjął chrześcijaństwo i na zawsze zmienił bieg naszej historii. Ale czy na pewno wiemy dlaczego, gdzie i kiedy się to stało? Zapraszamy w pasjonującą podróż przez mroki najwcześniejszych dziejów Polski | Przeczytaj dodatek "966: ŚWIADECTWO CHRZTU" »


Nie wiemy nawet, jak miał naprawdę na imię. Bo używana przez nas wersja Mieszko pojawiła się dopiero w XIII w. Najstarsze formy zapisane w siódmej i ósmej dekadzie X w. to arabskie Mškh (Meszek?) oraz saskie Misaca i Misaco, które wszystkie mogły zostać urobione przez odwołanie do postaci starotestamentowych. Według niektórych lingwistów najbliższy oryginału jest staroruski zapis †mьž-ьka (Mieżka?), który wskazywałby na jakieś kłopoty ze wzrokiem małego Mieszka.

Tajemnicą osnute są wcześniejsze dzieje jego rodu – łącznie z pochodzeniem jego matki i ojca, którego na początku XII w. Anonim Gall nazwał Siemomysłem. Możemy tylko wykluczyć ich pochodzenie „polańskie”, bo plemię Polan, którego istnienia nie potwierdza żadne (!) źródło wczesnośredniowieczne, po prostu... nie istniało. Zostało ono wymyślone przez średniowiecznych historyków i utrwalone przez kilkusetletnie powtarzanie. W efekcie „Polanie” trafili do podręczników szkolnych, a więc i do powszechnych wyobrażeń historycznych.

Pewnych przesłanek dostarcza onomastyka, wskazując na południowe korzenie wczesnopiastowskich nazw i imion. I tak Poznań ma nawiązywać do morawskiego rodu Poznanów spod Nitry, a Sandomierz miałby pochodzić od jakiegoś morawskiego Sudomira. Najważniejsze w tym łańcuchu domysłów jest jednak imię Świętopełk, które Mieszko I nadał swojemu drugiemu synowi, zapewne zmarłemu w dzieciństwie. Było to bowiem dynastyczne imię rodu Mojmirowiców, którzy w IX i na początku X wieku rządzili państwem wielkomorawskim. Tak szlachetne pochodzenie Piastów pomogłoby odpowiedzieć na wiele pytań dotyczących naszych najwcześniejszych dziejów – łącznie ze świetną orientacją Mieszka w zawiłościach europejskiej geopolityki.

Gród, co nie miał sobie równych

O ile tej atrakcyjnej hipotezy nie da się dowieść, to w ciągu ostatniego ćwierćwiecza zyskaliśmy solidne podstawy do dyskusji o zasięgu państwa Mieszka I w różnych okresach jego panowania. Dostarczyli ich archeolodzy, którzy sprecyzowali chronologię wielu grodów, wykorzystując nowoczesną metodę datowania drewna znalezionego w trakcie wykopalisk – czyli tzw. dendrochronologię. Pozwoliła ona ustalić, że centralne grody wczesnopiastowskie zbudowano już w trzeciej i czwartej dekadzie X wieku. Czyli 30-40 lat wcześniej, niż Mieszka I zauważyli kronikarze.

Rekonstrukcja Poznania w okresie piastowskim | Dziękujemy Piotrowi Walichnowskiemu z 246 Concept za udostępnienie wizualizacji

Te grody to Giecz, Gniezno, Grzybowo, Ląd, Ostrów Lednicki i Poznań, zbudowane w nowatorskiej wówczas technice „hakowej”, która pozwalała wznosić wały drewniano-ziemne na wysokość kilkunastu metrów. Owe ośrodki polityczno-militarne stanowiły główne punkty infrastruktury zarządzania terytorium szacowanego na ok. 5 tys. kilometrów kwadratowych. To z tego wielkopolskiego rdzenia Piastowie rozpoczęli ekspansję militarną, która pod koniec panowania Mieszka I pozwoliła mu głosić swoje zwierzchnictwo nad wszystkimi ziemiami położonymi między Bałtykiem a Wisłą i Odrą, za którymi rozciągały się strefy o mniejszym stopniu podporządkowania.

To archeolodzy pomogli też wskazać, który z tych głównych grodów był najważniejszy w hierarchii miejsc centralnych państwa Mieszka I. Wykopaliska dowiodły bowiem, że pod względem inwestycji w prestiżową architekturę murowaną żaden z nich nie mógł się równać z Poznaniem. A budowa konstrukcji kamiennych w kraju całkowicie zdominowanym przez budownictwo drewniane była materialną manifestacją potęgi władcy i wskazówką kierunku, z którego chciał czerpać wzorce kulturowe.

Aktualna wiedza archeologiczna wskazuje, że już przed 966 r. w grodzie na poznańskim Ostrowie Tumskim zbudowano kamienną budowlę o imponujących wymiarach: ok. 27 na 12 metrów. Widoczne inspiracje zachodnioeuropejskie nie pozostawiają wątpliwości, że była to siedziba mieszkalno-reprezentacyjna, tzw. palatium. Wyznaczała ona symboliczne centrum władzy politycznej, z którym nie mógł się równać żaden inny gród. Tradycyjny dylemat „Gniezno czy Poznań” dla czasów Mieszka I trzeba więc rozstrzygnąć na korzyść grodu położonego na poznańskiej wyspie śródwarciańskiej. Wielka kariera Gniezna zaczęła się zaś dopiero za rządów jego syna Bolesława Chrobrego.

Czy to w Poznaniu zorganizowano więc uroczystość chrztu Mieszka I?

Sakrament w miejscu nieznanym

Jeszcze kilkanaście lat temu koronnym argumentem na rzecz takiego wskazania był tzw. basen chrzcielny odkryty po II wojnie światowej pod katedrą poznańską. Chodzi o fragment wylanego zaprawą kolistego zagłębienia w ziemi, które ochoczo uznano właśnie za basen chrzcielny. Co prawda nie wiązano go z chrztem samego księcia, a raczej z masową chrystianizacją jego poddanych, ale miał on wskazywać na baptyzmalną tradycję tego miejsca.
Niestety, ponad 30 podobnych znalezisk znanych z różnych krajów wszędzie zgodnie interpretuje się jako pozostałości nie liturgicznych, ale zupełnie praktycznych dołów do ręcznego albo mechanicznego mieszania zaprawy wapiennej. To powszechne w Europie przekonanie nie przeszkadza jednak autorom ekspozycji archeologicznej pod katedrą poznańską podtrzymywać dawno już przebrzmiałej hipotezy.

Inną „misę chrzcielną” odkryto ponad pół wieku temu w małopolskiej Wiślicy. Koliste zagłębienie eksponowane do dzisiaj w pawilonie przykrywającym ruiny kościółka św. Mikołaja archeolodzy niefrasobliwie uznali za miejsce, w którym wysłannicy morawskiego arcybiskupa Metodego mieli już w końcu IX wieku chrzcić poddanych „silnego księcia w Wiśle”, o którym wspomina żywot św. Metodego. Tak zmaterializowana nadzieja na uchwycenie początków polskiego chrześcijaństwa jest dziś już tylko ciekawostką z dziejów nauki, pełnych wszak pochopnych interpretacji. Otóż rzekoma misa wiślicka okazała się bowiem całkowicie naturalnym śladem procesów krasowych, nieumiejętnie odsłoniętym przez archeologów poszukujących odpowiedniej przeciwwagi dla odkryć dokonanych w Wielkopolsce.

Jeszcze jednym zabytkiem „chrzcielnym” ma być kolista kaplica sprzężona z kamiennym palatium, którego imponujące ruiny można obejrzeć na Ostrowie Lednickim, położonym w dwóch trzecich drogi z Poznania do Gniezna. W posadzce tej kaplicy odkryto dwa symetryczne zagłębienia, które – mimo braku jakichkolwiek analogii – skwapliwie uznano za „baseny chrzcielne”, gdzie ochrzczony został Mieszko I. Cały kompleks architektoniczny, uzupełniony o mały kościół, zinterpretowano jako tzw. episcopium, czyli siedzibę zbudowaną przez księcia dla pierwszego piastowskiego biskupa Jordana.

Dzisiaj tę inwestycję przypisuje się dopiero Bolesławowi Chrobremu, który wzniósł bardzo podobne kompleksy pałacowo-kościelne również w Gieczu i w Przemyślu. Jeżeli dwa tajemnicze zagłębienia rzeczywiście służyły chrztom, to mogło to dotyczyć członków elit z podbijanych przez niego terenów.
Te trzy przykłady dowodzą, jak ważne jest powstrzymanie się od zbyt szybkich wyjaśnień dla odkryć archeologicznych. Szczególnie ryzykowne jest wiązanie nietypowych obiektów z postaciami i wydarzeniami historycznymi. Kiedy już opadają emocje wokół sensacyjnych doniesień, to okazuje się często, że aura niezwykłości musi ustąpić zdrowemu rozsądkowi i faktom naukowym. Toteż ze sporządzonej niegdyś listy tych trzech bardzo wczesnych baptysteriów pozostały dzisiaj tylko tajemnicze zagłębienia w posadzce rotundy lednickiej. Ta jednak jest młodsza o kilkadziesiąt lat od kanonicznej daty chrztu Mieszka I.


Ostrów Lednicki / fot. Fot. Marek Zakrzewski

Na Ostrowie Lednickim, w południowej części wyspy, zachowały się relikty monumentalnej rezydencji pałacowej połączonej z kaplicą na planie równoramiennego krzyża wpisanego w ośmiobok. Niegdyś sądzono, że to tutaj ochrzczono Mieszka I. Część badaczy uznaje zachowane tu zagłębienia za baseny chrzcielne, inni (np. prof. Zygmunt Świechowski, znawca architektury romańskiej) uważają to za bezpodstawne. Zwłaszcza że choć kompleks znajduje się wewnątrz wałów grodowych datowanych na lata 60. X w., sam powstał dopiero w pierwszym trzydziestoleciu XI w. | MK


Warto przy tym przypomnieć, że w drugiej połowie X wieku nie udzielano już chrztów przez polewanie wodą ludzi stojących w wypełnionych nią basenach. Źródła ikonograficzne pokazują bowiem chrzcielnice w kształcie beczek, w których stawali przed kapłanem katechumeni z wyższych sfer. Pozostałych poddanych zapraszano w tym celu nad jezioro lub rzekę. To właśnie zrobił Włodzimierz Wielki, przymusowo chrzcząc Kijowian w 988 r.

Data, która zaskakuje

Szkoda czasu na rozważanie, czy ewentualny chrzest Mieszka I miał miejsce 14, czy 15 kwietnia. Bo nie ma najmniejszych przesłanek, aby w ogóle lokować to wydarzenie w Wielkanoc roku 966. To tylko nieweryfikowalny zdroworozsądkowy domysł, który wiąże fundamentalną decyzję z najważniejszym świętem chrześcijańskim.

Co gorsza jednak, nawet sama data roczna nastręcza istotnych wątpliwości. Nie zachowała się bowiem żadna wzmianka o tym wydarzeniu w źródłach spisanych w czasach Mieszka I.

Pierwszy zreflektował się biskup saskiego Merseburga Thietmar, który niemal pół wieku później przypomniał, że Mieszko I „pozbył się wielorakich błędów pogaństwa” w 966 albo w 968 r. Spisane jeszcze później tzw. „roczniki polskie” podają rok 966, ale trafia się w nich też 967, a nawet i 960! Oznacza to, że pewności nie mieli nawet kronikarze najbliżsi czasowo uroczystości, której 1050. rocznicę obchodzimy w tym roku.

Kanoniczny dzisiaj rok 966 ustalono więc na zasadzie swoistego „głosowania”, dopasowując tę datę do innych wydarzeń o znanej chronologii – np. ślubu z Dąbrówką w 965 r.

Dalszą komplikację tak prostej do niedawna wykładni początków Polski chrześcijańskiej sprowokowały odkrycia poznańskich archeologów, którzy od kilkunastu lat badają teren wokół stojącego dziś na Ostrowie Tumskim gotyckiego kościoła Najświętszej Marii Panny. Obok wspomnianego już palatium Mieszka I odkryli połączone z nim skrzydło, które okazało się świątynią – kościołem albo kaplicą – chrześcijańską. Mimo maleńkich rozmiarów (około 10 m kw.) jej wnętrze, zbudowane na planie krzyża z półkolistą apsydą i kamiennym ołtarzem, spełniało wszelkie wymagania liturgiczne do odprawiania mszy świętej.

Rekonstrukcja palatium Mieszka I z kaplicą na Ostrowie Tumskim w Poznaniu / Dziękujemy Piotrowi Walichnowskiemu z 246 Concept za udostępnienie wizualizacji

Całkowicie zaskakujące jest datowanie tego kompleksu architektury monumentalnej. Jego odkrywcy dysponują, zachowaną wskutek niezwykłego zbiegu okoliczności, dębową belką progową znalezioną w przejściu między pałacem a świątynką. Analiza dendrochronologiczna wykazała, że ostatni z zachowanych słojów tego drewna pochodzi z... 941 r.

Na wszelki wypadek możemy dodać do tej daty jeszcze ze ćwierć stulecia, ale trzeba też odjąć co najmniej kilka lat potrzebnych na wykonanie projektu, sprowadzenie zagranicznych specjalistów i samą budowę. W rezultacie trzeba uznać, że w poznańskim grodzie już przed 966 r. stała maleńka, ale foremna świątynia chrześcijańska spełniająca wszelkie wymogi liturgiczne.

Trudno uwierzyć, że ów kościół lub kaplicę zbudował poganin z dużym wyprzedzeniem szykujący się do ślubu z chrześcijanką. W każdym razie taka sytuacja nie ma analogii historycznych. Trzeba zatem uznać, że przynajmniej część piastowskiej elity stanowili wyznawcy Chrystusa.

Z dalekiego kraju?

Wytłumaczenie tego fenomenu można znaleźć, gdy zaakceptuje się zasugerowane wyżej wielkomorawskie pochodzenie przodków Mieszka I. Rządzący Wielką Morawą Mojmirowice byli wszak chrześcijanami co najmniej od ochrzczenia się Mojmira I w 831 r. Ci z nich, którzy przeżyli klęskę 906 r. – gdy państwo to upadło pod najazdem Madziarów – mogli znaleźć azyl w środkowej Wielkopolsce. I tam, mimo oddalenia od Kościoła instytucjonalnego, kultywować swoją wiarę. Co wymagało zbudowania kościoła.

Pewien problem mogła stanowić ich przynależność do cyrylo-metodiańskiego odłamu chrześcijaństwa, które w modlitwie i liturgii używało języka słowiańskiego. Ten eksperyment ewangelizacyjny potępił papież Stefan V, a uczniowie arcybiskupa Metodego zostali wypędzeni z Moraw i przenieśli się do Bułgarii. Mimo to ta tradycja nauczania i wyznawania chrześcijaństwa jeszcze długo utrzymywała się na Morawach, a potem i w Czechach.

Jeżeli morawscy emigranci kontynuowali w Wielkopolsce obrządek słowiański, to dla Kościoła łacińskiego byli heretykami, których należało zawrócić na właściwą drogę. Nie przeszkadzali nikomu, dopóki żyli w nadwarciańskiej puszczy w izolacji od świata. Nie przeszkadzało to również czeskiemu księciu Bolesławowi I Okrutnemu, kiedy w 965 r. wydał za Mieszka I swoją córkę Dąbrówkę. Problem pojawił się dopiero, kiedy Mieszko I postanowił wkroczyć na scenę wielkiej polityki kontynentalnej.

Łaciński Zachód nie mógł tolerować żadnych wątpliwości wobec jego ortodoksji liturgicznej i musiał postawić warunek spełnienia wymogów Kościoła papieskiego. To właśnie deklaracja powrotu na właściwą drogę mogła nastąpić w 966 albo nawet w 968 r., kiedy biskup Jordan mógł udzielić Mieszkowi I bierzmowania potwierdzającego jego wiarę i wierność Kościołowi łacińskiemu.

Z czasem ta wstydliwa niepewność dotycząca poprawności wyznawanej przez księcia religii mogła zostać wymazana z pamięci historycznej. W późno zanotowanej tradycji dynastycznej, wspartej przez piastowski Kościół, dokonano więc zabiegu poprawienia przeszłości, ustalając jednoznacznie katolicki początek polskiego chrześcijaństwa. Wprowadzono tym samym niebudzący wątpliwości kanonicznych „rok pierwszy”, od którego liczono historyczny początek prawdziwie chrześcijańskiego narodu – „od zawsze” związanego z Zachodem.

Ta ryzykowna w swojej kontrowersyjności hipoteza badawcza, wsparta odkryciami archeologicznymi oraz onomastyką historyczną, daje się sensownie wpisać we wczesne dzieje Europy Środkowo-Wschodniej. Nie odbiera ona symbolicznej wagi obchodzonej w tym roku rocznicy 1050-lecia wydarzenia od stuleci pielęgnowanego w narodowej tradycji historycznej. Pozwala jednak nie tylko znacząco przedłużyć początek polskiej państwowości, ale też i głębiej zakorzenić polskie chrześcijaństwo, łącząc je z tradycją Wielkiej Morawy – pierwszego słowiańskiego państwa chrześcijańskiego. ©

Autor jest profesorem archeologii, mediewistą, pracuje na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie oraz w Instytucie Archeologii i Etnologii Polskiej Akademii Nauk. Specjalizuje się w historii i archeologii wczesnego średniowiecza Polski, Europy Środkowo-Wschodniej oraz Skandynawii i regionu północnoatlantyckiego, szczególnie w procesach państwotwórczych, geopolitycznych, urbanizacyjnych, chrystianizacyjnych oraz w architekturze sakralnej i mieszkalnej. Opublikował m.in. książki: „Trudne początki Polski” (2008), „Mieszko Pierwszy Tajemniczy” (2012) i „Zanim Polska została Polską” (2015). W kwietniu ukazuje się jego książka „Co się stało w 966 roku?”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „966 – Świadectwo Chrztu