Między religią a moralnością

Zdaniem wielu osób religia idzie w parze z moralnością – dlatego nigdy nie wybrałyby one na prezydenta ateisty. Ani nawet nie chciałyby mieć go za sąsiada.

05.11.2018

Czyta się kilka minut

 / RICHARD BAKER / GETTY IMAGES
/ RICHARD BAKER / GETTY IMAGES

W 1973 r. dwóch psychologów z Uniwersytetu w Princeton, John Duntley i Daniel Batson, pochyliło się nad biblijną przypowieścią o miłosiernym Samarytaninie. Do tej pory zawiłe relacje między religijnością a skłonnością do pomagania analizowano głównie na polu filozofii czy literatury. Tym razem zastosowano metodę naukową. W eksperymencie wzięli udział klerycy, których poproszono o wygłoszenie odczytu w pobliskim budynku. Część z nich miała opowiedzieć o pracach, do wykonywania których najbardziej nadawaliby się studenci seminarium duchownego. Pozostali mieli przedstawić swoje refleksje na temat przypowieści o miłosiernym Samarytaninie.

W drodze na swój odczyt klerycy mijali siedzącego na chodniku mężczyznę, który wyraźnie potrzebował pomocy. Badaczy interesowało to, czy zdecydują się mu pomóc – a jeśli tak, to w jakich dokładnie okolicznościach. Głównym czynnikiem wpływającym na reakcje osób badanych okazał się pośpiech. Wystarczyło, że eksperymentatorzy ponaglali kleryka słowami: „Powinniśmy tam być już od kilku minut. Pospieszmy się!”, aby wskaźnik udzielania pomocy spadł z 63 proc. (przy braku pośpiechu) do 10 proc. (przy najwyższym poziomie pośpiechu). W swojej publikacji autorzy odnotowali, że kilku badanych pędzących na odczyt o Samarytaninie niemal rozdeptało osobę potrzebującą pomocy – co w zasadzie ilustruje główne przesłanie tej przypowieści. Sam eksperyment został później zakwestionowany pod kątem metodologicznym (m.in. za przebadanie zbyt małej grupy), jednak był to niewątpliwie moment zwrotny w badaniu wpływu religii na moralność.

Problemy z definicjami

To niełatwy temat do analizy. Nie chodzi tu tylko o liczbę czynników, które należy uwzględnić – problem polega na tym, że tych zjawisk nie da się rozpatrywać całkowicie osobno. Rację miał prawdopodobnie Frans de Waal, gdy napisał: „Nie można stwierdzić, jak by wyglądała moralność bez religii. Wymagałoby to wizyty w ludzkiej kulturze, która nie jest i nigdy nie była religijna”. Takiej kultury jednak nie znamy. Religia wydaje się jednym z ludzkich uniwersaliów, zjawiskiem obecnym niezależnie od kontekstu kulturowego. Jedyny wyjątek, wciąż budzący kontrowersje, mogą stanowić opisani przez Daniela Everetta amazońscy Indianie Pirahã. To niewielka społeczność posługująca się uproszczonym językiem, w którym nieobecne są mity o stworzeniu.

Problemy wynikają też ze względów semantycznych. Uzyskane w różnych eksperymentach dane nierzadko są sprzeczne, co może wynikać z małej precyzji pojęć. Często nie jest jasne, co autorzy badań rozumieją przez religijność czy moralność. Badają to, co przez te pojęcia rozumieją uczestnicy ich eksperymentów, albo odnoszą się tylko do bardzo szczególnych wskaźników tych zjawisk (np. uczestnictwa w rytuałach religijnych albo przekazywania pieniędzy organizacjom charytatywnym).

Dla większości naukowców, jak zauważa psycholog rozwojowy Paul Bloom z Uniwersytetu Yale, „religia jest jak seks dla epoki wiktoriańskiej lub marzenia dla behawiorystów: niewygodnym i zaw­stydzającym zjawiskiem, o którym lepiej nie mówić”. Na szczęście nie wszyscy tak uważają.

Wymarzony sąsiad

Nawet jeśli sami jesteśmy niewierzący, religia na pewno wywrze wpływ na sposób, w jaki postrzegają nas i traktują inni ludzie. W 2007 r. według danych Instytutu Gallupa większość Amerykanów twierdziła, że nie zagłosowałaby na kandydata będącego ateistą (wyżej stawiano mormona, żyda lub homoseksualistę).

Co ciekawe, o moralności ateistów najlepszego zdania nie mają nawet... sami ateiści. Jak wykazali Will Gervais i współpracownicy w artykule opublikowanym w 2017 r. na łamach „Nature Human Behaviour”, zarówno osoby religijne, jak i niereligijne intuicyjnie częściej przypisują naruszenia norm moralnych ateistom niż wierzącym.

Stopień religijności może być ważnym czynnikiem również przy wyborze idealnego sąsiada. Religijność na pewno zmniejszy szansę, że nasz sąsiad zostanie sprawcą napadu rabunkowego lub kradzieży. Jak zauważa amerykański socjolog S. Phillip Morgan, ludzie religijni wydają się być po prostu bardziej sympatyczni. Chyba że jesteśmy przedstawicielami mniejszości rasowej lub mamy poglądy liberalne, wtedy możemy być przez osoby wierzące dyskryminowani.

Amerykański ekonomista Arthur ­Brooks w głośnej książce „Who Really ­Cares” zauważył, że wierzący są hojniejsi niż niewierzący w wielu obszarach życia. Mając religijnego sąsiada zwiększamy więc szansę, że w razie wypadku odda nam swoją krew, a jeśli wpadniemy w kłopoty finansowe, wesprze nas materialnie – osoby wierzące częściej uczestniczą w akcjach charytatywnych. Efekt będzie działał, nawet jeśli stracimy dom – z analiz Brooksa wynika, że wierzący częściej pomagają bezdomnym.

Religijny sąsiad będzie też miał najprawdopodobniej wyższy niż osoby niewierzące poziom dwóch pozytywnych cech osobowości z popularnego modelu Wielkiej Piątki: ugodowości oraz sumienności.

W przypadku wspólnej gry religijność drugiej strony również może być naszym sojusznikiem. Nina Mažar z Uniwersytetu Bostońskiego wykazała, że religijność mogłaby zmniejszać skłonność naszego sąsiada do oszustwa. Poprosiła badanych o wymienienie dziesięciu książek, które przeczytali w dzieciństwie lub (inną grupę) o spisanie dekalogu. Następnie badani wykonywali zadanie numeryczne, podczas którego pojawiała się okazja do oszukiwania. Jak się okazało, grupa osób, które miały spisać dziesięć przykazań, oszukiwała rzadziej od osób, które miały wymienić tytuły przeczytanych książek.

Inny eksperyment wykazał, że w klasycznym dylemacie ekonomii behawioralnej, znanym jako gra w dyktatora, gdzie dwójce osób proponuje się pulę pieniędzy, a jedna z nich ma decydować, jak podzielić je między uczestników, osoby religijne okazują się hojniejsze.

Pod obserwacją

Religia jest jednak zachowaniem społecznym – trudno sobie wyobrazić religię mającą jednego wyznawcę. W sensie społecznym religia to nic innego jak grupa ludzi, którzy są blisko, mają zbliżony światopogląd i razem uczestniczą w rytuałach. Dlatego w kontekście moralności niełatwo jednoznacznie wydzielić to, co typowe dla religii, od tego, co właściwe wszelkim przejawom życia społecznego.

Tymczasem gdy znajdujemy się w otoczeniu innych, zachowujemy się inaczej niż wtedy, gdy przebywamy w samotności – taki efekt pojawia się także wtedy, gdy jesteśmy obserwowani. Rzadziej oszukujemy, jeśli nadarzy się ku temu okazja, i chętniej współpracujemy. Jak dowiódł zespół Melissy Bateson z Uniwersytetu w Newcastle, samo umieszczenie podobizny oczu nad puszką, do której studenci mieli wrzucać należność za kawę, sprawiło, że liczba opłat wzrosła trzykrotnie. Wystarczy również umieścić podobiznę oczu, aby ludzie (nawet mając świadomość własnej anonimowości) zachowywali się hojniej w dylematach ekonomii behawioralnej, takich jak wspomniana gra w dyktatora. Sama podobizna ludzkich oczu sprawia nawet, że ludzie mniej śmiecą.

Niektórzy twierdzą, że fenomen ten wyjaśnia, dlaczego osoby religijne wypadają w eksperymentach jako bardziej moralne. Religie często zakładają w końcu istnienie wszechmocnego bóstwa, wierzący działają zatem niejako pod nieustanną obserwacją. Trudno jednak byłoby bronić tezę, że przekonanie o boskim obserwatorze to jedyny powód godnych pochwały zachowań osób wierzących. Nawet jeśli one same nie zdają sobie z tego sprawy, nasze np. altruistyczne tendencje sięgają o wiele głębiej.

Różne religie formułują różne nakazy moralne, choć ich rdzeń w wielu przypadkach jest zbliżony – służą interesowi grupy i zachęcają do niesienia pomocy.

Choć temat wymaga dalszych badań, religia wpływa np. na sposób interpretowania przez nas sytuacji społecznych i innych ludzi. Według ustaleń Adama B. Cohena i Adama Rozina z University of ­Pennsylvania, religia warunkuje sądy moralne w odniesieniu do innych ludzi. Podczas gdy chrześcijaństwo akcentuje stany umysłowe i intencje, judaizm koncentruje się bardziej na uczynkach. Chrześcijanie i żydzi inaczej oceniają więc osobę, która np. nie lubi ich rodziców, jednak się nimi starannie opiekuje. W przypadku chrześcijan sąd będzie zdecydowanie bardziej negatywny.

Religii nie można jednak zredukować wyłącznie do kwestii społecznych, ponieważ wywiera także wpływ na przekonania jednostek.

Co ciekawe, jak wynika z ustaleń Pew Research Center, można zaobserwować znaczące różnice między regionami świata, jeśli chodzi o rozłączność moralności i religii – aż 85 proc. Czechów jest zdania, że nie trzeba wierzyć w Boga, aby być osobą moralną. Podobnego zdania jest tylko 9 proc. Senegalczyków – i niemal żaden Egipcjanin ani Jordańczyk. Do refleksji zmuszają statystyki kryminalne. Nasi, bardziej świeccy, południowi sąsiedzi statystycznie popełniają mniej przestępstw niż Polacy.

Budzenie demonów

Ale religia wyzwala nie tylko dobre strony ludzkiej natury. Według ustaleń wielu badaczy religia dzieli ludzi. Nasilenie poziomu religijności powoduje wzrost uprzedzeń i podziałów międzygrupowych. Przykładów nie trzeba szukać daleko – częste zamachy w krajach arabskich, zamieszki prowokowane przez buddystów w proteście przeciw muzułmanom w Birmie, krwawy konflikt między protestantami a katolikami w Irlandii Północnej.

Religijność powiązana jest również z uprzedzeniami rasowymi. W artykule o dość kontrowersyjnym tytule „Religia i wspieranie zamachów samobójczych”, opublikowanym przez zespół Jeremy’ego Gingesa, zaobserwowano, że częstotliwość, którą Palestyńczycy uczęszczali do meczetu (choć nie częstotliwość samych modlitw), pozwalała przewidzieć ich poparcie dla ataków samobójczych. Również uczęszczanie do synagogi przez Izraelczyków pozytywnie wpływało na ocenę potencjalnego ataku samobójczego dokonanego przez Izraelczyka-Żyda. Do refleksji zmusza fakt, że studenci, którzy uczęszczali do meczetu częściej niż raz dziennie, byli niemal trzykrotnie bardziej skłonni uznać, że islam wymaga samobójczych ataków (w porównaniu do ich rówieśników, którzy do meczetu uczęszczali rzadziej).

Pod wpływem kultury

Opublikowano tysiące badań potwierdzających pozytywny wpływ religii na moralność. Nie ulega wątpliwości, że religia w wielu obszarach wpływa pozytywnie na funkcjonowanie jednostek. Jednak zależność ta jest skomplikowana i należy być ostrożnym z formułowaniem ostatecznych wniosków. Wartościowe uwagi krytyczne pod adresem omówionych powyżej badań przedstawił Luke V. Galen, psycholog z Grand Valley State University. Po pierwsze, tylko część badań miała charakter eksperymentalny, tzn. taki, gdzie badacze manipulowali zmiennymi, które chcą zbadać. A tylko takie badania pozwalają na wyciąganie wniosków przyczynowo-skutkowych. Dodatkowo, wnioski wyciągnięte z wielu badań mogą być nieprawdziwe. Autorzy nie zwracali uwagi m.in. na zniekształcenie poznawcze, które polega na ocenianiu osób religijnych jako bardziej pomocnych i nastawionych na współpracę niż osoby niereligijne. Zniekształcenie to wpływa na oceny zachowań nawet wtedy, kiedy osoby wierzące i niewierzące wykonują dokładnie tę samą czynność. Co równie ważne, wiele z tych badań ma charakter samoopisowy – a jakich odpowiedzi możemy się spodziewać po osobach deklarujących się jako religijne, jeśli pytamy je o pomaganie innym, dobroczynność i hojność? Osoby religijne, siłą rzeczy, oceniają same siebie jako pomocne. Jak udowodnił wspomniany już Daniel Batson, jeśli stosujemy metodę nazywaną introspekcją (osoba sama opisuje nam swoje stany wewnętrzne), możemy się spodziewać nadmiernego podkreślania cech związanych z pomaganiem innym – ponieważ tak chcemy być postrzegani.

Problem jest również z zachowaniami prospołecznymi. W wielu badaniach nie odróżniano faktycznych zachowań prospołecznych od powszechnej tendencji do faworyzowania i preferowania grupy własnej. Galen z kolei zauważa, że wiele danych opisujących zwiększony poziom dobroczynności osób religijnych wynika po prostu z faktu, że organizacje religijne są jednocześnie największymi organizacjami charytatywnymi. Niektóre dane (np. raport Boston College’s Center on Wealth and Philanthropy) postulują nawet, że wraz ze wzrostem religijności wzrasta poziom dobroczynności, jednak wyłącznie w odniesieniu do kościoła czy synagogi, a nie świeckiej działalności charytatywnej.

Z czysto naukowego punktu widzenia zarówno religia, jak i moralność są wytworami tych samych procesów ewolucyjnych, choć prawdopodobnie pojawiły się w różnym czasie. Tak jak niemal wszystkie ssaki, jesteśmy skłonni do pomagania innym (choćby najbliższym krewnym lub osobom z naszego otoczenia). Jesteśmy również istotami o niesamowitych zdolnościach poznawczych, które – prawdopodobnie jako jedynym istotom na Ziemi – pozwalają nam wierzyć w nadprzyrodzone zjawiska i doszukiwać się sensu w otaczającym nas świecie. Powstanie religii pozwoliło połączyć obie te sfery – tak ściśle, że dziś trudno jest choćby myśleć o moralności poza religią. Wydaje się jednak, że przynajmniej w teorii mogą one funkcjonować osobno – i że nie zawsze idą w parze.©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru Nr 46/2018