Między Pragą a Krakowem

Artyście nie wystarczy się urodzić. Nie wystarczy nawet się wykształcić. Trzeba mieć też gdzie i dla kogo tworzyć.

20.06.2017

Czyta się kilka minut

Pałac biskupi w Kromieryżu / Fot. De Agostini / C. SAPPA / EAST NEWS
Pałac biskupi w Kromieryżu / Fot. De Agostini / C. SAPPA / EAST NEWS

Można powiedzieć, że w równym stopniu artyści tworzą centra kulturalne, jak i sami są przez nie tworzeni. Sztuka zależy od zapotrzebowania na nią, więc wędrówka po różnych jej ośrodkach oznacza też wędrówkę po różnych stylach i tendencjach twórczości. Starosądecki Festiwal przygotował trasę między Pragą a Krakowem, z wycieczką do Wenecji i na średniowieczne dwory południowoniemieckie.

Do sieci ośrodków rozprzestrzeniających kulturę należy też zresztą sam Stary Sącz. Klasztor, założony i prowadzony przez żyjącą w aurze świętości księżnę Kingę, był jednym z centrów regionu – centrów duchowych oraz, jak można sądzić po jego archiwach, muzycznych. W zbiorach klarysek znajdują się przykłady najstarszej polifonii europejskiej, w tym fragmenty paryskiej „Magnus liber organi”, co oznacza, że siostry miały kontakt z awangardą europejską swoich czasów. To także było jednym z powodów, dla którego 40 lat temu właśnie w Starym Sączu powołany został do istnienia kluczowy dla naszej kultury festiwal muzyki dawnej; również dzięki znaczeniu miejsca tak dobrze odnajdywali się tu najróżniejsi mistrzowie śpiewu i gry dawnych epok. Festiwal – będąc punktem o wyjątkowym znaczeniu na mapie muzyki dawnej w Polsce – spina klamrą średniowiecze ze współczesnością.

Specyfiką repertuaru ze starosądeckich zbiorów – którego w tym roku na Festiwalu akurat nie będzie (po średniowiecze sięgnie jednak Ensemble Unicorn, którego koncert zapowiada w tym dodatku artykuł Doroty Kozińskiej) – jest więc wokalna monodia i wczesna polifonia; jej kontynuację usłyszeć będzie można w koncercie zespołu Gregorianum, który wykona muzykę kapeli rorantystów wawelskich. To bardzo szczególne zjawisko, uzupełniające z pomocą liturgii najsłynniejszą budowlę renesansowo-manierystyczną w tej części Europy, kaplicę Zygmuntowską. Liturgia to zresztą szczególna – msza roratnia, która zgodnie z wolą króla miała być wykonywana nad jego rodzinnym miejscem spoczynku po wsze czasy. Dla śpiewania nabożeństwa przez stulecia (do zajęcia Krakowa przez Austriaków, kiedy to została rozwiązana) istniała przy katedrze wawelskiej specjalna Capella Rorantistarum, wyłącznie męska, wykonująca repertuar wokalny a ­cappella wielkich sław, jak Josquin, i lokalnych twórców (m.in. najbardziej emocjonalnego kompozytora polskiego baroku, Bartłomieja Pękiela), a także wielu nieznanych nam z imienia i pochodzenia. Koncert przypominający tę muzykę odbędzie się 8 lipca.

Muzyka religijna była najważniejszym polem, na którym działały muzyczne ośrodki przynajmniej do XVIII w., mogła jednak przyjmować różne oblicza. Interesująca może okazać się twórczość, która wykorzystywana była w szkole i klasztorze w Podolińcu na Spiszu. Ten założony jeszcze przez wojewodę krakowskiego Stanisława Lubomirskiego ośrodek, bardzo ważny dla całego regionu (z Małopolską włącznie), miał być konkurencją dla szkół jezuickich, których jego fundator był konsekwentnym przeciwnikiem. W bogatych zbiorach pijarskich, w których dominowały opracowania ordinarium missae i nieszporów, zachowało się wiele muzykaliów nie tylko słowackich, ale i polskich (jak „Missa solemnis in D” Leopolda Pycha), a także południowoniemieckich (w tym najważniejszych kompozytorów, jak Rath­geber). Obejmują one przeważnie twórczość XVIII-wieczną, w tym wczesnoklasyczną. Wykonanie ich będzie swoistym eksportowym prologiem Festiwalu, odbędzie się bowiem już 2 lipca w samym Podolińcu, ledwie kilkadziesiąt ­kilometrów od Starego Sącza (Capella Cracoviensis).
XVIII-wieczny barok wypełni też program przybliżający słuchaczom życie muzyczne Pragi. Stolica Czech długo była najważniejszym centrum środkowej Europy, dopiero w XVII w. ostatecznie ustąpić musiała miejsca Wiedniowi. Mimo to nad Wełtawą obecni byli najwybitniejsi kompozytorzy i wszystkie gatunki muzyki: na Festiwalu posłuchamy przeważnie twórczości świeckiej, od utworów instrumentalnych Reichenauera do arii z oper Zelenki (5 lipca, zespół Musica Florea).

Szczególnym centrum muzyki dojrzałego baroku pozostawał przez kilka wieków pałac w Kromieryżu, siedziba biskupa Ołomuńca. Muzyczne tradycje rezydencji sięgają średniowiecza, aczkolwiek znaczącą przerwą był środek XVII stulecia, gdy hulająca po Morawach szwedzka armia Torstenssona spaliła miasto. Zostało odbudowane za sprawą bp. Karla Liechtensteina-Castelcorna, stając się – wraz z zamkiem – perłą czeskiego baroku. Biskup nie zapomniał i o muzyce, przywracając do życia kapelę i stawiając na jej czele kompozytora Pavla Vejvanovskiego. Najważniejszym muzykiem związanym z Kromieryżem był jednak Biber, którego sonaty należą do najcenniejszych utworów epoki („Ze wszystkich skrzypków poprzedniego stulecia Biber wydaje się najlepszy, a jego sola są najtrudniejsze i najbardziej wymyślne z całej znanej mi muzyki tego okresu” – opisywał go już w XVIII w. lord Burney). Kontakty z biskupim dworem utrzymywał także m.in. Schmelzer. ­Liechtenstein stworzył kolekcję liczącą 1400 utworów – najcenniejszy zbiór muzyki środkowej Europy (znajdują się tu też polonica, jak „Nieszpory” Marcina Mielczewskiego), z którego zachowały się do dziś 1152 pozycje. Koncert przypomni wirtuozowski splendor biskupich muzyków, uświetniających życie dworu (7 lipca, Hélène Schmitt – skrzypce i Jörg-Andreas Bötticher – klawesyn).

Blasku nie zabraknie też w finałowym koncercie Festiwalu, który jest ukłonem w stronę obchodzonej przez świat 450. rocznicy urodzin Claudia Monteverdiego. Wybór z ostatniego zbioru przygotowanego przez kompozytora, „Selva morale e spirituale” (1641), to jednocześnie prezentacja kolejnego ośrodka, który dla Europy Środkowej był jednym z najważniejszych wzorców – Wenecji. Dla wszystkich podróżujących z naszej części kontynentu właśnie Wenecja była bramą Włoch – do niej należało zarówno pierwsze, jak i ostatnie wrażenie wywierane na podróżnych. Ze świadectw wiemy, że było ogromne (9 lipca, Harmonia Sacra, dyr. Marcin Szelest).

Osobami łączącymi różne ośrodki bywali wybitni muzycy, podróżujący z jednego miejsca w drugie. Należał do nich Valentin Bakfark. Legendarny lutnista urodził się w Siedmiogrodzie, by przejść przez służbę na kolejnych dworach, w tym wiele lat u Zygmunta Augusta, a także podróżować do Lyonu, Królewca, Wiednia czy do Włoch. Jego oeuvre tworzą w większości lutniowe aranżacje znanych utworów wielogłosowych – podczas koncertu będzie można usłyszeć muzykę, która olśniewała dworzan w XVI stuleciu (6 lipca, zespół Tercina).

Klasztory, dwory, miasta, a wreszcie szkoły – każdy z ośrodków wniósł swój wkład w mozaikę, która utworzyła naszą kulturę. Na ile jest ona jednolita, a na ile zróżnicowana – przekonają się słuchacze, którzy zechcą odwiedzić koncerty staro­sądeckiego Festiwalu. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. 1973. Jest krytykiem i publicystą muzycznym, historykiem kultury, współpracownikiem „Tygodnika Powszechnego” oraz Polskiego Radia Chopin, członkiem jury International Classical Music Awards. Wykłada przedmioty związane z historią i recepcją muzyki i… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 26/2017