Między gorliwością a roztropnością

Jan Kracik: W GALICJI TRZEŹWIEJĄCEJ, KRWAWEJ, POBOŻNEJ -przeszłość oglądana z perspektywy syntez historycznych tworzy krajobraz uporządkowany. Gdy natomiast do jakiegoś wycinka historii przyłożymy szkło powiększające, obraz wzbogaca się, ale i komplikuje, czasem zaś powtarzane od dawna sądy trzeba poddać rewizji. Tak jest właśnie w przypadku nowej książki ks. Jana Kracika.

18.03.2008

Czyta się kilka minut

Wchodzimy w niej w niewesoły świat biednej galicyjskiej prowincji doby przedautonomicznej. Trójkąt wieś-dwór-karczma; no i Kościół, znajdujący się w sytuacji niełatwej. Z jednej strony system józefiński, wprzęgający struktury kościelne w służbę zaborczej monarchii, z drugiej - papież, który w obawie przed rewolucją gotów był potępić aspiracje narodowe Polaków. Powstanie 1846 r., które upadło, nim się na dobre rozpoczęło, i rabacja, krwawy bunt chłopski przeciw szlachcie. Na tym tle autor pokazuje losy rozmaitych przedsięwzięć duszpasterskich, prehistorię parafii w Zakopanem, a także losy biskupa tarnowskiego, Józefa Grzegorza Wojtarowicza, który w 1850 r. ustąpił ze stanowiska i zmarł ćwierć wieku później w Krakowie, żegnany jako męczennik sprawy narodowej.

Zacznijmy, wedle hierarchii, od biskupa. Jakie były naprawdę przyczyny jego dymisji? Jakie stanowisko zajął wobec ruchu niepodległościowego i wobec rabacji? Analizując szczegółowo jego publiczne wystąpienia, świadectwa współczesnych oraz dokumenty, autor pokazuje skomplikowany splot czynników, które doprowadziły do tego, że władze austriackie postanowiły usunąć Wojtarowicza, czyniąc go w ten sposób współodpowiedzialnym za tragiczne wydarzenia.

Nim jednak doszło do powstania i buntu chłopów, Kościół w Galicji rozpoczął energiczną akcję na rzecz trzeźwości. "Jesienią 1844 roku w galicyjskich kościołach farnych, od Żywca po Kołomyję, rozlegały się po wielekroć uroczyste, wiążące słowa, oznaczające rozbrat z nałogiem". Jedni ślubowali porzucenie wódki w ogóle, inni zobowiązywali się tylko do zachowania umiaru w piciu; w diecezji tarnowskiej propagowano przede wszystkim pełną abstynencję. Pijaństwo stanowiło istotnie plagę, jednak wizja wsi całkowicie trzeźwej była oczywistą utopią. Abstrahując już od przeszkód, jakie w wypełnieniu ślubów stwarzać musiały nieznane wtedy mechanizmy choroby alkoholowej, zapytać trzeba, na ile szlachetna z założenia, bardzo jednak radykalna akcja mogła się przyczynić do wzrostu napięć społecznych? Bo przecież przeciwstawiała ona chłopów - szlacheckim właścicielom gorzelni, zwłaszcza zaś żydowskim szynkarzom.

I wreszcie niezwykle ciekawy, mało jednak znany przypadek proboszcza z podbabiogórskiej Sidziny, księdza Wojciecha Blaszyńskiego, społecznika i niestrudzonego duszpasterza, który postanowił walczyć z ignorancją religijną parafian, kładąc nacisk zwłaszcza na dokładną i godziwą spowiedź. Że zaś sam nie zdołałby pouczyć wszystkich chętnych, sięgnął po pomoc świeckich, przede wszystkim kobiet, które wkrótce wyruszyły z naukami do innych wsi. Ruch "sidziniarzy" rozszerzył się na znaczne połacie kraju, budząc tyleż entuzjazmu, ile wątpliwości i podejrzeń. Czy ks. Blaszyński był prekursorem współczesnego apostolstwa świeckich, czy raczej twórcą sekty, o co oskarżali go niektórzy konfratrzy? I jaki właściwie model chrześcijaństwa upowszechniały nauki sidzińskie? Czy zapał ich głosicielek szedł w parze z wiedzą?

Sporo pytań - bo też żaden z opisanych przypadków nie poddaje się łatwej ocenie. Ilustrują one raczej odwieczne napięcie pomiędzy zrytualizowaną biernością wobec świata a pragnieniem jego natychmiastowej naprawy, które prowadzi czasem na manowce. "Całe wieki - pisze ks. Kracik - duchowni z trudem uczyli się odróżniania cierpliwej gorliwości od porywczego zapału, a sztukę ową posiedli w stopniu rozmaitym... Skrajności towarzyszące forsowaniu najsłuszniejszej nawet sprawy niejednokrotnie bardziej jej szkodziły niż pomagały". A "duchowe porywy zbiorowe, gdy brakło ich animatorów, łatwo przygasały". Dlatego te żywo nakreślone obrazy z galicyjskiej przeszłości mają walor nie tylko historyczny. (Wydawnictwo Salwator, Kraków 2008, ss. 158.)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Tomasz Fiałkowski, ur. 1955 w Krakowie, absolwent prawa i historii sztuki na UJ, w latach 1980-89 w redakcji miesięcznika „Znak”, od 1990 r. w redakcji „TP”, na którego łamach prowadzi od 1987 r. jako Lektor rubrykę recenzyjną. Publikował również m.in. w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 12/2008