Miasto skarbów

Kościoły i klasztory Krakowa pokażą swoje skarby nocą 15 sierpnia. To znacząca data - fara, bogata słynnym Ołtarzem Wita Stwosza, poświęcona jest właśnie tajemnicy Wniebowziętej.

12.08.2008

Czyta się kilka minut

Krakowskie Noce to cykl wydarzeń artystycznych, w ramach którego różne instytucje kultury i środowiska starają się zaprezentować szerokiej publiczności w nowy, nieoczekiwany sposób. Do Nocy Muzeów, Nocy Teatrów i Nocy Jazzu dołącza w tym roku Noc Cracovia Sacra. W roku przyszłym krakowskie Noce - część projektu "Sześć zmysłów" - wzbogacą się również o Noc Filmu i Nocy Nauki.

Lwowska relikwia

Osiemnastu kościołów i klasztorów, które biorą udział w pierwszej edycji (do tego doliczyć jeszcze trzeba Starą Synagogę, Muzeum Archidiecezjalne i Collegium Maius), nie da się zwiedzić w jedną noc - nawet jeśli, jak przewidują organizatorzy, rozpocznie się ona już rano. Trzeba będzie dokonać wyboru. Można np. wyruszyć szlakiem znajdujących się w Krakowie obrazów maryjnych.

Jak mówi Stanisław Dziedzic, dyrektor Wydziału Kultury i Dziedzictwa Miasta Krakowa, a zarazem pomysłodawca projektu, najważniejszym jego momentem będzie pierwsze uroczyste wystawienie w prezbiterium katedry na Wawelu obrazu Matki Bożej Łaskawej, który, choć niewielki (44 x 61 cm), w dawnej Rzeczypospolitej - zwłaszcza we Lwowie - cieszył się szczególnym kultem. W 1598 r. (po śmierci dwójki wnucząt) namalował go tamtejszy ławnik Józef Scholz Wolfowicz. Rodzina umieściła to wzruszające przedstawienie - Marii tronującej na niebie, trzymającej na rękach Dzieciątko podnoszące rękę w geście błogosławieństwa nad ziemią, na której widać zmarłe dzieci i zarysy miasta, jak twierdzą niektórzy: Lwowa - na zewnętrznej ścianie katedry łacińskiej.

Tamtejsi mieszczanie zaczęli się przed nim tłumnie modlić w 1648 r., uznając, że Matka Boża z ulicy Halickiej uratowała ich, kiedy miasto - jak się miało okazać: bezskutecznie - oblegał Bohdan Chmielnicki. W roku 1656 przed tym samym obrazem król Jan Kazimierz złożył słynne śluby lwowskie, umieszczając go w ołtarzu głównym katedry.

Powojenne losy lwowskiej Madonny wydawały się być nieznane. Niektórzy twierdzili, że znalazła się w Lubaczowie - niewielkim mieście oddalonym o 40 kilometrów na południowy wschód od Jarosławia, jedynym skrawku diecezji lwowskiej, który w 1945 r. przypadł Polsce. Dziś już wiadomo. Stanisław Dziedzic opowiada: "W 1946 r., wygnany ze Lwowa przez władze sowieckie, abp Eugeniusz Baziak zabrał ze sobą cudowny obraz Matki Bożej Łaskawej jako najcenniejszą »relikwię« katedry. Pierwotnie wizerunek przechowywany był w klasztorze bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej, gdzie przez pierwsze powojenne lata funkcjonowało seminarium duchowne archidiecezji lwowskiej. Od lipca 1951 r. wizerunek był w Krakowie, gdzie abp Baziak objął rządy po śmierci abp. Adama Stefana Sapiehy jako administrator apostolski. Po internowaniu arcybiskupa przez władze komunistyczne obraz przechowywano u sióstr józefitek w Tarnowie. W 1974 r. przewieziono go do lubaczowskiej protokatedry. Od 1991 r. - jako »relikwia narodowa« katedry lwowskiej - znajduje się w skarbcu katedry wawelskiej".

Pocieszenie z Sokala

15 sierpnia swój klasztor pokażą także karmelici trzewiczkowi, którzy świętują właśnie jubileusz Matki Bożej Piaskowej, XVI-wiecznego fresku, na którym Maryja, pochylona nad poważnym, surowym Dzieciątkiem, wydaje się starą, zmęczoną kobietą. Niegdyś dwa razy w tygodniu przychodziła tu królowa Bona, coraz bardziej zawiedziona w swoich nadziejach wobec syna. Jan III Sobieski modlił się tu przed wyprawą na Wiedeń. Wreszcie, Jan Matejko w 1864 r. poślubił przed tym obrazem Teofilę Giebułtowską. Później krakowski malarz zaprojektuje dla niego korony.

O "swojej" Maryi (a także o późnobarokowym, bardzo spektakularnym, jedynym w Krakowie ołtarzu głównym, którego kształt przypomina kurtynę teatralną) opowiedzą także bernardyni. W małej kaplicy za zakrystią zakonnicy przechowują kopię czczonego już w XIV w., dziś nieco zapomnianego, obrazu Matki Boskiej Pocieszenia z Sokala. Oryginał spłonął w 1843 r., ale stara legenda mówi, że kiedy w 1498 r. wschodnią warownię całkowicie zniszczyli Tatarzy (śladem tamtych wydarzeń pozostaje znany wiersz "Na sokalskie mogiły" Jana Kochanowskiego), ze zgliszczy i ruin wydobyto nietknięty obraz. Kiedy patrzy się na ten surowy obraz, zwraca uwagę jego jasna, delikatna sukienka i układ postaci: Dzieciątko, które w lewej rączce trzyma książkę, a prawą uniosło do góry w geście błogosławieństwa, bardzo przypomina jasnogórską ikonę.

I jeszcze jedno, szczególne dzieło o tematyce maryjnej - niemal nieznane szerokiej publiczności, choć stanowiące temat debaty wśród historyków sztuki - pokażą kanonicy laterańscy. Zagadką pozostaje autorstwo obrazu: czy rzeczywiście około roku 1530 namalował go Łukasz Cranach Starszy, czy też ktoś z jego najbliższego kręgu. Nieważne. Patrzymy bowiem na kompozycję, w której Boże Macierzyństwo ma szczególnie ludzki, codzienny charakter. W tle widać pagórkowaty pejzaż z zabudowaniami miasta. Nawet towarzyszące Jezusowi putta wydają się kolegami z sąsiedztwa. Do tego arcyciekawy zabieg malarza: książka w rękach Madonny i pulpit okna zdają się wychodzić poza ramę obrazu.

Klasztor posiada jeszcze jeden ważny obraz. Według tradycji gotycka "Madonna terriblis daemonibus" na krakowski Kazimierz została przywieziona z Roudnic na Morawach i w dawnych wiekach używano jej do egzorcyzmów. Zapewne kanonicy pokażą zwiedzającym jeszcze jeden zabytek, który budzi skojarzenia z polskim kultem maryjnym - tym razem we wnętrzu kościoła Bożego Ciała. Przy łuku tęczy, tuż przy podejściu do prezbiterium, znajdują się dwa ustawione kulisowo ołtarze z pierwszej ćwierci XVII w. Na jednym widać obraz przedstawiający Chrystusa Salwatora, na drugim - Madonnę. Niektórzy uważają, że obydwa stały się pierwowzorem dla sanktuarium w Ostrej Bramie (pierwotnie był tam też wizerunek Zbawiciela Świata). Istnieje nawet teoria, że wileński obraz powstał pod Wawelem.

Spod Grunwaldu

Można również przyjąć inny klucz zwiedzania i przyjrzeć się znakomitemu rzemiosłu artystycznemu, pozostającemu zazwyczaj w klasztornych skarbcach (choć pokazywanemu od czasu do czasu w ramach znakomitego cyklu wystawienniczego przygotowywanego przez Muzeum Historyczne Miasta Krakowa).

I znów: u kanoników laterańskich zobaczymy nie tylko XII-wieczny, majolikowy krzyż bizantyjsko-romański, ale i gotycką monstrancję, którą tradycja wiąże z legendą o powstaniu kazimierskiej fary. A tę zbudować miano, gdy - jak pisze Jan Długosz - z krakowskiego kościoła Wszystkich Świętych ukradziono monstrancję. Gdy złodziej przekonał się, że nie jest z czystego złota, porzucił ją na bagnach. Nocą w tym miejscu zaczęły ukazywać się światła. Kiedy biskup Bodzanta udał się tam z procesją, znaleziono skradzioną monstrancję z hostią w środku. Kazimierz Wielki uczynił ślub, że na pamiątkę cudu zbuduje kościół.

Na tę noc otworzą swoje skarbce także inne kościoły. U św. Floriana zobaczymy np. relikwiarz komtura krzyżackiego, ofiarowany świątyni przez króla Władysława Jagiełłę po zwycięstwie nad krzyżakami w 1410 r. Uważa się, że być może dalekim echem tamtego wydarzenia jest wybór placu przylegającego do kościoła na miejsce, w którym w sześćsetlecie bitwy stanął pomnik grunwaldzki. I jeszcze jeden rarytas z tutejszego skarbca: relikwiarz św. Walentego, patrona zakochanych.

Zresztą, skarby nie zawsze muszą być kosztowne materialnie - pamiątki po o. Serafinie Kaszubie, znajdujące się u kapucynów, to proste, domowej roboty paramenty liturgiczne. Wiążą się jednak z postacią niezwykłą: o. Kaszuba przetrwał "czerwone noce" na Wołyniu i aż do śmierci w 1977 roku przemierzał nielegalnie tereny ZSRR, docierając do wiernych nawet w Kazachstanie i na Syberii. 15 sierpnia będzie można zobaczyć te wyjątkowe relikwie.

***

Tegoroczna Noc Cracovia Sacra ma być początkiem nowej tradycji. Skarbów, które będziemy mogli obejrzeć, niewątpliwie nie zabraknie na długie lata - by przypomnieć tylko, że w katedrze przechowywana jest włócznia św. Maurycego i słynny krzyż z diademów, kojarzony z Bolesławem Wstydliwym i Kingą, zaś skarbiec Bazyliki mariackiej przechowuje obrazy, jakże popularnego niegdyś w Krakowie Hansa Suessa z Kulmbachu.

Z czasem zapewne ukształtuje się też konwencja tego wydarzenia. Do tradycji katolickiej, prawosławnej i żydowskiej, które reprezentowane są w tym roku, koniecznie trzeba doprosić protestancką. Dla historii i rozwoju Krakowa miała przecież niebagatelne znaczenie (nie wspominając o "Chrystusie uciszającym burzę" Henryka Siemiradzkiego, który znajduje się w ewangelicko-augsburskim kościele św. Marcina).

Z czasem warto też pomyśleć o jakimś temacie przewodnim (w jakiś sposób pokazać np. te kościoły Krakowa, które nie dotrwały do naszych czasów)?

Najważniejsze jednak, że krakowskie kościoły i klasztory zdecydowały się otworzyć na tę noc.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka, historyk i krytyk sztuki. Autorka książki „Sztetl. Śladami żydowskich miasteczek” (2005).

Artykuł pochodzi z numeru TP 33/2008

Artykuł pochodzi z dodatku „Noc Cracovia Sacra (33/2008)