Miasto bez dyskusji

Jedyne kino w Ostrołęce na razie nie zagra „Kleru”. Opozycja w samorządzie zarzuca prezydentowi, że to nie pierwszy raz, gdy chce wychowywać mieszkańców.

15.10.2018

Czyta się kilka minut

Piotr Gliński na budowie Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, październik 2017 r. / FILIP BŁAŻEJOWSKI / GAZETA POLSKA / FORUM
Piotr Gliński na budowie Muzeum Żołnierzy Wyklętych w Ostrołęce, październik 2017 r. / FILIP BŁAŻEJOWSKI / GAZETA POLSKA / FORUM

Na parkingu przed Ostrołęckim Centrum Kultury stoi kilka autokarów. W jednym można oddać krew w szlachetnym celu. Harcerze z ZHR mają w ten weekend swoje święto. Północno-wschodnia chorągiew ZHR otrzymała sztandar i imię św. Michała Archanioła. Wieczorem na scenie wystąpi Luxtorpeda.

Jeśli ktoś by chciał, może się w tym samym budynku, w kinie Jantar pośmiać na polskiej komedii ze znanym aktorem. Albo zabrać rodzinę na historię o czarnoksiężniku. Jeśli ktoś chciałby przekonać się na własne oczy, czy nowy film Wojciecha Smarzowskiego jest próbą naprawy polskiego Kościoła, będzie musiał wybrać się do Łomży.

Pośmiewisko

Paweł Zakrzewski wystartuje w wyborach z list Koalicji Obywatelskiej, bo złości go ostatnie 12 lat rządów PiS-u w Ostrołęce.

– Pierwsze głosy w tej sprawie doszły do mnie na początku sierpnia, kiedy mieszkańcy zaczęli się dopytywać o zorganizowanie wspólnego wyjazdu na ­seans „Kleru” np. do Warszawy. Zanim jeszcze ukazał się repertuar kina Jantar – mówi Zakrzewski. – Ten problem nie jest sztucznie wyolbrzymiany przez media, mieszkańcy naprawdę chcą mieć możliwość wyboru. Dotykają ich zapędy dyktatorskie władz miasta. Prezydent-teolog zapomina, że Pan Bóg dał człowiekowi wolną wolę i umiejętność odróżniania dobra od zła. Narzucanie innym swojego światopoglądu, wprowadzanie zakazów tam, gdzie władzy się coś nie podoba, jest nie do zaakceptowania.

8 sierpnia Zakrzewski opublikował na portalu społecznościowym link do zwiastuna filmu „Kler”. I napisał: „Raczej w Ostrołęce nie zagrają, a szkoda”.

– Nie było to wróżenie z fusów, tylko logiczne rozumowanie – mówi. – Już wcześniej produkcje niepasujące do katolickiej narracji władz Ostrołęki były bojkotowane. Stało się z filmami takimi jak „50 twarzy Greya”, „W imię” czy ­„Pokłosie”. Głośno natomiast promowano „Smoleńsk”.

Na fanpage’u „Memołęka”, który polubiło prawie 13 tys. osób, pojawił się niedawno obrazek przedstawiający prezydenta Ostrołęki jako filmowego „Dyktatora” z filmu Sachy Barona Cohena. – Kiedy w Jantarze zablokowano „50 twarzy Greya”, zarząd kina ogłosił, że to dystrybutor filmu postawił zaporowe warunki finansowe. Potem urzędnicy musieli się z tego wycofywać i przepraszać – pamięta Bartosz Truszkowski, ostrołęczanin, od niedawna szef koła Nowoczesnej w Ostrołęce, doktorant z historii prawa administracyjnego na Uniwersytecie w Białymstoku. Też startuje z list Koalicji. Dodaje: – Dziś widzę, że władze również idą w zaparte i wystawiają nasze miasto na ogólnopolskie pośmiewisko.

Nieugięty

Pani Ola wychodzi z zakupami ze sklepu, który mieści się w tym samym budynku co kino Jantar, i spieszy się do domu. Wie, o co zapytam, uśmiecha się serdecznie, chociaż mówi o rzeczach poważnych. – My sobie z mężem i tak obejrzymy – stwierdza. – Tyle że tu nie chodzi o ten konkretny film. Chodzi o zasady. Władze mają nas chyba za głupków. Ale ludzie nie są tacy prości, jak politykom się wydaje. Nie jesteśmy ciemnym ludem. Czujemy się poniżeni.

Starsza pani, która wyszła na spacer z wnuczkiem, nawet o „Klerze” nie chce słyszeć. „To jest zgroza” – mówi i uznaje, że dziennikarze i tak napiszą, co będą chcieli. Ale filmu nie widziała.

Niechętni prezydentowi Ostrołęki wypominają mu jego przeszłość. Janusz Kotowski skończył studia filozoficzne i teologiczne na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Pracował jako katecheta, m.in. w Społecznym Liceum Ekonomicznym w Ostrołęce, które współtworzył. W 1998 r. wszedł do lokalnej polityki, został radnym, a potem wicemarszałkiem województwa. W 2016 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Od 12 lat rządzi Ostrołęką.

Dziennikarz Krzysztof Chojnowski pracuje 200 m od wejścia do OCK. Lokalną politykę obserwuje od wielu lat. Od 2003 r. współtworzy portal Moja Ostrołęka. Jako pierwszy napisał o braku „Kleru” w repertuarze ostrołęckiego kina. – Prezydent Kotowski jest bardzo dobrym mówcą, zawsze podkreśla wartości – mówi Chojnowski. – Na konwencji PiS Jacek Sasin powiedział o Kotowskim, że to „człowiek idei”. To prawda, ale przede wszystkim to człowiek prostej polityki i rządzenia żelazną ręką. Słynie z tego, że podejmuje decyzje samodzielnie. Chce mieć wpływ na wszystko. Jest nieugięty, narzeka na media i krytykę, nigdy nie zmienia raz podjętej decyzji. Sytuacja z „Klerem” nie jest dla niego powodem do wstydu, to jego osobisty sukces. W jego opinii nie można pozwalać na takie filmy. „Takie”, czyli niepasujące do jego religijnych poglądów.

Chojnowski jako dziennikarz obserwuje sesje rady miasta. Według niego prezydent Kotowski „nienawidzi sprzeciwu”. – Przykładów jest wiele. W 2009 r. wymyślił, że zmieni nazwy ulic, które mają komunistycznych patronów. Jeden z radnych PiS wyłamał się podczas głosowania. Mieszkańcom obiecał, że nie będzie popierał zmiany nazwy ich ulicy. Został wyrzucony z klubu PiS, nie pojawił się na listach prawicy w kolejnych wyborach – opowiada dziennikarz. Sprawdzam: w 2009 r. jeden z radnych PiS swoim odrębnym głosem tak zaskoczył kolegów, że ci zarządzili godzinną przer­­wę, by radnego przekonać. Bez skutku. W 2011 r. rzeczywiście został z szeregów partii wykluczony.

– Prezydent podczas sesji wypomina radnym, jak głosowali w poprzednich kadencjach. Potrafi przypomnieć, jak dany radny głosował nawet osiem lat temu – twierdzi Krzysztof Chojnowski. – Stale poucza, moim zdaniem nie lubi dyskusji i pytań, akceptuje tylko podporządkowanie.

– Przez 12 lat prezydentury Kotowski wielokrotnie pokazywał, że do końca nie wyszedł ze swojej wcześniejszej roli i próbuje na siłę umoralniać ludzi – twierdzi Bartosz Truszkowski. – Pokazuje też, że nie chce, żeby miasto było dla wszystkich, dla ludzi o różnych poglądach. Moim zdaniem według niego ludzie myślący inaczej powinni z Ostrołęki wyjechać. Jedyne kino w mieście administrowane jest przez Ostrołęckie Centrum Kultury, które podlega bezpośrednio urzędowi miasta. Dla mnie to oczywiste, że wszelkie polecenia płyną z góry. Zastanawiam się jedynie: czy administracja kina ma jakąś rozpiskę kryteriów, w których może zmieścić się film? Czy może w każdym przypadku urzędnicy dzwonią do ratusza?

Zbitka

Łukasz Kulik jest radnym i jednym z kandydatów na prezydenta Ostrołęki w najbliższych wyborach. Wystartuje z list komitetu Ostrołęka dla Wszystkich. – Myślę, że w całej sprawie najważniejszą rolę odegrała nadgorliwość. Czyja, do końca nie wiadomo – mówi Kulik. – Za repertuar kina odpowiada dyrektor OCK, a nie prezydent miasta, o czym zresztą sam prezydent napisał na swoim profilu na Facebooku. Nie dowiemy się również, czy były w tej sprawie naciski z ratusza, bo gdyby nawet były, to raczej nieoficjalne. Nie zmienia to jednak faktu, że obecny prezydent ma wpływ na działanie tej i innych podległych mu instytucji, i wykorzystuje je zgodnie z własnym przekonaniem.

– Coś takiego jak „autonomia” jest dla nich [środowiska PiS – przyp. red.] abstrakcyjną zbitką liter ze słownika – twierdzi Bartosz Truszkowski. – Każda, nawet najbardziej błaha decyzja musi przejść przez urząd miasta. Może nie na najwyższym szczeblu, wszystkiego „przyklepać” nie musi sam prezydent, ale za to wszystko musi przejść przez lokalną „śmietankę” PiS. Podejrzewam, że i repertuar kina jest po prostu ustalany z urzędem miasta. Na zasadzie: tego filmu puśćcie więcej, a tego w ogóle nie puszczajcie.

Radni powtarzają, że przypadek „Kleru” nie był pierwszy. Pytam więc, kto i co zrobił, by sytuacja się nie powtórzyła? Czy w Ostrołęce radni nie mają narzędzi, by wpływać na decyzje władzy wykonawczej?

Adam Kurpiewski: – Takie pytania słyszę bardzo często. Irytuje mnie to, żyjemy w demokracji, a demokracja to rządy większości. Najlepiej widać to w obecnym Sejmie, gdzie głos opozycji nie ma żadnego znaczenia, w Ostrołęce „ćwiczymy” taką arogancję władzy od 12 lat. Osobiście uważam, że każdy powinien mieć możliwość wyboru, a sprawy światopoglądowe czy religijne to prywatna sprawa każdego z nas, ale w radzie miasta mamy 23 radnych, a do opozycji można zaliczyć góra pięcioro. Cała reszta niezależnie od przynależności do klubu czy haseł, z jakimi szła do wyborów, w większości przypadków popiera bezkrytycznie prezydenta. Jedyne, co możemy zdziałać jako opozycja, to wygłaszać oświadczenia czy sprzeciw na sesjach rady miasta, ale żadna uchwała nie zostanie podjęta wbrew ich woli. Więcej zdziałamy, mobilizując mieszkańców w mediach społecznościowych oraz informując niezależne media, które wywierają wpływ na władzę. Moim zdaniem, jeśli ta władza wygra kolejne wybory, doczekamy się dużo więcej przykrych dla mieszkańców decyzji i nie chodzi tylko o repertuar kina, ale np. o sprzedaż alkoholu. Możemy zostać pierwszym „miastem wyznaniowym” w Polsce.

Radnych PiS z Ostrołęki też pytam o sprawę „Kleru”. Nie zdecydowali się na komentarz. Pytałem też polityków niezwiązanych z żadną ze stron centralnego politycznego sporu – cisza.

Wojciech Dorobiński, rzecznik prasowy urzędu miasta, mówi mi, że „od początku do końca” brak filmu Smarzowskiego w repertuarze był decyzją kierownictwa kina. Dyrektora OCK Bogdana Piątkowskiego i kierownika kina Jantar Janusza Pasztalenieca pytam więc o to samo: dlaczego nie pojawił się w repertuarze? – Film „Kler” jest przez Ostrołęckie Centrum Kultury traktowany tak samo jak każdy inny tytuł wchodzący na ekrany kin – mówi Bogdan Piątkowski. – Każdego miesiąca pojawia się około 30 nowych filmów, my dajemy radę wyświetlić 15-20. Czy to też jest cenzura? Podkreślam: wybór repertuaru jest zawsze naszą i tylko naszą decyzją.

Co na nią wpłynęło? – dopytuję. Bogdan Piątkowski tego nie wyjaśnia.

Prezydent Janusz Kotowski powiedział „Tygodnikowi Ostrołęckiemu”: „Atak na moją osobę w związku z filmem »Kler« uznaję za przede wszystkim atak polityczny. Nigdy nie ustalałem repertuaru kina. To nie są moje zadania. Prezydent miasta jest od tego, aby funkcjonowało Ostrołęckie Centrum Kultury, żeby starczyło grosza na jego podstawowe zadania, a nigdy od rozwiązań systemowych czy technicznych”.

Dom

Mówią mi: w mieście, w którym ponad głowami ludzi zapadają decyzje o ich sumieniu, żyje się ciężko. Mówią: nie tylko chlebem człowiek żyje. Codzienność staje się znośna, dzisiaj praca nieraz szuka człowieka. Mówią: byłoby naprawdę dobrze, gdyby nie...

– Brak jakiegoś filmu w kinie może nie obniża drastycznie standardu życia w Ostrołęce, ale kiedy zbierze się do kupy te wszystkie nachalne i propagandowe działania na przestrzeni ostatnich lat, to obraz tego miasta jest smutny – mówi Bartosz Truszkowski. – Ludzie stąd wyjeżdżają, głównie z powodu braku perspektyw na dobre zatrudnienie i takie stanie w miejscu, ale myślę, że wizerunek miasta też ma duże znaczenie.

Truszkowski został. Wrócił po studiach i planuje tu pracować. Angażuje się w politykę, chce zmieniać otoczenie. Po co? – Nie wykluczałem decyzji o wyjeździe, ale zawsze była to dla mnie opcja raczej odległa – tłumaczy. – To jest po prostu mój dom, a o dom trzeba dbać. Nie można się obrazić, że jest źle zarządzany, trzeba wziąć sprawy w swoje ręce. Tak, moim zdaniem Ostrołęka może się zmienić. Choć parę razy już się na optymizmie przejechałem. W Ostrołęce odczuwa się zmęczenie obecną ekipą. Słychać to na ulicach, widać na forach internetowych, przebrzmiewa to w lokalnych mediach. Przez 12 lat mogli tu stworzyć Eldorado, rzadko która ekipa ma tyle czasu i swobody. Ale ja efektów nie widzę. Widzę za to życie z dnia na dzień, bez inwestycji, bez planu, bez marzeń.

– Ostrołęka to fajne miasto – dziennikarz Krzysztof Chojnowski trochę ironizuje. – Bez dużego ruchu, bez korków, z zielenią. Krytykowane za architektoniczny miszmasz, markety przypominające obory powstające na osiedlach. Borykające się z tymi samymi problemami, co setki miast w Polsce: wyjazdem młodych ludzi do dużych ośrodków, brakiem kultury na wyższym poziomie. Praktycznie pozbawione turystyki, będące przystankiem przejazdowym na Mazury lub Podlasie. Z mojej perspektywy najbardziej uderzające w rządach obecnych władz ratusza jest jednak to, że nie ma tu miejsca na dyskusję. Można być albo „podporządkowanym”, albo „totalną opozycją”. Prezydent Kotowski bezkompromisowo korzysta z prawa nazywania rzeczy i zjawisk: dla niego wszystko jest czarno-białe.

Kompleksy

„Łomża bez kompleksów” – taką kampanię prowadzi miejscowa Koalicja Obywatelska. Z Ostrołęki jadę tu 25 minut; przed kinem Millenium ostrymi kolorami mieni się plakat filmu. Przed premierą mieszkańcy Ostrołęki skrzykiwali się na wyjazd. Niektórzy moi rozmówcy uznali, że trochę poczekają, bo dystrybutor ogłosił, że zrobi w mieście specjalny pokaz.

W dniu premiery wszystkie seanse były wyprzedane. Zresztą wystarczy spojrzeć do rozpiski: biletów nie ma na tydzień, półtora do przodu. – Pan oglądał? I jak? Słyszałam, że ostatnia scena bardzo mocna – pani zapalają się oczy. Obok mieszkaniec Łomży rezerwuje cztery bilety, ale na „Kamerdynera”. – Na „Kler” nie ma sensu próbować, za duże obłożenie – mówi. – Obejrzę sobie później, na spokojnie, może w internecie. O Ostrołęce słyszałem – to na pewno zła decyzja. Wczoraj pod kinem stało sporo samochodów z ostrołęcką rejestracją. Ludzie powinni sami wyrobić sobie zdanie.

W dzień premiery w niektórych kinach musiało być po 20 seansów dziennie. W repertuarze ostrołęckiego kina Jantar na październik „Kleru” ciągle nie ma. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 43/2018