Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Tym razem jednak pozwolę sobie zrobić wyjątek, z racji że Ewangelia poprzedniej niedzieli (28 niedziela zwykła „B”) była po prostu Bożym „przeczytaniem” tego, co – jak ufam – dzieje się z Kościołem na rzymskim Synodzie Biskupów (zob. Mk 10, 17-30).
Oto do Jezusa przychodzi bogaty młodzieniec; pyta, co czynić, by otrzymać życie wieczne. Jezus patrzy z miłością i zaprasza do radykalnego pójścia za Sobą: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim. Potem przyjdź, i chodź za Mną”. Młody rozmówca – choć ze smutkiem – odrzuca Jezusowe zaproszenie, ponieważ „miał wiele posiadłości”.
Kiedy odchodzi, Jezus mówi do swoich Apostołów: „Jakże trudno jest bogatemu wejść do Królestwa Bożego”. I wtedy... uczniowie wpadają w zdumienie (w. 24), a potem w przerażenie (w. 26). Najwyraźniej dylemat, z którymi przyszedł do Jezusa młody człowiek, okazał się również ich problemem. Radykalizm Jezusowej oferty stał się poważnym wyzwaniem.
Tak więc spotkanie Jezusa z młodym człowiekiem przełożyło się na diagnozę wiary Dwunastu. Oni nie odeszli. Czy to oznacza, że okazali się lepsi? Bardziej radykalni?
Nie. Ich „zdumienie” i „niedowierzanie” słowu Jezusa pokazuje, że wcale tak ostro jak On nie widzą napięcia między pieniądzem a Królestwem Boga. „Czy bogactwo – myślą sobie zapewne – nie może być uznane za znak Bożego błogosławieństwa?”. Z kolei „przerażenie” powtórzoną przez Jezusa przestrogą (dodatkowo wzmocnioną obrazem wielbłąda przeciskającego się przez ucho igielne) pokazuje raczej to, że nie wyobrażają sobie na ten moment życia bez tego poczucia bezpieczeństwa, jakie daje człowiekowi jakiś „grosz przy duszy”.
Są przy Jezusie – to prawda. Nie odeszli. Ale to bycie przy Nim kryje w ich przypadku dwuznaczność – pójście w życiu na kompromis. Nie mają w sobie tego radykalizmu, który bogatemu młodzieńcowi kazał odejść. To on – nie oni – myślał radykalnie: „Albo – albo”. Albo zostaję (ale wtedy sprzedaję i rozdaję wszystko!), albo – skoro mnie nie stać na taką decyzję – odchodzę. Nie będę udawał. To jest zasada młodości: bycie autentycznym. I to jest też miara przykładana przez młodych dorosłym: bycie autentycznym.
Pytania więc, z którymi młodzi przychodzą do Jezusa, są tak naprawdę pytaniami całego Kościoła, i każdego z nas w Kościele. Dostarczają nam diagnozy nas samych – indywidualnie i wspólnotowo.
Ich pytania są nam znane, ale radykalizm, z którym je stawiają, poddaje nas naraz mocnemu egzaminowi. W przeciwieństwie do nich potrafimy bowiem nie tylko żyć w rozkroku – m.in. między Panem a mamoną – potrafimy nasze postawy również uzasadnić i obronić; uznać za normę („normalność”) i dyktat tzw. życia.
Młodzi – nie! Właśnie dlatego m.in. mogą być słusznie uznani za „proroków” w Kościele. Ich proroctwo jest ważne. Woła o prawdę. A tak właśnie definiował munus propheticum Jan Paweł II – jako „rzetelny stosunek do prawdy”. ©
Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: Coś trzeba było zrobić