Meteor

Zbigniew Wodecki był znacznie mądrzejszy od swoich piosenek.

29.05.2017

Czyta się kilka minut

 / Piotr Kamionka/REPORTER
/ Piotr Kamionka/REPORTER

Chciałoby się nie musieć tego pisać.

Czy facet, który sam siebie rozdał bliźnim jak anegdotę, zasługuje na coś więcej niż anegdota? To zależy od bliźnich. Każde życie to opowieść.

„Moje serce to jest muzyk, który zwiał z orkiestry, bo nie z każdym lubi grać”. Słowa Młynarskiego pasują do niego jak ulał. A jednak to na orkiestrę właśnie często się powoływał. Był koncertmistrzem, żołnierzem. Znał zawód od podszewki. Ale – dezerter. Mógł być, kim chciałby być. Ale wybrał głos – ze wszystkimi konsekwencjami.

Jest znane powiedzenie, że pisarz powinien być odrobinę głupszy od swoich książek. Wydaje się – choć chciałoby się nie musieć tego pisać – że Wodecki był znacznie mądrzejszy od swoich piosenek.

Bo – proszę zauważyć – Wodecki nie składał się z przebojów. Owszem, „Zacznij od Bacha”, „Izolda”, potem incydentalna i (jak się okazało) terminalna „Maja”, „Chałupy”, kilka żelaznych pozycji w „Koncercie życzeń” – niegdysiejszym uroczystym programie TVP. Ale obok Wodeckiego zawsze stał ten ironiczny sobowtór, który wskazywał kuchenne drzwi. Jego przyjaciel. Ten, który go najlepiej rozumiał i z którym porozumiewał się bez słów.

Bywało tak, że sobowtór musiał zostać w zakrystii. „Nieszpory Ludźmierskie” powstawały na początku lat 90. Moczulski i Pawluśkiewicz pisali psalmy dla Andrzeja Zauchy. Po jego tragicznej śmierci kompozytor zwrócił się do Wodeckiego i tak dwa najlepsze męskie głosy naszej epoki połączyły się wirtualnie w najwybitniejszej z możliwych wersji.

Chciałoby się nie musieć tego pisać. Gdyby nie „Nieszpory”, pewnie bym nigdy nie musiał. Widziałbym z daleka pięknego pana, który w swoim dostojeństwie dostrzega moją obecność na Jego krakowskim dworze. Ale los dał mi więcej.

Śmierć jest szalenie popularna. Znacznie bardziej popularna od życia. Ze śmiercią Wodecki flirtował, jak flirtował z całym widzialnym światem. Zaczepiał ją w wywiadach.

Przypomina się wiersz.

Żyjesz i jesteś meteorem
lata całe tętni ciepła krew
rytmy wystukuje maleńki w piersiach motorek
od mózgu biegnie do ręki drucik nie nerw

Jak na mechanizm przystało
myśli masz ryte w metalu
krążą po dziwnych kółkach (nigdy nie wyjdą z tych kółek)
jesteś system mechanicznie doskonały
i nagle się coś zepsuło (…)

O czym właściwie to jest? Dzięki piosence, stworzonej przez Grechutę i Pawluśkiewicza, wiersz wędruje. Towarzyszy ludziom w różnym wieku. Robi wrażenie powołanego dla muzyki. A cóż to takiego: los wiersza?

Wiersz jest niesiony muzyką i głosem. A więc faluje.

linie proste falują – zamiast kwadratów romby
w każdym głosie słychać w całym bezwstydzie
Ostatecznego Dnia trąby (…)

Dzień powszedni ma trąbkę. Bezwstyd trąb w głosie jest mu oszczędzony.

chmurne morze faluje przez ląd
ulicami skroś tramwaje w poprzek
suną mgliste rydwany (…)

Wiersz podróżuje. Czasem zahacza o tramwaje.

Otworzyły się oczy niebieskie
widzisz siebie – marynarza w Azji
a zarazem 3-letniego 5-letniego chłopca
na warszawskim podwórku
i siebie przed maturą w gimnazjum
namnożyło się tych postaci stoją ogromnym tłumem
a wszystko to ty
nie możesz tego objąć szlifowanym w żelazie rozumem

Nie jest taki głupi, żeby nie wierzyć w Boga. Kto śpiewa, dwa razy się modli. Faluje. Ale o tym się już nie śpiewa.

Myśli proste falują światy zaćmiewa wichura
gdzie wiatr dmie – gasną latarnie
trąba w ciemności ponura
i wołasz
WŁADYKO PRZYGARNIJ

Może wybrał samotność, bo nigdy nie chciał być sam.

Otóż i jesteś umarły
w mechanizmie poruszają się kółka ale nie te
przez zepsucie się małej sprężynki
spadłeś piękny meteorze
na zupełnie inną planetę

W imieniu miał „gniew”. Ale nie był gniewny. Może tylko wtedy, gdy – z nagłą powagą – śpiewał:

W huku żywiołów kiedyś przybędzie
i sprawiedliwie sądzić nas będzie.
Wystąpi ziemia ze swoich brzegów,
gdy przyjdzie Pan początku,
przyjdzie Pan końca wieków.

Zanim ktokolwiek z nas po tym psalmie, po „Nieszporach” zdążył dojść do garderoby, on był już gotów do dalszej wędrówki. I znikał.


W tekście wykorzystano fragmenty „Przemian” Józefa Czechowicza i „Psalmu skruchy” Leszka A. Moczulskiego.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2017