Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Mało kto, niestety, chciał zauważyć klarowny wykład księdza Andrzeja Draguły ("TP" nr 30/2010), w którym zostało wyłożone, czemu Kościół w tej sprawie nie jest i nie może być stroną sporu. Kościół - napisał nasz autor - wydaje się oczywistym mediatorem w sporze, bo "krzyż to ostatecznie kościelny znak". I dalej: "Uznanie arbitrażu Kościoła wymaga jednak od wszystkich, którzy czują się stroną w sporze, zgody na jednakową interpretację tego znaku". Gdy rozbrzmiewały zirytowane głosy pod adresem Kurii, sprawa arbitrażu powoli dojrzewała. Rzecznik Kurii ks. Rafał Markowski powie później: "rozmowy na temat krzyża między Kurią Metropolitalną Warszawską, Kancelarią Prezydenta RP a środowiskami harcerskimi były trudne, dotyczyły materii bardzo delikatnej". I co najważniejsze: "przedstawiciele Kurii warszawskiej uczestniczyli w rozmowach na zasadzie asystencji, obecności".
Nie możemy obojętnie patrzeć na to, że krzyż - symbol tak niezwykle ważny dla chrześcijaństwa - staje się nagle przedmiotem sporu, kłótni, awantury i emocji - uzasadniał zaangażowanie Kościoła ks. Markowski. Ale to nie Kościół, nie warszawska Kuria podjęła decyzję. Kościół był obecny, bo chciał zagwarantować rozwiązanie "adekwatne do wartości krzyża jako symbolu religijnego". Był obecny "na zasadzie asystencji". Ale nie tylko. Po ogłoszeniu komunikatu, arcybiskup Kazimierz Nycz powiedział "Tygodnikowi": "Kancelaria Prezydenta i Archidiecezja Warszawska w mojej osobie stają się gwarantem tego, że ofiary katastrofy są godnie upamiętnione".