Ładowanie...
Terroryzm dotarł do Niemiec
Terroryzm dotarł do Niemiec
Przyszedł czas na Niemcy! Terror w Monachium! Kraj w strachu! Tak brzmiały nagłówki niemieckich gazet w sobotni poranek – a potem nadeszło pewne poczucie ulgi, gdy monachijska policja odwołała „stan nadzwyczajny” wprowadzony w piątek wieczorem.
Urocza stolica Bawarii z 1,3 mln mieszkańców została sparaliżowana i pogrążyła się w szoku, gdy w popularnym centrum handlowym niedaleko Parku Olimpijskiego, zatłoczonym jak to przed weekendem, wybuchła strzelanina. Kiedy nagle ktoś zaczął szaleńczo strzelać do wszystkich w swoim otoczeniu, nastąpił chaos. Policja – jak opowiadali świadkowie – była na miejscu niemal natychmiast. Łącznie przez cały wieczór i noc działało tam więcej niż 2 tys. funkcjonariuszy wyposażonych w nowoczesne środki techniczne.
Śmiertelny bilans okrutnego wieczoru w Monachium to 9 osób martwych i 27 rannych, w tym 10 ciężko. Sprawcą była jedna osoba, osiemnastoletni monachijczyk pochodzenia irańskiego, który po masakrze popełnił samobójstwo. W międzyczasie policja ustaliła, że motywacją zabójcy nie był islamski terroryzm. Cierpiał on na depresję i działał „w amoku”. Bronią, której użył, był pistolet kupiony prawdopodobnie w Czechach.
Terror to pojęcie polityczne. Amok jednak, to termin psychologiczny. Ale jakakolwiek nie byłaby przyczyna tej masakry, pewne jest dziś, że po śmiercionośnych atakach w Brukseli, Paryżu i Nicei, terroryzm dotarł teraz do Niemiec. Po ubiegłotygodniowym ataku nożownika w pociągu nieopodal bawarskiego Würzburga, gdzie uchodźca z Afganistanu ciężko ranił kilkoro pasażerów, masakra w Monachium wyznacza nową śmiercionośną jakość względem wcześniejszych takich incydentów w Niemczech.
Przez wiele godzin w Monachium panowała panika, a życie publiczne w tym trzecim co do wielkości mieście Niemiec praktycznie zamarło. Nie jeździły autobusy, tramwaje ani metro, zamknięto główne dworce kolejowe. A wszystko z powodu jednego, w oczywisty sposób zaburzonego psychicznie zabójcy. Ale podczas tej straszliwej nocy było też miejsce na pozytywne doświadczenia. Wielu ludzi otwierało drzwi przed zupełnie obcymi, którzy nie byli w stanie dotrzeć do swoich domów. Społeczeństwo obywatelskie w Niemczech udowodniło, jak jest dojrzałe, a media społecznościowe pełne były współczucia dla ofiar i ich bliskich. Wiele tysięcy tzw. „zwykłych obywateli” wyrażało na Twitterze i Facebooku swoje emocje - a wraz z nimi zrobili to Barack Obama, Francois Hollande, a nawet Władimir Putin.
Mimo śmiertelnego żniwa monachijskiej nocy nie czas teraz na szybkie i nieodpowiedzialne sądy. Odkąd w tym roku rozpoczął się wielki eksodus z Syrii, Iraku i Afganistanu, Niemcy przyjęły więcej uchodźców niż większość ich europejskich partnerów. „Nie ma się co dziwić, że liczba przestępstw i aktów terroryzmu rośnie” – tak będzie brzmieć pochopna reakcja prawicowych populistów, zwłaszcza za wschodnią granicą Niemiec. Ale to założenie jest błędne. Według ostatnich raportów najwyższego niemieckiego dowództwa policji – Bundeskriminalamt (BKA), zaledwie niewielka mniejszość spośród 1,26 mln uchodźców zarejestrowanych w Niemczech od stycznia 2015, popełniła jakieś przestępstwo.
Śmiercionośne wydarzenia we Francji, Belgii, a teraz w Niemczech nauczyły nas, że nie ma czegoś takiego, jak doskonała ochrona przed atakami terrorystycznymi, które mogą zdarzyć się wszędzie. I prawdą jest też, że poza krótkimi okresami histerii, ludzie zdają sobie sprawę, że nie otaczają nas wojownicy tak zwanego Państwa Islamskiego. Nieporównywalna większość uchodźców, którzy uciekli z bliskowschodnich obszarów ogarniętych wojną do Niemiec, to ani nie przestępcy, ani nie terroryści.
przeł. MK
aktualizacja: 24 lipca 2016 r.
Napisz do nas
Chcesz podzielić się przemyśleniami, do których zainspirował Cię artykuł, zainteresować nas ważną sprawą lub opowiedzieć swoją historię? Napisz do redakcji na adres redakcja@tygodnikpowszechny.pl . Wiele listów publikujemy na łamach papierowego wydania oraz w serwisie internetowym, a dzięki niejednemu sygnałowi od Czytelników powstały ważne tematy dziennikarskie.
Obserwuj nasze profile społecznościowe i angażuj się w dyskusje: na Facebooku, Twitterze, Instagramie, YouTube. Zapraszamy!
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]