Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Trochę też w nas wstydu, bo przecież listy Gai i Jacka Kuroniów nie dla naszych oczu były przeznaczone; czytając je, wchodzimy wbrew własnej woli w rolę więziennego cenzora. I dochodzi do tego dojmująca świadomość, że tej książki, jakkolwiek jest piękna, być nie powinno. Że gdyby jej autorzy żyli w normalnych czasach, nie musieliby pisać do siebie listów, nie straciliby kilku lat wspólnego życia, zwłaszcza ostatnich miesięcy śmiertelnej choroby Gai. To niezwykła lektura – jak wielka jednak była jej cena!
Przypomnijmy, za wstępem Andrzeja Friszkego, podstawowe fakty. Grażyna Borucka i Jacek Kuroń poznali się w 1955 r., cztery lata później wzięli ślub, w 1960 r. urodził się ich syn Maciej. 20 marca 1965 r. Kuroń znalazł się w areszcie – powodem był „List otwarty do partii” napisany wspólnie z Karolem Modzelewskim. Śledztwo, proces, wyrok: Modzelewski 3,5 roku więzienia, Kuroń – 3 lata. W maju 1967 r. obaj zostali zwolnieni warunkowo, by 8 marca następnego roku znów znaleźć się w więzieniu. Kolejny proces w styczniu 1969, kolejny wyrok – 3,5 roku. Jako recydywiści odbywali go w ciężkim więzieniu. 17 września 1971 r. Kuroń wyszedł na wolność.
W następnej dekadzie dziesięciotygodniowy epizod więzienny od maja do lipca 1977 (krótkotrwałych zatrzymań, włącznie z tym w sierpniu 1980, nie liczymy) i potem już stan wojenny. Po jego wprowadzeniu internowano nie tylko Jacka Kuronia, ale także jego syna i żonę. We wrześniu 1982 r. Kuroń został formalnie aresztowany pod zarzutem próby obalenia siłą ustroju PRL. Gaja była już wtedy na wolności, wypuszczona 30 maja z powodu złego stanu zdrowia. Wkrótce dr Marek Edelman zdiagnozował u niej postępujące, nieuleczalne zwłóknienie płuc. Zobaczyli się z mężem przez chwilę przy trumnie ojca Jacka, a potem 22 listopada w szpitalu w Łodzi. Spędzili razem dzień; na noc Kuronia zabrano do więzienia i tej właśnie nocy Gaja umarła.
Książka to wybór z 400 listów pisanych przez oboje podczas kolejnych odsiadek Kuronia, a potem i Gai. Z wyjątkiem kilkudziesięciu grypsów z 1982 r., wszystkie przechodziły przez więzienną cenzurę, co oczywiście ograniczało ich zawartość. „Bardzo żałuję, że te listy muszą być takie wykastrowane – pisał Kuroń w kwietniu 1965 r. – tutaj mam wiele czasu na luksus bezinteresownego myślenia i bardzo bym chciał pisać do Ciebie tak, jak sobie myślę. Niestety, im bardziej skomplikowana treść tej mojej pisaniny, tym mniejsze szanse, że dotrze ona do Ciebie”. Ograniczenia dotyczyły też, jak łatwo się domyślić, opisu warunków więziennych. Podczas lektury ma się jednak wrażenie, jakby w miarę upływu czasu korespondencyjna rozmowa obojga Kuroniów nabierała oddechu, znajdowała nowe przestrzenie, stawała się coraz bardziej rozmową istotną. A więź, która ich łączyła, paradoksalnie wzmacniała się przez wymuszone rozłączenie.
„Tylko w stosunku do Ciebie nie stać mnie na żaden dystans – to fragment listu Kuronia z czerwca 1968 r. – Cieszę się z tego. Może to prawda, że w naszej kulturze człowiek nie może żyć bez jakiegoś boga. W każdym razie mój stosunek do Ciebie jest na pewno na wskroś fideistyczny. Myślę o Tobie przed snem, kiedy w celi już zgaszą światło, i to jest moja modlitwa”. I jeszcze jego list znacznie późniejszy, ze stycznia 1982 r.: „Coś przedziwnego się z nami stało w tych ostatnich latach. Jakby miłość była jak nalewka – z każdym rokiem smaczniejsza, wytrawniejsza, mocniejsza, bardziej aromatyczna”.
Jest w tej korespondencji wiele warstw. Życie codzienne doby gomułkowskiej, z którym boryka się Gaja. Poszukiwania religijne Jacka. Jego lektury. Troska ich obojga o syna. I próba ujęcia w słowa wizerunku partnera, nazwania jego cech najistotniejszych. Jak w liście Jacka powstałym przed trzydziestymi urodzinami żony, w noc sylwestrową 1969/70: „Nic nie straciłaś ze swojej dziecięco-młodzieńczej pryncypialności i żarliwości sumienia – nic... A jednocześnie jesteś tak pięknie tolerancyjna dla innych, zawsze gotowa widzieć w ludziach tylko to, co w nich jest piękne, święte, ludzkie”. Gaja tak ujmuje ich związek: „Razem, dosłownie dodani do siebie, stanowimy pełną jednostkę ludzką, dwugłową, ale jedną. Bez Ciebie jestem okaleczona”. I jeszcze: „Póki jesteś, póki na Ciebie mogę czekać, nic złego nam nie grozi. Ta pewność daje mi wielką siłę”.
„Znowu list z kryminału – mamy życie, no, no” – sarkastycznie zaczyna Jacek Kuroń pierwszy list po 13 grudnia ’81. Jak napisał poeta: „Życie niemożliwe, ale było znoszone”. W sposób, który budzi podziw.
GAJA I JACEK KURONIOWIE, LISTY JAK DOTYK. Wstęp Andrzej Friszke. Wybór, redakcja i opracowanie Maria Krawczyk. Ośrodek Karta, Warszawa 2014