Malarz morza

Iwan Ajwazowski był jednym z najpopularniejszych malarzy XIX-wiecznej Rosji. Przypominano go później, także w ZSRR. Czy dzisiaj może budzić zainteresowanie?

16.06.2014

Czyta się kilka minut

Iwan Ajwazowski, „Sztorm na morzu”, 1850 r. / Fot. Narodowa Galeria Armenii
Iwan Ajwazowski, „Sztorm na morzu”, 1850 r. / Fot. Narodowa Galeria Armenii

Urodził się w 1817 r. Jego przodkowie, noszący nazwisko Ajwazian, w XVIII w. wyjechali z Zachodniej Armenii do Galicji. Na początku XIX w. ojciec artysty przeniósł się na Krym, do nadmorskiej Teodozji, gdzie urodził się jego trzeci syn Owanes. Znany dziś jako Iwan.

W latach 1833-37 Iwan Ajwazowski studiuje w petersburskiej Cesarskiej Akademii Sztuk Pięknych.

W 1840 r. wyrusza w grand tour. Wenecja, Neapol, Rzym i Florencja. Szwajcaria, Niemcy i Holandia. Wielka Brytania, Francja, Portugalia i Hiszpania. Malta. Wreszcie w 1844 r., przez Paryż i Amsterdam, wraca do Rosji.

Ma 27 lat. Jest już znany. Nawiązuje kontakty z polityczną i wojskową elitą Imperium Rosyjskiego. Sam Mikołaj I nabywa obrazy Ajwazowskiego, który zostaje oficjalnym malarzem Sztabu Generalnego Marynarki Wojennej. Ma dostarczać „pejzaże morskie, sceny bitew morskich i przybrzeżnych”. W 1845 r. z wielkim księciem Konstantym podróżuje po Morzu Egejskim. Podczas wojny krymskiej z oblężonego Sewastopola obserwuje walki. W 1847 r. zostaje profesorem petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych.

Osiada jednak daleko od stolicy. W rodzinnej Teodozji buduje w 1845 r. dom i pracownię. W 1888 r. Antoni Czechow w liście do żony pisze: „Wczoraj jeździłem do Szach-Mamaja, mienia Ajwazowskiego, 25 wiorst od Teodozji. Luksusowe osiedle, trochę bajkowe; takie osiedla prawdopodobnie można zobaczyć w Persji. Sam Ajwazowski, miły staruszek lat ok. 75, stanowi połączenie dobrodusznego Ormiaszki z cwanym biskupem; pełne poczucie własnej wartości, ma delikatne ręce i podaje je jak generał. Ograniczony, ale złożona i godna uwagi postać. Łączy w sobie zarówno biskupa, jak i artystę, Ormianina, naiwnego dziadka i Otella. Ożenił się z młodą i bardzo piękną kobietą, którą trzyma w ryzach. Zna się z sułtanami, szachami i emirami. Pisał razem z Glinką »Rusłana i Ludmiłę«. Był przyjacielem Puszkina, ale Puszkina nie czytał. W swoim życiu nie przeczytał żadnej książki. Gdy proponują mu czytanie, mówi: »Po co mam czytać, jeśli mam własne opinie?«. Byłem u niego cały dzień, zjedliśmy obiad”.

Ajwazowski umiera 5 maja 1900 r. jako nestor rosyjskiej sztuki. W tym samym czasie pierwsze szlify zdobywa Kazimierz Malewicz. Zaczyna się nowa epoka.

Młody Ajwazowski trafia do Petersburga, w którym tradycja romantyczna nadal jest żywa. Wybiera klasę malarstwa pejzażowego. Pozostanie temu wyborowi wierny, choć w tradycji akademickiej pejzaż uchodzi za gatunek dość pośledni. Fascynują go przedstawienia wody, rozlewiska rzek, a przede wszystkim morze. Ponad połowa obrazów Ajwazowskiego to widoki wzburzonych fal. A był twórcą pracowitym. Pozostawił ok. 6 tys. płócien.

Jego przestawienia wybrzeży o wschodzie lub zachodzie słońca, zamglone wybrzeża, widoki Krymu czy Konstantynopola wiele zawdzięczają XVII-wiecznemu malarzowi francuskiemu Claude’owi Lorrainowi. Fascynował go również Salvator Rosa, autor dramatycznych krajobrazów, oraz wielcy maryniści holenderscy: Jacob van Ruisdael czy Ludolf Backhuysen.

Podobne były inspiracje Williama Turnera. Ten, zobaczywszy kilka obrazów Ajwazowskiego, zadedykował mu patetyczny wiersz. Ormianina, podobnie jak Anglika, fascynowała woda, jej nieprzewidywalność. W jaki sposób oddać refleksy świetlne? Jak zapisać zmienność barw? O ile Anglik stosował uogólnienie, o tyle Ajwazowski wierzył w siłę detalu.

Ajwazowski nie unikał tematyki mitologicznej czy religijnej, ale wątki te wpisywał w krajobraz („Ukoronowanie poety w antycznej Grecji”, 1886).

Upodobanie do ostrych kontrastów łączył z przestrzeganiem akademickich reguł. Nie malował z natury, lecz w pracowni, wcześniej robiąc jedynie szkice (był ciekawym rysownikiem, o czym trochę się zapomina). Powstawały płótna starannie wykończone, przypominające czasami fotografie.

Był świadom zmiany upodobań artystycznych. „Sztuka odtwarza rzeczywistość nie po to, by zacierać jej braki, nie dlatego, że rzeczywistość sama przez się nie jest dostatecznie piękna, lecz właśnie dlatego, że jest piękna” – przekonywał Mikołaj Czernyszewski w młodzieńczej rozprawie „Piękno sztuki jest wtórne” z 1855 r., która wywołała w Rosji wielką dyskusję. Czernyszewski wywarł wpływ na Pieriedwiżników, powstałą w 1870 r. grupę artystyczną, która zmieniła kształt rosyjskiej sztuki.

Sam Ajwazowski z czasem zbliżył się do młodszych kolegów. Zrezygnował z idealizacji, zredukował kolorystykę... Powstały serie marin utrzymane w srebrnej tonacji.

„Niektóre swoje obrazy artysta podpisywał »Owanes Ajwazian« w języku ormiańskim, którym posługiwał się swobodnie” – podkreśla Chaczatrian. Utrzymywał też bliskie relacje ze starszym bratem Gabrielem, historykiem, literatem i arcybiskupem Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego. Podczas pierwszego pobytu w Wenecji udał się na wyspę San Lazzaro degli Armeni, do ważnego ośrodka ormiańskiej kultury i nauki.

Jego przykład pokazuje, jaką rolę odrywały osoby o nierosyjskim pochodzeniu w tworzeniu Rosji. Jak przypomina Richard Pipes, „Rosjanin widział samego siebie najpierw jako obywatela wielkiego, silnego imperium, a dopiero na drugim planie myślał o sobie jako o etnicznym Rosjaninie”.

Kiedy za rządów sułtana Abdülhamida II doszło do pierwszych rzezi Ormian w imperium osmańskim (szacuje się, że w latach 1894-96 zamordowano ok. 300 tys. osób), Ajwazowski zerwał wieloletnie związki z Turcją. A miał tu ugruntowaną pozycję. Już w 1856 r. został przyjęty na audiencji przez sułtana Abdülmecida I. W 1874 r. na zlecenie jego brata i następcy namalował 10 widoków na Stambuł i Bosfor. Po tamtych masakrach Rosja stała się dla Ormian naturalnym obrońcą przed tureckim nacjonalizmem (czego konsekwencje widać także we współczesnej polityce).

Na grobie Ajwazowskiego w Teodozji wyryto słowa Mojżesza z Chorenu, mnicha z V w., autora „Historii Armenii”: „Urodziwszy się śmiertelnikiem, zostawił nieśmiertelne wspomnienia”. Po śmierci artysty Kramskoj zanotował: „Ajwazowski jest gwiazdą pierwszej wielkości, w każdym przypadku, nie tylko u nas, ale w historii sztuki w ogóle”.

Przemiany XX w., inaczej niż na Zachodzie, nie przyniosły w Rosji wielkich przewartościowań twórczości poprzedniego stulecia. Ajwazowski nadal zajmuje poczesne miejsce w muzealnych salach. Jest też doceniany przez rynek. W 2012 r. jego obraz „Widok Konstantynopola i Bosforu” (1856) został sprzedany w Sotheby za 3,2 mln funtów. Tylko czy dla współczesnego widza Ajwazowski może być kimś więcej niż tylko malarzem z dawnej epoki, „zabytkiem”?

Może aktualność tej twórczości bierze się z jej zaskakującego, wręcz fotograficznego realizmu, doprowadzonego chwilami do skrajności. Nieoczywistego – ale przecież, jak przypomina Linda Nochlin, „realizm nie był nigdy zwykłym zwierciadłem rzeczywistości”.

Obrazy Ajwazowskiego przypominają prace Gerharda Richtera czy Viji Celmins z końca lat 60 i początku 70. XX w. – artystów bardzo ważnych dla pokolenia debiutującego na przełomie nowego tysiąclecia. Realizm dnia wczorajszego okazuje się współczesny. Choć Ajwazowski byłby pewnie mocno zaskoczony ekstrawagancją tego porównania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru TP 25/2014

Artykuł pochodzi z dodatku „Państwowa Galeria Sztuki – Sopot