Malarstwo jest już stare

Warszawska Zachęta zorganizowała wystawę laureatów Nagrody im. Jana Cybisa. Intrygującą, bo stawiającą ważne pytania o przeszłość polskiego malarstwa.

01.10.2018

Czyta się kilka minut

Jan Dobkowski, Euforia, 1973 / ZACHĘTA NGS / MAT. PRASOWE
Jan Dobkowski, Euforia, 1973 / ZACHĘTA NGS / MAT. PRASOWE

W1972 r. umarł Jan Cybis. W kolejnym roku Związek Polskich Artystów Plastyków (ZPAP) po raz pierwszy przyznał nagrodę jego imienia, która do dzisiaj jest najbardziej prestiżowa w swej dziedzinie. Nazwiska uhonorowanych pozwalają lepiej zrozumieć historię naszej sztuki i rządzące nią mechanizmy. Tryb przyznawania nagrody odzwierciedla bowiem – jak zauważył Jarosław Modzelewski, jeden z laureatów – „stan środowiska malarzy”.

Dzieje nagrody pozwalają zrozumieć podziały artystyczne, ideowe, ale też środowiskowe. Często była ona ostatecznym potwierdzeniem znaczenia. Nagradzano artystów uznanych, cenionych, których twórczość była czymś więcej niż tylko sezonową modą. Jednak uderzające jest, że zaledwie 11 laureatów urodziło się po 1945 r. (najmłodszy, Grzegorz Sztwiertnia, w 1968 r.). Stateczność, wręcz salonowość długo była siłą tej nagrody, ale dzisiaj stała się jej słabością.

Byli sobie kapiści

Narzuca się wreszcie pytanie o Jana Cybisa, w istocie wielkiego nieobecnego na tej wystawie (chociaż jeden jego obraz zawisł przy monumentalnych schodach Zachęty). Jego pozycja w polskiej sztuce XX wieku dzisiaj może być trudna do zrozumienia. W 1931 r. Cybis – współzałożyciel i nieformalny przywódca Komitetu Paryskiego, czyli kapistów – wraca do kraju. Jego teksty, publikowane na łamach „Głosu Plastyków”, rozpoczynają nie tylko ekspansję koloryzmu w Polsce, ale też propagowanie określonego sposobu myślenia o sztuce. „Dzieło sztuki istnieje samo w sobie” – pisał po przyjeździe z Paryża. I dodawał: „Płótno nie musi być wykonane, ale powinno być rozstrzygnięte po malarsku”. Po latach Tadeusz Dominik w rozmowie ze Zbigniewem Herbertem podkreślał: „Cybis i jego koledzy kapiści dokonali ogromnej rewolucji w polskiej sztuce lat 20.–30., walcząc z bezdusznym oficjalnym malarstwem, które opanowało nie tylko salony, ale i akademie”. Jednak kapiści mieli znacznie większe ambicje. Sam Cybis pisał, że chce stworzyć „polską szkołę” w malarstwie. I rzeczywiście, narzucił kapistowską estetykę. Skutecznie, bo po 1945 r. on i inni zwolennicy koloryzmu objęli katedry malarstwa w czołowych polskich szkołach artystycznych, przez kolejne dekady (z przerwą na czas socrealizmu) wytyczając określony kierunek uczenia. I dla kolejnych pokoleń artystów kapistowska wizja sztuki stanowiła – często negatywny – punkt odniesienia (także dla wielu laureatów Nagrody im. Jana Cybisa).

Wernisaż, 14 września 2018 r. / MAREK KRZYŻANEK / ZACHĘTA NGS / MAT. PRASOWE

Koloryzm w swoim czasie był rodzajem przewietrznika – podkreśla Witold Damasiewicz, też laureat: „Ale kiedy zapanował w Polsce, minął się z czasem; (...) po straszliwych latach okupacji, przejściach frontów i dalszym ciągu gehenny”. Piotr Potworowski, kapista przecież, po powrocie do kraju z emigracji w 1958 r. zauważył z pewnym zdziwieniem: „nawet drzewo nie drgnęło nad wodą – malują ten sam staw, te same daszki czerwone pomiędzy drzewami. Nawet dachówka nie spadła”.

Dzisiaj spory o polski koloryzm wydają się odległą historią. I trochę nie zauważamy, że do dziś obowiązuje zaproponowany wtedy kanon polskiej sztuki, w którym szczególne miejsce zajmuje Aleksander Gierymski i inni twórcy wyczuleni na kolorystyczne walory malarstwa, ale też sposób myślenia o sztuce jako sferze odseparowanej od rzeczywistości, wolnej od politycznych czy społecznych kwestii. I można się zastanawiać, dlaczego w kraju, w którym w masowym odbiorze symbolami malarzy są Jan Matejko, Jacek Malczewski i Wojciech Kossak, to właśnie koloryści odnieśli tak wielki sukces.

Być może – jak zauważa Jacek Waltoś, kolejny laureat Nagrody – ich sztuka „to rodzaj odpoczynku od innych spraw, od idei romantycznej, wycofania się albo oporu wobec rzeczywistości”. Potrzebny po czasach dominacji sztuki w polskie sprawy nieustannie zaangażowanej.

Nie malować...

W jednej z sal Zachęty zwiedzający słyszą dobiegające z głośników słowa: „Nie malować zwierząt / Nie malować ludzi / Nie malować martwych natur / Nie malować pejzaży...”. Lista zakazanych tematów jest znacznie dłuższa. Są na niej m.in. wydarzenia polityczne, sceny historyczne, ptaki i ryby, seks, śmierć, a nawet narodziny czy strach. Ryszard Grzyb w swym tekście „Litania malarza” zebrał rozmaite tematy, którymi to w różnych okresach – jak ogłaszano – malarze nie powinni się zajmować. Wiele z nich – w różnych okresach – było uznawanych za niewłaściwe. Prace zgromadzone w tej sali temu zaprzeczają. Są tu zarówno obrazy polityczne, jak też pejzaże i martwe natury, akty i sceny rodzajowe, a nawet malarstwo quasi-historyczne. Malarstwo okazuje się medium nadal pozwalającym na podejmowanie wielu, nawet trudnych czy skomplikowanych kwestii.

Pytanie, czym jest malarstwo, nieustannie przewija się na wystawie i w towarzyszącej jej publikacji. „Wydaje mi się, że jest ono najbardziej bezwzględnym i precyzyjnym sprawdzianem opanowania języka wizualnej reprezentacji” – podkreśla Grzegorz Sztwiertnia. „Przekaz malarski, choć jest fikcją, mówi nam coś więcej o naszym zwykłym codziennym życiu – przekonuje Jerzy Kałucki. – Celem sztuki jest poszerzanie świata, pokazanie, że świat jest bogatszy, niż my możemy powierzchownie sądzić”. I jeszcze jeden cytat, tym razem z Wojciecha Fangora: „Malowanie było mi bardzo potrzebne. Było decydującą metodą poznawania świata i oczyszczania go z demonów i lęków”.

Podobnie, jak nieustannie powtarzane jest inne pytanie: o kres malarstwa, o jego archaiczność, o przegraną w zderzeniu z nowymi mediami i innymi współczesnymi środkami wyrazu. Rzeczywiście, jak głosi napis zamieszczony na jednym z obrazów Pawła Susida, także laureata Nagrody Cybisa: „Malarstwo jest już stare, a może nawet zmęczone”. Jednak, jak przekonywał Jacek Sempoliński w swym przenikliwym tekście „A me stesso”: „Zagrożenie malarstwa nie tkwi w instalacji, lecz w nim samym. Wygodnie przysnęło. I coś młodego, silnego je niszczy. To fetysz nazw, przywiązanie, że treści zawierają się w tendencjach i kierunkach, nie w ludziach”.

Dziś ważne?

Wystawa nie jest podporządkowana historii nagrody ani pokoleniowym czy artystycznym podziałom. Zastosowano inny podział: według słów kluczy czy haseł: „Zmierzch obrazu”, „Twój pejzaż”, „Przestrzeń”... Czasami oparty na grze skojarzeń, podobieństw, ale też przeciwieństw, a nawet skrajności. Pozwoliło to spojrzeć inaczej na polskie malarstwo. Zauważyć nieoczywiste dialogi, ciągłości, tradycje. Przede wszystkim zaś inaczej spojrzeć na niektórych twórców, dostrzec w ich twórczości coś nieoczekiwanego czy docenić twórczość pozostającą trochę obok.

Jednym z najlepszych pomysłów jest skonfrontowanie obrazów Aleksandry Jachtomy z płótnami Wojciecha Fangora. Oboje grają iluzją i badają sposoby postrzegania. Fangor dziś jest powszechnie znany, ale w Zachęcie można wreszcie dostrzec odrębność Jachtomy, siłę jej malarstwa. Innym „odkryciem” są wczesne prace Jana Dobkowskiego, pokazywane w przestrzeni, w tym na dachach domów. Kolorowe, przypominające wycinanki, są niezwykle żywiołowe, biologiczne i wręcz bezwstydnie erotyczne. Niewiele było w Polsce podobnie odważnej, sensualnej twórczości.

Jednym z dzieł zamykających wystawę jest obraz Pawła Susida z 1986 r. To opowieść – z użyciem obrazów i słów – o nieustannych zmianach: „Najpierw malarze malowali, a pisarze pisali sobie... spokojnie...”. Potem przyszły kolejne pokolenia. I – zauważa Susid – „Teraz jesteśmy my / znowu malujemy i piszemy inaczej / ale już idą nowe czasy i całe to malowanie i pisanie na nic”. To przewrotna przestroga dla artystów, dla odbiorców także. Nauka pokory. ©

CO PO CYBISIE?, Warszawa, Narodowa Galeria Sztuki Zachęta, kurator Michał Jachuła, wystawa czynna do 16 grudnia 2018 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Krytyk sztuki, dziennikarz, redaktor, stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Laureat Nagrody Krytyki Artystycznej im. Jerzego Stajudy za 2013 rok.

Artykuł pochodzi z numeru Nr 41/2018