Majdan w trakcie sesji

Już przeszło co drugi zagraniczny student w Polsce to Ukrainiec. Jest ich tu kilka razy więcej niż uchodźców, których przyjazdu tak się obawiamy.

25.10.2015

Czyta się kilka minut

Młodzi Ukraińcy studiujący w Polsce często zostają w naszym kraju na dłużej. / Fot. Patryk Ogorzałek / AGENCJA GAZETA
Młodzi Ukraińcy studiujący w Polsce często zostają w naszym kraju na dłużej. / Fot. Patryk Ogorzałek / AGENCJA GAZETA

Gdy Ukraińcy przyjeżdżają na studia do Polski, zwracają uwagę na małe różnice między krajami. Anastazję z Mikołajewa zdziwiło to, że Polacy chodzą towarzysko na kawę. Nie wiedziała też, co jej koleżanka miała na myśli, gdy powiedziała o ich znajomym, że „wciąż jest w bagnie”. Dla Wity niespodziewane było, że polski barszcz jest taki niesmaczny. Pawło ze Lwowa dziwił się natomiast, że polscy dresiarze biegają.

Pawło: – W Polsce popularny jest jogging, ludzie biegają w dresach. Gdy przyjechałem kilka lat temu do Polski, na Ukrainie nie był to aż tak częsty widok – u nas gdy ktoś nosi dres, przeważnie jest blokersem i może cię zaczepić. Zanim zrozumiałem polską modę, dziwiłem się, że w Krakowie dresiarze biegają bez przerwy wokół Plant.

Kolokwium zamiast truskawek

Dla Wity, która na Katolicki Uniwersytet Lubelski przyjechała z ukraińskiego obwodu chmielnickiego, ważna była religia.
Wita: – Na polskich uczelniach nie daje się łapówek. To dla mnie ważne, bo jestem katoliczką, a na Ukrainie trudno bezwzględnie przestrzegać przykazań – u lekarza czy na uczelni trzeba dać łapówkę, a przez to iść na kompromis. I dodaje: – Na Ukrainie trudniej być dobrym chrześcijaninem.

Liczba zagranicznych studentów w Polsce szybko rośnie. Dwa lata temu było ich 36 tys., w ubiegłorocznym roku akademickim już 46 tys. (pochodzą z przeszło 150 krajów). Z 10 tys. nowych zagranicznych studentów aż 9 tys. to Ukraińcy.

Dla Anny Galowych, która kiedyś też przyjechała z Ukrainy na polską uczelnię, a dziś pracuje w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie, Polska była oknem na świat: – Chciałam pojechać na Zachód, móc skorzystać z Erasmusa, staży. Polska dawała takie możliwości.

Anastazji Naumenko z Mikołajewa decyzję o wyjeździe do Krakowa pomógł podjąć podręcznik do nauki polskiego. – Było w nim napisane, że Uniwersytet Jagielloński to najlepsza polska uczelnia, więc złożyłam papiery – opowiada. – Nie kierowałam się radami znajomych lub modą, bo gdy kilka lat temu tutaj przyjechałam, na Ukrainie o Polsce mówiono raczej jako o miejscu, gdzie jedzie się zbierać truskawki, a nie studiować.

Dla Anastazji ważna była też odległość. Ukraińcy idą na studia wcześniej niż Polacy, bo już w wieku siedemnastu lat. Niepełnoletnia dziewczyna chciała być blisko domu, a z Małopolski, Podkarpacia czy Lubelszczyzny na Ukrainę można dojechać szybko.

Statystyki robią wrażenie: w ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba uczących się w Polsce studentów z Ukrainy wzrosła ponad dwunastokrotnie. W 2005 r. było ich niespełna 2 tys., dwa lata temu 15 tys., rok temu już 24 tys. Dziś większość zagranicznych żaków w naszym kraju to Ukraińcy (drudzy są Białorusini). Dla porównania, liczba studentów na Uniwersytecie Opolskim to 11 tys., a Rzeszowskim 18 tys. Studiujących Ukraińców jest mniej więcej tylu, ilu wszystkich uczących się na Uniwersytecie Śląskim.

Marian Prysiażniuk: – Przyjechałem na studia do Polski z Kołomyi, bo z ukraińskim dyplomem trudniej byłoby mi znaleźć pracę na Ukrainie. Ponadto mam polskie korzenie i chciałem się więcej dowiedzieć o Polsce, nie mogłem tolerować korupcji na naszych uniwersytetach, a o polskim szkolnictwie wyższym słyszałem dobre rzeczy. Znajomi ostrzegali jedynie, że w Polsce trzeba będzie się sporo uczyć.

W rozmowach z ukraińskimi studentami i absolwentami polskich uczelni cały czas powtarzane jest jedno hasło: „europejski dyplom”. Ukraiński pracodawca patrzy na taki dyplom przychylnie, bo wie, że jego posiadacz nie kupił sobie wykształcenia, a rzeczywiście coś wie. Rodzime studia dzienne cieszą się na ogół mniejszym prestiżem, zaoczne traktowane są wręcz podejrzliwie. Na Ukrainie w ogłoszeniach pojawia się czasem informacja: „Absolwentom zaocznych ukraińskich studiów z góry dziękujemy”.

Wojenni studenci

Wizytówka pracowniczki Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie Joanny Dudek jest dwujęzyczna – polsko-ukraińska. Joanna Dudek zajmuje się rekrutacją.

– Na niektórych kierunkach jest więcej Ukraińców niż Polaków – np. na turystyce stanowią ponad 70 proc. studentów. Wśród najpopularniejszych kierunków są ekonomia, dziennikarstwo czy informatyka – mówi Joanna Dudek.
W niektórych grupach ćwiczeniowych Ukraińcy są w zdecydowanej większości, a ćwiczeniowiec też jest Ukraińcem. Zajęcia prowadzone są mimo wszystko po polsku – jedynie gdy robi się za głośno, ćwiczeniowiec dyscyplinuje młodzież w języku Tarasa Szewczenki.

Wyższa Szkoła Informatyki i Zarządzania to wyjątkowy przypadek – w ubiegłym roku akademickim pod względem liczby zagranicznych studentów rzeszowska uczelnia ustępowała tylko (o włos) Uniwersytetom Warszawskiemu i Jagiellońskiemu. Dzieje się tak, mimo że na dwóch największych uniwersytetach studiuje wielokrotnie więcej studentów. Dane za właśnie rozpoczęty rok nie są jeszcze znane, ale niewykluczone, iż rzeszowska uczelnia będzie liderem.

– Zaczęliśmy przyciągać ukraińskich studentów wcześniej niż inni. W Polsce stało się to modne dopiero rok-dwa lata temu – opowiada rektor WSIiZ prof. Tadeusz Pomianek.
I rzeczywiście: na uczelni, na której studiuje 6 tys. osób, co czwarta jest z Ukrainy. Pomagają spotkania ze studentami, billboardy, ulotki, nie do przecenienia jest też „marketing szeptany”.

Kolejnych kilka tysięcy Ukraińców uczy się w Lublinie. Na KUL (na przykład na stosunkach międzynarodowych) od dawna stanowią większość.

Dr Andrzej Szabaciuk z KUL: – Pracownicy niektórych sekretariatów mają problem, bo ukraińscy studenci często na początku nie znają jeszcze polskiego.

Pojawia się jednak pytanie: jaka jest przyczyna gwałtownego przypływu żaków znad Dniepru? Rusłan Harasym, kiedyś sam przyjechał z Ukrainy na polską uczelnię, dziś na WSIiZ zajmuje się adaptacją studentów ze Wschodu.

Harasym: – Znaczna część ukraińskich studentów, którzy trafili do Polski w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy, przyjechała tu, żeby nie iść do wojska. Inne rodziny za wszelką cenę chciały wysłać dzieci do bezpiecznego kraju, bo boją się nadciągającej wojny.

Część jedzie więc do Polski na studia, ale ich celem jest znalezienie pracy. Gdy ją znajdą – odchodzą z uczelni. Stało się to łatwiejsze, gdyż nowe polskie przepisy od niedawna pozwalają ukraińskim studentom pracować w czasie roku akademickiego.

Szabaciuk podkreśla jednak, że Ukraińcy są na ogół aktywniejsi od Polaków, a Ukraińcy z „nowej fali” od tych ze starej – bardziej zależy im na zostaniu w Polsce, często cała rodzina złożyła się na ich edukację. Zaangażowaniu Ukraińców sprzyja to, że nie wracają na weekend do domu, są młodsi, mają mniej niż studenci polscy możliwości spędzania czasu poza uczelnią.

Czasem Ukraińcy niekończący studiów mają jeszcze inne motywacje – jak Marian.
Marian: – Trzy semestry byłem w Warszawie na stosunkach międzynarodowych. Później zaczął się Majdan.

Do Kijowa Marian przyjechał jako wolontariusz, na kilka dni. Później padły strzały, porwał go bieg wydarzeń, nie mógł już wrócić. Najpierw woził rannych do Polski, teraz pracuje przy wdrażaniu reform w swoim kraju. Podkreśla, że swojej decyzji nie żałuje, a na studia, z których został usunięty, niebawem wróci.

Tanio, drogo, coraz drożej

Harasym: – Chciałem przyjechać do Polski, bo wiedziałem, że panują tutaj jasne reguły gry: ucz się, a zdasz.

Na Ukrainie jest inaczej – choć teoretycznie studia są darmowe, to często trzeba zapłacić łapówkę za otrzymanie indeksu, a potem za zdanie egzaminu (wysokość łapówki zależy od oceny, którą chce się otrzymać). Wielu nie stać na piątki. Ukraińcy przyjeżdżają więc do Polski i często trafiają na uczelnie prywatne – to się opłaca, bo te są na ogół znacznie tańsze niż publiczne.

Polska długo nie była droga dla ukraińskich studentów – szczególnie Rzeszów czy Lublin. Sytuacja zmieniła się ostatnio, gdy załamał się kurs hrywny. Ukraińscy studenci wystosowali kilka miesięcy temu list do premier Ewy Kopacz z prośbą o pomoc finansową. Napisali: „Od września ubiegłego roku kurs ukraińskiej waluty w stosunku do złotego spadł z 0,37 do 0,15. Oznacza to, że nasze wydatki związane z utrzymaniem w Polce wzrosły dwuipółkrotnie”.

To duży problem. Oszczędnie żyjący student wyda miesięcznie na pobyt w polskim mieście 1000 zł (nie licząc takich „luksusów” jak podróż do domu). Do tego dochodzi koszt czesnego. Dla porównania, według badań Grupy TNS, liczba osób mogących pozwolić sobie na zjedzenie posiłku w restauracji spadła na Ukrainie z 42 proc. w czerwcu 2014 r. do 26 proc. w czerwcu 2015 r. Liczba osób mogących zdecydować się na kupno sprzetu AGD/RTV do 9 proc., a na kupno niedrogiego samochodu – do 2 proc. W pierwszej połowie bieżącego roku średnie wynagrodzenie naszych wschodnich sąsiadów wynosiło 700 zł (choć istotna część zarobków trafia do kopert).

Polska strona pomaga Ukraińcom. W Lublinie, na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej z rocznego czesnego zwolniono studentkę, której w Słowiańsku, w wyniku działań wojennych, spłonął dom. KUL pozwolił żakom mieszkać w akademikach za darmo. WSIiZ co roku organizuje we Lwowie konkurs: biorą w nim udział Ukraińcy, którzy dostali się na uczelnię. Konkurs sprawdza wiedzę ogólną i inteligencję, zwycięzcy nie płacą na początku czesnego, a jeśli będą mieć dobre wyniki – będą zwolnieni z opłat przez całe studia. Wiele innych uczelni też udziela pomocy.

Ukraińcy pochodzący z terenów działań zbrojnych mogą też przyjechać do Polski na stypendium. Nieobjęci unijnym programem stypendialnym Erasmus, mogą wziąć udział w polskim Erasmusie dla Ukrainy. To inicjatywa rządowa, w ramach której oferujemy wschodnim sąsiadom 550 rocznych stypendiów (pokrycie kosztów kształcenia i wypłacanie stypendium socjalnego.

Prof. Pomianek: – Najskuteczniejsza pomoc, jakiej możemy im udzielić, to wyszkolenie kadry. Polska musi przyciągnąć najzdolniejszych Ukraińców – część z nich zostanie w naszym kraju, a część wróci do domu i będzie ambasadorami Polski. Śpieszmy się z migracją jakościową, bo z czasem będziemy skazani na ilościową.

Harasym: – Wizerunek Polski na Ukrainie jest dobry, choć negatywnie wpływają na niego firmy pośredniczące w dostaniu się na studia.

Takie firmy wykiełkowały w ciągu ostatniego roku. Część „pośredników” inkasuje pieniądze od kandydata wmawiając mu, że jest przedstawicielem uczelni, a zapłacona kwota to opłata rekturacyjna. Firma składa papiery, kandydat się dostaje, a później trafiając na uczelnię, dowiaduje się od znajomych, że ci sami złożyli papiery, a on dał się nabrać. „Opłaty” sięgają nawet kilku tysięcy euro. Szabaciuk dodaje, że złą robotę wykonują też czasem rekruterzy z polskich uczelni prywatnych: spotykają się z kandydatami i zapewniają, że w Polsce nie trzeba się będzie uczyć, wystarczy zapłacić.

Za kim jesteś?

Między polskimi i ukraińskimi studentami nie ma większych konfliktów, a opisywane w mediach przypadki (od fotografowania się z flagą UPA po bójki) są pojedyncze. Anastazja Naumenko tłumaczy, że narzekania na rosnącą liczbę ukraińskich studentów słyszy głównie od... ukraińskich studentów, którzy przyjechali do Polski nieco wcześniej.

Anna Dąbrowska z lubelskiego stowarzyszenia Homo Faber przeciwdziała dyskryminacji mniejszości, pomaga tym, którzy przyjechali do Lublina: – Przypadki dyskryminacji są incydentalne. Czasem ktoś nie chce wynająć Ukraińcom mieszkania: mówi, że już wynajęte, a gdy zadzwoni pracownik organizacji, okazuje się, że wolne. Zdarza się też, że taksówkarze nie chcą zabierać Ukraińców albo wywożą ich na drugi koniec miasta.

Dąbrowska podkreśla, że problemem jest obniżenie wymagań dla studentów z Ukrainy. Też to, że znaczna ich część, głównie ze wschodnich i południowych obwodów, nie zna polskiego. Gdy student myli się, mówiąc zamiast „spóźniłem się, bo się zatrułem”, „spóźniłem się, bo się otrułem”, to jeszcze małe piwo. Ale bywają poważniejsze nieporozumienia.

Dąbrowska: – Niektórym przyjeżdżającym do Lublina Ukraińcom wydaje się, że w Polsce płaci się w dolarach czy euro. Organizujemy dla nich między innymi spotkania. Tłumaczymy, jak działają urzędy, gdzie należy się zgłosić, gdy boli brzuch, że nie wolno dawać łapówek... Oprowadzamy po mieście. Słowem, chcemy, żeby byli bardziej samodzielni.
Marian: – Nie spotkałem się z agresją, dyskryminacją. Tylko kibole mnie kiedyś zaczepili pytając, za kim jestem. Ale gdy dowiedzieli się, że za Dynamem Kijów, zdziwili się i poszli w swoją stronę.

Napięcia są rzadkie: nie ma ich też na WSIiZ, mimo że Miss WSIiZ zawsze zostaje Ukrainka, a pierwszą edycję „WSIiZ ma talent” wygrała Anna z Odessy, która naśladowała tańce Michaela Jacksona.

Polscy studenci też sporo zyskują na obecności ukraińskich żaków. Poza samym faktem nauki w międzynarodowym środowisku czasem mają... dłuższe święta. Wobec ogromnej liczby ukraińskich studentów WSIiZ w kalendarzu uwzględnia święta Bożego Narodzenia zarówno katolickie, jak i prawosławne – przerwa bożonarodzeniowa trwa więc około trzech tygodni. Być może nie wprowadzono przywilejów tylko dla prawosławnych, bo WSIiZ spotkałby się z ogromną falą konwersji. Mówiąc trochę żartem: uczelni udaje się ściągać coraz więcej osób z Kazachstanu, więc niewykluczone, że kiedyś dojdą do tego święta muzułmańskie.

Ambasadorzy

Ukraińskich studentów należy przyciągać też z innego powodu: można na tym zarobić. Redaktor naczelna „Perspektyw” Bianka Siwińska podkreśla, że w skali globalnej rynek studiów międzynarodowych przynosi krajom goszczącym studentów zagranicznych około 100 mld dolarów rocznie. W Polsce szacunkowy wkład studentów zagranicznych do gospodarki to w tej chwili około 150 mln euro rocznie. Na świecie ponad 4,5 mln studentów uczy się poza granicami swojego kraju. Według prognoz, do roku 2020 liczba ta się podwoi. Mimo szybkiego wzrostu liczby ukraińskich studentów nad Wisłą, Polska nie wypada dobrze na tle Europy.

Siwińska: – W dalszym ciągu procentowo uczy się u nas nie tylko o wiele mniej studentów niż w najwyżej rozwiniętych krajach Zachodu czy w Chinach, ale też mniej niż u naszych sąsiadów: w Czechach, na Węgrzech, Słowacji, Litwie, Łotwie, Estonii, a nawet w Bułgarii.

Polskie uczelnie są, obok chorwackich, najmniej umiędzynarodowione w Unii Europejskiej. Tymczasem poza opłatami z tytułu czesnego czy miejsca w akademiku Ukraińcy w Polsce płacą podatki, kupują towary, wynajmują mieszkania, a wielu po studiach tu zostanie i podejmie pracę jako wykwalifikowani pracownicy. A ci, którzy stąd wyjadą? Oby jak największa ich część dobrze wspominała Polskę i była ambasadorami naszego kraju. A czy wielu ukraińskich absolwentów wyjeżdża?

Andrzej Szabaciuk: – Dziś coraz częściej deklarują wolę pozostania w Polsce po studiach.
Prorektor WSIiZ dr Andrzej Rozmus: – Około 40 proc. naszych ukraińskich absolwentów zostaje w Polsce, 50 proc. jedzie na Zachód, a tylko 10 proc. wraca na Ukrainę.

Wielu jednak i tak trafi nad Dniepr. Zostają w Unii Europejskiej kilka lat, żeby nawiązać kontakty, założyć biznes, a potem planują wrócić na Ukrainę.

W Polsce co chwilę słychać obawy, czy Ukraińcy nie zabiorą Polakom miejsc pracy. Niedawno pojawił się na ten temat trafny mem o treści: „Oczywiście, obcokrajowcy zabierają ci robotę. Ale może jeśli ktoś, kto często nie ma znajomości, pieniędzy i nie zna dobrze języka, zabiera ci pracę, to raczej z tobą jest coś nie w porządku?”. ©


Autor jest sekretarzem redakcji dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz zajmujący się Europą Wschodnią, redaktor dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”. Autor książki „Królowie strzelców. Piłka w cieniu imperium”, Czarne 2018.  Za wydany w 2020 r. reportaż „Kajś. Opowieść o Górnym Śląsku” otrzymał podwójną… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 44/2015

Artykuł pochodzi z dodatku „Właśnie Polska: Europa 28+