Macewy na naszym podwórku

Trzeba wziąć do ręki tę książkę i sprawdzić, gdzie zawarte w niej fotografie nas poprowadzą. Place, pergole, chodniki i krawężniki zrobione z żydowskich nagrobków są wokół nas.

22.04.2013

Czyta się kilka minut

Nagrobek katolicki z lat 40. XX w. Topczewo, wieś w Podlaskiem. / Fot. Łukasz Baksik
Nagrobek katolicki z lat 40. XX w. Topczewo, wieś w Podlaskiem. / Fot. Łukasz Baksik

Choć fotografie Łukasza Baksika znam od paru lat, właściwie już na pamięć, nie mogę ich oglądać spokojnie. Wcześniej częściowo prezentowane jako wystawa „Macewy codziennego użytku” w 2010 r., teraz wydane pod tym samym tytułem jako książka, stoją na mojej półce otulone czarną okładką – i kłują. Co zrobić z wiedzą o tym, że w polskich miastach, miasteczkach i wsiach żydowskimi nagrobkami utwardzano drogi, wykładano schodki, brukowano szkolne podwórka, budowano z nich obory... Do dziś żyjemy z macewami i wśród macew. Wiedzieliście?


PŁOT Z DWOMA LWAMI


Podwórko szkoły w popularnej miejscowości letniskowej. Warszawiacy odpoczywają w weekend, chłonąc atmosferę dawnego żydowskiego miasteczka. Nieco na uboczu boisko miejscowego liceum. Wycięto je w skarpie, obmurowano miejscowym wapieniem. Pomiędzy kredową bielą muru odznacza się piaskowiec: wyraźne hebrajskie litery, zaokrąglony szczyt macewy. Zanim w latach 50. rozbudowano szkołę, w tym miejscu był stary żydowski cmentarz, nieczynny od 1851 r. Pewnie lepiej powiedzieć: jest cmentarz. Nie trzeba się bardzo przyglądać, by zobaczyć resztki szkieletów w skarpie powyżej boiska.

W swoich notatkach z podróży Baksik wspomina rozmowę z ówczesnym dyrektorem szkoły, który zażądał pisemnej prośby o zgodę na zdjęcia, bo potem dziennikarze wypisują bzdury: „Pan dyrektor nie widzi problemu, że to ludzkie kości – notował – sam chodził do tej szkoły, więc jest świetnym przykładem działania znieczulicy. O kościach mówi w sposób typu »nie moje/nasze, więc nie mój/nasz problem«. Pewnie gdyby były to kości katolickie, to miałby inne podejście”.

Nawet nie trzeba zeszlifowywać egzotycznych liter, tak licznych na toczakach – kamieniach szlifierskich zrobionych z macew. Nie ma to jak w Milejczycach, ostrzyć noże czy kosy nagrobkiem prawego człowieka: „pochowany człowiek prawy (...) mąż wiary (...) wielka jego chwała (...) człowiekowi talent jego czynów”. W Kocku szlifować płytą upamiętniającą Jaakowa Cwi, syna Menachema Mendla, w Kazimierzu płytą poświęconą skromnej i ukochanej kobiecie, córce Miriam, która zmarła w 1914 r., w Broku ukochanej Szpinca Fajdze... Epitafia można też odczytać na prawie całych macewach, z których zbudowano oborę w Starowoli pod Garwolinem.

Toczaków na wystawie i w książce Baksik pokazał kilkanaście. Dowiedział się, że można je było kupić nawet na Allegro. Po interwencjach portal zamknął to konto. Łukasz Baksik tak wspomina w dzienniku spotkanie z panem Leszkiem, sprzedawcą: „A ten pana znajomy to jeszcze do mnie z pretensjami, że to sprzedaję. Że to z cmentarza. A to przede wszystkiem prawosławne brali. To biedne ludzie były. Sporo tego sprzedałem, ze dwadzieścia. Warszawiaki przyjeżdżali. Mogę panu jeszcze ze dwadzieścia skombinować”. Komentuje również walory estetyczne jednego z kamieni: „Ten ładny, z dwoma lwami, to myślałem sobie do płotu wmurować, ale nie wiem, czy to by tak pasowało”.

Dekoracyjną funkcję zdają się spełniać płaskorzeźby z macew wbudowane w oborę wokół remizy w centrum Przysuchy. Zbudowano ją całą z macew, ale użyte zostały jak cegły, nie widać liter. Kilka dekoracyjnych ułamków macew wyeksponowano jednak w murze. Może po to, żeby było ładnie? „Pierwszego wrażenia, kiedy stanąłem pod tą oborą, nie zapomnę chyba nigdy – notuje w dzienniku podróży Baksik. – Widziałem już kilka sposobów wykorzystania macew, ten był dla mnie szczególnie przykry. Może dlatego, że był to pierwszy budynek, jaki widziałem zbudowany z macew. Myślę jednak, że to skala przedsięwzięcia mnie przeraziła. Oto stoję przed budynkiem wzniesionym z kilkuset macew, które leżały na grobach kilkuset mieszkańców Przysuchy lub okolic, po których nie pozostały żadne materialne pamiątki. Ewa Toniak użyła określenia »zabić na śmierć«. Tutaj odczuwałem to chyba bardziej niż gdzie indziej”.


KAMIEŃ SZLIFIERSKI


Ma bazę danych z kilkuset pozycjami przetworzonych macew. Ciągnącą się wiele stron tabelkę w Excelu. Na liście rozmaitości. „Koła szlifierskie są dla mnie największym profanum – mówi i waha się: z resztą nie, nie wiem...”.

Co robiono z macew? Drogi, krawężniki, chodniki, murki, schodki, budynki gospodarcze, fundamenty, meliorację, pergolę, nagrobek katolicki i ewangelicki, wychodek... Można by zrobić katalog. „Kiedyś sądziłem, że jak mi się uda znaleźć siedem obiektów zrobionych z macew, to będzie koniec projektu. Nie zdawałem sobie sprawy, jaka jest skala”. Zatem, do czego używano żydowskich nagrobków? „Właściwie do budowy wszystkiego, do czego się używa kamienia. Ukuliśmy nawet z przyjaciółmi czasownik: wymacewować plac – wyjaśnia fotograf. – Przykładów jest masa. Już widziałem ich wiele, kiedy usłyszałem o szambie zbudowanym z macew. Nie widziałem go, ale widziałem za to szambo przykrywane macewą”.

Piaskownica w Szczecinie, krawężniki w klombach w Inowrocławiu, ogrodzenia katolickich cmentarzy, jak tego w Boćkach. Po wizycie w Boćkach Łukasz notował: „W murze otaczającym część katolicką odnajduję macewy. Jest ich kilkanaście, może kilkadziesiąt. Praży słońce. Dokładnie takie, jakiego nie lubię. Ostre światła i głębokie cienie. Robię zdjęcia, ale już wiem, że będę musiał tutaj wrócić” – pisze fotograf. I rozmyśla: „Znajomi zadają mi często pytanie, która z tych sytuacji najbardziej mnie poruszyła. Właściwie każda. Stając pierwszy raz pod ścianą obory wykonanej z macew, nogi uginają się pode mną. Odkrywając pierwszy kamień szlifierski, przechodzi to moje zdolności rozumienia świata. Zastanawiam się nad tym, czekając na pojedyncze chociażby chmurki. Ten mur cmentarny przygnębia mnie szczególnie. Chętnie odnajduję przykłady, gdzie zaangażowani są przedstawiciele Kościoła, bo to potwierdza moje przekonanie, że nasz polski przaśny antysemityzm gdzieś tam się zaczyna. Ale przecież to nie są przykłady antysemityzmu, tylko jakiejś podstawowej głupoty”.


OBSESJA PIASKOWCA


Skąd pomysł na takie zdjęcia? Myślał o projekcie fotograficznym dotyczącym cmentarzy, ale takie już były. Zastanawiał się, co to powinno być. „Aż zobaczyłem pierwsze koło szlifierskie zrobione z macewy – opowiada fotograf. – Człowiek sprzedający pamiątki pod synagogą w Kazimierzu zapytał, czy wiemy, co robiono z nagrobkami. Sam opowiedział, jak jego dzieci zauważyły, że w słońcu na jednym z kamieni na ich podwórku widać litery”.

Wtedy jakby otworzyły mu się oczy. Dwa dni wcześniej w Wąwolnicy szukali z przyjacielem cmentarza, krążyli po wzgórzu, na którym miał być, i nie mogli znaleźć. W końcu potknął się o podmurówkę, ale nie zadał sobie pytania, gdzie są macewy. „Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem – zastanawia się. – Przecież na wielu cmentarzach nie ma ani jednego nagrobka. Zresztą zwiedzając cmentarze, używałem przewodnika Przemysława Burcharda, w którym są informacje o obiektach zbudowanych z macew. Jakoś nie zauważyłem tych informacji. Może jesteśmy tak kompletnie nieprzygotowani, że nie umiemy tego przeczytać”.

Zwykle macewy są z piaskowca. Z tym piaskowcem... Łukasz ma trochę obsesję. Znajomi śmiali się, że zaraz będzie sprawdzał, czy Pałac Kultury nie jest zrobiony z macew. Przyznaje, że jeśli gdzieś widzi piaskowiec, podejrzewa, że to może macewa. „Jak stanęliśmy na schodku w korytarzu kazimierskiego klasztoru, widziałem, że to macewa. Rzeczywiście, choć jeden rząd liter na jego skraju był ledwie widoczny – wspomina. – Gdy widzę piaskowiec w odpowiedniej grubości i w kształcie, to sprawdzam. Faktycznie był taki moment, że to była obsesja. Do dziś, jak chodzę po Warszawie – gdzie sporo krawężników było zrobionych z macew – przyglądam się krawężnikom”.


PERGOLE


„Chciałem pokazać, że nie tylko Niemcy, nie tylko w czasie wojny, nie tylko prowincja” – tłumaczy. Bo to takie ucieczki: to Niemcy, a nie Polacy, to tylko na prowincji. Mapa wykorzystania tych macew pokrywa się z mapą cmentarzy. Wystarczy pojechać na cmentarze: z przedwojennych czterysta w ogóle nie istnieje, pozostałe tysiąc dwieście jest często bardzo zdewastowane. Zbudowano na nim boiska, tysiąclatki, bazy transportu miejskiego, miejskie parki, piaskownice...

Problem jest powszechny. Cmentarz żydowski na warszawskim Bródnie od lat jest w opłakanym stanie. Miasto robiło przez lata niewiele, teraz z pewną ulgą oddało go Gminie Żydowskiej. Żydzi zadbają o własne groby, których dewastację rozpoczęli Niemcy. Polacy po wojnie używali nagrobków między innymi do budowy klombów w zoo i pergoli w praskim parku Leśnika. Park Leśnika remontowano po wojnie. Postawiono pergolę i murki, tworząc w parku bardzo piękny, intymny zakątek. Obecnie w tej części jest plac zabaw. Spacerują matki z wózkami, przedszkolaki. Mój syn zawsze płacze, jak jedziemy w stronę tego parku – opowiada przed spotkaniem z Baksikiem znajoma. Nic dziwnego. Do budowy potrzebne były pewnie tysiące macew. Na wielu wciąż widać inskrypcje. Łukasz myśli o tym parku jako o przykładzie. Nie tylko na to, że problem dotyczy również dużych miast, ale też – jak ciężko coś z tym zrobić: „W Warszawie o pergolach wiedzą dziesiątki osób, jest administracja, są pieniądze i nic się nie zmienia”.

Może problem leży właśnie w tym, że to nie nasze, tylko żydowskie? Łukasz wspomina swoje rozmowy w Pszczynie. Ludzie pytali, czemu Żydzi się tym nie zajmą? Miał ochotę spytać, którzy. Ci, których już nie ma w Pszczynie? Czy jacyś Izraelczycy, którzy, nie wiedzieć dlaczego, mieliby mieć więcej wspólnego z Żydami z Pszczyny? Sama pamiętam rozmowę z proboszczem podwarszawskiej miejscowości, na której cmentarzu została jedna macewa. Z części cmentarza wybierano piasek. „Gdzie byli Żydzi przez te wszystkie lata, że taki bałagan jest na ich cmentarzu?” – pytał rozzłoszczony. Do dziś żałuję, że nie odpowiedziałam: „W Treblince!”.


„NIGDY O TYM NIE POMYŚLAŁEM”


Żeby zrobić zdjęcie, Baksik musi wejść na podwórko. Pyta, czy może, czeka na odpowiednie światło. Czasem musi podnieść kamień, żeby litery były widoczne. Najczęściej trudno nie rozmawiać. „Wiedzą, co mają na podwórku, ale nie idzie za tym refleksja – opowiada. – Ich uwagę zwraca dopiero pytanie, czy chcieliby, żeby ktoś chodził po grobie ich dziadka? Chyba zawsze odpowiedź była taka: faktycznie, nigdy o tym nie pomyślałem”.

Dlaczego rozkradano żydowskie cmentarze? Ludzie często mówią, że z biedy. Ale czy pergola w warszawskim parku wymagała rabowania nagrobków z bródnowskiego cmentarza? Inni komentują, że taki jest porządek świata. Rzymianie rabowali zabytki Greków. Ot, recykling kamieni. „Na początku odpowiedź wydawała mi się prosta: że ludzie nie lubili Żydów – mówi Baksik. – Teraz po prostu nie wiem. Ważniejsze jest dla mnie stawianie tego pytania, nie mam gotowej odpowiedzi”.

Stara się nie oceniać – to przyszło z czasem. Mieszkanka Grabowca, przed której rodzinnym domem schody zbudowane są z macew, przy kolejnej wizycie przypomina mu jego nieżyjącą babcię. Siedzą razem na ławce, Łukasz tłumaczy, po co znów przyjechał. Ona zgadza się na fotografie, ale prosi, by nie wychodził na ulicę, bo ma już dość gadania sąsiadów. Dziękuje, że nie przyszedł jej oceniać, jak już się zdarzało. „Robię kilka zdjęć, wiedząc już, że nie wejdą do wystawy – notuje potem Baksik. – Oczywiście chciałbym je mieć na wystawie czy w albumie, bo byłyby mocne. Bardzo mocne, mocniejsze od wielu innych. Cała macewa, z widocznym jej kształtem. Osiem takich macew – schody. Ale czy o to chodzi? Ten przykład pokazuje chyba, jak ewoluował również mój stosunek do tego problemu. Pamiętam swoją wściekłość podczas pierwszego spotkania z tymi ludźmi”.


I CISZA


Wydawałoby się, że jak zobaczymy te zdjęcia, dowiemy się, to wszyscy poczujemy wstyd i ruszymy rozbierać te murki i pergole, wyrywać chodniki i bruk na placach. Dwie wystawy w wielkich miastach, książka... „To moje największe rozczarowanie. Spodziewałem się jakiejś dyskusji, te zdjęcia są jednak bardzo mocne. Wydawało mi się, że jak ludzie zobaczą... że po prostu nie wiedzieli. Ale może to, czego brakuje, to empatia? (...) Przyznam, jestem tym trochę zniechęcony. Wydaje mi się, że budujemy wielkie i drogie muzea i myślimy, że w sferze symbolicznej zrobiono za nas to, co powinno być zrobione. Może już jesteśmy zblazowani, przeczytaliśmy te wszystkie książki Grossa i już nic nie musimy?”.

Książka Łukasza Baksika jest oszczędna w komentarzach. Trochę nawet szkoda, że nie włączył w nią swoich notatek z podróży. Każdy przypadek dokumentują trzy czarno-białe fotografie: plan ogólny, zbliżenie, detal, na którym widać, że to macewa. Zdawkowy opis: co zbudowano z macew, miasto, województwo, oraz w jakich latach zostało to wykonane – wszystko. Dla każdego, kogo obchodzą sprawy polsko-żydowskie, to jednak lektura obowiązkowa. Lektura? Obowiązkowe powinno być najpierw zapatrzenie się w te zdjęcia. Joanna Tokarska-Bakir słusznie zauważa we wstępie, że Baksik nie pyta, co możemy zrobić z macewami, ale – co one robią z nami.  


ŁUKASZ BAKSIK „Macewy codziennego użytku”, Czarne, Wołowiec 2013.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 17-18/2013