Lutosławscy przed Witoldem

Ziemianie, księża, filozofowie, chemicy i komentatorzy Platona... Rodzina Lutosławskich obfitowała zawsze w nietuzinkowe osobowości.

20.01.2013

Czyta się kilka minut

Witold Lutosławski z żoną w ich warszawskim mieszkaniu / Fot. Marek Holzman (dzięki uprzejmości PWM)
Witold Lutosławski z żoną w ich warszawskim mieszkaniu / Fot. Marek Holzman (dzięki uprzejmości PWM)

Nie ulega wątpliwości, że pochodzenie, tradycje „małej ojczyzny”, najbliższa rodzina miały znaczny wpływ na osobowość, a pewnie też światopogląd Witolda Lutosławskiego. W jakim stopniu odbijało się to w jego muzyce – trudno ocenić. Z pewnością przesądziło o stosunku do pracy, ale czy także o wyborach estetycznych? Jego nieprześcigniona dyskrecja, niechęć do publicznego demonstrowania spraw domowych stworzyły oddziałującą do dziś zaporę w dokumentowaniu natury i zakresu tych relacji. Jakkolwiek było – sprawa jest ciekawa.

Drozdowskie piwo

Witold Lutosławski, choć wychowany głównie przez matkę, wzrastał jednak w środowisku rodziny ze strony ojca i poszukiwanie istotnych źródeł jego postawy życiowej należałoby zacząć tam. Zresztą jest to historia ciekawa i mało znana.

Lutosławscy w linii łomżyńskiej objęli majątek Drozdowo nad Narwią w połowie XVIII w. Potwierdzające to dokumenty mają ciągłość od 1748 r. Skrzętne gospodarowanie doprowadziło posiadłość do prawdziwego rozkwitu w rękach wnuka założyciela linii – Franciszka Dionizego (1830–1891), dziadka kompozytora. Gospodarował on na dużym obszarze, obejmującym oprócz własnego Drozdowa i przyległości także dwa dzierżawione sąsiedzkie folwarki majorackie. Zajmował się oczywiście rolnictwem, ale rozwinął też imponującą działalność przemysłową, budując browar, mleczarnię, gorzelnię, fabrykę krochmalu i mąki ziemniaczanej, młyn oraz tartak parowy. Prawdziwym sukcesem okazało się drozdowskie piwo, przynoszące producentom spore zyski.

Wiemy, że Franciszek był świetnie zorganizowany, wykształcony, miał rozległe kontakty i był aktywny w organizacjach ziemiańskich. Jego kontakty z powstańcami styczniowymi dwukrotnie doprowadziły do aresztowania, jednak szczęśliwie bez poważniejszych przykrych konsekwencji. W prowadzonym na wysokim poziomie dworze miał dobry fortepian, na którym z upodobaniem grywał. Zachował się list do żony, pisany w 1868 r., w którym czytamy: „Usiadłem przegrać wszystkie kawałki, które Ci do śpiewu akompaniowałem, łudząc się, że stoisz przy mnie i śpiewasz”. Dla nas drugim ważnym aspektem postawy dziadka Franciszka było konsekwentne unikanie rosyjskich szkół dla synów – cała szóstka pobierała nauki elementarne w domu, dalsze zaś odbywały się na ogół w niemieckim gimnazjum w łotewskiej Mitawie i dalej na różnych uczelniach Europy.

Od pewnego momentu o dobór nauczycieli i programy nauczania młodszego rodzeństwa dbał na prośbę ojca najstarszy syn, Wincenty – wkrótce słynny filozof. Po śmierci Franciszka w 1891 r. o spoistość rodziny długo jeszcze troszczyła się jego żona Paulina, która dożyła roku 1922. To o niej opowiedział Witold jedną z nielicznych rodzinnych anegdot. Proboszcz Drozdowa, święcąc ustawione przed dworem wielkanocne stoły z jadłem, zainteresował się, czemu babcia taka markotna. „A bo mi się baby nie udały” – padła odpowiedź. Na to proboszcz: „Niechże się dziedziczka nie frasuje, Panu Bogu też nie wszystkie się udały”.

Konstrukcje żelbetowe

Synowie Franciszka – czyli ojciec i stryjowie kompozytora – byli uczestnikami i twórcami najważniejszych wydarzeń w historii rodziny do czasu późniejszych o pół wieku sukcesów Witolda.

Najstarszy Wincenty (1863–1954), dyplomowany inżynier chemik po studiach na politechnikach w Rydze i Dorpacie, ukończył studia filozoficzne, doktoryzował się w Helsinkach i zasłynął dzięki badaniom pism Platona. Wykładał m.in. na uczelniach w Szwajcarii, Kazaniu, Paryżu, Londynie, Krakowie, Poznaniu, Wilnie, także w Hiszpanii (skąd przywiózł żonę, skądinąd ciekawą poetkę) i USA. Pod koniec I wojny światowej współtworzył we Francji armię polską, jako profesor Uniwersytetu Wileńskiego od 1919 r. założył Komitet im. Braci Józefa i Mariana Lutosławskich dla „walki z dążeniami przewrotowymi i dla wychowania narodowego”. W 1933 r. przeniósł się do Krakowa i do śmierci był wykładowcą UJ.

Drugi z kolei, Stanisław Kostka (1864–1937), inżynier rolnik po studiach w Halle i praktyce w Niemczech, osiadł pod Kobryniem, ale po śmierci ojca wrócił, aby zarządzać majątkiem drozdowskim. Czynił to z dobrym skutkiem do roku 1915, kiedy rodzina zmuszona była opuścić swoje siedlisko. Po wojnie wrócił do zniszczonego dworu, wkrótce ponownie zdewastowanego przejściem frontu wojny polsko-bolszewickiej. Słabe zdrowie i klęski losowe nie pozwoliły mu podnieść gospodarki – należąca do niego część majątku drozdowskiego zbankrutowała, kilka lat później sam zakończył życie.

O Marianie Józefie (1871–1918) pamięta się w rodzinie jako o utalentowanym śpiewaku, pianiście i kucharzu. Po studiach filozoficznych i przyrodniczych w Dorpacie ukończył politechnikę ryską. Był niezwykle utalentowanym inżynierem elektrykiem, prekursorem na ziemiach polskich elektrowni zasilanych silnikami Diesla, pierwszym producentem konstrukcji żelbetowych, wytwórcą cementu, wykładowcą szkół inżynierskich, współtwórcą m.in. mostu Poniatowskiego w Warszawie, jego konstrukcje stoją do dziś w różnych krajach Europy. Miał wielkie zasługi w organizowaniu społecznych ruchów polskich techników, wreszcie jako aktywny członek Narodowej Demokracji po stronie Romana Dmowskiego (jak wtedy wszyscy Lutosławscy) był jednym z założycieli Komitetu Obywatelskiego miasta Warszawy (1915) oraz Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej, którego został sekretarzem i pełnomocnikiem do spraw ewakuacji. Włączony do Centralnego Komitetu Obywatelskiego Królestwa Polskiego, został oddelegowany do Moskwy dla roztoczenia opieki nad przymusowymi wygnańcami. W Rosji stworzył polskie szpitale w Mińsku, Borysowie i Orszy, następnie sieć szkół. Bolszewicy uznali jego działalność za kontrrewolucyjną, skutkiem czego został rozstrzelany w Moskwie we wrześniu 1918 r.

Krzyż harcerski

Kolejny stryj Witolda – Jan Chryzostom (1875–1950), odbył studia na Wydziale Rolniczym Politechniki w Rydze, potem na Uniwersytecie w Dorpacie i w Halle. Jako inżynier rolnik doktoryzował się w Dreźnie. Był niestrudzonym popularyzatorem wiedzy rolniczej, wiele na ten temat publikował, zwłaszcza przez długie lata jako redaktor „Gazety Rolniczej”. Bardzo zaangażowany w ruchu ziemian, w 1915 r. na wezwanie brata Mariana i Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej wyjeżdża do Moskwy. Tam założył i prowadził z bratem Kazimierzem polską szkołę realną i gimnazjum dla około 700 uczniów. Po szczęśliwym powrocie do Polski w 1918 r. został sekretarzem związków ziemiańskich, ale przede wszystkim zajął się pracą naukową, prowadzoną intensywnie aż do roku 1949. Ostatnie lata spędził w Poznańskiem.

Najbliższy wiekiem ojcu Witolda był stryj Kazimierz (1880–1924), doktor nauk medycznych i teologicznych, założyciel polskiego skautingu. Po studiach w Niemczech i Szwajcarii w wieku 23 lat uzyskał tytuł doktora medycyny, po czym praktykował w szpitalu dziecięcym przy ul. Kopernika w Warszawie, i w Anglii. Tam poznał zasady ruchu skautowego. Stał się propagatorem polskiej wersji skautingu, o czym pisał pod pseudonimem „x. Jan Zawada”. Studia teologiczne odbył w Szwajcarii, gdzie zaprzyjaźnił się z księdzem Władysławem Korniłowiczem, późniejszym twórcą Zakładu dla Ociemniałych w Laskach. W roku 1911 jako kleryk założył dwa zastępy harcerskie w Drozdowie, złożone z dzieci rodziny Lutosławskich i ich przyjaciół. Rok później przyjęto wykorzystywany do dziś jego projekt (zgłoszony pod pseudonimem „druh Szary”) krzyża harcerskiego, opartego na wojskowym krzyżu walecznych.

W roku 1913, po otrzymaniu święceń kapłańskich, dokonał swojego pierwszego chrztu – bratanka Witolda. W roku 1922 został podniesiony do godności prałata i prefekta szkół warszawskich. Lata 1915-18 spędził w Rosji, gdzie z braćmi Marianem, Janem, Józefem i mężem bratanicy Mieczysławem Niklewiczem organizował pomoc dla uchodźców polskich. Po rozstrzelaniu braci wrócił do Polski i pracował nad zjednoczeniem polskiego harcerstwa wszystkich zaborów. Angażował się w działalność polityczną w szeregach Narodowej Demokracji w 1918 r. W styczniu 1919 r. został posłem Ziem Mazowiecko-Podlaskich na sejm ustawodawczy dwóch kadencji, a rok później także kapelanem garnizonu warszawskiego. Umarł nagle na szkarlatynę w roku 1924, jest pochowany w Drozdowie. To on właśnie, po powrocie z Moskwy osieroconych bratanków, wziął na siebie rolę ich drugiego ojca – tak zapamiętał go Witold.

Bechsteiny i bolszewickie kule

Ojciec Witolda, Józef Lutosławski, najmłodszy syn Franciszka i Pauliny ze Szczygielskich, urodził się w 1881 r. w Drozdowie i został rozstrzelany w Moskwie przez bolszewików w 1918 r. Zdradzał wybitne zdolności muzyczne, zapamiętano także jego marzycielskie usposobienie. W relacji syna Witolda był nieźle wykształconym muzykiem – w domu stały dwa dobre bechsteiny. Gimnazjum ukończył w Rydze, studia rolnicze odbył w Zurychu, kończąc je z dyplomem inżyniera. Co ciekawe, w tym samym roku został przyjęty do koła filozoficznego Towarzystwa Naukowego Uniwersytetu w Berlinie.

W lutym 1904 r. ożenił się w Szwajcarii z Marią Olszewską – absolwentką studiów medycznych w Zurychu. Z tego małżeństwa było czworo dzieci: Jerzy (1904), Aniela (1906 – zmarła we wczesnym dzieciństwie), Henryk (1909) i Witold (1913). Najstarszy syn przyszedł na świat w Londynie, gdzie Józef studiował nauki społeczno-polityczne, a żona odbywała praktykę lekarską.

Po powrocie do kraju Lutosławscy zamieszkali w Warszawie i oboje zajęli się pracą publicystyczną. Józef założył tygodnik „Myśl Polska” – organ teoretyczny Narodowej Demokracji. Jednak w roku 1907 zrezygnował z pracy w redakcji i przeniósł się na wieś, aby poświęcić się rolnictwu. Wiosną 1908 r. bracia powierzyli mu administrację zakładów przemysłowych w Drozdowie, wtedy zajął z rodziną część dziś nieistniejącego Górnego Dworu, podjął także wykłady dla ziemiaństwa ze spółdzielczości handlowej.

Z wybuchem I wojny światowej stanął na czele Łomżyńskiego Oddziału Polskiego Komitetu Pomocy Sanitarnej i włączył się do prac Komitetu Obywatelskiego. Żona pracowała wówczas w szpitalu PKPS w Łomży. W sierpniu 1915 r. na polecenie tych organizacji cała rodzina przeniosła się do Moskwy, gdzie Józef z braćmi organizował pomoc dla polskich uchodźców. Kierował pracami Komitetu Obywatelskiego okręgu Riazańskiego, Tulskiego i Włodzimierskiego, redagował gazetę emigracyjną „Ognisko Polskie”, pisał do „Gońca Niedzielnego”, wydawanego przez ks. Kazimierza. W roku 1917 zaangażował się w organizację polskich sił zbrojnych jako komendant Ligi Pogotowia Wojennego. Po wybuchu rewolucji bolszewickiej Józef zajął się repatriacją rodaków i przerzutem polskich żołnierzy do Murmańska. Ta praca spowodowała konflikt z władzami radzieckimi i pod zarzutem działalności kontrrewolucyjnej Józef i Marian zostali aresztowani i bez rozprawy rozstrzelani 5 września 1918 r. Witek miał wtedy niewiele ponad pięć lat. Najważniejsze idee jego ojca to organiczna praca obywatelska, polityczna działalność patriotyczna związana z ideologią Narodowej Demokracji i radykalny katolicyzm.

Matka Myszka

Po powrocie do Polski, gdzie czekał na rodzinę zrujnowany majątek w Drozdowie, matka nie miała innego wyjścia, jak zająć się tworzeniem podstaw materialnych dla siebie i swoich trzech synów. W pamięci młodszego pokolenia Myszka – bo tak, dla odróżnienia od innych Marii w rodzinie, nazywano matkę Witka – była osobą czarującą, obdarzoną świetnym poczuciem humoru, przy tym dobrą lekarką i doskonale zorganizowaną gospodynią. Gdziekolwiek się znalazła – w Warszawie, Łomży czy Drozdowie – leczyła całe otoczenie. W czasie wakacyjnych epizodów drozdowskich pomagał jej w tym najmłodszy syn Witek. Prawdziwy koncert sprawności organizacyjnej dała w Moskwie, gdzie w krótkim czasie i w skrajnie niesprzyjających warunkach zorganizowała i potem prowadziła polski szpital. Obok praktyki lekarskiej znajomość języków i lekkość pióra stały się z czasem podstawą jej pracy zarobkowej – wiele tłumaczyła, była też utalentowaną bajarką, co jest do dziś pamiętane przez dzieci z jej otoczenia.

Osiadła z synami w Warszawie i zapewne tryskała energią, skoro przy intensywnej pracy zarobkowej i absorbującej trójce synów znalazła jeszcze siły i chęci na objęcie mandatu w Radzie Warszawy. Witold był otoczony bodaj najczulszą opieką matki – może z powodu najtrudniejszych warunków, w jakich przyszło mu spędzić dzieciństwo, pewnie też jako najmłodszy z rodzeństwa. W każdym razie jako dorastający chłopak został z matką sam i rychło to on musiał się nią opiekować. Przyczyną było załamanie zdrowia Myszki Lutosławskiej, spowodowane przejściami związanymi z tragiczną śmiercią niemal w jednym czasie męża, ojca i brata. Od tych wydarzeń 1918 r. pojawiły się stany depresyjne, z biegiem lat coraz bardziej dokuczliwe. Zmarła w domu Witolda w 1967 r.

Najstarszy z jej synów, Jerzy (1904– –1974) po maturze w 1922 r. rozpoczął studia na Politechnice Warszawskiej, ale dla wsparcia matki i braci musiał je przerwać i podjąć pracę zarobkową. W efekcie dyplom inżyniera odlewnika AGH uzyskał dopiero w roku 1952 i potem pełnił szereg kierowniczych funkcji w przemyśle i administracji. Praca najpierw robotnika, potem kierownika odlewni nie zostawiała mu wiele czasu, ale angażował się w działalność społeczną, w czasie wojny w konspirację. Dość wcześnie się usamodzielnił i założył własny dom. Jego relacje z matką i Witoldem z czasem nieco ochłodły. W każdym razie Witold w latach powojennych najwyraźniej miał do brata żal o zbyt małe zainteresowanie losem i potrzebami chorej matki.

Drugi syn Marii i Józefa – Henryk (1909–1940) w 1927 r. podjął studia rolnicze na SGGW w Warszawie, po czym opuścił dom rodzinny. Po odbyciu służby wojskowej zajął się nasiennictwem, zwłaszcza hodowlą buraka cukrowego. W pamięci rodziny zachowała się jego życzliwość, błyskotliwa inteligencja i poczucie humoru. Przed samą wojną objął kierownictwo stacji nasiennej w Anglii, skąd wrócił, aby podjąć służbę wojskową. Dostał się do niewoli sowieckiej i przez obóz w Kozielsku trafił na Kołymę, gdzie zmarł z wycieńczenia.

***

W tym czasie Witold, dyplomowany pianista i świetnie zapowiadający się kompozytor, w okupowanej Warszawie starał się zapewnić warunki egzystencji matce i sobie, grywając w kawiarniach, głównie w duecie z Andrzejem Panufnikiem. Wkrótce poznał Danutę Bogusławską – siostrę Stanisława Dygata, utalentowanego pisarza, zaprzyjaźnionego z obydwoma pianistami-kompozytorami. Ta znajomość dała początek zmianie, która decydująco wpłynęła na całe dalsze życie Witolda.

Małżeństwo z Danutą, przypieczętowane w październiku 1946 r., i wraz z nim przyjęte obowiązki przybranego ojca jej siedmioletniego syna Marcina, było najszczęśliwszym i najtrwalszym związkiem, jaki kiedykolwiek zawarł. Odtąd do końca życia (a zmarli oboje w 1994 r.) ona właśnie była najwierniejszą przyjaciółką, towarzyszką losu i obiektem nieustannej adoracji. Dla konserwatywnej części rozległej rodziny Lutosławskich nie była to sytuacja łatwa do zaakceptowania – ale o tym, i o Danucie Lutosławskiej, warto opowiedzieć osobno.  


GRZEGORZ MICHALSKI (ur. 1946) jest muzykologiem, krytykiem muzycznym, menedżerem kultury. W latach 2001-08 był dyrektorem Narodowego Instytutu Fryderyka Chopina, obecnie zaś pełni funkcję prezesa Towarzystwa im. Witolda Lutosławskiego. Opublikował m.in. książkę „Lutosławski w pamięci. 20 rozmów o kompozytorze” (2007).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2013

Artykuł pochodzi z dodatku „Światy Witolda Lutosławskiego