Ludomir Różycki „Rapsodia op. 33", Andrzej Panufnik „Trio", Hanna Kulenty „Kołysanka", Bernard Chmielarz „Trio", Varsovia Piano Trio

Trio fortepianowe to - jak się zdaje - typowo austro-niemiecka specjalność, nic się równać nie może z triami Haydna, Beethovena, Schuberta i Brahmsa, może jedynie tria Dvořaka, który skądinąd też był obywatelem Austrii, gdy je pisał. Francuzi mają na pocieszenie genialne Trio Ravela, my zaś mieliśmy dość przeciętne Trio genialnego Chopina, w końcu jednak kompozytorzy wzięli się do roboty, tak że można już nagrać całą płytę z nowoczesnymi triami polskiej produkcji.

15.05.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

Choć chyba jednak zabrano się za to nieco za wcześnie: nie dość że płyta trwa zaledwie 56 minut (i tyleż sekund), to jeszcze prezentowany na niej materiał nie należy do zbyt wybornych, jest ot taki sobie, niby typowy towar z kresowej fabryczki, która kiedyś produkowała świetny żur, a teraz wdraża zachodnie technologie i ani żur nie jest dobry, ani cebulowa.

I tak Różycki raczy nas na przystawkę porcją śmiałego neuroromantyzmu i "wzbudza niemałe emocje ze względu na liczne kulminacje, a także przeciwstawne im środki wyrazu", Panufnik częstuje daniem strawnym, ale neoklasycznie chłodnym, którego "skrupulatny przebieg" wcale nie "fascynuje", tylko wywołuje uczucie czczości i braku entuzjazmu dla daremnie figlujących "postaci rodem z groteski". Na koniec Chmielarz serwuje gorący deser rodem z Argentyny, jego utwór jest pastiszową suitą i nie zasłużył sobie na miano tria (w dziedzinie stylizacji tanga mamy już w Polsce kilka małych majstersztyków, jak choćby "Tango Anawa" Grechuty czy "Nieustanne tango" Ciechowskiego - tym Chmielarz nie dorównał), nawet jeśli nas "zaskakuje zlepkami harmonii".

Celowo przytaczam tu fragmenty komentarza Ewy Skardowskiej (w zespole Varsovia Trio grającej na fortepianie), gdyż - jak widzimy - skrzy się on od humoru, niestety niezamierzonego. Dodatkowo Panufnik został na okładce postarzony o lat 40 (a raczej "przesunięty w czasie", bo również data śmierci się nie zgadza), w związku z czym swój młodzieńczy utwór napisał już po pięćdziesiątce.

Wszystkie te złośliwości nie dotyczą wszak Hanny Kulenty, której "żałobna" "Kołysanka" jest prawdziwą ozdobą płyty, z jednej strony swoją uporczywą dysonansowością przywodząc na myśl późne utwory Schnittkego, z drugiej - świetnie, choć na zasadzie antytezy, pasując do witalnych "Circles" naszej kompozytorki.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2006