Lotnisko zawsze po drodze

Bądźmy szczerzy – niewiele rzeczy cieszy normalnego człowieka tak bardzo jak cudze niepowodzenie.

04.06.2018

Czyta się kilka minut

Zwłaszcza gdy przydarzy się ono komuś, kto wcześniej zalazł za skórę, a o to jakże łatwo w napiętej sytuacji, w której przychodzi nam żyć w Roku Pańskim 2018. Owo – owszem, niskie – poczucie satysfakcji z cudzej wtopy dosłownie zalało mnie całą, gdym przeczytała, że oto poseł Stanisław Pięta ma poważne problemy wizerunkowe powodowane tym, iż jakoby wdał się w romans, a potem sprawa nieprzyjemnie się posypała, gdy kochanka przeszła w tryb „wykorzystana i zostawiona wściekła kobieta” i zaczęła robić dym.

Niezorientowanym przypomnę, że chodzi o kluczowego harcownika partii, człowieka od wysyłania w przestrzeń publiczną najbardziej zjadliwych, paskudnych i krwiożerczych szczurów, celem badania granic wytrzymałości systemu. Autora tak licznych bon motów, że miejsca w felietonie by nie starczyło, by choć najgłówniejszym z tych pereł oddać stosownie dużo naszej uwagi. Poseł Pięta – achillesowe ścięgno polskiej demokracji – po raz pierwszy w życiu nie wie, co powiedzieć. No i jak tu nie czuć pełnej zażenowania satysfakcji za każdym razem, gdy któryś z posłów PiS usiłuje wykręcić się od komentarza w sprawie swego pobożnego i prawego kolegi, tego husarza Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, gladiatora w koloseum Dobrej Zmiany. Gdy piszę ten tekst, już drugą dobę czekamy na oświadczenie, które zamierza wydać w sprawie. Tkwię w napięciu!

Są tacy, co twierdzą, że to wszystko robota służb i że kompromaty obyczajowe są groźne dla obu stron sporu politycznego; są tacy, co piszą, że burza w szklance wody: dał się chłop uwieść, ale wrócił do żony, przeprosił, więc proszę się odczepić, ludzka rzecz. Ci sami również obwiniają media o niszczenie rodziny posła. Czasem lepiej nie mieć obrońców, doprawdy.

Niezawodni angielscy komicy Matt Lucas i David Walliams, tworzący znakomity serial komediowy „Mała Brytania”, stworzyli postać polityka – w wersji angielskiej torysa, w wersji amerykańskiej członka Partii Republikańskiej – regu- larnie co odcinek występującego z dementi dotyczącym jakiegoś skandalu obyczajowego, który stał się jego udziałem. W każdym skeczu polityk ów wychodził do prasy w towarzystwie milczącej żony, której białe perły lśniły niczym łzy na tle różu jej garsonki, i odczytywał z kartki trzymanej w dłoni oświadczenie; np. wyjaśniał, jak to się stało, że został przyłapany na przygodnym seksie z chłopcami w publicznej toalecie. „W drodze do domu poczułem przemożną potrzebę skorzystania z toalety. Skręciłem więc na najbliższe lotnisko, gdzie udałem się do WC. Tam młody mężczyzna z Puerto Rico zaprosił mnie do swojej kabiny, by porozmawiać o polityce amerykańskiej partii konserwatywnej. Zmierzając w kierunku kabiny nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności poślizgnąłem się na mokrej podłodze i upadając przypadkiem ściągnąłem owemu człowiekowi spodnie”. I tak dalej, polecam, kto ciekaw, co się zdarzyło później.

Poseł Pięta dociskany przez „Fakt” mówił, że kierowała nim wyłącznie troska o tę panią, która po manifestacjach smoleńskich nie miała gdzie się podziać, gdy ze stolicy odjechały już wszystkie autobusy. „Jak człowiek prosi drugiego człowieka o pomoc, to przecież nie zostawię jej w nocy na dworcu” – odpowiedział na pytanie o wspólne noce spędzone w Nowym Domu Poselskim. Porzucona pani pokazała dziennikarzom tabloidu wiadomości od posła, w których pisał, że jeśli chciałaby starać się o robotę w jednej ze spółek Skarbu Państwa, to powinna ruszać do boju od razu, bo „kiedy będzie już jego narzeczoną czy żoną, to wtedy Prezes na to krzywo patrzy”. Krótko mówiąc: człowiek w drodze do domu czasem poczuje przemożną potrzebę skorzystania z toalety, dlatego kieruje się na najbliższe lotnisko.

Mam tymczasem wielką nadzieję, że o sprawie wiedzą już wszyscy rodzice osób niepełnosprawnych protestujący jeszcze chwilę temu w Sejmie. Ci sami, których Stanisław Pięta proponował z Sejmu wynieść siłą i przekazać policji. Że czytając jego paradne tłumaczenia o tym, że po prostu przesadził z troską i dobrocią wobec tajemniczej kobiety, która pucuje go teraz przed mediami, poprawiają sobie nastrój terapeutycznym głębokim chichotem. Śmiech to zdrowie!

Seks również, chyba że się jest tropicielem dewiacji, obsesyjnym poszukiwaczem zboczeń, psem myśliwskim na gejów, lesbijki i transseksualistów, których porównuje się do pedofilów, zoofilów i nekrofilów. Wtedy to wyłącznie wieczne potępienie, włosienica, pejcz do biczowania w poczuciu wielkiej, bardzo wielkiej winy i gra wstępna w spółki Skarbu Państwa. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 24/2018