Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zmarnowana szansa; brak atrakcyjnej wizji dla współczesnych Polaków; powielanie stereotypu Polaka-katolika; ominięcie ważnych tematów społecznych, jak przestrzeganie w kraju konstytucji czy otwartości na migrantów i uchodźców; prezent ofiarowany przez hierarchów krytykom Kościoła – z takimi zarzutami spotkał się ze strony publicystów list pasterski Episkopatu z okazji 100. rocznicy odzyskania niepodległości. „Odstępowanie od wiary katolickiej i chrześcijańskich zasad jako podstawy życia rodzinnego, narodowego i funkcjonowania państwa, to najpoważniejsze z zagrożeń, które doprowadziły już raz w przeszłości do upadku Rzeczypospolitej” – napisali w nim biskupi, a wśród współczesnych „wad narodowych” wymienili m.in. „szkalowanie i znieważanie wiary katolickiej, polskiej tradycji narodowej i tego wszystkiego, co stanowi naszą ojczyznę”.
List miał zostać odczytany w niedzielę 4 listopada. W wielu jednak kościołach nie był czytany. W diecezji krakowskiej przedstawiono list abp. Marka Jędraszewskiego na Dzień Ubogich. W Warszawie poszła wśród księży fama, że nie trzeba czytać listu Episkopatu. Księża usprawiedliwiali się, że dokument dotarł do nich w dwóch wersjach (różniących się tylko jednym zdaniem) i nie wiadomo, którą czytać. Dominikanie tradycyjnie cytowali tylko fragmenty.
„Ich listy pasterskie zawsze czytam z ambony – pisał na tych łamach kilka lat temu ks. Adam Boniecki. – To biskupi są pasterzami, a my, prości księża, ich pomocnikami – streszczanie, poprawianie, skracanie listów uważam więc za grzeszną arogancję. Czytam, nie bacząc na apatyczną postawę słuchaczy. Apatyczną, bo u nas – słusznie czy nie – od pasterskich listów nikt się niczego ważnego nie spodziewa. Może dlatego, że autorzy obawiają się wyjścia poza granicę ogólników i spraw znanych”. ©℗
Czytaj także: Ks. Adam Boniecki: Polak mały