Lisi los

Jest najbardziej niesprawiedliwie traktowanym przez ludzi gatunkiem. Bo ze swoją nieludzko ludzką inteligencją jest do nas zbyt podobny.

06.05.2019

Czyta się kilka minut

 / OLGA ITINA / ADOBE STOCK
/ OLGA ITINA / ADOBE STOCK

Najpierw pojawia się zapach. Uderza, dopada, wierci w nosie ostrym piżmem. Później pojawia się Freya.

Tułów wielkości średniego psa, trójkątny pyszczek z bystrą miną, bursztynowe, kocie oczy o pionowych źrenicach. Czarne uszy, skarpetki i biały kołnierz. Oraz spektakularna kita i gęste, zimowe jeszcze, płomienne futro. Sześć kilo rudego, puchatego piękna.

Freya jest lisicą. Mieszka w Skierniewicach, w wolierze na podwórzu domu Roksany Grochowskiej – pasjonatki, która szkoli się na trenerkę zwierząt. Ma cztery lata, 16 tysięcy fanów na Facebooku i dalsze 3,5 tysiąca na Instagramie. Choć daleko jej do takich lisich celebrytek jak Juniper (2,7 miliona fanów na Instagramie), to i tak znakomity wynik – bo jej rudych pobratymców od zawsze odsądza się od czci i wiary jako zwierzęta chytre, podstępne i szkodliwe.

Jak to możliwe, że tak niezwykłe stworzenia mają tak złą prasę?

Drapieżniczek

Proszę państwa, oto lis. Niewielki ssak z rodziny psowatych, Vulpes vulpes, zwany lisem rudym lub pospolitym. Rudzielec występujący od dalekiej Północy po afrykański Maghreb, od krańców Europy po Japonię i w całej Ameryce Północnej. Jeden z najbardziej rozpowszechnionych drapieżników.

Choć to bardziej drapieżniczek niż drapieżnik. Jak pisze ­Simona Kossak, lisy żywią się „gryzoniami, zającami i dzikimi królikami, leśnymi i udomowionymi kurakami oraz ptactwem wodno-błotnym, płazami, gadami i bezkręgowcami. Nie gardzą resztkami po większych drapieżnikach, a nieświeżą padlinę – uwielbiają. Pokarm urozmaicają sobie owocami i młodymi źdźbłami traw”.

O zdobycz potrafią walczyć nawet z dużo większymi drapieżnikami jak orły. A niedojedzone resztki – lis ma dość mały żołądek – chowają na później, wykazując się fenomenalną pamięcią w odnajdywaniu spiżarni.

Chociaż należy do psowatych, lis zwyczaje polowania dzieli raczej z kotami. Skacze na ofiarę, łapiąc ją przednimi łapami. To niewielkie zwierzę potrafi skoczyć na wysokość dwóch i odległość pięciu metrów. Skuteczność zawdzięcza świetnemu słuchowi – ze stu metrów usłyszy pisk myszy. Świetnie słyszy przez śnieg, umie pod jego grubą pokrywą zlokalizować gryzonie. Widok lisa skaczącego z wyskoku na główkę w zaspę jest niezapomniany. Ale polując, używa też podstępu – udaje zdechłego, żeby zwabić padlinożerców, jak kruki czy wrony.

Dobrze się czuje i w leśnym odludziu, i na obrzeżach miast. To mistrz adaptacji i ekspansji, jeden z niewielu gatunków dzikich zwierząt nigdzie w zasadzie nie zagrożony wyginięciem. A zawleczony do Australii przez Anglików, chcących sobie tam urządzać nań polowania, sam zaczął wypierać miejscową faunę.

Dla człowieka lis nie jest zagrożeniem. Ale jest konkurentem. Potraktował obecność człowieka na swoim terytorium jako szansę: ludzkie obejścia stały się dlań źródłem łatwo dostępnego pożywienia. Tak dorobił się opinii szkodnika, łotra i złodzieja.

– Na dawnej, biednej wsi porwanie kury było problemem. A lis potrafi wybrać kilka kur z kurnika w ciągu jednej nocy – opowiada Marcin Kostrzyński, przyrodnik zajmujący się filmowaniem dzikich zwierząt. – Ale lisy oskarżano też o trzebienie kuropatw, zajęcy czy małych saren. Tymczasem to człowiek drastycznie wpływa na środowisko, wywołując łańcuch zmian prowadzących do ograniczenia bioróżnorodności. Ponieważ nie przyznamy, że to nasza wina, łatwiej obwinić złego lisa.

Nierzadkie przypadki wyduszenia kur bez ich zjedzenia lub wywleczenia do kryjówki miały świadczyć o rzekomo paskudnym charakterze lisa. Ale, jak tłumaczy dziennikarz przyrodniczy i ekolog Adam Wajrak, główną przyczyną nie jest zła natura lisa, lecz fakt, że czymś nienaturalnym jest kurnik. – Ewolucja uczy zwierzęta, że jedzenia zwykle brakuje, więc gdy jest, trzeba brać – mówi. – Zabić wszystkie kury, wynieść, zagrzebać, to z ewolucyjnego punktu widzenia sensowne zagranie. Tyle że z kurnika lis nigdy nie zdoła ich wszystkich zabrać.


Czytaj także: Adam Robiński: Łoś jak zombie


A kury to bynajmniej nie podstawa lisiej diety. Kostrzyński opowiada o lisicy, którą długo filmował, gdy wychowywała młode. – Przynosiła głównie myszy, raz na jakiś czas trznadla i bardzo dużo śmieci. Resztki, folie, papiery z McDonalda. Kurę przyniosła raz, ale wyglądającą na rozjechaną. Pewnie znalazła ją przy szosie.

Bo dziś lis korzysta raczej z naszych śmietników niż kurników. Dr hab. Elwira Szuma z Instytutu Biologii Ssaków PAN w Białowieży jako przyczynę obserwowanych w swoich badaniach ewolucyjnych zmian w uzębieniu lisów wskazała m.in. „oportunizm żywieniowy” tych zwierząt. – Ich uzębienie zmienia się powoli z typowego dla drapieżników na typowe dla wszystkożerców – tłumaczy Adam Wajrak. – Lis zje bułkę, zje owoce. To super kumate, świetnie uczące się zwierzę.

Przechera

Współżycie człowieka z lisem naznaczone jest od zawsze wzajemną nieufnością i mieszaniną podziwu z odrazą. Jak pisze prof. Martin Wallen, Arystoteles w swoim uniwersalnym, opartym na teorii żywiołów systemie umieścił lisa na przeciwległym względem człowieka końcu skali: chtoniczny, czyli związany z żywiołem ziemi, lis zdawał się mu przeciwieństwem istoty ludzkiej, w której żyłach płynie szlachetna krew, a członki ożywia tchnienie duszy. Bo im bliżej ziemi, tym stworzenie według Arystotelesa mniej szlachetne, bardziej amorficzne, niedookreślone. Bliższe pradawnym siłom przyrody, potężnym, choć niebezpiecznym. Charakteryzując lisa, Arystoteles używa przymiotnika panourgos, co można przetłumaczyć jako „niegodziwy”, „podły”, „nikczemny”. Lukrecjusz zaś, dostrzegając w lisie swego rodzaju inteligencję w dostosowywaniu się do środowiska i skuteczność w ukrywaniu swoich zwyczajów przed człowiekiem, określił lisa przymiotnikiem dolus, czyli „przebiegły”.

Wraz z bajkami Ezopa lis wkracza do kultury jako bohater. Jako trickster. Mitologie znają figurę trickstera od tysiącleci – to takie bóstwo lub półbóg, które w mitycznym uniwersum sieje ferment, idzie pod prąd, miesza, płata mieszkańcom zaświatów figle, kłamie, kradnie, niszczy. Nie jest to jednak postać jednoznacznie negatywna, raczej niejednoznaczna. W mitologii nordyckiej to Loki, w greckiej – Hermes, słowiańskiej – Weles. W mitach afrykańskich to ulubiony przez Neila Gai­mana pająk-Anansi. A w inkaskiej – właśnie Lis.

Trickster jest ruchliwy, przebiegły, inteligentny i buntowniczy, ma poczucie czarnego humoru i skłonność do bezinteresownego niszczenia. W ­mitologiach jego istnieniem tłumaczy się niedoskonałość świata, nieustanny przepływ energii niszczycielskiej i twórczej, w którym korzenie ma cykliczność natury.

Nastanie chrześcijaństwa opinii lisów nie poprawiło. Przeciwnie: lis – złodziej, obłudnik, wiarołomca, a zarazem ­inteligentny i czarowny, nabiera cech lucyferycznych. Diabelskich. Stał się jednym ze stworzeń kojarzonych z czarami i działalnością czarownic. Wiedźmy, wierzono, umiały się zmieniać w wilka, zająca lub lisa.

Antybohaterem średniowiecznej popkultury stał się lis Reynard (w wersji francuskiej Renart, w niemieckiej Reineke, w łacińskiej Renartus), wodzący za nos całą zwierzęcą społeczność trickster, który za swe grzechy kończy na szubienicy. Reynard, jako buntownik przeciwko feudalnej władzy i instytucjonalnemu Kościołowi, zyskał podziw i sympatię ludzi wypartych poza skostniałe struktury społeczne średniowiecza: mieszczaństwa, niezależnych rzemieślników, rodzącej się klasy profesjonalistów.

Co jest w małym rudym przecherze, że przez wieki budził tyle negatywnych emocji nie tylko wśród drżących o drób chłopów, ale też wśród filozofów, władców i kaznodziei? Za koronę stworzenia uznawany był człowiek, a zwierzę im bardziej do człowieka podobne, tym wyżej w hierarchii istot żywych się znajdowało. Patrząc na naturę, wartościujemy dodatnio to, co nam podobne i dające się opisać w ludzkich kategoriach. Jak pies – to wierny. Orzeł – odważny. Sowa – mądra. Tymczasem lisia inteligencja, ciekawość, przebiegłość i spryt – też cechy ludzkie, choć dwuznaczne – burzyły klasyfikację. Bo jakim cudem stworzenie dalekie od człowieka wykazuje takie cechy? Toż musi to być jakaś diabelska sztuczka. W dodatku lis od człowieka stroni, nie daje się udomowić (bo i po co?), trzyma swoje sekrety z dala od ludzkich oczu, chowa się w jamach, a więc blisko drzemiących w ziemi, niebezpiecznych, pradawnych mocy. Obecność tak ludzkiej, choć nieludzkiej inteligencji w przyrodzie była dla człowieka trudna do zaakceptowania.

– Ludzie nie lubią lisów, bo są skuteczne – mówi Wajrak. – Lis jest „chytry”, bo potrafi ograć człowieka. Za „piękne” i „dobre” uważamy raczej zwierzęta, które dają się nam łatwo zabijać, jak jelenie.

A zatem – jakie lisy są naprawdę?

Matka

Według Marcina Kostrzyńskiego lis to najbardziej niesprawiedliwie traktowany przez ludzi gatunek. – Takie poświęcenie, oddanie i pracę, jakie w wykarmienie swoich pięciorga młodych wkładała lisica, którą obserwowałem, trudno byłoby znaleźć w całym lesie – opowiada. – Nie spała, nieustannie biegała po myszy dla nich, a gdy sama zatrzymywała się na krótko, żeby coś zjeść, młode garnęły się pić jej mleko. Stawała, zipała, karmiła je, zrywała się i biegła po kolejne myszy.


Czytaj także: Adam Robiński: Las jak miasteczko


Przynosiła też lisiątkom zabawki: wspomniane papiery po żywności, a nawet kapeć. – Przecież nie przyniosła go im do jedzenia – mówi przyrodnik. – Biegały z nim i szalały, bo dostały zabawkę od mamy. O to bym lisów nie podejrzewał: że chcą potomstwu umilić dzieciństwo.

Macierzyńskie oddanie lisicy Kostrzyński porównuje do relacji we współczesnych rodzinach. – Była zupełnie jak mama wracająca w piątek wieczorem z pracy, totalnie padnięta, a tu liski się cieszą, że mama wróciła. Liżą ją, a ona rezygnuje z chwili spokoju dla siebie, żeby się z nimi pobawić.

Kostrzyński opowiada też o lisiej inteligencji, która pozwala im oceniać ludzi.

– Spotkałem raz lisa, który nie bał się pilarzy – mówi. – Gdy był mały, musiał się zgubić albo stracić matkę, i podszedł do ogniska, gdzie pracownicy leśni jedli kanapki. Rzucili mu coś do jedzenia. Nazajutrz mały lis już tam na nich czekał. Stał się ich ulubieńcem. Żeby go sfilmować, musiałem pożyczyć piłę motorową, bo miał zaufanie tylko do ludzi z piłami, grzybiarzy unikał. Był więc w stanie wartościować.

Za to przebiegłe są lisy niewątpliwie.

Przyrodnik wspomina rudzielca spotkanego na grani w Wysokich Tatrach. – Biegł sobie zwinnie po skałach, przeraziłem się, że gdy mnie zobaczy, wystraszy się i spadnie – mówi. – A on, gdy mnie dostrzegł, uniósł przednią łapę i zaczął udawać kulawego. Wiedział, że kulawy lis dostaje od turystów lepsze napiwki. Tak mnie rozbroił, że oddałem mu ostatnią kanapkę.

Kanapka była tylko z masłem. Lis wziął ją i ostentacyjnie zakopał, obdarzając Kostrzyńskiego ponurym spojrzeniem. – Bez szynki? Bez sera? – śmieje się przyrodnik. – Tak na mnie popatrzył, jakbym się nie umiał zachować.

Gwiazda

– Po pierwsze, lisy są ciekawskie – odpowiada na to samo pytanie Roksana Grochowska. Frei ta cecha pomaga w treningu. – Nawet jeśli na początku nie oswoiła się z jakimś bodźcem, np. z hałasem, to w każdym momencie życia można to nadrobić, bo ciekawość zawsze wygra.

Roksana Grochowska z Freyą, Skierniewice, kwiecień 2019 r. / Fot. Małgorzata Fugiel-Kuźmińska

Freya bierze udział w sesjach zdjęciowych, zagrała też m.in. w „Ułaskawieniu” Jana Jakuba Kolskiego. – Zaczyna gwiazdorzyć – śmieje się trenerka. – Wchodzi na plan z nastawieniem, że może wszystko i nic jej nie rusza.

Po drugie, lisy, jak mówi Roksana, są jak wieczne dzieci. – To nieustanna radość życia.

Freya dzieli podwórko z Vee, psem faraona. Na jej widok cieszy się jak niepoważna. Wywraca się na grzbiet, machając frenetycznie ogonem. Ale Vee ujada. – Lisy mają przeciwną do psów mowę ciała, dlatego je frustrują – tłumaczy Roksana. – Dla psa to, co zrobiła Freya, oznacza równocześnie „poddaję się” i „pobawmy się”.

Za to ludziom dobry humor lisy manifestują jednoznacznie. Zadowolony lis naprawdę się uśmiecha, trzymając uszy na sztorc.

Po trzecie, lisy są bardzo terytorialne. – Coś z tą chytrością jest na rzeczy – śmieje się trenerka. – Wszystkie przedmioty, jakie im wpadną w łapy, ale też jedzenie, a nawet wodę, znaczą swoim moczem.

To wyjaśnia drażniący, skunksi zapach: śmierdzi otoczenie lisa, ale nie sam lis. Owszem, mała to pociecha dla sąsiadów Roksany, gdy podczas grillowania w ogrodzie nagle zawieje lisem.

Ale chociaż Freya z facebookowych zdjęć zdolna jest roztapiać serca najbardziej zatwardziałych kuśnierzy, nie jest bynajmniej słodką maskotką. Jest dzikim zwierzęciem. A cechą dzikich zwierząt na pewno nie jest przyjacielskość.

– Potrafi być wredna – przyznaje Roksana. – Jest bardzo drażliwa, rzadko pozwala się dotykać. No i niszczycielskie zapędy ma od zawsze – dodaje, a Freya tymczasem zawzięcie rujnuje stertę budowlanego piasku, rozkopując ją i roznosząc po podwórzu.

Lis jest dzikim zwierzęciem – to ważne, bo w erze Instagrama lisia fama właśnie się zmienia. Lisie profile, jak wspomnianej Juniper (której fani są skłonni kupować obrazki z odciskami jej łapek za 200-300 zł) czy ekologów i weterynarzy ratujących lisy po wypadkach, przysparzają lisom wielbicieli.

A to niekoniecznie ma dobre skutki.

Towarzysz

– To pewnie też trochę moja wina i mojego Facebooka – mówi Roksana.

Freya nie jest lisem uratowanym z piekła futrzarskiej fermy. – W USA są programy adopcyjne – mówi trenerka. – Można tam przygarnąć lisy odebrane z ferm przez fundacje. Szuka się lisowi domu, w dokumentach adopcyjnych zaznacza, że musi mieć np. klatkę na zewnątrz.

Freya została kupiona z hodowli. Tak, w Polsce są już hodowle lisów. A to znaczy, że na lisy jest w Polsce popyt. I to znaczny. W internecie bez trudu można znaleźć oferty „lisów domowych” za 1000-3000 zł, a w sieciach społecznościowych zdjęcia lisów na sofach, w łóżkach i na dywanach.

– Jestem zdecydowaną przeciwniczką trzymania lisów w domu – mówi trenerka Freyi, która ogromną część życia musiała dostosować do potrzeb lisicy. Zmieniała pracę jak rękawiczki, żeby mieć dla niej jak najwięcej czasu, szkoli się, Freya ma do dyspozycji ogród, a codziennie robią razem kilkanaście kilometrów po lesie. – Tymczasem – wzdraga się Roksana – ludzie chcą mieć lisa w bloku. Nie wiedzą, na co się piszą. Średnio dwa-trzy tygodnie po sezonie rozrodczym zaczynają się w sieci ogłoszenia typu „oddam lisa”.

– Nie potrafimy sobie poradzić ze zwierzętami, które już udomowiliśmy, jestem zdecydowanie przeciwny udomowieniu kolejnych – mówi Adam Wajrak. I przywołuje „Małego Księcia”, zauważając na marginesie, że to jedna z niewielu książek, gdzie lis jest postacią pozytywną: – Oswojenie oznacza odpowiedzialność. Miejsce lisa jest w naturze. Może być naszym towarzyszem, odwiedzać nas w ogrodzie, możemy go obserwować, ale nie trzymać w domach.

Roksana przypomina, że wbrew mitom, które można wyczytać w sieci, nie istnieją „lisy domowe”. – Ludzie często mylą udomowienie z oswojeniem, a to duża różnica – mówi. Mimo takich kontrowersyjnych eksperymentów z udomowieniem lisa, jak te z Instytutu Cytologii i Genetyki w Nowosybirsku, ludziom nigdy nie udało się z tych stworzeń zrobić „lisów kanapowych”. I całe szczęście.

Lis nigdy nie będzie „zupełnie jak pies” czy kot. Bo jest lisem.

Mediator

A lis to stworzenie wyjątkowe, bo wymykające się kategoriom, graniczne. Ani nie leśne, ani nie polne, w dodatku bezczelnie penetrujące pogranicze świata ludzi i tajemniczego świata natury. Przenika postawione przez człowieka bariery. Ma w sobie trochę z psa, trochę z kota i łasicy, ale nie jest jak żadne z nich. Lis jest liminalny, marginalny, ambiwalentny. Jest stworzeniem mediacyjnym.

To dlatego w wielu kulturach wierzono, że lisy penetrują również pogranicze tego i tamtego świata. W kulturze celtyckiej są przewodnikami zmarłych w zaświatach. Zupełnie wyjątkowym statusem cieszą się zaś w kulturze japońskiej – to stworzenia nadprzyrodzone, duchowe, demoniczne. Lisy – w ludzkiej skórze – funkcjonują wśród ludzi i nie budząc podejrzeń zajmują się swoimi lisimi sprawkami (trochę jak czarownice, ale w drugą stronę). W szintoizmie lisy są pośrednikami między ludźmi a bóstwem Inari i należy im się niemal boska cześć. Ale lisy mogą zarówno przynosić szczęście, jak i szaleństwo, prowadzić i zwodzić na manowce.

Zdejmując z lisa odium niesprawiedliwych stereotypów, nie musimy z niego od razu robić maskotki. Miejsce lisa jest na pograniczu świata natury, w którym fascynujące jest właśnie to, że się nam nie poddaje.

Może właśnie dlatego, tak jak zwierzętom przypisujemy znane nam kategorie, tak do opisu najbardziej zdumiewających zjawisk natury używamy metafor ze świata zwierząt. Na przykład tajemnicza i zjawiskowa zorza polarna nazywana jest na północy „lisim ogonem”. ©℗

Korzystaliśmy m.in. z Martin Wallen „Fox”, Reaktion Books, Londyn 2006.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 19/2019