Letnia Jesień i mocny finał

Zwycięzcą "Warszawskiej Jesieni" jest Wojciech Ziemowit Zych - kompozytor, który żyjąc współcześnie, komponuje tak, jakby urodził się 100 lat temu.

28.09.2010

Czyta się kilka minut

Fortepian jako maszyna w zmanipulowanym filmie wideo oraz orkiestra jako multimaszyna, gigantyczny fabryczny organizm - mocnym uderzeniem zakończyła się tegoroczna "Warszawska Jesień" - "Karkas" Cornelisa de Bondta było jak współczesna realizacja holenderskiej martwej natury. Rytm, puls i magia panującego nad tym mechanizmem komputera - po tygodniu słuchania muzyki miałkiej, letniej i nijakiej pojawiło się tak oczekiwane katharsis; w sobotę zakończył się największy polski festiwal muzyki współczesnej "Warszawska Jesień".

Instalacje dźwiękowe oraz fortepian z jego strunami i klawiaturą - do grania, klikania i stukania; do tego orkiestra klasycznych instrumentów, na którą wciąż ponoć komponować można muzykę nową - taki był zakres tegorocznych warszawskojesiennych propozycji. Większość z nich rozczarowała.

Brakowało muzyki, która prowokowałaby do poważnej artystycznej debaty na temat nowoczesnej relacji z innymi mediami, a także utworów, które przynajmniej podniosłyby temperaturę, sprawiły, że na chwilę pojawi się w oku błysk zachwytu. Wbrew pozorom staromodne słowo "katharsis" wciąż jest w mocy i w muzyce współczesnej ma sporo do zrobienia - na warszawskim festiwalu w tym roku poza finałowym "Karkas" się nie pojawiło. Zdarzały się za to - sporadycznie - utwory błyskotliwe (arcydzieło technologicznych możliwości fortepianu z orkiestrą w Koncercie fortepianowym Beata Furrera), była muzyka dowcipna, zagrana z błyskiem, precyzją i drive’em ( "No. 44 (diary pieces)" Richarda Ayresa w wykonaniu fenomenalnej holenderskiej grupy Orkest de Ereprijs - kilka ciekawych eksperymentów prowadzonych na ciele "rozszerzonego fortepianu" - fortepianu z elektroniką, z wizualizacją, oraz instrumentów fortepianopodobnych, takich jak akordeon, fisharmonia czy klawesyn. I tu jednak wielkich olśnień również nie było.

Co pozostanie z "Jesieni"?

W nurcie historycznym zjawiskowe wykonanie ostatniej kompozycji Mauricia Kagela "In der Matratzengruft" w interpretacji tenora Markusa Brutschera i zespołu Musikfabrik z Kolonii, bardzo dobry debiut kompozytora-

-prawnika z Łodzi, Marcina Stańczyka (ur. 1977), który z ogromną wyobraźnią, talentem i precyzją rozpisał na klasyczne instrumenty współczesną wiedzę spektralną ("Nibiru - La rivoluzione della terra sconosciuta") oraz post-noisową estetykę szumu (muzyka sugerowana w wykonaniu Ensemble Nikel - świetnego komputerowo-instrumentalnego kwartetu z Izraela). Pozostanie utwór Marcina Bortnowskiego, nieco zapomnianego kompozytora z Wrocławia, który od lat konsekwentnie podąża ścieżką wskazaną niegdyś przez Andrzeja Krzanowskiego (1951-1990) - tworzenia muzyki z ducha środkowoeuropejskiej, lokalnej, gorącej, zarazem niełatwej - jego świetnie skomponowana na akordeon i zespół kameralny kompozycja "I już nocy nie będzie" należy do jaśniejszych punktów festiwalu.

Pozostaną dwa filary, muzyka dwóch indywidualności muzyki polskiej - Pawła Szymańskiego i Hanny Kulenty, którzy dawno odnaleźli swój własny styl i konsekwentnie się go trzymają. "A piú corde" Szymańskiego na fortepian i harfy wychodzi od złożonej fortepianowo-komputerowej konstrukcji zdeformowanej i uproszczonej następnie do eufonicznych akordów szesnastu przestrzennie rozstawionych wokół publiczności harf - utwór w odbiorze prosty, ładny i miły dla ucha uznać można za motto fortepianowych wariacji polskiego Roku Chopinowskiego. Niestety brakuje mu głębi. Z kolei "Twenty-Five" Hanny Kulenty na orkiestrę (zamówienie festiwalu) - kompozytorki, która od lat komponuje te same pajęcze konstrukcje pulsujące w klasycznej, łukowej dramaturgii - było fajerwerkiem klasycznej orkiestrowej partytury. Jednak wykonanie utworu powierzono orkiestrze, która nie dorosła do zasiadania na warszawskojesiennej scenie, "Sinfonii Iuventus" (dyrygował René Gulikers): młodzi muzycy zespołu nie mają zdaje się pojęcia o muzyce współczesnej, co gorsza, brak im ciekawości tego, co w muzyce nowe - zamiast energetycznej pulsacji zrobili z tej partytury jej cień, położyli cały koncert - nie tylko utwór Kulenty, również nową i chyba nieudaną III Symfonię Agaty Zubel.

Orkiestra do lamusa

Z programu tegorocznej "Jesieni" wyłania się wyjątkowo przygnębiający obraz spotkań na linii klasyczna orkiestra-muzyka współczesna. Jeżeli to, co na festiwalu wykonywano, miałoby ilustrować stan zmagań współczesnych artystów z klasycznym zespołem, oznaczałoby to, że orkiestra powinna zamknąć się w Filharmonii z repertuarem dawnym, a kompozytorzy powinni poszukać zupełnie nowych form i sposobów dźwiękowego komunikowania się z publicznością. Nie ma sensu wymieniać masy szarych, przeciętnych i nijakich utworów na instrumentalne zespoły, jakich wysłuchaliśmy przez ten festiwalowy tydzień. Czy orkiestra w muzyce nowej nie sprawdza się, czy to organizatorzy nie znaleźli ciekawej muzyki? Wydaje się, że jednak to drugie: na zakończonym w ubiegłym tygodniu festiwalu Sacrum Profanum wykonano np. "Schnee", cykl fascynujących utworów na zespół kameralny duńskiego kompozytora Hansa Abrahamsena; finałowe "Karkas" de Bondta również udowodniło ogromny potencjał klasycznych instrumentów grających w wielkiej grupie, a w minionych latach na "Warszawskiej Jesieni" wykonywano arcyciekawą muzykę orkiestrową takich twórców jak Lachenmann czy Scarino - orkiestry zatem do lamusa wysyłać nie należy, można natomiast kosztem ilości postawić na jakość, wnikliwiej ciekawej muzyki poszukać. Energii w docieraniu do naprawdę ważkich partytur komisji programowej chyba jednak brakuje. Szkoda.

Chopin i zdjęcia

Ciekawa okazała się jedna z instalacji dźwiękowych - "Gdzie jest Chopin" Jarosława Kapuścińskiego, stworzona na zamówienie festiwalu. Tak jak Jane Campion w ostatnim filmie uchwyciła liryczną naturę romantycznej poezji Johna Keatsa, tak Kapuściński filmując twarze ludzi zasłuchanych w preludia Chopina, pokazał intymność współczesnych słuchaczy idealnie zrośniętych z historyczną muzyką Chopina. Dla bezkrytycznych miłośników nowoczesności było to jak memento: przeszłość i jej estetyka jednak wciąż będą nas dopadać...

Zwycięzcą "Warszawskiej Jesieni 2010" jest za to Wojciech Ziemowit Zych - kompozytor, który żyjąc współcześnie i słuchając współczesnej muzyki, komponuje tak, jakby urodził się 100 lat temu. Jego świat zakorzeniony jest w wielkich dwudziestowiecznych narracjach - gdzieś między Mahlerem a Sznitkem, z kodowanymi w partyturze symbolami, zapisywanymi mottami, zakamuflowanymi "niemymi" akordami. Zych w autobiograficznym cyklu czterech utworów spiętych tytułem "Różnia" sublimuje język liryczno-dramatycznych gestów tworzonych w oparciu o starannie wyselekcjonowane harmonie, kontrapunkty, rytmy i fortepianowo-perkusyjne współbrzmienia, przywraca wielką narrację i wielką formę, czas rozciąga do rozmiarów przekraczających możliwości percepcyjne współczesnego człowieka, tworzy tym samym manierystyczną hybrydę XX-wiecznego języka, której znaczna część publiczności nie jest w stanie zaakceptować (czemu dała wyraz, opuszczając z ulgą salę koncertową). To on - outsider impregnowany na mody i zwyczaje, zatopiony w swoim własnym świecie, studiujący poezję, filozofię i... własne emocje - jest największym zwycięzcą 53. "Warszawskiej Jesieni".

53. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej "Warszawska Jesień", Warszawa, 17-25 września.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 40/2010