Lepiej być starszą panią

HANS ROSLING: Mój sąsiad zna dwieście rodzajów wina - ja znam tylko dwa: białe i czerwone. Za to mój sąsiad zna tylko dwa rodzaje krajów: rozwijające się i rozwinięte. Ja znam ich dwieście. Mamy dziś zbyt wielu znawców wina i zbyt mało znawców krajów.

07.09.2011

Czyta się kilka minut

Hans Rosling /  / fot. Photoshot / REPORTER
Hans Rosling / / fot. Photoshot / REPORTER

Michał Bardel: Jest Pan jednym z niewielu demografów i ekspertów zdrowia publicznego, którzy twierdzą, że świat zmierza ku lepszemu...

Hans Rosling: Że świat idzie ku lepszemu, to nie jest moje twierdzenie - to jest fakt poza wszelką wątpliwością. Ja go tylko usiłuję popularyzować. Gdy spojrzymy na to, co się stało za życia ostatniego pokolenia, zobaczymy ludzi, którzy później umierają, więcej lat spędzają w szkołach, coraz więcej z nich żyje w ustrojach demokratycznych, w mniej licznych rodzinach, sukcesywnie spada śmiertelność dzieci poniżej 5. roku życia - tak, świat idzie ku lepszemu.

Adres URL dla Zdalne wideo

Nawet Zachodnia Europa i Ameryka Północna, mimo kryzysów, prą do przodu, ale... inne kraje robią to szybciej. Brazylia, Tajlandia, Bangladesz, nawet Turcja.

Czy jest coś, co wyróżnia Europę na globalnej mapie zdrowia?

Owszem. Kraje tzw. Zachodu przeszły drogę prowadzącą od wzrostu ekonomicznego i technologicznego do polepszenia warunków życia. Tymczasem w Chinach, w Wietnamie, w Indonezji najpierw pojawiają się zmiany społeczne, takie jak posyłanie dzieci do szkół, ogólna poprawa zdrowia i higieny, rodziny ograniczające się do dwójki dzieci, i dopiero wówczas rozpoczyna się szybki wzrost gospodarczy. To są dwie zupełnie różne sekwencje zdarzeń.

Do tej drugiej, "niezachodniej" sekwencji należałoby zaliczyć także Środkowo-Wschodnią Europę i Rosję. Epoka komunizmu przyniosła wzrost poziomu edukacji oraz polepszenie zdrowia populacji, choć - rzecz jasna - poziom demokracji spadał lub utrzymywał się w bardzo niskich rejestrach, a niektóre instytucje społeczne w ogóle nie miały warunków do rozwoju.

Kraje różnią się między innymi tą właśnie kolejnością zdarzeń: kraje arabskie zaczęły od gospodarki - przy całkowitym braku zainteresowania demokratyzacją życia, przy miernej edukacji i niskim poziomie służby zdrowia. Kiedy już udało im się wzbogacić, zaczęły intensywnie pracować nad wykształceniem obywateli, a teraz - proszę bardzo - walczą o demokrację.

Te same dane statystyczne, na których opiera Pan swój globalny optymizm, pokazują jednak także ciemną stronę Europy. Korzystając z Pańskiego "Gapmindera", podglądnąłem kilka podstawowych zależności i odniosłem przykre wrażenie, że Europa przypomina dzisiaj dystyngowaną wprawdzie, ale mocno starszą panią o wyraźnej słabości do alkoholu i tytoniu, zmagającą się wstydliwie z chorobami swojego wieku, o których mało kto słyszał w innych częściach świata (wyjąwszy może USA i Japonię). Zgadza się Pan z tym obrazem?

Zgadzam się. I powiem Panu tylko tyle, że lepiej być taką starszą panią niż nastoletnią ofiarą gwałtu i głodu. Bo co wtedy pozostaje? Nie ma co czekać na raj na tej ziemi. Starość wydaje nam się zła, dopóki nie rozważymy alternatywy...

Czy jednak nie powinna nas niepokoić rosnąca mediana wieku? Pod tym względem doganiamy powoli Japończyków. W pierwszej połowie XIX wieku włoska mediana nie przekraczała 30 lat. Za dwie dekady najprawdopodobniej sięgnie 50. Połowa populacji Włoch w 2040 roku będzie po pięćdziesiątce!

Dziś posługujemy się nową koncepcją populacji - tzw. populacją zrównoważoną. Jest to niestety bardzo nudny rodzaj populacji: oznacza mniej więcej tę samą liczbę ludzi w każdej z grup wiekowych. Unikamy w ten sposób sytuacji, że w jednej dekadzie budujemy nowe szkoły, a już w następnej zmieniamy je w coś innego i masowo zwalniamy nauczycieli.

To, co dziś obserwujemy w Rosji, w mniejszym stopniu w Polsce, ale także w innych rejonach Wschodniej i Południowej Europy, przypomina pod względem rezultatu II wojnę światową. Wówczas masowo ginęli młodzi ludzie. Dziś masowo nie przychodzą na świat. Efekt jest ten sam: populacja o nierównym układzie wieku.

Mówiąc najkrócej: im bardziej zrównoważona populacja, tym lepsza. Współczynnik dzietności powinien wahać się między 1.6 a 2.1, co oznacza w przybliżeniu dwoje dzieci przypadające na jedną kobietę.

W naszym regionie chyba tylko Turcja zbliża się do tego poziomu...

Nie tylko. Szwecja ma współczynnik 1.9 - to więcej dzieci na jedną kobietę niż w krajach islamskich. I jest to wartość w miarę stabilna.

Ale proszę spojrzeć na Singapur i Hongkong - mają odpowiednio wskaźnik 1.3 i 1.0. Hongkong to jedyna część Chin, w której dzietność spadła do jednego dziecka na kobietę i zarazem jest to jedyny region, w którym nigdy nie obowiązywała chińska "polityka jednego dziecka"! Młode kobiety, widząc, że posiadanie więcej niż jednego dziecka oznacza rezygnację z kariery zawodowej, przestają się na to decydować. Trzeba zatem przesunąć pieniądze od tych, którzy nie mają dzieci, na tych, którzy je mają.

Wydłużenie życia w krajach Zachodu czyni nas bardziej podatnymi na wiele chorób o długim okresie rozwoju, atakujących dopiero wówczas, kiedy skończymy 70, 80 lat. Weźmy na przykład nowotwór prostaty - Europa i USA mają tu najwyższe wskaźniki zapadalności. Ale już nie Japonia. Skąd ta różnica? Japończycy żyją dłużej od Europejczyków...

Różnica tkwi w genetyce. Na przykład populację ciemnoskórych cechuje wysoka zachorowalność na raka prostaty, Azjatów zaś - bardzo niska. Do tego dochodzą czynniki związane ze środowiskiem, wreszcie: opieka zdrowotna - jeśli żyjesz dostatecznie długo, nie minie cię rak prostaty.

Ale uwaga: to, że żyjemy dłużej, nie oznacza wcale od razu, że dłużej też chorujemy. Przesuwa się także czas, w którym zaczynamy chorować. Dlatego nie możemy sobie dziś pozwolić na to, by ludzie po 65. roku życia przechodzili na emeryturę. To w większości zdrowi ludzie, którzy mogą pracować jeszcze kolejne dziesięć lat.

Niezmiernie mnie ubawiło, kiedy paryscy studenci wyszli na ulicę, by tam gwałtownie zaprotestować przeciwko podwyższeniu wieku emerytalnego. To był symbol nowej Europy. Francuscy studenci są znakomici, jeśli chodzi o strajki i manifestacje, ale żeby akurat w imię wieku emerytalnego!

W trudnych, biednych czasach marzyliśmy o reformach. Dziś coraz trudniej przychodzi nam akceptowanie zmian. To znak, że żyje się nam już relatywnie dobrze. Pamiętam, kiedy mój ojciec zabrał mnie na wycieczkę za miasto i pokazywał nowe linie energetyczne tłumacząc, że dzięki nim będzie więcej miejsc pracy i życie zmieni się na lepsze. Z trudem potrafię sobie wyobrazić, jak wychowywali się moi rodzice, bez prądu, bez nowoczesnej toalety...

Nie wiem, czy widział pan moją "magiczną pralkę". Anegdota o mojej babci zahipnotyzowanej wręcz tym urządzeniem jest prawdziwa w najdrobniejszych szczegółach. Włącznie z cudownym komentarzem mojej matki: "Teraz, skoro pranie robi za mnie maszyna, możemy pójść do biblioteki...". To dzięki tej pralce zostałem profesorem!

***

Żaden z kontynentów nie może się równać z Europą pod względem wieku, w którym zawieramy związki małżeńskie - dziś nierzadko przekracza on 30 lat. Dlaczego Europejczycy tak późno zakładają rodziny?

Kobiety w Europie nie czują już kulturowej presji związanej z szybkim zakładaniem rodziny, co pozwala im na bardziej aktywne, bardziej samodzielne życie. Ale i poza Europą te wskaźniki zmieniają się dramatycznie. Przed rewolucją w Tunezji średni wiek pierwszego małżeństwa wynosił 28 lat, a działo się tak dlatego, że młodych ludzi zwyczajnie nie było stać na małżeństwo, nie mieli środków na wynajęcie czy kupno mieszkania, a dzielenie go z rodzicami, jak to często bywa w Polsce czy w Rosji, nie należy do tunezyjskich tradycji. Mamy tu więc mieszankę przyczyn ekonomicznych, kulturowej akceptacji oraz realiów społecznych.

Te nierówności stają się poważnym wyzwaniem. Chiny rozwijają się o wiele szybciej od Rosji także dlatego, że nie ma tam tak wielu starych ludzi, o których państwo musi się specjalnie troszczyć. Ale w Rosji, w Polsce jest ich bardzo wielu. Wystarczy porównać Polskę z Turcją, krajem, w którym na rodzinę przypada dwoje dzieci. Niewielu jest tam emerytów, a na każdego staruszka przypada kilka osób wciąż aktywnych zawodowo.

Przyglądając się danym na temat wieku, w którym zakłada się rodzinę, widać wyraźnie, jak heterogeniczna jest sama Europa. Ukraina, Białoruś, Gruzja czy Turcja to wciąż małżeństwa poniżej 25. roku życia. Tymczasem w Szwecji to już 31 lat...

Tę heterogeniczność znajdzie pan także w obrębie jednego kraju, a nawet miasta! Dlatego tak drażni mnie, kiedy ludzie pytają: "A jak to wygląda w Afryce?", "A jak w krajach arabskich?". Mój sąsiad zna dwieście rodzajów wina - ja znam tylko dwa: białe i czerwone. Ale mój sąsiad zna tylko dwa rodzaje krajów: rozwijające się i rozwinięte. Ja znam ich dwieście. Mamy dziś zbyt wielu znawców wina i zbyt mało znawców krajów. A nie da się traktować świata, tak jak ja traktuję wina...

Skoro jesteśmy przy winach... W jednym Europa jest nie do pobicia: mamy najwyższe w świecie wskaźniki spożycia alkoholu i nikotyny. Tu także jednak widać chyba wewnętrzne napięcia między Zachodem a Europą Południowo-Wschodnią. Grecy palą dokładnie dwa razy więcej niż Szwajcarzy...

Tu niestety musimy poczekać na gruntowną zmianę kulturową. Z paleniem łatwiej sobie radzimy: jego negatywne strony przeważają nad pozytywnymi. Z alkoholem jest trudniej, bo ma zdecydowanie więcej pozytywnych stron...

Niepokoić może, że wzrasta liczba palących kobiet. Gdzieś niedawno przeczytałem, że Islandia jako pierwszy kraj osiągnęła równość płciową, jeśli chodzi o zapadalność na raka płuc. Przez trzydzieści ostatnich lat panowie i panie wypalali tam równe ilości papierosów.

W Szwecji natomiast zmniejsza się różnica pomiędzy oczekiwaną długością trwania życia w populacjach mężczyzn i kobiet. W dużej mierze dzieje się tak dzięki nowemu systemowi opieki społecznej: mężczyźni częściej opiekują się dziećmi, zostają z nimi w domu, podczas gdy kobiety chętniej, niż to bywało, sięgają po wódkę i papierosy. Zatem zdrowie coraz bardziej służy mężczyznom, a coraz mniej kobietom.

Obserwuje Pan uważnie wewnętrzne granice społeczne i demograficzne Europy. Które z krajów obecnej Europy zdają się odstawać od reszty? Pod jakim względem?

Pod względem diety nie do pobicia są kraje śródziemnomorskie. Mniej wieprzowiny, mniej tłuszczu, więcej oliwy z oliwek. Włosi, Grecy i Hiszpanie mają nad nami przewagę, jeśli chodzi o niską podatność na choroby układu krążenia. Tymczasem my, wódkopijcy Północy, mamy nasz osobisty problem z mocnymi trunkami.

Najgorzej jest, oczywiście, w byłych republikach sowieckich. Bardzo przykrym przykładem jest tutaj Ukraina. Przykrym, bo to jest kraj o wielkim technologicznym potencjale: mają tam bardzo zaawansowany przemysł lotniczy, mają węgiel, mają stal. Jest to kraj w pełni zindustrializowany, o wysokim wskaźniku wykształcenia i przy tym... o bardzo kiepskich wskaźnikach zdrowia publicznego. Upadek Związku Radzieckiego oznaczał katastrofę zdrowotną dla mężczyzn w średnim wieku. Przez bezrobocie, wódkę, wewnętrzną walkę polityczną, ogromną liczbę samobójstw. Koniec epoki komunizmu okazał się o wiele mniej bolesny dla europejskich kobiet niż dla ich mężów i synów. To kwestia kulturowa. Ciągle jeszcze widuje się w miastach Europy Wschodniej pomniki muskularnych robotników z młotami w dłoniach - to oni nagle stali się bezwartościowi, to oni musieli zacząć szukać sobie pracy... Mój litewski kolega demograf mówił mi w latach 90., że każdy kolejny rok niepodległości oznaczał dla Litwinów rok mniej z oczekiwanej długości życia. Przeszli trudną i całkowitą transformację - bo życie czterdziestopięciolatka w czasach dominacji sowieckiej mogło być całkiem znośne: była praca, było życie, sport w telewizji, pracująca żona, która jednocześnie gotowała, zmywała, sprzątała... I naraz to wszystko znikło, a człowiek został bez pracy i bez poczucia jakiejkolwiek wartości. Stąd ogromna fala samobójstw na Ukrainie.

***

Gdy słyszymy o ośmiu milenijnych celach rozwoju, przychodzi nam na myśl wielki projekt, z pomocą którego kraje Zachodu próbują uzdrowić resztę świata. Tymczasem spora część tych celów dotyczy w równym stopniu nas samych. Może nie Szwedów, ale Turków, Ukraińców, Polaków. Które z nich wydają się Panu dziś najpilniejsze?

Wszystko właściwie sprowadza się do współczynnika umieralności dzieci. Jeśli nie uda ci się jej zmniejszyć (a "zmniejszyć" oznacza sprowadzić poniżej 5 przypadków na 1000), coś złego dzieje się w twoim kraju. Wysoki wskaźnik to młode matki uzależnione od heroiny, gwałcone nastolatki, populacja Cyganów zepchnięta na margines społeczny itd., itd. Krótko mówiąc - bzdurny system opieki zdrowotnej, jak, nie przymierzając, w Waszyngtonie.

Inne cele?

Ochrona środowiska. Tu mamy bardzo poważny problem. Wciąż nie istnieje poważny i wiarygodny system pomiaru emisji dwutlenku węgla. Walczę o to z własnym rządem, bo tego typu informacje nie są w Szwecji częścią oficjalnych statystyk. Szwedzki minister środowiska - strasznie mi wstyd za niego! - życzy sobie, by tego rodzaju dane przesyłano mu na biurko, aby przez dwa tygodnie miał czas zastanowić się, zanim je opublikuje. Gorzej niż Mubarak! Zasada jest przecież prosta: statystycy mówią "Tego i tego dnia, o tej i o tej godzinie opublikujemy dane dotyczące bezrobocia". I wszyscy ludzie, dziennikarze, politycy dowiadują się o nich w tej samej chwili. Tak buduje się niepodległość. Niestety, z emisją dwutlenku węgla wciąż jest inaczej.

Jednak najgorszym z problemów, z którymi dopiero przyjdzie nam się zmierzyć, jest ryzyko zmian klimatycznych. Bardzo wysokie ryzyko. Musimy radykalnie zmienić nasze postępowanie wobec zmian klimatycznych i rozpocząć inwestycje, które będą w stanie im zapobiec, tak jak inwestujemy zabezpieczając nasze domy przed pożarem. A ryzyko, że w moim domu wybuchnie pożar, jest znacznie mniejsze od ryzyka poważnych zmian mojego klimatu.

Proszę spojrzeć, co zrobili Niemcy: przestraszyli się energii jądrowej i postanowili przestać jej używać. Co oznacza, że teraz zaczną znów używać węgla i zatruwać nam atmosferę! To wielki wstyd dla Europy, że członkowie komunistycznej partii Chin bardziej się troszczą o zmiany klimatu niż ich koledzy politycy Zachodu. Chyba dlatego tak nie lubię komunistów...

W jednym ze swoich wykładów wskazał Pan dokładną datę, w której wspomniane Chiny, ale i Indie, przegonią kraje Zachodu pod względem ekonomicznym. To 27 lipca 2048 roku - dzień Pana setnych urodzin. Gdzie będzie wówczas Europa?

Nowożytna Europa narodziła się, gdy Wenecja ogłosiła się niepodległą republiką. I zmieniła świat. Czym jest dziś Wenecja? Atrakcją turystyczną. Więc w 2048 roku Europa będzie taką atrakcją turystyczną.

27 lipca 2048 r. to oczywiście z mojej strony głupi żart. Ale udało mi się dzięki niemu rozbudzić w niektórych umysłach emocjonalne przeżycie zmian, jakim podlega nasz świat. Ludzie pomyśleli sobie: "O rany, to może być jeszcze za życia tego gościa, a on jest przecież starszy ode mnie...".

Europa ma w sobie ogromną siłę do zmian. Często powtarzam, że z silnika globalnej lokomotywy stała się dziś fundamentem nowoczesnego świata. Z takich fundamentów należy być dumnym.

HANS ROSLING jest profesorem zdrowia międzynarodowego w Instytucie Karolinska i dyrektorem fundacji Gapminder, oferującej darmowy dostęp do nowoczesnych zestawień statystycznych. "Foreign Affairs" umieściło go na liście 100 czołowych myślicieli świata.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Europa: niedokończony projekt