Lekcja Pascala

Według Eugenio Scalfariego, zaprzyjaźnionego z Franciszkiem redaktora seniora włoskiej „La Repubblica”, papież zainteresował się sprawą ewentualnej beatyfikacji Blaise’a Pascala. Czy to możliwe?

18.07.2017

Czyta się kilka minut

Blaise Pascal, kopia obrazu François II Quesnela, wykonanego dla Gérarda Edelincka w 1691 r. / DOMENA PUBLICZNA
Blaise Pascal, kopia obrazu François II Quesnela, wykonanego dla Gérarda Edelincka w 1691 r. / DOMENA PUBLICZNA

Podobno gdy leżał w malignie będącej efektem potrącenia przez powóz, przebudził się w środku burzliwej nocy, by zapisać kilka słów, które zmieniły jego życie. Nikt nie wie, czy był powóz, czy koń, czy była utrata przytomności. Wiemy, że zostawił zapis, będący świadectwem nawrócenia. Ponoć by go nie zgubić, nosił go zaszyty w płaszczu. Nikt nie wie, co stało się z płaszczem.

Podobno gdy nie mógł przyjmować komunii, zaczął żyć wśród biedaków i umarł, leżąc obok ubogiego. Prawda jest taka, że od wczesnych lat nie przyjmował żadnych stałych pokarmów, a zmarł w relatywnym bogactwie, zaś legendarny ubogi do niego nie dotarł.

Podobno rozmawiał z jednym z największych umysłów tego czasu (Kartezjusz) i się nie polubili. Być może, choć wystarczy nam, że czytając ich pisma, nietrudno domniemywać poróżnienie – nawet jeśli się nie spotkali. Jeden patrzył na świat oczyma rozumu, drugi – serca.

Ktoś mógłby powiedzieć, że połowa jego biografii to legenda, a reszta to zmyślenie i fałsz. Choć mało wiemy o Blaisie Pascalu, bo sam nie przepadał za pisaniem o intymnych szczegółach swojego życia, to z drugiej strony znamy go na tyle dobrze, że jego pasjonaci są w stanie spisywać coś na kształt hagiografii.

Równie dobrze moglibyśmy pytać, czy gdyby żył, to lubiłby Roxette. Ja myślę, że tak.

Prawda i legenda

Gdy w zeszłą sobotę Eugenio Scalfari opublikował na łamach „La Repubblica” swoją ostatnią rozmowę z Franciszkiem, z urywków, które do nas dotarły, mogliśmy wyczytać zainteresowanie papieża sprawą ewentualnej beatyfikacji Pascala. Z wywiadami Scalfariego z papieżem jest trochę tak jak z legendą francuskiego matematyka i filozofa – bywa, że więcej w nich domniemywań niż faktów, a i sam sędziwy dziennikarz podkreśla, że nie zwykł z nich robić notatek. Niemniej Scalfari przywołał popularną anegdotę o ostatnich chwilach Pascala, który nie mogąc przyjmować Eucharystii, prosił swą siostrę, by mógł leżeć w przytułku wśród ubogich. Tak chciał być bliżej Jezusa – spotykając Go w drugim człowieku.

To poruszający epizod, ale ile w nim prawdy? Być może nic. Wiemy tyle, że Pascala dopadł nagły atak kolki. Ponieważ nie miał wysokiej temperatury, lekarze nie zdiagnozowali jego stanu jako krytycznego.

Ubodzy i potrzebujący zajmowali jego myśli, w ostatnich dniach szczególnie, bo pytał siostrę Gilberte: „Dlaczego niczego nigdy dla nich nie zrobiłem, choć zawsze darzyłem wielkim uczuciem?”. „Bo nigdy nie miałeś takiego bogactwa jak teraz” – odpowiadała. Zapowiedział, że jeśli tylko dojdzie do zdrowia, cały swój czas właśnie im poświęci.

Wreszcie zdecydował, że potrzebuje otrzymać ostatnie namaszczenie i po raz ostatni przyjąć komunię. Lekarze nadal uważali, że jego kondycja jest dość dobra. Jego głowę rozrywał okrutny ból, lecz oni twierdzili, że z tego wyjdzie i na własnych nogach uda się do kościoła. „Nie czujecie tego co ja i dlatego się mylicie” – pomstował, cierpiąc od tego, co później sklasyfikowano jako domniemane uszkodzenia mózgu.

Zwrócił się do Gilberte, prosząc o przybycie księdza, po odmowie siostry błagał ją, by choć odwiedził go jakiś biedak, który mógłby lec obok niego i zyskać lekarską uwagę. „Ból, który czuję, płynie stąd, że mam wszystkiego w bród, ale nie potrafię tego znieść. Dajcie mi doznać ulgi i pocieszenia z wiedzy, że ktoś potrzebujący będzie traktowany tak jak ja” – mówił do niej.

Siostra niezwłocznie przekazała tę wiadomość duchownemu, który zajmował się niedalekim przytułkiem. Ten odpowiedział, że nie zna takiego człowieka. Również kapłan, słysząc wcześniej o hipochondrii pacjenta, domniemywał, że jego stan nie jest aż tak zły.

Wtedy chory poprosił, by przenieść go do szpitala dla nieuleczalnie chorych, bo „ma wielkie pragnienie przebywać wśród ubogich”. Gilberte znów odmówiła, sugerując, że nie zgodzą się na to lekarze.

Ta historia to też element pewnej opowieści, którą stworzyła starsza siostra Pascala. Wierząc, że Gilberte była świadkiem ostatnich chwil brata – można ją uznać za prawdopodobną.

Czy zatem należy powątpiewać w beatyfikacyjne szanse francuskiego matematyka? Nie, bo choć doktryna, którą wyznawał, nadal lokuje go na kresach ortodoksji, a sam był kimś, kogo dziś szybko sklasyfikowalibyśmy jako religijnego radykała, to jednak jest człowiekiem na wskroś nowoczesnym. Pascal w swej balansującej na granicy herezji apologetyce wyraził szereg lęków dzisiejszych chrześcijan. I pomimo całej naszej niewiedzy o jego biografii, z tego, co wiemy, możemy stwierdzić, że nimi żył.

Rozum i pustka

Filozofią i religią zajął się dość późno, o ile można w ogóle posłużyć się taką kategorią w przypadku człowieka, który zmarł w wieku 39 lat. Niektórzy szukają pierwszego zwrotu ku wierze w wypadku ojca w 1646 r., kiedy Étienne Pascal złamał nogę, nastawianą przez braci Deschampsów – uczniów opata klasztoru Port-Royal, centrum ruchu jansenistycznego. Inni będą mówić o drugim nawróceniu, związanym z niemal mistyczną wizją ­Blaise’a z listopada 1654 r. i spisaną w tekście znanym później jako „Pamiątka”. Najrozsądniej będzie przyjąć, że tematy wiary dojrzewały w Pascalu na przestrzeni ostatniej dekady jego krótkiego życia.

Wcześniej znany był z osiągnięć na polu matematyki i fizyki. Atmosfera domu Pascalów sprzyjała młodemu geniuszowi. Ojciec, samotnie wychowujący dwie córki i syna z pomocą opiekunki, poświęcił masę uwagi ich edukacji, zatrudniając prywatnego nauczyciela. W tym czasie – zwłaszcza jeśli chodzi o edukację kobiet – było to uznawane za nieco ekstrawaganckie.

Blaise był dzieckiem słabego zdrowia i do końca życia miał powody, by narzekać na kondycję, choć szereg z jego lęków wywoływała prawdopodobnie hipochondria. Nauka pochłonęła go absolutnie. Już w wieku 11 lat napisał pierwszy traktat poświęcony dźwiękom, a rok później samodzielnie udowodnił twierdzenie Pitagorasa. Dowody kolejnych geometrycznych twierdzeń, współpraca z matematykiem Pierre’em de Fermatem, eksperymenty nad zjawiskiem próżni czy stworzenie jednego z prototypów dzisiejszych komputerów – to wystarczająco dużo jak na 31-latka. Lecz właśnie wtedy nastąpiło coś absolutnie nieoczekiwanego. Pascal zobaczył Boga i porzucił całe dotychczasowe życie.

Biografowie co do jednej, bardzo konkretnej daty są zgodni. Jest noc 23 listopada 1654 r. Między godziną 22.30 a 00.30 Pascal zrywa się z łoża wieloletnich cierpień i zapisuje kawałek papieru słowami:

Ogień.

„Bóg Abrahama, Bóg Izaaka, Bóg Jakuba”

nie filozofów i naukowców.

Pewność. Pewność. Uczucie. Radość. Pokój.

BÓG Jezusa Chrystusa.

M ó j B ó g i t w ó j B ó g.

„Twój BÓG będzie moim Bogiem”.

Zapomnienie o świecie i wszystkim prócz BOGA.

Jego jedynego można znaleźć na drogach, które podaje Ewangelia.

Majestat ludzkiej duszy.

„Ojcze Sprawiedliwy, świat Cię nie poznał, lecz ja Cię poznałem”.

Radość, radość, łzy radości.

Odłączyłem się od niego:

P o r z u c i l i m n i e, ź ró d ł o w o d y ż y w e j.

Mój Boże, czy mnie opuścisz?

Niech nie oddalę się od Niego na wieki.

„Na tym polega życie wieczne, że oni Cię

poznali, jedynego prawdziwego Boga i Tego, którego posłałeś,

Jezusa Chrystusa”.

Jezusa Chrystusa.

Jezusa Chrystusa.

Opuściłem Go; uciekłem od Niego, wyrzekłem się i ukrzyżowałem.

Niech nigdy się od niego nie odłączę.

On jedyny jest zachowany na drogach, które podaje Ewangelia:

Pojednanie, pełne i słodkie.

Całkowita uległość Jezusowi Chrystusowi i mojemu przewodnikowi.

Wiecznie w radości aż po ostatni ziemski dzień.

Niech nie zapominam Twoich pouczeń. Amen.

Mniej emocjonalni komentatorzy wyróżniają poprzedzający to nieprzeciętne zdarzenie okres „światowy” w biografii Pascala, lecz mówienie o nim jako libertynie byłoby nadużyciem. Wiemy, że zaszywa kartkę z zapisem wizji w płaszczu i nosi ją tam aż do śmierci. Być może zabrzmi to jak szaleństwo, ale właśnie wtedy następuje nieodwracalny przełom i zmiana życiowej perspektywy. Francuz porzuca matematykę i fizykę, a także wszelkie ziemskie rozważania, na rzecz snucia wielkiej opowieści o Bogu i człowieku bezskutecznie poszukującym odkupienia od zła. Przestaje patrzeć oczyma, zaczyna widzieć sercem.

Serce i miłość

Francja połowy XVII wieku to doskonały przykład na przecinanie sfer religii i polityki, gdzie ta druga dominuje nad pierwszą. Przypadek Pascala ujmuje jak w soczewce spór, którego doświadczył cały kraj. Wojny religijne były codziennością, a na łonie samego Kościoła ortodoksja reprezentowana przez Rzym i jego „agenturę” w postaci zakonu jezuitów ścierała się z podejściami, z których niektóre zaliczono w poczet herezji.

Powiedzieć, że Cornelius Jansen był na cenzurowanym, to mało. Jego pośmiertnie wydana praca „Augustyn”, poświęcona Ojcu Kościoła z Hippony, została potępiona przez papieża Innocentego X za pięć tez dotyczących łaski. Uczniowie Jansena, podobnie jak kalwiniści, wpisali się w dawny spór o usprawiedliwienie, wierząc w doktrynę predestynacji, zgodnie z którą ludzkość od zarania dziejów dzieli się na dwie kategorie: dusze lepszego sortu przeznaczone do odkupienia oraz drugiego sortu, skazane na potępienie. Szanse na przejście z jednej kategorii do drugiej są żadne. Nic po uczynkach, bo wszystko jest efektem Bożej łaski, będącej „propozycją nie do odrzucenia”. Dopiero na początku lipca 2017 r. Światowa Wspólnota Kościołów Reformowanych doszła do porozumienia w tym zakresie, jednocześnie zacieśniając dialog ekumeniczny z katolikami i prawosławnymi. Lecz w połowie XVII wieku to właśnie jansenizm ujął w karby formację Pascala i nadał jej całościowy kształt.

Ta radykalna wizja chrześcijaństwa pociągała zaskakująco wielu francuskich katolików. Klasztor Port-Royal błyskawicznie stał się prominentnym centrum, ściągającym skuszonych purytanizmem naukowców i działaczy. Dziś trudno powiedzieć, co mogło kryć się za magnetyzmem matecznika jansenistów, ale jeśli przypomnimy sobie walki polityczne mające miejsce we Francji, gdzie czołowymi rozgrywającymi byli kardynałowie Richelieu i Mazarin, to nietrudno szukać uzasadnienia dla niechęci do Kościoła instytucjonalnego. Port-Royal dawało alternatywę, nazywało niepokoje towarzyszące codzienności i zajmowało czas – przez prowadzenie badań, ale i pracę fizyczną. Było enklawą, która przyciągnęła także Pascala.

Doświadczenie mistyczne równie dobrze jak zaczątkiem nawrócenia mogło być jego zwieńczeniem. Pascal był osobowością mroczną, niektórzy powiedzą bez ogródek: maniakalno-depresyjną. Nie lubił o sobie mówić, źle znosił towarzystwo, zatem przejście od zamkniętego intelektualisty do świeckiego pustelnika oddanego wyłącznie próbom zrozumienia wiary nie wydaje się niczym dziwnym.

„Serce ma swoje racje, których rozum nie zna” – to jedna z najpopularniejszych formuł, które zapisał w notatkach znanych dziś jako „Myśli”. Jeśli ludzka natura jest skażona przez grzech Adama, który odrzucił widzenie Boga wprost, to w sytuacji skazania na zawieszenie w nieznanym – między zbawieniem a potępieniem – nie pozostaje nam nic innego niż kochanie Boga. Nie można Go udowodnić, bo wszelka taka próba u swego początku jest skazana na porażkę. By Bóg był bliski, musi stać się obiektem moich uczuć.

„Wsłuchaj się w swe serce, gdy cię wzywa. Posłuchaj go, gdy nie ma innego wyboru. Nie wiem, gdzie zmierzasz, i nie wiem, z jakiego powodu, lecz słuchaj serca – nim będzie za późno”. Tych słów nie znajdziemy w pismach myśliciela, bo pochodzą z wydanego we wrześniu 1988 r. singla promującego drugi krążek szwedzkiej grupy Roxette („Look Sharp!”), ale bardzo dobrze ujmują sposób, w jaki Pascal uczył „patrzenia” na Boga.

Popularny „zakład”, przez niektórych traktowany jako argument za Jego istnieniem, jest zwróceniem uwagi na to, jak bardzo ważne w wierze jest uczestnictwo w rytuale. Gdy Boga nie widzisz – trudno, ale załóż, że On jest, i uczestnicz w praktykach religijnych. Możesz wtedy patrzeć na tych, którzy Go kochają, a nauczysz się Go kochać. Naśladuj ich. Ktoś może powiedzieć, że miłość to tajemnica, której nie da się zobaczyć gołym okiem. Otóż nie, przecież poznajemy ją, obserwując naszych rodziców i to, czym siebie darzą. Wtedy wiemy, co to miłość, choć tak trudno ją opisać.

Boga, który jest miłością, nie pojmie się ludzką logiką. Nie zrozumiemy Jego sprawiedliwości, snując analogie do sprawiedliwości ziemskiej. Dzieli nas przepaść, a to może prowadzić do egzystencjalnego rozpadu. Lecz Pascal, pomimo tendencji depresyjnych, się mu nie poddał. Bo jeśli Bóg skrył się przed ludzkim zmysłem, jedyne, co mi zostaje, to pokochanie ludzi, przez których działa. Przecież gorąco wierzymy, że właśnie tak On działa.

Ostatnie słowa, którymi Pascal pożegnał świat, brzmiały: „Niech Bóg nigdy mnie nie opuszcza!”. Nie wiem, czy się bał, choć poświęcił lękowi dużo miejsca w swych pismach. Prawdopodobnie nie leżał u boku bezdomnego, ale do końca tego pragnął, tak jak pragnie się Bożej łaski. W tym właśnie kryje się zaskakująca nowoczesność i potrzebna lekcja tego radykała. Mało kto z nas Boga widział, lecz czy zmniejsza to pożądanie Jego wejrzenia na nas? Czy zwalnia z życia dla drugiego tak, jakby się żyło dla Boga? Ani trochę, a wręcz przeciwnie. Gdy patrzy się w pustkę, nic innego nie ma sensu. Zostają uczynki miłości. ©

Autor (ur. 1988) jest członkiem Klubu Jagiellońskiego, doktorantem filozofii na UJ, współpracuje z magazynem „Kontakt”, dwumiesięcznikiem „Pressje” oraz portalem Deon.pl.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Redaktor miesięcznika „Znak", doktor filozofii, dziennikarz i publicysta. Współpracuje z Magazynem Kontakt, pisał również na portalach NOIZZ.pl, Deon.pl oraz w Tłustym Druku. Autor rozmowy-rzeki z ks. Alfredem Wierzbickim „Bóg nie wyklucza" (2021).

Artykuł pochodzi z numeru Nr 30/2017