Lato leśnych ludzi, wiosna leśnych dziadków

W listopadzie 2016 r. przyleciałam do Miami na Targi Książki.

25.02.2019

Czyta się kilka minut

Planując ten wyjazd kilka tygodni wcześniej nie przypuszczałam nawet, z jak bardzo zbolałymi minami powitają mnie na lotnisku moi przyjaciele, wówczas doprawdy całkowicie zdruzgotani ostatnim wyborem Ameryki. Judie wprost powiedziała mi: „Tylko proszę, nie rozmawiajcie ze mną o polityce, ja nie jestem już w stanie tego znieść”. Podobne emocje towarzyszyły wielu spotkanym przeze mnie w owym czasie osobom – wybór Donalda Trumpa na prezydenta Stanów Zjednoczonych wprawił ludzi w szok, z którego ledwo kilka dni po wyborach nie byli w stanie się otrząsnąć.

Dlatego też pewnie spotkanie z Berniem Sandersem, zorganizowane wokół promocji jego książki na Targach, tak znacznie różniło się od tego, co przeżywałam na co dzień rozmawiając ze zrezygnowanymi i pogrążonymi w apatii znajomymi. Pisałam kiedyś o tym spotkaniu w „Tygodniku”, opisując dziki wręcz entuzjazm młodych i starych, czarnych i białych, kobiet i mężczyzn, jaki towarzyszył każdej wykrzyczanej przez Berniego kwestii. Nie było to bowiem klasyczne spotkanie autorskie, a raczej porządny wiec polityczny, tyle tylko że organizowany grubo poniewczasie. „Podwyżka płacy minimalnej, wysokie podatki dla najbogatszych, opieka zdrowotna dla każdego!” – wołał zza pulpitu, waląc weń entuzjastycznie egzemplarzem swojej książki, a ludzie darli się i klaskali, wstając co i rusz, jak na porządnym nabożeństwie zielonoświątkowców prowadzonym przez charyzmatycznego pastora. Właściwie nie wiem, dlaczego nie trzymaliśmy się za ręce. Powinniśmy! Bo mnie nawet, sceptycznej, chłodnej i zdystansowanej osobie z Polski, która oczywiście „nie wierzy politykom”, udzieliła się tamta atmosfera i też mi się zachciało klaskać i ufać, że za cztery lata wszystko się zmieni.

Dość szybko mi przeszło. Jakoś mniej więcej wraz z zatrzaśnięciem za sobą drzwi sali widowiskowej Miami Dade College, w której euforia zdawała się podnosić dach i sięgać gwiazd. „This is not America” – nuciłam sobie znany przebój, przemierzając ­downtown w drodze do kolejki podmiejskiej. I choć oczywiście bardzo szkoda, że to, co tam widziałam, nie jest Ameryką, to chyba warto się z tym pogodzić, mrzonki odwieszając na kołek.

A tymczasem czytam w prasie, że Bernie, stary dobry Bernie właśnie ogłosił swój start po nominację w wyborach prezydenckich 2020 roku. Będzie się ścigał m.in. z Elizabeth Warren, prawniczką, doradczynią prezydenta Obamy, wieloletnią działaczką Partii Demokratycznej, senator ze stanu Massachusetts. Przeżyjmy to jeszcze raz, można by rzec. „W naszej kampanii nie chodzi tylko o odebranie władzy Donaldowi Trumpowi. W naszej kampanii chodzi o transformację kraju i stworzenie rządu opartego na zasadach gospodarczej, społecznej, rasowej i ekologicznej sprawiedliwości” – napisał w mailu do swoich wyborców. Ech...

Kiedy wyobrażam sobie Amerykę moich snów, wiele postulatów przedstawianych przez Berniego Sandersa w owych snach się urealnia. Dreams come true, i to jest uczucie przyjemne. Walka z ociepleniem klimatu, opieka zdrowotna dla każdego, legalizacja marihuany, super! My man! Ale potem niestety zawsze się budzę, a z półki wiszącej naprzeciwko łóżka spogląda na mnie „Obcy we własnym domu”.

Zwłaszcza że by sobie poklaskać, nie muszę już jechać do Ameryki na wiec Sandersa. Mam przecież tu na miejscu „polską odpowiedź na” – czyli Roberta Biedronia. Który co prawda nie lubi dinozaurów i leśnych dziadków, więc może porównanie do Sandersa go nie ucieszy, ale to już na szczęście nie moja sprawa. Klaskałabym, mając doprawdy klaskaniem obrzękłe prawice, Robertowi Biedroniowi na fajnym wiecu, wampirycznie karmiąc się energią wygłodniałych „nowinek” i „świeżości” ludzi weń wpatrzonych. W idealnym świecie, w Polsce wstającej z innych kolan niż te, z których wstaje od 2015 r., byłoby to naprawdę coś. Przecież nic by mnie tak nie ucieszyło jak rozdział Kościoła od państwa, sprawna opieka zdrowotna, ćwierć miliona miejsc w żłobkach i skuteczna walka ze smogiem. Wiadomo! Ale i z tego wiecu warto wyjść przed innymi i sceptycznie spojrzeć na obietnicę wiosennej odnowy tej ziemi. Bo obietnice te są całkowicie nie dla tej ziemi, najpierw ziemię tę warto próbować zrozumieć, zwłaszcza nim zaproponuje się jej pakiet populistycznych haseł, które uwiodą tych, co mogą niechcący wpłynąć dramatycznie na wynik wyborów. Takie bowiem równanie, pozbawiające złudzeń, ukuliśmy z kolegą: Biedroń i Sanders = populizm haseł wyborczych + egotyczne samozadowolenie = brak zdolności koalicyjnej + demobilizacja własnego elektoratu, kiedy nasz kandydat odpadnie już z gry = spektakularna wygrana prawicy zarówno w Ameryce, jak i w naszych krajowych zmaganiach. Nie dziękujcie, częstujcie się. I choć porównanie do leśnego dziadka Sandersa może kłuć w tak młodzieżowym sztabie, dla mnie jedno jest pewne: Robert Biedroń jest doń uderzająco podobny, bo w gruncie rzeczy tak jak Bernie Sanders prowadzi kampanię prezydencką, a nie jakąkolwiek inną, ale jeszcze nam tego nie zdążył powiedzieć. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarka i dziennikarka, wcześniej także liderka kobiecego zespołu rockowego „Andy”. Dotychczas wydała dwie powieści: „Disko” (2012) i „Górę Tajget” (2016). W 2017 r. wydała książkę „Damy, dziewuchy, dziewczyny. Historia w spódnicy”. Wraz z Agnieszką… więcej

Artykuł pochodzi z numeru Nr 9/2019