Kuranty grają w Moskwie

Trudno przyporządkować muzykę Kurantów do jednego nurtu. Próbowano znaleźć na nią adekwatne określenie: raz była to „punkowa poezja śpiewana”, innym razem folk-punk, wreszcie punk rock, muzyka nowofalowa.

19.11.2012

Czyta się kilka minut

Zespół Kremlowskie Kuranty, Moskwa, wrzesień 2011 r. / Fot. Gabriela Mruszczak
Zespół Kremlowskie Kuranty, Moskwa, wrzesień 2011 r. / Fot. Gabriela Mruszczak

Swoją pierwszą gitarę elektryczną marki Defil Kosmos zakupił w 1983 r. za pieniądze, które otrzymał z ubezpieczenia, po tym jak kolega ze szkoły w trakcie meczu piłkarskiego mocnym wykopem złamał mu rękę. Co się wycierpiał to jego, trudno, nikt nie obiecywał, że życie początkującego muzyka w Polsce w latach 80. usłane będzie różami. Sprzętu muzycznego było jak na lekarstwo, z jednej perkusji na wyposażeniu Młodzieżowego Domu Kultury w Jaśle korzystało kilka miejscowych kapel. Muzycy grali na sprzęcie domowej roboty, a próby często odbywały się w piwnicach lub garażach. Punkowa grupa SDC, z którą zaczynał muzyczną przygodę, rozpadła się po kilku miesiącach. I wtedy, w 1986 r., mając 20 lat, Ireneusz Dańko założył nową kapelę, którą nazwał przekornie Kremlowskie Kuranty. Nazwa została zaczerpnięta z socrealistycznego dramatu Mikołaja Pogodina opublikowanego w 1940 r.

W sztuce opowiadającej o popsutym zegarze kremlowskim na Wieży Spaskiej jedną z głównych postaci jest Lenin. Przywódca rewolucji październikowej zatrudnia zegarmistrza, który reperując zegar nastawia pozytywki tak, aby grały melodię Międzynarodówki. Lektura sztuki Pogodina (w przekładzie Jerzego Pomianowskiego) dziś co najwyżej może wzbudzać uśmiechy lekkiego politowania. Z ust Lenina padają jednakże takie oto kwestie: „W jego wieku też taki żywy byłem. I zdaje się, że też łobuzowałem”; „Jestem pewien, że kuranty zagrają”, „Spać mi nie dają te kuranty...”. W zamyśle Ireneusza tak wybrana nazwa zespołu miała być kpiną z zażyłych relacji radzieckich towarzyszy i polskich generałów („jak oni na Kremlu zagrają, tak wy tańczycie”).

Nazwa zespołu jest więc ironiczna, ale fascynacja Wschodem na serio. – Tam wszystko odczuwa się mocniej – miłość, smutek, gniew – opowiada dziś. Dańko zjeździł kraje b. ZSRR, wiele razy był w Rosji i na Ukrainie. Gdy w 2004 r. w czasie ukraińskiej rewolucji usłyszał od szefów „Gazety Wyborczej”, gdzie pracował, że już tam są korespondenci – wziął urlop i pojechał na własny koszt.

Chłopcy z tamtych lat

Wróćmy do PRL. Pierwszy poważny koncert zagrali w krakowskim klubie studenckim „Pod Przewiązką”. Grały tam wtedy też Kult i Ustawa o Młodzieży. Na plakacie reklamującym koncert nie wiedzieć czemu zabrakło pełnej nazwy: napisano „K... Kuranty”. Grywać z kapelą o nazwie zaczynającej się od słowa „kremlowskie” – w czasach PRL-u wydawało się podejrzane, prowokacyjne; a i w wolnej Polsce niemały kłopot – no bo jak tu występować na koncercie z okazji Dnia Niepodległości albo rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego? Jak wiadomo, skojarzenia to przekleństwo...

Nie żeby od razu jakieś większe nieprzyjemności ze strony organów władzy. Co to, to nie. Podczas powrotu z pierwszej młodzieńczej wyprawy do Jarocina w 1984 r., Ireneusza z kolegą i koleżankami przetrzymano całą noc na komisariacie milicji, ale wtedy jeszcze nie nazywali się Kremlowskimi Kurantami, raczej słuchali koncertów innych kapel, niż sami występowali publicznie.

Był, zdaje się, odgórny przykaz, aby wyłapywać na dworcach młodzież w glanach, skórach, ćwiekach i pałami nauczać rozumu. Niewinne zabawy funkcjonariuszy: moczenie głowy delikwenta pod kranem z zimną wodą, „Którą pałką chcesz dostać, białą czy czarną?”, „Będziesz tu siedział, dopóki zębami nie wydłubiesz z kurtki tych ćwieków”. W Ireneuszu nie ma kombatanctwa. Chociaż z wydziału historii Uniwersytetu Jagiellońskiego, gdzie studiował, wielu jego kolegów czynnie zaangażowało się w obalanie systemu. Jakieś fluidy rewolucyjne krążyły w publicznej przestrzeni: koledzy zakładali Federację Anarchistyczną, Ruch Wolność i Pokój, Konfederację Polski Niepodległej, Marek Kurzyniec w początkach lat 90. organizował protesty przeciwko balom charytatywnym – de facto wystawnym przyjęciom organizowanym przez prezydenta Krakowa.

Niekiedy Ireneusz brał udział w demonstracjach, ale jak sam przyznaje, daleko mu było do politycznego zaangażowania innych kolegów historyków. Wspomnienia i przeżycia czasów studenckich miały jednak odbicie w tekstach piosenek („Charytatywny bal”, „Ich bunt, ich ból”). Ireneusza interesowała historia ruchu anarchistycznego: pracę magisterską o anarchistach rosyjskich pisał u profesora Zygmunta Łukawskiego, a po jego tragicznej śmierci u Antoniego Podrazy. O rosyjskiej czy ukraińskiej alternatywnej muzyce (punkowej i rockowej) mógłby opowiadać godzinami, często zresztą słucha nagrań takich zespołów jak DDT, Kino, Strannyje Igry, Zoopark, Grażdanskaja Oborona, Akwarium, piosenek Janki Diagilewej i innych znakomitych, acz mało znanych w Polsce kapel.

Mówi, że nie ma porównania z tym, jak traktowano w PRL-u polskich muzyków alternatywnych, a jak niepokornych muzyków w Związku Radzieckim. W Sowietach trafiali do psychuszek (przypadek chociażby Jegora Letowa).

Ireneusz zawsze marzył, by zawieść Kuranty do Rosji i zagrać na tamtejszych scenach. Dotąd w repertuarze Kremlowskie Kuranty nie mają wielu piosenek po rosyjsku; jedynie „Buria” (recytacja wiersza Aleksandra Puszkina) z płyty „Zanim” i na potrzeby koncertu w Moskwie tłumaczenie utworu „Tam ta da dam”.

Autorem większości tekstów jest Ireneusz Dańko. Piotr Chronowski, dziennikarz muzyczny Radia Kraków, mówi: – Kuranty pozostały wierne stylistyce punkowej ballady, opowieści bardzo osobistych, a jednocześnie czułych na niesprawiedliwość zdarzającą się wokół, niezgadzających się z nią. Jakkolwiek brzmi to nieco naiwnie, to jednak niepozbawiony talentu Dańko nadaje tekstom wiarygodność.

Projekt O.G.I

W składzie zespołu od samego początku, czyli od 26 lat, figuruje gitarzysta Sławek Pikuła. Z Ireneuszem znają się od dzieciństwa, mieszkali w tym samym bloku na jednym z osiedli w Jaśle. Kolegami z Jasła, w Kurantach od dwudziestu lat, są też grający na basie Rysiek Piskorowski i perkusista Krzysiek Płaziak. Do nich dołączyli po latach inni: krakusi Agnieszka Maciąg (śpiew), Tomasz Bereźnicki (gitara). W różnych latach skład zespołu ulegał zmianie: gościnnie występowało dziesięć innych osób, osiem dodatkowo wzmacniało wokal. Pojawiały się dźwięki skrzypiec, klawiszy, saksofonu.

Zespół zawieszał działalność, część muzyków zakładała rodziny, odchodziła, przychodzili nowi. Od 1991 r. znów zaczęli grać na poważnie, w Krośnie wystąpili na koncercie „Rock przeciwko faszyzmowi”, a w 1992 i 1993 r. w Jarocinie. W Rabce ich koncert zakłócił najazd skinów z Podhala. Incydent ten doskonale pamięta przyjaciel Dańki, dziennikarz Bartłomiej Kuraś, który wtedy udzielał się w Nowotarskim Towarzystwie Kultury organizującym koncerty w Nowym Targu, Rabce, Zakopanem. Zdaniem Bartłomieja atak skinów udało się odeprzeć bez większych strat w ludziach, skończyło się na kilku poturbowanych. Wielu wyrostków krzyczących wtedy „Jude Jude Nowy Targ” zasiliło szeregi późniejszego ONR Podhale.

Od połowy lat 90. zespół zaczął nagrywać kasety i płyty; „Kremlowskie Kuranty”, „Ludzie to kupią”, „Ludzie to lubią”, „Zanim”, „Tam ta da dam”, „Przemyśl mnie”, „Piosenki 1986–2011”.

W 2008 r. utwór „Tam ta da dam” podbił serca słuchaczy Programu III Polskiego Radia, a Kuranty wkrótce potem zostały zaproszone na koncert do Studia im. Agnieszki Osieckiej. Ireneusz nie wspomina dobrze tego dnia. Jakby na złość, wszystko wtedy sprzysięgło się przeciw nim; instrumenty zawodziły, pojawił się stres, drobne potknięcia.

Rok temu jesienią spełniło się marzenie Dańki. Grupa pojechała do Moskwy, gdzie w kultowym klubie muzycznym Projekt O.G.I. dała koncert. Kuranty zostały ciepło przyjęte przez wymagającą moskiewską publikę. Przy okazji, jeszcze w pociągu Warszawa–Moskwa, a następnie w domu-muzeum Michaiła Bułhakowa, przy skwerze Patriarsze Prudy i na cmentarzu Nowodziewiczym powstał teledysk do piosenki „Stracona głowa”.

W teledysku do piosenki „Gdzie są kwiaty” przenosimy się do połemkowskiej górskiej wsi, w której Ireneusz kilka lat temu kupił i wyremontował stary dom ze stodołą. W Uhryniu niedaleko Łabowej, kilka kilometrów od Nowego Sącza, mieszkało przed wybuchem II wojny światowej około stu rodzin łemkowskich. Dziś w dolinie potoku Uhryń otoczonej zalesionymi wzgórzami mieszka jeden Łemko, a o dawnych mieszkańcach przypominają przydrożne kapliczki. Utwór „Trzy kropki” otwiera nagranie śpiewu ptaków z Uhrynia.

Wokalistka poszukiwana

Tak jak niepowetowaną stratą było odejście z zespołu wokalistki Agnieszki Boroń-Maciąg, tak cenna jest współpraca z artystą plastykiem oraz gitarzystą Tomaszem Bereźnickim, autorem okładek do trzech ostatnich płyt. Tomasz jest twórcą komiksów, grafikiem i malarzem. Jego prace zdobywają coraz więcej nagród, za okładki pism jego projektu otrzymał dwukrotnie nagrodę Grand Front. Początkowo był przekonany, że gusty muzyczne lidera Kremlowskich Kurantów są nie do pogodzenia z jego fascynacjami muzycznymi (rock, blues, jazz), ale im więcej godzin spędzono na wspólnym graniu, tym lepiej się dogadują. Nawet niektóre utwory Johnny’ego Casha stają się dla obu inspiracją.

Kuranty nigdy nie były zespołem zawodowym, regularnie koncertującym. Każdy z członków pracuje, muzykę traktują jak odskocznię. Trudno powiedzieć, czy ich losy byłyby inne, gdyby posiadali menedżera z prawdziwego zdarzenia, który zabiegałby o koncerty, albo gdyby swoje płyty wydawali w większych wytwórniach. Chyba jednak za tym nie tęsknią. Zdaniem fanów zespołu powinni ogłosić konkurs i pozyskać nową wokalistkę. Prawdziwym fanom bowiem nie wystarczają ich płyty oraz kilka wideoklipów dostępnych na YouTube. Chcieliby więcej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz kulturalny, redaktor, współpracownik "Tygodnika Powszechnego".

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Dobrze mieć sąsiada: Rosja