Ku wspólnemu pamiętaniu

Jan Rydel i Rafał Rogulski z Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność: Dziś, gdy w Europie prawie nie mamy już sporów o granice, historia staje się polem zastępczym, na którym politycy mogą podsycać konflikty. Rozmawiała Patrycja Bukalska

13.09.2011

Czyta się kilka minut

Patrycja Bukalska: Projekt, o którym rozmawiamy, ma długą historię, jego początki sięgają 2003 r. Skąd wziął się pomysł na Sieć?

Jan Rydel: Rodzenie się pomysłu na Sieć obserwowaliśmy z Rafałem Rogulskim z perspektywy ambasady polskiej w Berlinie, gdzie obaj pracowaliśmy. Wynikł on z napięć, które pojawiły się po 2000 r. w stosunkach polsko-niemieckich na tle historycznym i były związane ze znaną inicjatywą Eriki Steinbach. Eskalowały one tak, że w końcu wśród ludzi dobrej woli w Polsce i Niemczech pojawiły się pomysły zaradzenia temu. Pierwszym był Markus Meckel, poseł SPD i szef polsko-niemieckiej grupy parlamentarnej. Pomysł na gruncie niemieckim podchwyciła ówczesna minister kultury Christina Weiss z SPD, osoba życzliwa Polsce. Również w Polsce spotkał się on z zainteresowaniem jako instrument mogący służyć osłabieniu tychże napięć i zaradzeniu rzeczywistym problemom, które stały za nimi.

Rafał Rogulski: Pierwsze rozmowy w Polsce na ten temat - jeszcze przed pojawieniem się propozycji Meckela - były prowadzone przez Centrum Stosunków Międzynarodowych. Eksperci, tacy jak Marek Cichocki, Janusz Reiter czy ówczesny wiceszef MSZ Jerzy Kranz, omawiali pomysły, podobne do tej propozycji, którą później już oficjalnie - jako ideę stworzenia europejskiej fundacji - zgłosił Meckel. Zatem można powiedzieć, że podobna idea zrodziła się jednocześnie w wielu głowach.

Jan Rydel: Idea jest nieskomplikowana, ale jej realizacja trudna. Chodzi o to, aby o historii mówić wspólnie, nie wyrzekając się naszego własnego punktu widzenia; mówić tak, aby inni to zrozumieli i zaakceptowali.

Pojęcie "wspólnoty pamięci" pojawia się w dokumentach opisujących Sieć. Ale czy takie wspólne pamiętanie jest możliwe?

Rafał Rogulski: Każdy naród ma swój sposób pamiętania o wydarzeniach dla niego istotnych. Wspólnoty pamięci nie można jednak sprowadzić do prostego połączenia tych wszystkich odrębnych sposobów. Istotą tej wspólnoty są relacje między jej uczestnikami, którzy coś sobie komunikują i słuchają się nawzajem. To trudny, czasem bolesny proces. Nie ma tu miejsca na sztuczne, odgórne sterowanie pamięcią, fałsz prędzej czy później zostanie zauważony.

Jan Rydel: Być może kiedyś powstanie jakiś kanon europejskiej pamięci. Ale o wiele ciekawsze jest to, co traktujemy jako zadanie Sieci: stworzenie mechanizmów rozmawiania o historii, o pamięci, wytworzenie takich nawyków, że np. zanim ktoś zacznie realizować "tu", w Polsce, lub na przykład "tam" w Niemczech albo na Węgrzech jakieś przedsięwzięcie historyczne, np. muzeum czy wystawę, zastanowi się, co o tym pomyślą sąsiedzi i jak można spojrzeć na dany temat także ich oczami. Chodzi o to, by ćwiczyć się w szczerym, a przy tym możliwie nieantagonizującym mówieniu o przeszłości.

Rafał Rogulski: Chodzi o mechanizmy rozmowy o naszym obrazie historii. Przecież na pamięci historycznej budujemy tożsamość, to jest część naszego dziedzictwa, bez którego nas po prostu nie ma - jak mawiał Tomasz Merta, wiceminister kultury, zmarły tragicznie w katastrofie smoleńskiej, który wspólnie z Andrzejem Przewoźnikiem energicznie wspierał ten projekt. Zasadniczym elementem dziedzictwa jest właśnie pamięć: co i jak pamiętamy. Jak ważne jest umiejętne przekazywanie tej wiedzy innym, pokazuje przykład: niedawno wicedyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego opowiadał o wizycie brytyjskiego autora podręczników do historii, który po obejrzeniu Muzeum powiedział, że teraz będzie musiał zmienić swoje podręczniki, bo nie zdawał sobie sprawy ze znaczenia, jakie dla historii Polski i Polaków miało i ma Powstanie.

Na początku projektem Sieci zainteresowanych było sześć państw, ale ostatecznie Czechy i Austria do niego nie włączyły się. Dlaczego?

Rafał Rogulski: Nieformalnie wiemy, że Czesi obawiali się, iż projekt będzie zbyt polsko--niemiecki, i nie chcieli włączać do niego swych kwestii spornych z Niemcami. Ale w gremium doradczym Sieci są Jiří Gruša i Josef Höchtl, a my do wszystkich przedsięwzięć zapraszamy przedstawicieli Czech i Austrii. Realizowanymi projektami chcemy udowodnić wartość przedsięwzięcia i w ten sposób przekonać nie tylko Czechów i Austriaków, ale też inne kraje.

Jak chcecie zapewnić niezależność od doraźnych kryzysów politycznych, zmian rządów, w skrócie: od polityki?

Jan Rydel: Mamy takie mechanizmy: jest rada naukowa złożona z wpływowych osobistości; jest kuratorium, do którego weszli politycy cieszący się autorytetem w swych krajach, np. przewodniczącym kuratorium jest Ján Čarnogurský, były premier Słowacji. To czyni Sieć odporną na zawirowania polityczne. Niedawno mieliśmy spotkanie przedstawicieli ministerstw kultury państw członkowskich, naradzaliśmy się nad formą umowy międzynarodowej dotyczącej Sieci. Bo dotąd działaliśmy, opierając się na Deklaracji z 2005 r., i nasze działanie zależało od woli rządów, która może się zmienić... Optymistyczne jest jednak to, że doświadczamy dobrej woli wszystkich zaangażowanych rządów, a szczególnie patronujących nam ministrów kultury.

Rafał Rogulski: Zastanawialiśmy się, jak zabezpieczyć to przedsięwzięcie od strony prawnej, aby nie było podatne na zmiany nastrojów w polityce różnych krajów. Minister kultury Bogdan Zdrojewski wystąpił z propozycją podpisania umowy międzynarodowej, która usankcjonuje wszystkie rozwiązania zawarte we wcześniejszych deklaracjach. Staramy się teraz wypracować taki tekst. Rzeczą ustaloną jest, że sekretariat Sieci będzie w Warszawie. Natomiast koordynatorzy krajowi będą mianowani przez ministrów kultury poszczególnych krajów. Jesteśmy też finansowani z budżetów krajowych. Na razie nieco więcej niż połowę kosztów utrzymania Sieci zapewnia strona polska. Drugą część, także w imieniu Węgrów i Słowaków, przez pierwsze dwa lata płaci strona niemiecka.

Czyli dopiero od niedawna można podejmować praktyczne działania? Na Waszej stronie internetowej na ten rok zaplanowano wiele projektów.

Rafał Rogulski: Wśród nich wymienić trzeba listopadową konferencję naukową "Genealogie pamięci w Europie Środkowej i Wschodniej", z udziałem wybitnych przedstawicieli światowej nauki. Chcemy zaprosić ich do współpracy z Siecią w przyszłości. Kolejna konferencja, pt. "Samotność ofiar. Metodologiczne, etyczne i polityczne aspekty liczenia strat ludzkich II wojny światowej", odbędzie się w grudniu w Budapeszcie.

Jan Rydel: Konferencja "Genealogie pamięci", do której przygotowania są już bardzo zaawansowane, wzbudziła żywe zainteresowanie. Udało nam się pozyskać nadzwyczaj poważnych referentów. Call for papers przyniósł 130 propozycji referatów, nie tylko z naszej części Europy, ale z całego świata, z Australią włącznie. To pokazuje, jak wielkie jest zapotrzebowanie na wymianę poglądów w tej kwestii.

Gdy powstawała idea Sieci, przełożenie historii na politykę było bardzo silne. Dziś historia chyba trochę uwalnia się od polityki.

Rafał Rogulski: Proszę spojrzeć, jakie rzesze ludzi gromadzą wydarzenia organizowane przez Narodowe Centrum Kultury czy Muzeum Powstania Warszawskiego. Naszą rolę dostrzegamy w tym, aby o polskiej historii, o polskiej perspektywie mówić na zewnątrz, poza Polską, a zarazem dawać innym możliwość prezentowania ich punktu widzenia w Polsce.

Jan Rydel: Fakt, że historia trochę zniknęła z agendy politycznej, nie zaszedł sam z siebie, ale jest efektem procesu uczenia się polityków. Po okresie lat 2003-04, kiedy napięcia w stosunkach polsko-niemieckich na tle kontrowersji historycznych były największe, politycy włożyli wiele pracy, by stworzyć mechanizmy, które sprawią, iż spory o historię i pamięć będą rozwiązywane, lecz nie będą okupować pierwszych stron gazet. Chodzi o to, by działać rozważnie, nie szukając zaczepki i nie tchórząc.

Rafał Rogulski: Trzeba mówić o sprawach trudnych, najgorszą rzeczą byłoby udawanie, że to, co jest trudne, nie powinno być przedmiotem rozmowy. To banał, ale wciąż wart powtarzania.

Co jednak z ryzykiem instrumentalnego traktowania historii? Czy np. świadome podgrzewanie niektórych kwestii politycznych już nam nie grozi?

Jan Rydel: Dziś, gdy w Europie prawie nie mamy już sporów, np. o terytoria czy granice, historia jest czasem takim "polem zastępczym", na którym można rozgrywać konflikty.

Rafał Rogulski: Takie sytuacje będą się zdarzały, zawsze znajdą się ludzie i w naszym otoczeniu, i poza Polską, którzy będą próbowali wykorzystywać historię do swych celów. Tym bardziej konieczna jest praca, obliczona zresztą na lata, nad tym, by pamiętając oddzielnie, pamiętać także wspólnie.

JAN RYDEL jest historykiem, profesorem historii, pracuje w Instytucie Politologii Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie. W latach 2001-05 kierował wydziałem kultury i nauki w ambasadzie polskiej w Berlinie. Po śmierci Andrzeja Przewoźnika minister Bogdan Zdrojewski mianował go koordynatorem Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność.

RAFAŁ ROGULSKI jest politologiem i kulturoznawcą, był wieloletnim współpracownikiem Władysława Bartoszewskiego w Fundacji im. Schumana, MSZ i Kancelarii Premiera. W latach 2001-05 był sekretarzem w wydziale kultury ambasady RP w Berlinie. Od 2010 r. kieruje sekretariatem Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność w Narodowym Centrum Kultury.

EUROPEJSKA SIEĆ PAMIĘĆ I SOLIDARNOŚĆ powstała z inicjatywy ministrów kultury Polski, Niemiec, Węgier i Słowacji, którzy w 2005 r. zadeklarowali wolę jej powołania, a potwierdzili ją w liście intencyjnym podpisanym w 2009 r. Wcześniej dyskusje nad powstaniem takiej organizacji - będącej odpowiedzią na aktywność Eriki Steinbach, przewodniczącej niemieckiego Związku Wypędzonych - trwały od 2003 r. Zadaniem Sieci jest badanie historii XX w., a szczególnie systemów totalitarnych, jak również tworzenie mechanizmów do dyskusji o sprawach trudnych, np. o wysiedleniach. Na stronie internetowej www.enrs.eu czytamy, że Sieć "chce wnosić wkład w tworzenie wspólnoty pamięci, która uwzględni różnorodne doświadczenia narodów i krajów Europy. Tego rodzaju międzynarodowa wspólnota pamięci może powstać tylko wtedy, gdy wszyscy  jej członkowie zaakceptują zasadę solidarności jako podstawową, wspólną regułę myślenia i działania. (...) Celem nie jest bynajmniej tworzenie ujednoliconej i unormowanej europejskiej interpretacji historii (...) [ale] stwarzanie okazji do porównywania narodowych obrazów historii, które mogą się wzajemnie uzupełniać".

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2011