Kto pyta, nie błądzi

Media potrzebują newsów i nimi się karmią, Dobra Nowina dociera do człowieka w ciszy, jak manna z nieba.

21.05.2012

Czyta się kilka minut

 / fot. Grażyna Makara
/ fot. Grażyna Makara

„W tygodniku katolickim?... Kwestionować potrzebę spowiedzi dzieci przed Pierwszą Komunią świętą?... Jak możecie?” – powiedział oburzony uczestnik mojego spotkania z czytelnikami. Choć podejrzewam, że tylko zobaczył tytuł, a nie przeczytał znajdujących się w numerze materiałów. Samo pytanie było dobrze postawione, zrozumiałe było również podkreślenie „w katolickim piśmie” i oburzenie „jak możecie?”.

Pojęcie „media katolickie” wciąż prowokuje sporo nieporozumień. W tak zwanych kościelnych kręgach często się eksponuje misję tego „areopagu ewangelizacji”, co jest prawdą, która nie zmienia faktu, że i wtedy media muszą się rządzić swoimi prawami. Innymi niż te, którymi się rządzą kościelne dokumenty, niż „L’Osservatore Romano” – „ufficioso”, czyli półoficjalny organ Stolicy Apostolskiej, niż tygodniki lub miesięczniki zawierające materiały kaznodziejskie, katechetyczne, duszpasterskie, potrzebne, cenne i wspaniałe, mające na celu zaspokojenie innych oczekiwań niż gazety, telewizja, radio itp.

Do tego dochodzi jeszcze jeden problem. Prawa, którymi się rządzą media, niespecjalnie współgrają ze stylem działania Kościoła, a Kościół ze swej natury nie bardzo jest „medialny”. Media potrzebują newsów i nimi się karmią, Dobra Nowina dociera do człowieka w ciszy, tak jak manna z nieba. Media muszą mieć gwiazdy. Jeśli brak rzeczywistych, to je tworzą. Kościół źle znosi gwiazdorstwo, bo jego misją nie jest lans, lecz kierowanie uwagi na Pana Boga, nie na sługi Jego.


Media, jeśli nie są utopią, muszą się liczyć z potrzebami rynku, Kościół, by nie być posądzony o interesowność, musi się przed komercjalizacją bronić. Niebagatelną trudnością może się okazać uprzedzenie do logo „katolicki”. Budzi ono przekonanie, że wszystko, co pod tym się kryje, jest nieznośnie przewidywalne. Wielu odbiorców uważa, że z góry wie, co będzie mówił. „Pismo katolickie”, mówili respondenci prowadzonych kiedyś na zamówienie „Tygodnika Powszechnego” badań, to pismo, w którym teksty piszą księża i biskupi, pismo o sprawach kościelnych i zawsze broniące katolickich zasad. Dziś podtytuł pisma „katolickie” nie budzi ciekawości. Może tylko klient kiosków parafialnych szuka tam obok koronek, świętych obrazków i modlitewników gazety dla umocnienia wiary i informacji o działalności swojej instytucji.

Tak więc „katolickie pismo” musi łączyć wymagania stawiane przez rynek medialny z misją. To ono ma rozbijać bezmyślnie powtarzane schematy, ma pobudzać do myślenia. Ma wyrażać wiarę, która szuka zrozumienia. Podejmując temat pierwszej spowiedzi dzieci, nie sądziliśmy, że po naszym artykule episkopat zmieni praktykę wywodząca się od św. Piusa X, lecz – co się zresztą okazało słuszne – że damy okazję do przemyślenia czegoś ważnego.


Media katolickie nie są zwolnione od etycznych norm obowiązujących inne media. Przypomnijmy kilka zasad obecnych w większości kodeksów etyki zawodowej. „Dziennikarski Kodeks Obyczajowy Stowarzyszenia Dziennikarzy Rzeczypospolitej Polskiej” głosi: „Podstawowym obowiązkiem etycznym dziennikarza jest poszukiwanie i publikowanie prawdy. Niedozwolone jest manipulowanie faktami. Komentarz własny czy hipotezy autora powinny być wyraźnie oddzielone od informacji. W sytuacjach konfliktowych obowiązuje szczególna staranność w dotarciu do źródeł informacji wszystkich stron sporu. W razie trudności dotarcia do jednej ze stron sporu obowiązuje stwierdzenie, iż są to dane częściowe”. Ten sam kodeks: „Obowiązuje zakaz działania, które powoduje szkodę zawodową innego kolegi dziennikarza oraz stanowi nielojalność zawodową”. Wszędzie zaś obowiązuje zasada pierwszeństwa dobra odbiorcy przed dobrem dziennikarzy, wydawców, producentów. Kodeks etyki dziennikarskiej SDP mówi o „Pierwszeństwie dobra czytelników oraz dobra publicznego”. Dla każdej instytucji konfrontacja z mediami może być okazją do odkrycia, że nie zawsze to, co dla mnie jest oczywiste, jest równie oczywiste dla innych.

Oczywiście ważna jest forma. Zaprzyjaźniony z nami największy francuski dziennik, „Ouest France”, wypracował reguły takiego pisania, by nie dopuszczać do promieniowania zła: „dire sans nuire, montrer sans choquer, témoigner sans agresser, dénoncer sans condamner” (mówić nie szkodząc; pokazywać nie szokując; dawać świadectwo bez agresji; ujawniać nie potępiając).

Czego sobie i wam życzę.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Urodził się 25 lipca 1934 r. w Warszawie. Gdy miał osiemnaście lat, wstąpił do Zgromadzenia Księży Marianów. Po kilku latach otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował filozofię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracował z młodzieżą – był katechetą… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 22/2012