Kto pomoże pielęgniarkom?

Wrażliwość społeczna zmniejsza się wprost proporcjonalnie do zdobywanej władzy. Opozycja zajęła się sobą. Pielęgniarki są same.

27.05.2016

Czyta się kilka minut

Centrum Zdrowia Dziecka. Fot: EastNews /
Centrum Zdrowia Dziecka. Fot: EastNews /

Wrzesień, 2015 r. Trwa kampania wyborcza. Do Warszawy przyjeżdżają pielęgniarki z całego kraju. Ich postulaty zawsze brzmią tak samo: jest nas za mało, zarabiamy grosze. Co robią politycy PiS? Są z pielęgniarkami. Rozdają im napoje i słodycze. Więcej nawet. Pielęgniarki spotykają się w senacie z Beatą Szydło, wówczas kandydatką PiS na premiera. Dziennik.pl tak relacjonuje tę rozmowę: „Idąc na spotkanie z przedstawicielkami protestujących Beata Szydło podkreśliła, że chodzi o bezpieczeństwo pacjentów i o to, aby pielęgniarki mogły godnie wykonywać swój zawód. Nie ujawniła czy zamierza złożyć konkretne obietnice, gdyż jej zdaniem, obecnie najbardziej brakuje rozmowy i dialogu. Wiceprezes PiS stwierdziła, że premier Ewa Kopacz uciekła i nie chciała spotykać się z pielęgniarkami. – W związku z tym ja postaram się wypełnić tę rolępowiedziała przed rozmową Beata Szydło”.

Obecny warszawski protest pielęgniarek z Centrum Zdrowia Dziecka trwa prawie tydzień. Wsparcie wyraziła tylko partia Razem. Zarówno opozycja, jak i nowy minister zdrowia i rząd milczą.

Na wsparcie pielęgniarek przez rządzących nie ma co liczyć. Przecież to w sumie naturalne, że wrażliwość społeczna zmniejsza się wprost proporcjonalnie do zdobywanej władzy. Jeśli pielęgniarkami nie zajmuje się również Komitet Obrony Demokracji, to tylko dowód na to, że tak naprawdę opozycji nie zależy wcale na losie Polaków, tylko obronie świata, w którym klasa średnia czuła się komfortowo.

Kryzys w Centrum Zdrowia Dziecka media zredukowały do skandalicznej – ich zdaniem – decyzji pielęgniarek o proteście. Dziennikarze poddali się utartej od lat narracja: protestujący zawsze są roszczeniowi, a przez ich partykularne decyzje o proteście cierpią pozostali obywatele. Tym razem jest jeszcze wygodniej, bo przecież chodzi o dzieci. Wystarczy pokazać je na ekranie, kiedy w wyniku strajku nie dostały szczepionki. Społeczna dezaprobata dla pielęgniarek gwarantowana.

Po pierwsze więc: pielęgniarki zawsze strajkują tak, że zapewniają jednocześnie bezpieczeństwo pacjentom. Opiekuje się nimi oddziałowa, zaś w razie dużego kryzysu pielęgniarki wracają na oddział. Po drugie natomiast, jeśli dziennikarzom tak zależy na losie pacjentów, to gdzie byli podczas zwykłej, codziennej pracy w szpitalu, w którym od lat pielęgniarek jest za mało? Dlaczego życie małych pacjentów nie podlega dziennikarskie ochronie, gdy przemęczone pielęgniarki – z powodu pełnienia zbyt dużej liczby dyżurów – popełniają błędy?

Protest pielęgniarek jest ostatecznością. Zawsze poprzedza go seria negocjacji z władzami szpitala. Pielęgniarki wykonują pracę szalenie odpowiedzialną. Oszczędzanie na nich jest niedorzeczne. Problem z brakiem opieki nad małymi pacjentami trwa nie tylko podczas strajku. Wyjaśnia to jedna z pielęgniarek: „Może sposobem jest te 400 zł podwyżki. Przepraszam, już mnie trzęsie na myśl o tych 400 zł. Ja już nie chcę tych 400 zł! Tylko poproszę, żeby pielęgniarek było tyle na oddziale, żebym ja nie musiała - patrząc rodzicowi w oczy – mówić: „zaraz”, „chwilę”, „nie teraz”, „proszę poczekać”. Po 12 godzinach dyżuru wracam autobusem na drugą stronę Wisły, bo tam mieszkam, i myślę, czy nie zrobiłam komuś przykrości. Zdarza się, że człowiek zdenerwowany, sfrustrowany, odezwie się niegrzecznie do rodzica, za co z góry przepraszamy. Chcę, żeby było tak, żebyśmy przez 12 godzin były „keep smiling” do pacjenta”.

Kryzys w Centrum Zdrowia Dziecka trwa od lat. Szpital zadłuża się z roku na rok. Żadna władza nie potrafiła się z tym uporać. Pielęgniarek od lat – nie tylko w CZD – jest za mało. Platforma Obywatelska niemal zawsze ten problem ignorowała. Dzisiejsze milczenie PiS pozwala przypuszczać, że w sprawach istotnych dla Polaków, partia Jarosława Kaczyńskiego pójdzie drogą poprzedników.

To kolejny powód, żeby o zaangażowanie w tej kwestii pytać największy opozycyjny ruch społeczny. Polityczne spory o kryzysie konstytucyjnym są poważne. Nie można ich lekceważyć. Ale wzrastający w zwykłych obywatelach gniew wynikający z wykluczenia społecznego, zbyt niskich zarobków itd., domaga się wreszcie zagospodarowania.

Mimo że zmieniają się władze, do rządu wchodzą ludzie, którzy przez siedem ostatnich lat przekonywali opinię publiczną o swojej społecznej wrażliwości, to pielęgniarkom, lokatorom eksmitowanym z warszawskich kamienic, a za chwilę pewnie także nauczycielom itd., nadal żyje się źle.

Milczenie w ich sprawie to zgoda na powiększanie frustracji, gniewu i niezadowolenia. Milczenie, to zgoda na to, żeby ich protesty tylko się zaostrzały.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz, autor wywiadów. Dwukrotnie nominowany do nagrody Grand Press w kategorii wywiad (2015 r. i 2016 r.) oraz do Studenckiej Nagrody Dziennikarskiej Mediatory w kategorii "Prowokator" (2015 r.). 

Artykuł pochodzi z numeru TP 23/2016