Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W krótkiej relacji internetowej z sobotniej mszy z papieżem w Sanktuarium Jana Pawła II na Białych Morzach w Krakowie („Puste krzesła przed sanktuarium”) zasugerowałem, że spotkanie z Franciszkiem dla wielu polskich księży nie było chyba atrakcyjne, o czym świadczyć miała duża liczba pustych krzeseł przed bazyliką. Podałem w wątpliwość wytłumaczenie, że wiele osób nie dostało się do tej strefy z powodu niskiej przepustowości jedynej zainstalowanej przed sanktuarium bramki BOR-u. Nie znałem jednak skali tego problemu. Wielu czytelników, którzy czekali w tej kolejce, przysłało swoje listy. Na przykład pan Krzysztof Skolak napisał: „Tak się złożyło, że razem z kilkoma tysiącami osób konsekrowanych i świeckich czekałem od godziny 7.30 na wejście do sektora przed bazyliką. Dopiero o 10.00, gdy dobitnie poinformowano, że nikogo więcej nie wpuszczą, bo msza się już zaczęła, rozpoczął się odwrót. (…) Nie jestem specem od liczenia tłumu, ale moim zdaniem zbyt mała przepustowość stanowisk kontrolnych BOR-u plus przyspieszenie mszy spowodowało, że do strefy żółtej nie dostało się nawet 2 tys. osób”. Na potwierdzenie swoich słów pan Krzysztof przysłał zdjęcie tłumu stojącego przed jedyną bramką BOR-u (w głębi zdjęcia niebieski namiot).
Wygląda na to, że gdyby wszyscy, którzy posiadali wejściówki i sobotnim rankiem stanęli na ul. Totus Tuus w długiej kolejce, dostali się przed sanktuarium, problem pustych krzeseł miałby inną skalę, albo nie wystąpiłby wcale.
Przykro mi, że dołożyłem się do rozgoryczenia osób, którym utrudniono spotkanie z papieżem. Oby ta potencjalnie duża liczba księży i osób konsekrowanych na Białych Morzach była dobrym znakiem na przyszłość.